Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Mam wątpliwą przyjemność poruszania się po Wrocławiu rowerem i korzystania z nowych ścieżek rowerowych, które może i są z asfaltu, może i są szerokie, ale na tyle, że dominują nad mniej niż metrowym chodnikiem i wiją się tak, że tworzą niebezpieczny dla rowerzystów i pieszych labirynt, a to, że się kończą bardzo szybko i niefortunnie (tak, że nie można bezpiecznie włączyć się do ruchu na jezdni) to już normalka. Poza tym zmiany poziomów ścieżek na wjazdach pokazują kierowcom, że to oni są uprzywilejowani i mogą z impetem podjechać do samej krawędzi jezdni, by włączyć się do ruchu, a przy okazji narazić przejeżdżającego właśnie rowerzystę na utratę zdrowia lub życia.
Stan mojego roweru po rocznej eksploatacji na wrocławskich chodnikach, dróżkach i przejściach pokazuje dobitnie powszechną dyskryminację i niewidoczność rowerzystów w Polsce (bicyklyści to prawie jak biseksualiści :P) - mam nadzieję, że wkrótce stan samochodów, których kierowcy rowerzystów nie widzą, dzięki powszechnym wysiłkom bajk-aktywistów pogorszy się w równym stopniu ]:->. Niech wiedzą skurwysyny, że to, że grają intensywnie w carmageddona nie oznacza, że mogą nam fundować naukę latania i jeszcze po tym wszystkim oskarżać nas o to, że porysowaliśmy im lakierek. Są miejsca na tym kontynencie, w których zawsze samosmrodziarz jest winny, nie rowerzysta - z oczywistej przyczyny: rowerzysta nie ma szans na wyjście ze stłuczki bez szwanku (bez choćby jednego siniaka, rozwalonego pedała i skrzywionej nóżki). Są także miejsca, gdzie za jazdę po jednym piwie nie trafia się do tego samego miejsca, do którego trafiają miejscy kosiarze i portmonetkarze (a najczęściej w sumie posiadacze jednej osmolonej lufki po gandzi). Lepiej nie wyjeżdżać z tego kraju na zachodnie wakacje, żeby się za bardzo nie frustrować :-)
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Mam wątpliwą przyjemność
Mam wątpliwą przyjemność poruszania się po Wrocławiu rowerem i korzystania z nowych ścieżek rowerowych, które może i są z asfaltu, może i są szerokie, ale na tyle, że dominują nad mniej niż metrowym chodnikiem i wiją się tak, że tworzą niebezpieczny dla rowerzystów i pieszych labirynt, a to, że się kończą bardzo szybko i niefortunnie (tak, że nie można bezpiecznie włączyć się do ruchu na jezdni) to już normalka. Poza tym zmiany poziomów ścieżek na wjazdach pokazują kierowcom, że to oni są uprzywilejowani i mogą z impetem podjechać do samej krawędzi jezdni, by włączyć się do ruchu, a przy okazji narazić przejeżdżającego właśnie rowerzystę na utratę zdrowia lub życia.
Stan mojego roweru po rocznej eksploatacji na wrocławskich chodnikach, dróżkach i przejściach pokazuje dobitnie powszechną dyskryminację i niewidoczność rowerzystów w Polsce (bicyklyści to prawie jak biseksualiści :P) - mam nadzieję, że wkrótce stan samochodów, których kierowcy rowerzystów nie widzą, dzięki powszechnym wysiłkom bajk-aktywistów pogorszy się w równym stopniu ]:->. Niech wiedzą skurwysyny, że to, że grają intensywnie w carmageddona nie oznacza, że mogą nam fundować naukę latania i jeszcze po tym wszystkim oskarżać nas o to, że porysowaliśmy im lakierek. Są miejsca na tym kontynencie, w których zawsze samosmrodziarz jest winny, nie rowerzysta - z oczywistej przyczyny: rowerzysta nie ma szans na wyjście ze stłuczki bez szwanku (bez choćby jednego siniaka, rozwalonego pedała i skrzywionej nóżki). Są także miejsca, gdzie za jazdę po jednym piwie nie trafia się do tego samego miejsca, do którego trafiają miejscy kosiarze i portmonetkarze (a najczęściej w sumie posiadacze jednej osmolonej lufki po gandzi). Lepiej nie wyjeżdżać z tego kraju na zachodnie wakacje, żeby się za bardzo nie frustrować :-)