Dodaj nową odpowiedź
Kronika histerii (Der Spiegel)
atmosfera_techniczna, Pon, 2010-03-29 18:02 Świat | Publicystyka | TechnikaŚwińska grypa sprawiła, że świat niemal na cały rok wstrzymał oddech
Gigantyczna kampania zachęcająca do szczepień miała zagrodzić jej wstęp. Potem zaś okazało się, że śmiercionośne rzekomo wirusy były tylko dość niewinnymi zarazkami. Jak mogło dojść do tak przesadnej reakcji?
Z początku widoki dla Edgara nie były pomyślne. Pięciolatek był rozpalony gorączką, nie mógł nic jeść, paliło go w gardle, bolało całe ciało. Mieszkańcy meksykańskiej wioski La Gloria bardzo szybko zaczęli podejrzewać, że wszystkiemu winne są świnie. To przekleństwo, o tym byli od dawna przekonani. W samym tylko pobliskim miasteczku Perote hodowano pół miliona tych zwierząt. Wiatr stale niósł stamtąd odór do leżących w okolicy wiosek. Nic dziwnego, że Edgar Hernández dostał gorączki.
Ale potem, po zaledwie czterech dniach, malec zwalczył chorobę – zniknęła ona tak samo nagle, jak się pojawiła. Musiała być to grypa, nic innego. Wkrótce w La Gloria nikt już o tym nie mówił.
Dopiero wiele tygodni później laboratorium w Kanadzie zbadało wymaz śluzówki chłopca, a wynik sprawił, że mały Meksykanin stał się sławny na całym świecie. Okazało się, że nie chorował na zwykłą grypę, lecz zaraził się nieznanym dotychczas wirusem świńskiej grypy. Przeszedł do historii jako "nino cero", pierwszy człowiek, który padł ofiarą nowej zarazy.
Infekcja meksykańskiego chłopca nie pozostawiła większych szkód w jego organizmie – podobnie jak u większości z milionów ludzi na całym świecie, jacy zarazili się nią w kolejnych miesiącach. Na nowego wirusa nikt więc nie zwróciłby zapewne większej uwagi, gdyby nie istniała nowoczesna medycyna molekularna z jej analizami genetycznymi, testami na przeciwciała i laboratoriami referencyjnymi. Świńska grypa opanowałaby świat, choć nie zauważyłby tego żaden z lekarzy.
Stało się jednak inaczej. Bo jest już ona – medycyna high tech i jest przemysł szczepionek. Ebola, SARS, ptasia grypa – epidemiolodzy, media, lekarze i lobby farmaceutyczne regularnie obwieszczają swoje katastroficzne scenariusze, przygotowując ludzi na niebezpieczeństwo pojawienia się całkiem nowych chorób zakaźnych.
A żadnej z nich nie poświęcono jak dotąd więcej uwagi niż właśnie grypie. W ponad 130 laboratoriach w 102 krajach świata badacze tropią nowe zarazki wywołujące to schorzenie. Zależą od tego ich kariery, przyszłość wielu instytucji oraz ogromne sumy pieniędzy. – Czasami wydaje mi się, że wszyscy niemal tęsknią za nową pandemią – konstatuje specjalista od grypy Tom Jefferson z międzynarodowej organizacji non-profit Cochrane Collaboration. – Wszystko, czego potrzeba obecnie, by uruchomić taki proces, to jeden mały zmutowany wirus.
No i wreszcie się pojawił i cała maszyneria została wprawiona w ruch. Naukowcy zabrali się do rozszyfrowywania tajników jego budowy molekularnej, a przemysł farmaceutyczny zaczął kombinować nad szczepionką. Władze zaś snuły katastroficzne prognozy. Jedną tylko rzecz zignorowali wszyscy: fakt, że nowy wirus był tak naprawdę dość łagodny. Jak więc mogło się zdarzyć to wszystko, co miało miejsce potem?
24 kwietnia 2009, centrala WHO w Genewie. Krótko po północy Keiji Fukuda, specjalista od grypy ze Światowej Organizacji Zdrowia odebrał telefon, który stał się impulsem uruchamiającym skomplikowaną maszynerię. Dzwoniła Nancy Cox z Atlanty, główna ekspertka od grypy z amerykańskiego Centrum Zwalczania i Zapobiegania Chorobom CDC. Oboje dobrze się znali, wspólnie walczyli niegdyś z azjatycką ptasią grypą. Doskonale pamiętali pojawienie się w Hongkongu tamtego agresywnego wirusa, gdy umierała co trzecia zarażona nim osoba. Strach, że taki wirus mógłby na stałe stać się zagrożeniem dla człowieka, do dziś jeszcze powoduje u Fukudy mrowienie w kościach.
Dlatego właśnie było dla niego całkowicie jasne, co może oznaczać ów telefon: początek nowej, pustoszącej świat pandemii. Umrzeć może od 2 do 7,4 miliona ludzi – brzmiała prognoza WHO – zakładając stosunkowo łagodny przebieg choroby. Gdyby jednak nowy wirus okazał się równie agresywny jak ten, który w 1918 roku wywołał słynną hiszpankę, ofiarą mogłoby paść nawet kilkadziesiąt milionów.
– Pierwszą moją myślą było: teraz musimy szybko działać – wspomina Fukuda. Natychmiast zadzwonił do dyrektor generalnej WHO Margaret Chan, również weteranki walk na froncie ptasiej grypy. (…)
Aby uzyskać najbardziej miarodajną ocenę zagrożenia, szefowa WHO zwołała Emergency Committee, grupę piętnastu starannie dobranych ekspertów z całego świata, na pierwszą telekonferencję. – Na tym wczesnym etapie mieliśmy jeszcze zbyt mało informacji – opowiada Australijczyk John Mackenzie, przewodniczący komitetu. – Ale to, co już wiedzieliśmy, brzmiało alarmująco.
Czy to znaczy, że możliwość, iż pandemia będzie miała bardzo łagodny przebieg, nie była w ogóle brana pod uwagę? W każdym razie bagatelizowanie problemu nie było wskazane. WHO, podejmując decyzje, za punkt wyjścia obiera najgorszy scenariusz. – Woleliśmy raczej przecenić zagrożenie, niż go nie doceniać – mówi Fukuda. (…)
To jednak przede wszystkim przerażający obraz ptasiej grypy zniekształcił spojrzenie badaczy. W ich głowach utrwaliła się wizja wysoce agresywnego wirusa, który gdy już zacznie się rozprzestrzeniać, nieuchronnie prowadzi do katastrofy. Do podsycania lęku przyczyniały się również media. (…)
Przemysł farmaceutyczny zaś umiejętnie podtrzymywał owe obawy. Specjalnie w tym celu producenci środków przeciwgrypowych i szczepionek stworzyli własne stowarzyszenie naukowe European Scientific Working Group on Influenza, które organizowało regularnie kongresy i spotkania z ekspertami. Na czele tego lobby stoi Albert Osterhaus z Erasmus Medical Center w Rotterdamie, który jest jednocześnie jednym z najbardziej wpływowych doradców w dziedzinie szczepionek przeciwko grypie w Światowej Organizacji Zdrowia. (…)
27 kwietnia 2009 WHO ogłasza czwarty stopień zagrożenia pandemią. Oznacza to, że co najmniej w jednym kraju wirus przechodzi z człowieka na człowieka. Dwa dni później WHO podnosi stopień zagrożenia do piątego – szósty, ostatni, to już pandemia. Badacze grypy są w euforii.. – Dla nas wirusologów pandemia to jak dla astronomów zaćmienie Słońca, które można obserwować we własnym kraju – stwierdza Markus Eickmann, szef laboratorium o najwyższym stopniu bezpieczeństwa biologicznego BSL-4 w Marburgu.
W Egipcie rozpoczyna się ubój całej hodowanej w tym kraju trzody chlewnej. Brigitte Bardot na próżno prosi prezydenta Hosni Mubaraka, by zatrzymał tę rzeź. W Meksyku rozgrywki piłkarskie czterech czołowych lig odbywają się bez udziału publiczności. W parlamencie Kraju Saary wprowadzony zostaje zakaz witania się pocałunkiem.
10 czerwca 2009 do WHO zgłoszono 141 przypadków świńskiej grypy. Większość z nich dotyczy osób, które już w przeszłości przechodziły poważne choroby. Zwykle jednak przebieg nowej odmiany grypy jest łagodny.
Emergency Committee znów zbiera się na telekonferencji. Tym razem chodzi o najważniejsze, przesądzające o wszystkim pytanie: czy WHO powinna ogłosić szósty, najwyższy stopień zagrożenia? Czy mamy już do czynienia z pandemią? Piętnastu ekspertów z całego globu obraduje przez wiele godzin. Wreszcie dyrektor Margaret Chan zwraca się do prasy. Wirus jest nieobliczalny i nie daje się go powstrzymać – oświadcza. Jest to pandemia grypy, pierwsza od 41 lat.
– Myślę, że zrobiliśmy wszystko dobrze – mówi dziś przewodniczący Mackenzie. Rzeczywiście, pod względem formalnym tak właśnie było. Zasady są takie, że szósty stopień alarmowy wchodzi w życie, gdy nowy wirus w niekontrolowany sposób zaczyna rozprzestrzeniać się w wielu regionach świata – nie ma natomiast warunku, że choroba musi mieć ciężki przebieg.
Przeważająca większość epidemiologów pojęcie pandemii łączy jednak z wyjątkowo agresywnymi wirusami. Na stronie internetowej WHO w odpowiedzi na pytanie "co to jest pandemia?" mowa jest o "olbrzymiej liczbie przypadków śmiertelnych". Tak było w każdym razie do 4 maja 2009, zanim reporter CNN nie zwrócił uwagi na tę sprzeczność: w przypadku świńskiej grypy choroba ma wszakże przebieg raczej łagodny. Wówczas fragment ów został natychmiast usunięty.(…)
Krytycy pytali szyderczo, czy następnym razem nowa odmiana kataru również uznana zostanie za pandemię. – Czasami zastanawiamy się, czy WHO nie powinna nazywać się Światową Organizacją Histerii – zauważył Richard Schabas, były szef ds. zdrowia kanadyjskiej prowincji Ontario.
Gdy Chan podjęła decyzję, wiedziała, że wiele państw, w tym Wielka Brytania, Chiny i Japonia, nalegało, by stanu pandemii nie ogłaszać zbyt pochopnie. (…) Potem ostrzeżenia te jednak umilkły. Dlaczego? Bo przepisów, skoro już je wprowadzono, należy przestrzegać? Bo lepiej dmuchać na zimne? Pewne jest jedno: istniało lobby mające dobre koneksje w Genewie i ogromny interes w tym, by szósty stopień zagrożenia ogłoszony został jak najszybciej. Był to przemysł farmaceutyczny.
– Branża ta nie wpłynęła na żadną z naszych decyzji – twierdzi Fukuda. Jednak w połowie maja, trzy tygodnie przed obwieszczeniem pandemii, w centrali WHO trzydziestu wysokich rangą przedstawicieli koncernów farmaceutycznych spotkało się z szefową Chan i sekretarzem generalnym ONZ Ban Ki-moonem. Oficjalnie chodziło o kwestię zapewnienia szczepionek krajom rozwijającym się, tak naprawdę jednak branża ta miała wówczas na głowie rzecz znacznie ważniejszą: skłonienie WHO do ogłoszenia pandemii.
Chodziło ni mniej ni więcej tylko o zaopatrzenie olbrzymiej części ludności świata w szczepionki przeciwko grypie. Wszystko zależało więc od tej jednej decyzji. Stopień zagrożenia numer sześć działa jak włącznik uruchamiający bez jakiegokolwiek ryzyka branżowe kasy. (…)
4 lipca 2009 poinformowano, że na świńską grypę zapadł Rupert Grint. – Najpierw myślałem, że już chyba umrę – wyznaje aktor, znany z filmów o Harrym Potterze, gdzie wcielił się w postać Rona Weasleya. – Ale skończyło się na bólu gardła.
14 lipca 2009 w Niemczech było oficjalnie 127 zarażonych osób. Ani jedna z nich nie zmarła.
Siepień 2009: w Australii dobiegł końca sezon grypowy. Chociaż nie było jeszcze szczepionki, zmarło jedynie 190 chorych, znacznie mniej niż podczas zwyczajnej grypy.
29 sierpnia 2000: ankieta przeprowadzona przez tygodnik "Der Spiegel" wykazuje, że zaledwie 13 procent Niemców chce zaszczepić się przeciwko świńskiej grypie.
7 września 2009: w Berlinie trwa szczyt nadzwyczajny z udziałem ministrów zdrowia ze wszystkich landów. Mają zastanowić się, czy należy zamówić jeszcze więcej szczepionek. Wszyscy przybyli są świadomi, że toczy się właśnie walka wyborcza. Ulla Schmidt (niemiecka minister zdrowia – przyp. Onet) w sposób niebudzący najmniejszych wątpliwości oświadcza: "Chciałabym, żeby każdy, kto chce się zaszczepić, mógł to rzeczywiście zrobić". I dodaje: "Oczekuję, że landy będą poczuwały się do odpowiedzialności". Pani minister w żadnym wypadku nie chciałaby wywołać wrażenia, że skąpi czegokolwiek społeczeństwu.(…)
21 października 2009 zjadliwie żółty nagłówek na stronie tytułowej dziennika "Bild" obwieszcza: "Profesor- specjalista od świńskiej grypy obawia się, ze w Niemczech może umrzeć 35 tysięcy ludzi!". Ów profesor nazywa się Adolf Windorfer i przyparty do muru przyznaje, że wziął pieniądze między innymi od takich koncernów farmaceutycznych, jak GlaxoSmithKline i Novartis.
28 listopada 2009: epidemia w Niemczech wygasa. Mało kto chce jeszcze się szczepić.
8 grudnia 2009: na pokrytych lodem ulicach Anglii zaczyna brakować środków do posypywania. Paul Flynn, poseł Partii Pracy, proponuje, by użyć do tego celu państwowych zapasów leku tamiflu. Badania przeprowadzone przez Cochrane Collaboration wykazały, że działanie owych środków przeciwgrypowych jest tak czy owak bardzo niewielkie.
7 stycznia 2009 : Jörg Hacker, szef Instytutu Roberta Kocha ostrzega przed nową falą grypy. "Szczepionka była i nadal pozostaje niezbędna, wirus jest przecież wciąż wśród nas".
26 stycznia 2010: niemiecki parlamentarzysta Wolfgang Włodarg wyraża krytykę na forum Rady Europejskiej, że na całym świecie "miliony ludzi szczepi się bez żadnego powodu". Ogłoszenie pandemii przez WHO przyniosło koncernom farmaceutycznym 18 miliardów dolarów dodatkowego zysku. Roczne przychody ze sprzedaży jednego tylko leku przeciwgrypowego tamiflu wzrosły o 435 procent, osiągając wartość 2,2 miliarda euro.
5 marca 2010: niemieckie landy chcą sprzedać do Pakistanu dziesięć milionów zbędnych już dawek szczepionki przeciwko świńskiej grypie o nazwie pandemrix.
Początek marca 2010, centrala WHO w Genewie. Centrum strategicznych operacji od dawna służy już innym celom, na przykład koordynowaniu pomocy dla Haiti. Często jednak stoi po prostu puste. Atmosfera jest juz znacznie luźniejsza, dział prasowy przestał być non stop oblegany, z parkingu zniknął namiot dla dziennikarzy. Specjalista z branży IT Jered Markoff może spokojnie się wyspać. A ekspert od grypy Keiji Fukuda cieszy się, że znów ma czas na swoje hobby: grę na wiolonczeli.
Czym więc była owa pandemia? Stanowiła jedynie "dobre ćwiczenie na wypadek prawdziwego niebezpieczeństwa", jak sformułował to doradca WHO i lobbysta przemysłowy Osterhaus? Czy władze zrobiły wszystko właściwie, jak uważa epidemiolog John Mackenzie?
Z całą pewnością nie. Nikt w Światowej Organizacji Zdrowia, Instytucie Roberta Kocha czy Instytucie Paula Ehrlicha nie może być dzisiaj z siebie dumny. Organizacje te utraciły coś bardzo cennego: wiarygodność i zaufanie. Któż bowiem przy następnej pandemii uwierzy ich ocenom i prognozom?
Być może wszyscy oni powinni wziąć przykład z Ewy Kopacz, polskiej minister zdrowia. "Moim naczelnym obowiązkiem jako lekarza jest nikomu nie zaszkodzić" – powiedziała. Dlatego Polska, inaczej niż cała reszta Europy, nie kupiła szczepionki przeciwko świńskiej grypie.
Przedstawiciele narodu szemrali, ale minister pozostała nieugięta. Czy moim obowiązkiem jest podpisywanie umów, które leżą w interesie Polski, czy tych, jakie powstały dla korzyści koncernów farmaceutycznych? – pytała retorycznie.
W tej chwili Europa zazdrości jej tamtej niezłomności. W Polsce na świńską grypę zmarło 170 osób, znacznie mniej niż umiera corocznie na zwykłą sezonowa grypę.
W meksykańskiej wiosce La Gloria na głównym placu postawiono wykonaną z brązu figurę o 1,30 metra wysokości i ważącą 70 kilogramów. Przedstawia ona Edgara Hernándeza, cudownego chłopca, który jako pierwszy człowiek na świecie zwyciężył świńską grypę.