Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Trzy lata temu byłem w walencji przez kilka miesięcy i mieszkałem dosłownie kilkaset metrów od tej dzielnicy. Sprawa wyglądała w sposób nastepujący:
-dzielnica Cabanyal jest starą rybacką osadą , położoną nad samym morzem. Podczas gdy historyczna Walencja była od niego oddalona o jakieś pół kilometra i leżała nad rzeką Turią. W toku rozwoju miasta połykało ono po kolei położone na około miasteczka w tym Cabanyal , który stał się jedną z dzielnic. Do dziś w każdym z nich zachowało się coś na kształt rynku i posiadają one własną specyfikę.
- dzisiejszy Cabanyal jest czymś na kształt warszawskiej Pragi- budynki są w kiepski stanie technicznym, ma raczej opinie niebezpiecznej (choć to jest raczej mit- wiele razy tam bywałem o każdej godzinie), zamieszkany jest przez biedniejszą ludność - duży odsetek stanowią imigranci z krajów ameryki łacińskiej i romowie. Klimat
też trochę jak na pradze- wszyscy wszystkich znają. Na rozstawionych stolikach w ciasnych uliczkach starsi panowie pogrywają całymi dniami w domino, dzieci i psy się wałęsają na około etc.
- Zabudowa na oko z XIX wieku - góra dwupiętrowe domki dawnych rybaków ,niektóre z nich bardzo ładne, ( całe obłożone kafelkami jak w Andaluzji) choć mocno zaniedbane. Jest tam kilka "nowocześniejszych" bloków , zamieszkanych głownie przez romów- tam warunki mieszkaniowe są jak ze slumsów 3 świata. W dzielnicy znajdowało się przynajmniej kilka skłotów (generalnie jest tam dużo pustostanów) ,a przy samej plaży znajdował się najstarszy w Walencji (nie pamiętam juz jak się nazywał). Zdaje się że w 2007 roku został on eksmitowany. Następnie zaskłotowano na centrum społeczne "Malas pulgas " kamienice w której kiedyś mieszkał jeden z bardziej znanych miescowych pisarzy Blasco Ibanez. Oprócz tego , kilka przecznic dalej, jest tu też prowadzone przez anarchistów ateneo libertartio (coś w rodzaju infoszopu). Zresztą historycznie dzielnica zamieszkiwana przez proletariat i rybaków zawsze uchodziła za bastion anarchistów w Walencji.
- Od kilkunastu lat planuje się przedłużenie jednej z głównych arterii miasta , prowadzących z centrum ulicy nomen omen Blasco Ibaneza do samego morza. Na przeszkodzie stoi właśnie Cabanyal ze swoją ciasną zabudową. Żeby doprowadzić Blasco Ibanez do morza trzeba powyburzać stare budynki , w których mieszkają jeszcze ludzie. W tym celu wykupuje się kolejne parcele, eksmituje mieszkańców i rozbiera domy.
- Wyburzenia są częścią szerszej strategii gentryfikacji dzielnicy, podobnie jak wielkie imprezy sportowe odbywające się w najbliższej jej okolicy. Od kilku lat Walencja "odwraca się przodem do morza" i stara się zagospodarować dotychczas niewykorzystywany potencjał turystyczny związany z położeniem na wybrzeżu. W 2007 roku w miejsce dawnych przystani rybackich, tuż obok Cabanyalu zrobiono luksusową marine, która była bazą dla jednej z najbardziej prestiżowych regat żeglarskich o "Puchar Ameryki". Rok później zorganizowano w sąsiedztwie przystani pierwszy wyścig uliczny w ramach formuły 1. To wszystko ma na celu przyciągnięcie potencjalnych inwestorów , którzy chcieliby "zrewitalizować" okolice. Dociągniecie Blasco Ibanez do morza ma "otworzyć" Cabanyal na kolejne inwestycje. W planach władz miasta "rewitalizacja" polega na zrobieniu z dawnej dzielnicy rybackiej turystycznego miasteczka z promenadą nad morzem, hotelami i restauracjami w odnowionych budynkach. Oczywiście w tej wizji brakuje miejsca dla dotychczasowych mieszkańców, którzy są stopniowo rugowani z okolicy.
- W momencie gdy miałem to okazje obserwować, mieszkańcy zrzeszeni w ramach stowarzyszeń sąsiedzkich przy bardzo mocnym wsparciu anarchistów, dość gwałtownie protestowali przeciwko polityce władz miejskich i inwestorom , którzy wykupywali budynek po budynku. W wielu oknach i balkonach wisiały transparenty, co jakiś czas były demonstracje, we wspomnianym już centrum społecznym odbyła się m.in konferencja na której przedstawiciele organizacji sąsiedzkich i lokatorskich nie tylko z walencji omawiali kwestie gentryfikacji , konfliktów miejskich etc.
Tak to wyglądało w momencie gdy tam byłem. Jak widać teraz doszło do eskalacji. Mam nadzieje że Cabanyal i jego mieszkańcy się obronią.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Trzy lata temu byłem w
Trzy lata temu byłem w walencji przez kilka miesięcy i mieszkałem dosłownie kilkaset metrów od tej dzielnicy. Sprawa wyglądała w sposób nastepujący:
-dzielnica Cabanyal jest starą rybacką osadą , położoną nad samym morzem. Podczas gdy historyczna Walencja była od niego oddalona o jakieś pół kilometra i leżała nad rzeką Turią. W toku rozwoju miasta połykało ono po kolei położone na około miasteczka w tym Cabanyal , który stał się jedną z dzielnic. Do dziś w każdym z nich zachowało się coś na kształt rynku i posiadają one własną specyfikę.
- dzisiejszy Cabanyal jest czymś na kształt warszawskiej Pragi- budynki są w kiepski stanie technicznym, ma raczej opinie niebezpiecznej (choć to jest raczej mit- wiele razy tam bywałem o każdej godzinie), zamieszkany jest przez biedniejszą ludność - duży odsetek stanowią imigranci z krajów ameryki łacińskiej i romowie. Klimat
też trochę jak na pradze- wszyscy wszystkich znają. Na rozstawionych stolikach w ciasnych uliczkach starsi panowie pogrywają całymi dniami w domino, dzieci i psy się wałęsają na około etc.
- Zabudowa na oko z XIX wieku - góra dwupiętrowe domki dawnych rybaków ,niektóre z nich bardzo ładne, ( całe obłożone kafelkami jak w Andaluzji) choć mocno zaniedbane. Jest tam kilka "nowocześniejszych" bloków , zamieszkanych głownie przez romów- tam warunki mieszkaniowe są jak ze slumsów 3 świata. W dzielnicy znajdowało się przynajmniej kilka skłotów (generalnie jest tam dużo pustostanów) ,a przy samej plaży znajdował się najstarszy w Walencji (nie pamiętam juz jak się nazywał). Zdaje się że w 2007 roku został on eksmitowany. Następnie zaskłotowano na centrum społeczne "Malas pulgas " kamienice w której kiedyś mieszkał jeden z bardziej znanych miescowych pisarzy Blasco Ibanez. Oprócz tego , kilka przecznic dalej, jest tu też prowadzone przez anarchistów ateneo libertartio (coś w rodzaju infoszopu). Zresztą historycznie dzielnica zamieszkiwana przez proletariat i rybaków zawsze uchodziła za bastion anarchistów w Walencji.
- Od kilkunastu lat planuje się przedłużenie jednej z głównych arterii miasta , prowadzących z centrum ulicy nomen omen Blasco Ibaneza do samego morza. Na przeszkodzie stoi właśnie Cabanyal ze swoją ciasną zabudową. Żeby doprowadzić Blasco Ibanez do morza trzeba powyburzać stare budynki , w których mieszkają jeszcze ludzie. W tym celu wykupuje się kolejne parcele, eksmituje mieszkańców i rozbiera domy.
- Wyburzenia są częścią szerszej strategii gentryfikacji dzielnicy, podobnie jak wielkie imprezy sportowe odbywające się w najbliższej jej okolicy. Od kilku lat Walencja "odwraca się przodem do morza" i stara się zagospodarować dotychczas niewykorzystywany potencjał turystyczny związany z położeniem na wybrzeżu. W 2007 roku w miejsce dawnych przystani rybackich, tuż obok Cabanyalu zrobiono luksusową marine, która była bazą dla jednej z najbardziej prestiżowych regat żeglarskich o "Puchar Ameryki". Rok później zorganizowano w sąsiedztwie przystani pierwszy wyścig uliczny w ramach formuły 1. To wszystko ma na celu przyciągnięcie potencjalnych inwestorów , którzy chcieliby "zrewitalizować" okolice. Dociągniecie Blasco Ibanez do morza ma "otworzyć" Cabanyal na kolejne inwestycje. W planach władz miasta "rewitalizacja" polega na zrobieniu z dawnej dzielnicy rybackiej turystycznego miasteczka z promenadą nad morzem, hotelami i restauracjami w odnowionych budynkach. Oczywiście w tej wizji brakuje miejsca dla dotychczasowych mieszkańców, którzy są stopniowo rugowani z okolicy.
- W momencie gdy miałem to okazje obserwować, mieszkańcy zrzeszeni w ramach stowarzyszeń sąsiedzkich przy bardzo mocnym wsparciu anarchistów, dość gwałtownie protestowali przeciwko polityce władz miejskich i inwestorom , którzy wykupywali budynek po budynku. W wielu oknach i balkonach wisiały transparenty, co jakiś czas były demonstracje, we wspomnianym już centrum społecznym odbyła się m.in konferencja na której przedstawiciele organizacji sąsiedzkich i lokatorskich nie tylko z walencji omawiali kwestie gentryfikacji , konfliktów miejskich etc.
Tak to wyglądało w momencie gdy tam byłem. Jak widać teraz doszło do eskalacji. Mam nadzieje że Cabanyal i jego mieszkańcy się obronią.