Dodaj nową odpowiedź
Trupy pięknieją, karły rosną
Kurka nioska, Pon, 2010-04-12 17:51 BlogMamy swoją jedność. Jedność nieodwzajemnioną. Na ulicach, w sklepie, w telewizji, w gazetach - jedność. Mówi Tusk, Michnik, Frasyniuk, Kluzik-Rostkowska, mówią niemal zalewając się łzami, sentymentalnie. Karzeł urósł, Pierwsza Dama wypiękniała. Dokonano Cudu. Cudu nad Wisłą, których przecież niemało. Papież dokonał cudu, pokolenie JPII okazało się pokoleniem JP 100%, ale jednak czegoś brakowało... Brakowało nam kolejnego kwietnia Wielkiego Żalu i Żałoby. Bo Polacy to naród Wielkiego Żalu i Żałoby. Pamiętacie symbolizm czarnych sukien? Teraz mamy trzykrotnie większe żałobne wstęgi przyszpilone do odzienia (trzykrotnie większe od popapieskich). Prawica płacze, lewica płacze, anarchiści płaczą, a ci, którzy jeszcze nie płaczą, zostaną do płaczu zmuszeni. Ci, którzy nie płakali w pierwszym momencie, rozpłakali się dzięki mediom, które dzięki smutnej kolorystyce, smutnej muzyce i smutnemu tonowi nadały żałobie wymiar uniwersalny. Aż chciało się płakać. Patos przenikał przystanki autobusowe, rynki, kościoły. Śmiech był nie na miejscu, nie na miejscu była także krytyka brudnołapych patałachów, którzy przyczynili się do tego, przeciwko czemu miał się odbyć antywojenny protest w Warszawie. Nie na miejscu jest krytykować zmarłych. Nie na miejscu jest krytykować trupa. Racja, w końcu już nic nam nie zrobi taki trup. Niech z tej śmierci zrodzi się dobro. Niech ze złośliwości zrodzi się obezwładniająca miłość.
Jeszcze niedawno po wpisaniu w wyszukiwarce słowa "kutas", pojawiał się wynik dotyczący prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jeszcze niedawno Maria Kaczyńska była tylko ohydną raszplą o gigantycznym nosie. Jeszcze niedawno Lech był karłem z własną kopią zapasową, a Pierwsza Dama pozbawionym gustu babsztylem, który bezczelnie zaniżył sobie wiek o kilka dobrych lat. Teraz Lech Kaczyński jawi się jako dostojny mąż stanu, który przechadzał się w zamyśleniu po swoim gabinecie uśmiechając się spod wąsa, choć nie miał wąsa. Szanował kobiety, dzieci, cały świat szanował. Miał wielu przyjaciół we wszystkich możliwych krajach, a Maria była... eee... kochającą żoną swojego męża Leszka.
Choć łatwo było się domyślić, co się dzieje w kuluarach polityki, że tak naprawdę każdy trzymał z każdym, choć może się z tym czy tamtym kłócił. Jest jedność, wspaniała Jedność, o której marzą wszyscy z lewa na prawo i z prawa na lewo. Anarchiści wrodzy konfliktom, narodowcy za zjednoczeniem przeciwko wrogom narodu (kolorowym, Żydom, Muzułmanom, innym), lewica pozaparlamentarna za wspólną obroną uciśnionych (najlepiej z artystami, intelektualistami, itd.), feministki za obroną praw kobiet mimo "drobnych różnic", ekolodzy z narodowymi ekologami w obronie Polski przed najeźdźcami z piłami motorowymi i betoniarkami, a także Wszyscy Ze Wszystkimi Hulamy Po Polu i Pijemy Kakao Fair Trade.
Niewiarygodne po prostu jak bardzo ponoć jednoczymy się w niedoli i ogólnej tragedii (kochamy to słowo z fetyszyzmem godnym Darmowego Masażysty Pięknych Kobiecych Stópek z gumtree.pl), choć jeszcze tydzień temu mówiliśmy coś innego.
Ale tego już nie ma, szacunek dla "osób ludzkich" i brak szacunku dla osób nieludzkich, które nie uronią nawet marnej łzy nad grobem Zrehabilitowanego Czarnego Charakteru.





