Dodaj nową odpowiedź

O perspektywie "ogólnoludzkiej" z perspektywy nieludzkiej

Prawa kobiet/Feminizm | Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Perspektywa ogólnoludzka – czym ona właściwie jest? Jeśli ogólnoludzka perspektywa jest tą perspektywą, która bierze pod uwagę perspektywy ludzi w całej swej rozciągłości płci, orientacji seksualnej, pochodzenia kulturowego, itd., to oddzielanie „perspektywy kobiecej” lub „feministycznej” od niej byłoby aktem wykluczającym z jakiegoś powodu jednej z perspektyw na podstawie przekonania o jednej idei, która łączy całą ludzkość, a jest nią wyzbyty innych perspektyw, niż „męski”, „racjonalny” humanizm lekceważący różnorodność postaw, opcji, pochodzenia, tożsamości jednostek i grup ludzi. To, o czym się często zapomina to fakt, że myśl feministyczna jest tak samo rozległa i wszechobejmująca wiele dziedzin ludzkiego doświadczenia jak anarchizm.

Przemoc nie jest dla ruchu anarchistycznego rzeczą obcą. To, co jednak najczęściej ma się przez „przemoc” na myśli to przemoc policyjna, państwa, instytucji mających na celu kontrolę i urabianie jednostki do swoich celów, przemoc pracodawców wobec pracowników. Te zjawiska są rzecz jasna ważne i nikt nie kwestionuje ich istnienia.

Inna sprawa, że przemoc wobec mężczyzn nie była do tej pory statystycznie ujmowana w sposób rzetelny i choć nie można jej bez wyrzutów sumienia zaprzeczyć, ma ona indywidualny charakter – tak samo jak przemoc wobec kobiet – i jako taka powinna być ujmowana – miast z perspektywy antyfeministycznej, jak to często bywa w środowiskach broniących praw ojców (feminizm jest przedstawiany w tych „analizach” jako karykatura, archaiczna wizja kobiety nienawidzącej mężczyzn, propagowany jest esencjonalizm). Ów fakt często wykorzystują antyfeminiści w dyskusjach, choć od razu rzuca się w oczy absurd oskarżeń o „niezajmowanie się prawami mężczyzn”. Problem ten był, i owszem, podejmowany przez feministki i pewnie wciąż będzie, trudno także znaleźć wśród feministek przejawy oporu wobec walki o prawa ojców do równego traktowania w sądzie rodzinnym, dlatego łatwo dojść do wniosku, że w samej swej istocie nie jest to problem feministek (choć powinny go brać pod uwagę), lecz raczej samych ojców i ruchów maskulinistycznych, albo też profeministycznych ruchów męskich, których członkowie rozłożą na czynniki pierwsze powody, dla których tak się dzieje.

Istotne są skłonności przedstawicieli nadanej płci do konkretnych rodzajów przemocy i tu ujawnia się płeć. Nie wszyscy reagują na stres w taki sam sposób. Oblicza przemocy są różne, jednak można zidentyfikować kilka z nich jako najbardziej wszechobecnych i cóż, niestety wychodzi na to, że najczęściej mężczyźni dopuszczają się przemocy na kobietach i to one są bardzo często po takich aktach hospitalizowane. To mężczyźni najczęściej dokonują zgwałceń. I nie chodzi o to, że trzeba sobie znaleźć chłopca do bicia, czego niektórzy z was nie potrafią zrozumieć. Chodzi o konkretne rozwiązania, do których nie dojdzie się przecząc ich źródłu. Owszem, pobicie może być skutkiem stresu, ale nie można sprowadzać problemu do wyniku stosunku „posiadających” do „klasy pracującej” i kapitalistycznego wyzysku. Musimy zrozumieć, że nie należy identyfikować „ofiar” i „oprawców” wśród poszczególnych ludzi (którzy i tak najczęściej nie przyjmą tej tożsamości jako zbyt stygmatyzującej), lecz zidentyfikować wiele innych potworów (które mogą być mocno związane z kapitalizmem będąc od nich w jakiś sposób niezależne) i skopać im tyłek.

Acha – i jeszcze jedno – nie ma czegoś takiego jak „prawdziwa przemoc” i „małe akty przemocy”. Mówiąc o „małych aktach przemocy” nie miałam na myśli ich nieszkodliwości. Małe akty przemocy to przemoc symboliczna lub też niefizyczna. Małe akty przemocy to przemoc werbalna, przemoc gestu, przemoc społecznego odtrącenia, przemoc prawa. Są one „małe” bo potrafią zebrać się ziarnko-do-ziarnka i doprowadzić do tego, że życie stanie się równie niemożliwe, co w przypadku doświadczenia przemocy fizycznej lub terroru psychicznego. Jeśli ktoś będzie nas kłuł od czasu do czasu szpilką – mniejszą lub większą – w najwrażliwsze miejsca, niczym to nie będzie się różnić w perspektywie czasu od wbicia ich wszystkich na raz. Prawdziwą przemocą jest zarówno wymuszenie lub szantaż dotyczący aktu o charakterze seksualnym, jak i uderzenie kogoś w twarz. Prawdziwą przemocą jest zarówno drapanie, jak i pobicie skutkujące hospitalizacją lub śmiercią. Prawdziwą przemocą jest wreszcie uniemożliwienie członkowi społeczeństwa życia poprzez odrzucenie przez rynek pracy lub zaangażowanie weń na zasadzie zbliżonej do niewolnictwa.

A propos pracy. Doprawdy śmieszne jest ocenianie rynku pracy po ilości ogłoszeń zamieszczanych na gównianych portalach, gdzie szukają naiwniaków – głównie kobiet i studentów, by zaoferować im głodową stawkę i pracę na umowę śmieciową za wykonywanie bezsensownych czynności (lub nic nie zaoferować, tylko bezczelnie omamić i oszukać). Faktycznie to bardzo młodzi ludzie i kobiety w każdym wieku (a czasem też imigranci) są najczęstszymi adresatami tych ogłoszeń i nie powinno to nikogo należącego do którejś z tych grup (lub dwóch-trzech na raz) cieszyć. Ludzie z lepszym startem (wykształcenie, znajomości) wolą szukać pracy bardziej bezpośrednio i nawet na owe portale ogłoszeniowe nie zaglądają. Owszem – czy kobieta, czy mężczyzna, czy student, czy osoba starsza – każdy ma mocno przejebane w tych warunkach, jednakże nie można zatrzymywać się na stwierdzeniu „wszyscy mamy przejebane”, bo wówczas ignorujemy właśnie te kategorie, które niektórzy z komentatorów chcą ignorować mówiąc o prymacie kategorii klasy nad innymi (gdzie świat bez hierarchii, nawet na tym poziomie, mógłby być nieco ciekawszy, ponieważ nie wysuwa na pierwsze miejsce podziału, który może być w różny sposób istotny dla różnych osób i doświadczać ich w zupełnie odmienny sposób). Ignorując te kategorie pokazujemy, że wolimy właśnie pozostać tym białym, heteroseksualnym panem anarchistą, który pada na kolana przed wizją usmolonego robotnika. Kolorowe kobiety zwracały uwagę na białą perspektywę feministek, działaczki LGBTQ zwracały uwagę na heteronormatywną perspektywę feministek, a na samym początku feministki anarchistyczne odrzucały etykietkę „feminizmu” jako myśl burżuazyjną i ignorującą… zgadnijcie co, a jak nie zgadniecie, odsyłam do jakiejś miłej lektury, bo ileż można was zaganiać do biblioteki, wy krnąbrne anarchisty! Anarchizm przeżył podobne przemiany, choć fakt faktem – wydaje się, że w Polsce jakakolwiek myśl krytyczna w środowisku anarchistycznym nie istnieje, pozostaje niedostępna dla ubogiej pracownicy z prowincji (z jako takim wykształceniem, jednak zniweczonym przez sprzedawanie gąbek i tuszów do rzęs lub ścieranie wymiocin w knajpie) a feministyczna myśl anarchistyczna jest jakimś szatanem z zachodu, zrodzonym w krajach dobrobytu i propagowanym przez jakąś niedowartościowaną histeryczkę, której jeszcze najwyraźniej nie udało się dobić jak karalucha.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.