Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Jakoś aktywiści, organizacje zajmujące się przemocą wobec dzieci (i np. wobec kobiet) już dawno zauważyli, że nikt się raczej nie kwapi, by walczyć z tą przemocą na co dzień, nie uznawać przemocy za sprawę tej czy tamtej rodziny, tylko za kwestię, która wymaga interwencji. Dlatego właśnie taka ustawa jest postrzegana pozytywnie, nawet przez ludzi najbardziej sceptycznych wobec prawa. Zmieniło się kilka rzeczy, nie tylko najbardziej nagłośniony "zakazany klaps", ale także lekko zmieniła się procedura odbierania dziecka od tyrana-rodzica - teraz pogotowie opiekuńcze nie jest jedynym rozwiązaniem. Ponadto ustawa nie będzie uderzać w tego przysłowiowego klapsa - daje jedynie świadomość, że klaps nie jest uznawany za metodę wychowawczą tak jak siekanie linijką po dłoniach nie jest metodą dozwoloną dla nauczyciela (choć niektórym do tej pory wydaje się skuteczna). Naprawdę da się wychować dziecko na nierozwydrzone, liczące się z innymi i miłe bez klapsów, nawet tych malutkich. Pierdolenie, że "się czasami nie da" to zwykłe pierdolenie ludzi, którzy nie potrafią sobie poradzić z własnymi pociechami, nie potrafią ich zrozumieć, a poza tym nie czytali o nowszych metodach wychowawczych, które promują dyscyplinę poprzez konsekwencję (i brak upokarzania!!!), nie klapsy i krzyki. Klapsy i krzyki są bowiem przejawem słabości rodzica, ale nie będę się tu zagłębiać w dyskusję nad tym - trzeba po prostu zagłębić się w temat, nie promować metody wychowawcze rodziców, które upokarzają dzieci (często ich nie mając i mówić o tych metodach tak, jakbyśmy zapomnieli, że to bolało nie tylko w pupę...). Możecie sobie mówić, że państwo was ogranicza, ale o ile nie upokarzacie i nie bijecie dzieci, czyli szanujecie je jako istotę ludzką, nikt wam nie będzie się w nic wpierdalał. Ponadto można się pokusić na hipotezę, że ustawa wam przeszkadza, bo sami chcecie dzieci bić i upokarzać. Mam nadzieję, że oczywiście nie. Tak więc skoro was ustawa nie dotyczy (bo jesteście dobrymi rodzicami i ten klaps, który się wymknie odruchowo będzie tym ostatnim) to po co mówić o ograniczeniu wolności. Uważam, że czasami nie ma nic złego w ograniczaniu domowych tyranów. Jeśli "porządni obywatele" mają na to wyjebane... Anarchofeministki wykonywały już projekty dotyczące przemocy domowej. Nie zawsze było to przez środowisko anarchistyczne przyjmowane dobrze (amerykańskie feministki tworząc taki skłot były oskarżane o seksizm wobec mężczyzn oraz o tworzenie jakiegoś getta, jakoś tak - nie wiem, czy słusznie, czy nie, ale mogę podejrzewać skąd wzięły się takie oskarżenia). Co do dzieci - tak samo jak w przypadku traktowania kobiet nie jest to sprawa tego, co sami sobie w domu po kryjomu tylko sprawa polityczna.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Jakoś aktywiści,
Jakoś aktywiści, organizacje zajmujące się przemocą wobec dzieci (i np. wobec kobiet) już dawno zauważyli, że nikt się raczej nie kwapi, by walczyć z tą przemocą na co dzień, nie uznawać przemocy za sprawę tej czy tamtej rodziny, tylko za kwestię, która wymaga interwencji. Dlatego właśnie taka ustawa jest postrzegana pozytywnie, nawet przez ludzi najbardziej sceptycznych wobec prawa. Zmieniło się kilka rzeczy, nie tylko najbardziej nagłośniony "zakazany klaps", ale także lekko zmieniła się procedura odbierania dziecka od tyrana-rodzica - teraz pogotowie opiekuńcze nie jest jedynym rozwiązaniem. Ponadto ustawa nie będzie uderzać w tego przysłowiowego klapsa - daje jedynie świadomość, że klaps nie jest uznawany za metodę wychowawczą tak jak siekanie linijką po dłoniach nie jest metodą dozwoloną dla nauczyciela (choć niektórym do tej pory wydaje się skuteczna). Naprawdę da się wychować dziecko na nierozwydrzone, liczące się z innymi i miłe bez klapsów, nawet tych malutkich. Pierdolenie, że "się czasami nie da" to zwykłe pierdolenie ludzi, którzy nie potrafią sobie poradzić z własnymi pociechami, nie potrafią ich zrozumieć, a poza tym nie czytali o nowszych metodach wychowawczych, które promują dyscyplinę poprzez konsekwencję (i brak upokarzania!!!), nie klapsy i krzyki. Klapsy i krzyki są bowiem przejawem słabości rodzica, ale nie będę się tu zagłębiać w dyskusję nad tym - trzeba po prostu zagłębić się w temat, nie promować metody wychowawcze rodziców, które upokarzają dzieci (często ich nie mając i mówić o tych metodach tak, jakbyśmy zapomnieli, że to bolało nie tylko w pupę...). Możecie sobie mówić, że państwo was ogranicza, ale o ile nie upokarzacie i nie bijecie dzieci, czyli szanujecie je jako istotę ludzką, nikt wam nie będzie się w nic wpierdalał. Ponadto można się pokusić na hipotezę, że ustawa wam przeszkadza, bo sami chcecie dzieci bić i upokarzać. Mam nadzieję, że oczywiście nie. Tak więc skoro was ustawa nie dotyczy (bo jesteście dobrymi rodzicami i ten klaps, który się wymknie odruchowo będzie tym ostatnim) to po co mówić o ograniczeniu wolności. Uważam, że czasami nie ma nic złego w ograniczaniu domowych tyranów. Jeśli "porządni obywatele" mają na to wyjebane... Anarchofeministki wykonywały już projekty dotyczące przemocy domowej. Nie zawsze było to przez środowisko anarchistyczne przyjmowane dobrze (amerykańskie feministki tworząc taki skłot były oskarżane o seksizm wobec mężczyzn oraz o tworzenie jakiegoś getta, jakoś tak - nie wiem, czy słusznie, czy nie, ale mogę podejrzewać skąd wzięły się takie oskarżenia). Co do dzieci - tak samo jak w przypadku traktowania kobiet nie jest to sprawa tego, co sami sobie w domu po kryjomu tylko sprawa polityczna.