Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Europa Zachodnia ma poważniejsze sprawy na głowie niż polski krzyż. Ot, na przykład zmierzenie się z koniecznością zaciskania pasa i tzw. życia ponad stan. Ludzie mają tam jednak taką przewagę na Polakami, że są świadomi, że proponowane rozwiązania tych kwestii są wyraznie antyspołeczne, przerzucające koszty utrzymania machiny biurokratycznej i pasożytującego sektora finansowego na barki obywateli. Na tym polega dystynkcja między państwem normalnym a państwem nienormalnym (oczywiście już same nazewnictwo jest konwencjonalne, mam tego świadomość), że w państwie normalnym lud wychodzi na ulicę, gdy policja strzela do dzieci albo gdy władza szykuje wzrost obciążeń publicznych. Takim państwem jest dzisiaj np. Grecja, Polska była nim kiedyś, proszę sobie przypomnieć, co działo się chociażby w grudniu 1970r., gdy władza nomen omen "ludowa" ogłosiła przedświąteczne podwyżki cen żywności i innych potrzebnych dóbr, obniżając jednocześnie ceny np. lokomotyw i silników parowych. Państwo nienormalne (vide: dzisiejsze Polska) to państwo, gdzie jedynym argumentem zdolnym wyciągnąć lud na ulicę jest walka w obronie jakichś konwencjonalnych symboli względnie przeciw nim, kwestie oczywiście drugorzędne, które nie zaspokoją głodu, pragnienia, potrzeby posiadania własnego mieszkania etc. Władzy zależy na podtrzymywaniu tego stanu napięcia i nienawiści. Gdyby chciała szybko zakończyć ten "cyrk", jak to określił Pan Taras, dawno przygotowałaby tablicę pamiątkową. Słuchałem wypowiedzi "obrońców krzyża", oni wyraznie mówią, że wraz z postawieniem tablicy pamiątkowej odstępują od heroicznej obrony "znaku Chrystusa" i pozwalają go zabrać do kościoła. Dlatego racjonalny zarządca tego terenu, chcący załatwić tę sprawę jak najszybciej, zaraz skorzystałby z możliwości zamówienia publicznego usługi jakiegoś majstra, powiedział mu: "Panie, wez Pan odlej jakąś tablicę o wymiarach takich a takich, wygraweruj tam nazwiska tych, co zginęli, podpisz na dole "Requiescant in pace" i voila, kończymy ten cyrk". Ile by to mogło zająć? Inna sprawa, że jakaś tablica rzeczywiście powinna się tam znalezc, w końcu tam zbierali się Polacy po stracie swojego prezydenta, tam urzędował on na co dzień. Tak się jednak nie stanie, już dzisiaj wiadomo, że jeszcze w sierpniu będą kolejne próby przeniesienia krzyża, widać władza realizuje w okrojonej wersji hasło "panem et circensem", okrojonej w tym miejscu, że właśnie wzrasta VAT na "panis". Ale przynajmniej jest "circus".
A w płaszczyznie czysto humanistycznej ludziom koczującym pod krzyzem należy się szacunek. A już na pewno nie można żądać siłowego rozwiązania problemu. Mnie osobiście krzyż w tamtym miejscu w ogóle nie przeszkadza, tym bardziej nie przeszkadza mi wianuszek rozmodlonych staruszek dookoła niego. Nie traktuję tego jako signum agresji czy prozelityzmu, ale jako wewnętrzną potrzebę uczestniczenia w czymś ważnym, właściwą dla ludzi wykluczonych. Za to na potępienie zasługuje zachowanie ich przeciwników, wyraznie inspirujących się panem Palikotem, którzy nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo pożytecznymi idiotami są dla władzy publicznej.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Z samych siebie się śmiejecie...
Europa Zachodnia ma poważniejsze sprawy na głowie niż polski krzyż. Ot, na przykład zmierzenie się z koniecznością zaciskania pasa i tzw. życia ponad stan. Ludzie mają tam jednak taką przewagę na Polakami, że są świadomi, że proponowane rozwiązania tych kwestii są wyraznie antyspołeczne, przerzucające koszty utrzymania machiny biurokratycznej i pasożytującego sektora finansowego na barki obywateli. Na tym polega dystynkcja między państwem normalnym a państwem nienormalnym (oczywiście już same nazewnictwo jest konwencjonalne, mam tego świadomość), że w państwie normalnym lud wychodzi na ulicę, gdy policja strzela do dzieci albo gdy władza szykuje wzrost obciążeń publicznych. Takim państwem jest dzisiaj np. Grecja, Polska była nim kiedyś, proszę sobie przypomnieć, co działo się chociażby w grudniu 1970r., gdy władza nomen omen "ludowa" ogłosiła przedświąteczne podwyżki cen żywności i innych potrzebnych dóbr, obniżając jednocześnie ceny np. lokomotyw i silników parowych. Państwo nienormalne (vide: dzisiejsze Polska) to państwo, gdzie jedynym argumentem zdolnym wyciągnąć lud na ulicę jest walka w obronie jakichś konwencjonalnych symboli względnie przeciw nim, kwestie oczywiście drugorzędne, które nie zaspokoją głodu, pragnienia, potrzeby posiadania własnego mieszkania etc. Władzy zależy na podtrzymywaniu tego stanu napięcia i nienawiści. Gdyby chciała szybko zakończyć ten "cyrk", jak to określił Pan Taras, dawno przygotowałaby tablicę pamiątkową. Słuchałem wypowiedzi "obrońców krzyża", oni wyraznie mówią, że wraz z postawieniem tablicy pamiątkowej odstępują od heroicznej obrony "znaku Chrystusa" i pozwalają go zabrać do kościoła. Dlatego racjonalny zarządca tego terenu, chcący załatwić tę sprawę jak najszybciej, zaraz skorzystałby z możliwości zamówienia publicznego usługi jakiegoś majstra, powiedział mu: "Panie, wez Pan odlej jakąś tablicę o wymiarach takich a takich, wygraweruj tam nazwiska tych, co zginęli, podpisz na dole "Requiescant in pace" i voila, kończymy ten cyrk". Ile by to mogło zająć? Inna sprawa, że jakaś tablica rzeczywiście powinna się tam znalezc, w końcu tam zbierali się Polacy po stracie swojego prezydenta, tam urzędował on na co dzień. Tak się jednak nie stanie, już dzisiaj wiadomo, że jeszcze w sierpniu będą kolejne próby przeniesienia krzyża, widać władza realizuje w okrojonej wersji hasło "panem et circensem", okrojonej w tym miejscu, że właśnie wzrasta VAT na "panis". Ale przynajmniej jest "circus".
A w płaszczyznie czysto humanistycznej ludziom koczującym pod krzyzem należy się szacunek. A już na pewno nie można żądać siłowego rozwiązania problemu. Mnie osobiście krzyż w tamtym miejscu w ogóle nie przeszkadza, tym bardziej nie przeszkadza mi wianuszek rozmodlonych staruszek dookoła niego. Nie traktuję tego jako signum agresji czy prozelityzmu, ale jako wewnętrzną potrzebę uczestniczenia w czymś ważnym, właściwą dla ludzi wykluczonych. Za to na potępienie zasługuje zachowanie ich przeciwników, wyraznie inspirujących się panem Palikotem, którzy nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo pożytecznymi idiotami są dla władzy publicznej.