Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
- Włożył mi lufę do ust i zaczął krzyczeć: co ja tutaj robię - mówi ukraiński pracownik prusickiej firmy Bio-Agro. - Gdy dałem mu znak, że nie mogę mówić, bo przeszkadza mi metal pistoletu, przyłożył broń do szyi. Wolałem nie ryzykować.
- Włożył mi lufę do ust i zaczął krzyczeć: co ja tutaj robię - mówi ukraiński pracownik prusickiej firmy Bio-Agro. - Gdy dałem mu znak, że nie mogę mówić, bo przeszkadza mi metal pistoletu, przyłożył broń do szyi. Wolałem nie ryzykować.
Igor i Pietia, sezonowi pracownicy prusickiej fimry Bio-Agro w piątek 23 lipca wieczorem zbliżyli się do nieruchomości, podnajmowanej przez pracodawcę, a obecnie zajętej przez właścicieli, czyli spółkę Pinto-Agro.
- Pracujemy przy zbiorze ogórków. Magdalena (Berning, właścicielka Bio-Agro - przyp. P.P.) prosiła nas, żebyśmy co jakiś czas sprawdzali, czy coś się nie dzieje w firmie, czy nikt nie wywozi dokumentów albo maszyn. Mieszkamy niedaleko, dlatego przechodząc przez centrum miasta zawsze skręcamy pod bramę, żeby zobaczyć, co się dzieje. Tak było i tym razem - mówią Igor i Pietia. - Zbliżyliśmy się akurat do bramy, żeby zobaczyć, czy coś się nie rusza na podwórku, jak z tyłu podjechał czarny sportowy mercedes, z którego wysiadł kierowca i pasażer.
Obydwu Ukraińcom, jak mówią, zrobiło się bardzo gorąco, gdy kierowca wyjął i przeładował pistolet.
- Dwa razy uderzył mnie pięścią w twarz, a potem rzucił na kratę bramy - mówi Igor. - Krzyczał do mnie: Co ty, k.... tutaj robisz.
W tym czasie pasażer mercedesa obezwładniał Pietię: - Odepchnął mnie i przewrócił, ale zostawił. Jak zobaczyłem, że i tak nie dam rady nic zrobić, odsunąłem się w krzaki...
- Włożył mi pistolet w usta. Krzyczał. Poczułem jak lufa rani dziąsła - mówi Igor. Dał znać napastnikowi, że chce mówić, ale broń mu przeszkadza. - Wtedy on wyjął pistolet z ust i przycisnął mocno do szyi. Ślad było jeszcze długo widać.
Sprawa wyglądała poważnie, więc Ukrainiec postanowił wszystko opowiedzieć: Że pracuje dla Berningów w Bio-Agro, że przyszedł tu na prośbę chlebodawczyni, że podszedł, ale bramy nie dotykał.
Po chwili napastnicy puścili Igora. Obaj Ukraińcy poszli do znajomego z pracy Polaka, który zadzwonił do kierownictwa firmy.
- Później wyszliśmy już we trójkę. Na skrzyżowaniu Wrocławskiej z Młynarską stał ten mercedes. Poprosiłem kierowcę, żeby pozwolił mi zabrać plecak, który wypuściłem z rąk pod płotem Bio-Agro, zgodził się, ale dał mi na to 2 minuty.
Rano Ukraińcy skontaktowali się z właścicielami i pełnomocnikiem właścicieli firmy Andrzejem Nowakiem, który poradził natychmiast złożyć skargę na policji. Gdy zjawili się w Komendzie Powiatowej w sobotę, , usłyszeli żeby pójść najpierw do lekarza, a potem wrócić z tłumaczem.
W szpitalu św. Jadwigi lekarz stwierdził u Igora obrzęki i zadrapania na twarzy oraz siniaki na szyi.
Gdy w poniedziałek ok. godz. 15-16 wrócili na komendę ze znającym język rosyjski pełnomocnikiem firmy, znowu usłyszeli, że nic nie załatwią, bo skargę mogą złożyć tylko za pośrednictwem tłumacza przysięgłego... - Dopiero po długim tłumaczeniu funkcjonariusz z wydziału kryminalnego zgodził się wysłuchać cudzoziemców. Ale i tak stwierdził, że będziemy musieli przyjść jeszcze raz, z tłumaczem przysięgłym - powiedział Andrzej Nowak. - Udało się nam także znaleźć w Internecie zdjęcie samochodu, jakim poruszali się napastnicy. Ponieważ ma on charakterystyczny indywidualny numer rejestracyjny, jego zdjęcie umieszczone jest w internecie na stronie fanów dziwnych rejestracji. Wiele osób widziało go w ostatnim czasie w Prusicach. Także na terenie posesji, o którą toczy się spór.
Oficer prasowy trzebnickiej Iwona Mazur poinformowała nas, że w tej sprawie prowadzone jest śledztwo.
Ponieważ sporny teren Pinto-Agro/Bio-Agro przez całą dobę strzeżony jest przez firmę ochroniarską, próbowaliśmy, czy jej pracownicy nie brali udziału w bójce lub czegoś nie zauważyli. - Nie odnotowaliśmy takiego zdarzenia. Nadmieniam, że nasi pracownicy nie wykonywali działań poza terenem chronionym - powiedział nam Robert Mucha, dyrektor oddziału wrocławskiego firmy ochroniarskiej Jarexs.
O konflikcie i związanymi z nim wydarzeniami w prusickiej firmie Bio-Agro pisaliśmy w czerwcu. Wówczas niemiecki właściciel budynków w centrum miasta (Pinto-Agro) zajął budynki i cały sprzęt firmie, której podnajmował pomieszczenia.
Jak nam powiedziała wówczas rzecznik trzebnickiej policji Iwona Mazur, patrol, który przyjechał po wezwaniu p. Berning i p. Nowaka, nie sprawdzał, "kto miał w sporze rację". "Zadaniem interweniujących policjantów było niedopuszczenie do zakłócenia ładu i porządku. W czasie, gdy funkcjonariusze byli na terenie posesji, obie strony zachowywały się spokojnie. Ochroniarze, wyprowadzili osoby, które nie były w firmie zatrudnione. To są sprawy, które będzie rozstrzygał sąd w procesie cywilnoprawnym", powiedziała nam wtedy I. Mazur.
Wtedy, w czerwcu, dzierżawca terenu Magdalena Berning złożyła zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia kilku przestępstw: włamania, napadu, kradzieży, pozbawienia wolności, stosowania gróźb karalnych przez właścicieli posesji i ich ochroniarzy oraz o przekroczeniu uprawnień przez interweniujących policjantów. Tego samego dnia do komendy wpłynęło drugie zawiadomienie, od członka zarządu Pinto-Agro, który przybył celem przejęcia od najemcy swojej własności. Został on wraz z pracownikami zamknięty na terenie firmy i "zmuszony do określonego zachowania".
Jak się dowiedzieliśmy, proces cywilny między zwaśnionymi stronami ma się rozpocząć dopiero w październiku, a Bio-Agro od czerwca cały czas nie ma dostępu do zabranych maszyn, towarów i dokumentów.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
znalazłam w sieci: Z
znalazłam w sieci:
Z pistoletem przyłożonym do twarzy...
- Włożył mi lufę do ust i zaczął krzyczeć: co ja tutaj robię - mówi ukraiński pracownik prusickiej firmy Bio-Agro. - Gdy dałem mu znak, że nie mogę mówić, bo przeszkadza mi metal pistoletu, przyłożył broń do szyi. Wolałem nie ryzykować.
- Włożył mi lufę do ust i zaczął krzyczeć: co ja tutaj robię - mówi ukraiński pracownik prusickiej firmy Bio-Agro. - Gdy dałem mu znak, że nie mogę mówić, bo przeszkadza mi metal pistoletu, przyłożył broń do szyi. Wolałem nie ryzykować.
Igor i Pietia, sezonowi pracownicy prusickiej fimry Bio-Agro w piątek 23 lipca wieczorem zbliżyli się do nieruchomości, podnajmowanej przez pracodawcę, a obecnie zajętej przez właścicieli, czyli spółkę Pinto-Agro.
- Pracujemy przy zbiorze ogórków. Magdalena (Berning, właścicielka Bio-Agro - przyp. P.P.) prosiła nas, żebyśmy co jakiś czas sprawdzali, czy coś się nie dzieje w firmie, czy nikt nie wywozi dokumentów albo maszyn. Mieszkamy niedaleko, dlatego przechodząc przez centrum miasta zawsze skręcamy pod bramę, żeby zobaczyć, co się dzieje. Tak było i tym razem - mówią Igor i Pietia. - Zbliżyliśmy się akurat do bramy, żeby zobaczyć, czy coś się nie rusza na podwórku, jak z tyłu podjechał czarny sportowy mercedes, z którego wysiadł kierowca i pasażer.
Obydwu Ukraińcom, jak mówią, zrobiło się bardzo gorąco, gdy kierowca wyjął i przeładował pistolet.
- Dwa razy uderzył mnie pięścią w twarz, a potem rzucił na kratę bramy - mówi Igor. - Krzyczał do mnie: Co ty, k.... tutaj robisz.
W tym czasie pasażer mercedesa obezwładniał Pietię: - Odepchnął mnie i przewrócił, ale zostawił. Jak zobaczyłem, że i tak nie dam rady nic zrobić, odsunąłem się w krzaki...
- Włożył mi pistolet w usta. Krzyczał. Poczułem jak lufa rani dziąsła - mówi Igor. Dał znać napastnikowi, że chce mówić, ale broń mu przeszkadza. - Wtedy on wyjął pistolet z ust i przycisnął mocno do szyi. Ślad było jeszcze długo widać.
Sprawa wyglądała poważnie, więc Ukrainiec postanowił wszystko opowiedzieć: Że pracuje dla Berningów w Bio-Agro, że przyszedł tu na prośbę chlebodawczyni, że podszedł, ale bramy nie dotykał.
Po chwili napastnicy puścili Igora. Obaj Ukraińcy poszli do znajomego z pracy Polaka, który zadzwonił do kierownictwa firmy.
- Później wyszliśmy już we trójkę. Na skrzyżowaniu Wrocławskiej z Młynarską stał ten mercedes. Poprosiłem kierowcę, żeby pozwolił mi zabrać plecak, który wypuściłem z rąk pod płotem Bio-Agro, zgodził się, ale dał mi na to 2 minuty.
Rano Ukraińcy skontaktowali się z właścicielami i pełnomocnikiem właścicieli firmy Andrzejem Nowakiem, który poradził natychmiast złożyć skargę na policji. Gdy zjawili się w Komendzie Powiatowej w sobotę, , usłyszeli żeby pójść najpierw do lekarza, a potem wrócić z tłumaczem.
W szpitalu św. Jadwigi lekarz stwierdził u Igora obrzęki i zadrapania na twarzy oraz siniaki na szyi.
Gdy w poniedziałek ok. godz. 15-16 wrócili na komendę ze znającym język rosyjski pełnomocnikiem firmy, znowu usłyszeli, że nic nie załatwią, bo skargę mogą złożyć tylko za pośrednictwem tłumacza przysięgłego... - Dopiero po długim tłumaczeniu funkcjonariusz z wydziału kryminalnego zgodził się wysłuchać cudzoziemców. Ale i tak stwierdził, że będziemy musieli przyjść jeszcze raz, z tłumaczem przysięgłym - powiedział Andrzej Nowak. - Udało się nam także znaleźć w Internecie zdjęcie samochodu, jakim poruszali się napastnicy. Ponieważ ma on charakterystyczny indywidualny numer rejestracyjny, jego zdjęcie umieszczone jest w internecie na stronie fanów dziwnych rejestracji. Wiele osób widziało go w ostatnim czasie w Prusicach. Także na terenie posesji, o którą toczy się spór.
Oficer prasowy trzebnickiej Iwona Mazur poinformowała nas, że w tej sprawie prowadzone jest śledztwo.
Ponieważ sporny teren Pinto-Agro/Bio-Agro przez całą dobę strzeżony jest przez firmę ochroniarską, próbowaliśmy, czy jej pracownicy nie brali udziału w bójce lub czegoś nie zauważyli. - Nie odnotowaliśmy takiego zdarzenia. Nadmieniam, że nasi pracownicy nie wykonywali działań poza terenem chronionym - powiedział nam Robert Mucha, dyrektor oddziału wrocławskiego firmy ochroniarskiej Jarexs.
O konflikcie i związanymi z nim wydarzeniami w prusickiej firmie Bio-Agro pisaliśmy w czerwcu. Wówczas niemiecki właściciel budynków w centrum miasta (Pinto-Agro) zajął budynki i cały sprzęt firmie, której podnajmował pomieszczenia.
Jak nam powiedziała wówczas rzecznik trzebnickiej policji Iwona Mazur, patrol, który przyjechał po wezwaniu p. Berning i p. Nowaka, nie sprawdzał, "kto miał w sporze rację". "Zadaniem interweniujących policjantów było niedopuszczenie do zakłócenia ładu i porządku. W czasie, gdy funkcjonariusze byli na terenie posesji, obie strony zachowywały się spokojnie. Ochroniarze, wyprowadzili osoby, które nie były w firmie zatrudnione. To są sprawy, które będzie rozstrzygał sąd w procesie cywilnoprawnym", powiedziała nam wtedy I. Mazur.
Wtedy, w czerwcu, dzierżawca terenu Magdalena Berning złożyła zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia kilku przestępstw: włamania, napadu, kradzieży, pozbawienia wolności, stosowania gróźb karalnych przez właścicieli posesji i ich ochroniarzy oraz o przekroczeniu uprawnień przez interweniujących policjantów. Tego samego dnia do komendy wpłynęło drugie zawiadomienie, od członka zarządu Pinto-Agro, który przybył celem przejęcia od najemcy swojej własności. Został on wraz z pracownikami zamknięty na terenie firmy i "zmuszony do określonego zachowania".
Jak się dowiedzieliśmy, proces cywilny między zwaśnionymi stronami ma się rozpocząć dopiero w październiku, a Bio-Agro od czerwca cały czas nie ma dostępu do zabranych maszyn, towarów i dokumentów.
autor: P.P.
źródło: www.nowagazeta.pl