Dodaj nową odpowiedź

Zakiszone pensje

Zakiszone pensje ukraińskich robotników rolnych

Kilkudziesięciu pracowników z Ukrainy koczuje pod firmą Bio-Agro z Piotrkowic w gminie Prusice. Byli zatrudnieni do zbioru ogórków, ale od kilku miesięcy nie mogą się doczekać zapłaty. Przedsiębiorca tłumaczy, że ma kłopoty finansowe

Bio-Agro zajmuje się uprawą oraz sprzedażą warzyw i owoców. Do zbioru ogórków firma zatrudniła blisko 60 Ukraińców. Zgłosili się po anonsie umieszczonym w internecie. 31 sierpnia powinni zakończyć pracę i otrzymać całe wynagrodzenie. Do dziś jednak firma nie wypłaciła im pensji. Od kilku dni przychodzą pod jej siedzibę w Piotrkowicach i czekają, aż pracodawca się z nimi rozliczy. - Każdemu z nas jest winny od 2 do 7 tys. zł. Będziemy tu stać tak długo, aż nam zapłaci - mówi jedna z pracownic Oksana Bolec. - Jednak wciąż słyszymy tylko: "Nie ma pieniędzy, nie ma pieniędzy. Firma ma problemy".

Do tej pory Ukraińcy mogli mieszkać w budynku, który wynajęło dla nich Bio-Agro. Jednak w poniedziałek firmie skończyła się umowa z właścicielem nieruchomości. - Mieszkaliśmy po siedem osób w pokoju, ale teraz nie wiem, co z nami będzie. Przyjechaliśmy tu całymi rodzinami - mówi Tatiana Stiepan. - Mnie i moim bliskim firma jest dłużna 12 tys. zł. Nie mamy za co wrócić na Ukrainę. Mówią nam tylko: "Czekajcie, przelew idzie".

Od kilku miesięcy Bio-Agro wypłaca pracownikom jedynie zaliczki, by mieli za co przeżyć. - Dają nam po 100-200 zł. Zanim dostaniemy resztę, wszystko przejemy, a przecież pracowaliśmy po to, by zawieźć coś do domu - mówi Oksana Bolec.

Pracownicy nie chcą wrócić na Ukrainę, bo boją się, że wtedy już w ogóle nie dostaną pieniędzy. - Przy tych ogórkach była ciężka robota po 15-16 godzin dziennie, w deszcze i upały. Pracowałem nawet wtedy, gdy byłem chory - narzeka Mikola Matwiejenko. - Dlatego nie odpuścimy. Zgłosimy sprawę do prokuratury i inspekcji pracy.

Bio-Agro obiecuje, że zapłaci, ale dopiero 15 października. - W czerwcu nasza firma została napadnięta i okradziona - wyjaśnia Jorg Berning, mąż właścicielki firmy.

Spółka działała na terenie dzierżawionym od firmy Pinto-Agro. - Mieliśmy tam biura, chłodnie, sortownie, magazyny, traktory i sprzęt do zbierania warzyw. Umowę na dzierżawę mamy do 2012 roku - mówi Paweł Jóźwiak, pracownik Bio-Agro. - Właściciel ziemi wynajął jednak firmę ochroniarską, która wyrzuciła za bramę naszych pracowników. Od tej pory nie mamy tam wstępu. Wszystko po to, by się nas pozbyć i sprzedać teren. Teraz jest tam już nowy właściciel, a my wciąż nie mamy dostępu do naszej własności.

W poniedziałek nie udało nam się skontaktować z Pinto-Agro.

Bio-Agro tłumaczy, że aby uratować firmę przed bankructwem, musiało kupić nowy sprzęt do zbioru warzyw. - Próbowaliśmy minimalizować straty. Wydaliśmy na to wszystkie pieniądze firmy. Dlatego zapłacimy pracownikom z opóźnieniem - tłumaczy Berning. Jak szacuje, Bio-Agro jest dłużne Ukraińcom około 80 tys. zł.

Firma złożyła przeciwko Pinto-Agro zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Śledztwo prowadzi prokuratura w Środzie Śląskiej. Pracowników z Ukrainy nie interesują jednak problemy pracodawcy. - Wykonaliśmy pracę i należy nam się wynagrodzenie - mówi Mikola Matwiejenko. - O sprawie wie już konsul honorowy Ukrainy. Pomoc obiecał nam też burmistrz Prusic.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.