Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Powiem tak: konkurencja może istnieć na innym poziomie niż obecnie. Konkurować nie trzeba wyłącznie o zysk, ale np. prestiż, uznanie, czy po prostu poczucie bycia lepszym w czymś itd.
Co do PRL to sprawa ma związek nie tyle z brakiem moim zdaniem konkurencyjności, co brakiem motywacji w ogóle. Jeśli pracownik nie czuł się w swoim zakładzie "u siebie", bo wszystkie decyzje podejmowała "góra" - dyrektor, kierownik, szef zakładowej partii, to po co miał się wysilać, skoro docenienie jego wysiłku zależało od układów we władzach? To jest problem wszystkich hierarchicznych struktur, to jest także problem korporacji w kapitalizmie. Przecież tam też ciągłe jest narzekanie, że szefostwo ucina innowacyjność pracowników, np. czytałem ostatnio tekst o tym jak w Microsofcie szefostwo opóźniało wprowadzanie innowacji i jak biurokracja korporacyjna niszczyła motywację itd.
Ale warto też przypomnieć, że PRL to nie była jakaś wyłącznie czarna dziura w której nikomu się robić nie chciało. Pracownicy, zwłaszcza zaraz po wojnie, gdy mieli więcej luzu, wręcz rzucili się do odbudowy kraju. Przecież Warszawa leżała cała w gruzach. Jeśli nikomu nie chciało się robić, jak to teraz jest przedstawiane, to kto ją odbudował? Krasnoludki? Tak samo z niektórymi innymi rzeczami, np. meble. Niektorzy do dziś używają mebli z lat 70 i one się nie sypią tak jak teraz meble wyprodukowane w "raju kapitalistycznym", które potrafią się sypać rok, czy dwa po zakupie. To samo np. ze sprzętem AGD. Rozmawiałem z kolesiem który od lat zajmuje się naprawą tego i mówi, że produkuje się coraz gorszy szmelc, który psuje sie zaraz po upłynięciu terminu gwarancji, a często jest tak skonstruowany, że nie da się go naprawić w ogóle, albo naprawa jest droższa niż nowy sprzęt. Czy to nie jest marnowanie cennych zasobów?
Jak widzisz sprawa jest bardziej skomplikowana niż się wydaje.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Powiem tak: konkurencja
Powiem tak: konkurencja może istnieć na innym poziomie niż obecnie. Konkurować nie trzeba wyłącznie o zysk, ale np. prestiż, uznanie, czy po prostu poczucie bycia lepszym w czymś itd.
Co do PRL to sprawa ma związek nie tyle z brakiem moim zdaniem konkurencyjności, co brakiem motywacji w ogóle. Jeśli pracownik nie czuł się w swoim zakładzie "u siebie", bo wszystkie decyzje podejmowała "góra" - dyrektor, kierownik, szef zakładowej partii, to po co miał się wysilać, skoro docenienie jego wysiłku zależało od układów we władzach? To jest problem wszystkich hierarchicznych struktur, to jest także problem korporacji w kapitalizmie. Przecież tam też ciągłe jest narzekanie, że szefostwo ucina innowacyjność pracowników, np. czytałem ostatnio tekst o tym jak w Microsofcie szefostwo opóźniało wprowadzanie innowacji i jak biurokracja korporacyjna niszczyła motywację itd.
Ale warto też przypomnieć, że PRL to nie była jakaś wyłącznie czarna dziura w której nikomu się robić nie chciało. Pracownicy, zwłaszcza zaraz po wojnie, gdy mieli więcej luzu, wręcz rzucili się do odbudowy kraju. Przecież Warszawa leżała cała w gruzach. Jeśli nikomu nie chciało się robić, jak to teraz jest przedstawiane, to kto ją odbudował? Krasnoludki? Tak samo z niektórymi innymi rzeczami, np. meble. Niektorzy do dziś używają mebli z lat 70 i one się nie sypią tak jak teraz meble wyprodukowane w "raju kapitalistycznym", które potrafią się sypać rok, czy dwa po zakupie. To samo np. ze sprzętem AGD. Rozmawiałem z kolesiem który od lat zajmuje się naprawą tego i mówi, że produkuje się coraz gorszy szmelc, który psuje sie zaraz po upłynięciu terminu gwarancji, a często jest tak skonstruowany, że nie da się go naprawić w ogóle, albo naprawa jest droższa niż nowy sprzęt. Czy to nie jest marnowanie cennych zasobów?
Jak widzisz sprawa jest bardziej skomplikowana niż się wydaje.