Dodaj nową odpowiedź
Policjanci przychylni wobec przyszłych pracodawców?!
Czytelnik CIA, Wto, 2010-11-16 23:44 Antyfaszyzm | Publicystyka11 listopada około godziny 15:00 na Placu Zamkowym w Warszawie swój pochód przez centrum miasta próbowali rozpocząć uczestnicy „Marszu Niepodległości”, organizowanego przez Obóz Narodowo-Radykalny oraz Młodzież Wszechpolską. Celowo używam tutaj trybu niedokonanego, ponieważ ze względu na opór dwukrotnie liczniejszych kontrdemonstrantów (1) zrzeszonych w Porozumieniu 11 Listopada, blokujących ewentualne trasy przemarszu, manifestacja została poprowadzona wokół miasta przez trasę W-Z i Wisłostradę.
Nie dziwi oczywiście fakt, że wobec tak silnego i zdecydowanego oporu ze strony koalicji oraz nie zrzeszonych Warszawiaków centrum pozostało wolne od faszystów. Zadziwiająca wydaje się jednak kreatywność policjantów ochraniających marsz. Począwszy od podjęcia decyzji o przeprowadzeniu pochodu wąskimi schodami wzdłuż zamku królewskiego, aż po jego kontynuowanie pomimo pojawiania się kolejnych blokad, utraty kontroli i możliwości zapewnienia bezpieczeństwa w sparaliżowanej stolicy (2).
Taktyka służb porządkowych dopuszczająca dalsze konfrontacje między obiema stronami jest zastanawiająca w świetle zarówno polskich, jak i europejskich metod działania policji. Liberalni publicyści starają się upór policji tłumaczyć niezamierzonymi błędami lub niedostatecznym wyszkoleniem dowodzących akcją policjantów. Jeżeli jednak spojrzymy na policję nie przez pryzmat utopijnej teorii państwa, zakładającej niezależność władzy ustawodawczej i wykonawczej oraz apolityczność tzw. sił porządkowych, tylko bardziej realnie: jako siłę polityczną próbującą odnaleźć się w niepewnej sytuacji, całość wyda się bardziej klarowna.
Nikomu, do kogo docierają informacje ze świata polityki udowadniać nie trzeba, że w efekcie nieustannych sporów na linii PiS-PO oraz kompromitacji innych znanych „marek” na polskiej scenie politycznej, następuje stopniowe przesilenie wśród opinii publicznej. Zjawisko to starają się wykorzystać rozmaici politycy, którzy wcześniej z różnych przyczyn „wypadli z obiegu”, oraz organizacje do tej pory marginalizowane zarówno przez media jak i wyborców.
W takiej sytuacji każde większe wydarzenie publiczne, angażujące „przeciętnych obywateli”, staje się dla człowieka chcącego zaistnieć lub wrócić do polityki wyśmienitą i co równie ważne, darmową reklamą. W tym kontekście „Marsz Niepodległości” stanowił świetną promocję polityczną środowisk skrajnie prawicowych, a jego głównemu „rzecznikowi”: Arturowi Zawiszy przyniósł zainteresowanie medialne, jakiego ten nie doświadczył od czasu kompromitacji wyborczej komitetu Libertas w tzw. Eurowyborach w 2009 r.
Właśnie w kontekście dynamicznych przemian politycznych stołeczna policja wykazała się niezłą czujnością. Któż bowiem, jeśli nie środowiska skrajnie prawicowe odwołujące się bez przerwy do idei „silnego państwa” mógłby stanowić dla policjantów lepszego pracodawcę? Kto jeśli nie „rzecznik marszu”, były poseł Prawa i Sprawiedliwości byłby jej lepszym nestorem? To nie kto inny jak właśnie Zawisza podczas swojej poselskiej kariery, wraz z klubowym kolegą Zbigniewem Ziobro byli najbardziej aktywni w przyznawaniu szerokich kompetencji policji oraz organizacji tzw. sądów 24-godzinnych. Forsowanie marszu przez policję zdaje się być w tym wypadku niezłą inwestycją – ewentualny przyszły pracodawca na pewno tego nie zapomni.
W tym otoczeniu najbardziej groteskową grupą, która dołączyła do Marszu nacjonalistów i czynnie go broniła są kibice warszawskiej Legii. Kto jak kto, ale właśnie kibice jako pierwsi odczuwają na swojej skórze idee silnego państwa propagowane i, gdy istnieje taka możliwość, wcielane w życie przez prawicowych polityków. Niejeden z nich zapewne padł bezpośrednio ofiarą pomysłów polityków, z którymi szedł teraz ramię w ramię i wspierał ich polityczną karierę. „Policyjny konfident” to dla kibiców najgorsza obelga, ciekawe jakiego określenia użyć na opisanie postawy kibiców robiących za mięso armatnie dla kariery posła Zawiszy.
1) Według raportów medialnych marsz zgromadził 1-2 tys. osób (organizatorzy na swoje stronie internetowej piszą po prostu o kilku tysiącach), podczas gdy w kontr demonstracjach miało wziąć udział około 5 tys. uczestników (o takiej samej liczbie wspominają organizatorzy zrzeszeni w koalicji 11 listopada).
2) Świadkowie opisują sytuacje do jakich dochodziło w bocznych uliczkach, gdzie obok zdezorientowanych policjantów próbujących kierować ruchem przebiegały lub ścierały się ze sobą grupy zwolenników i przeciwników marszu.