Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Sob, 2010-11-20 17:24
Jak dla mnie to pitu pitu nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością, o wiele bardziej przekonuje mnie stanowisko Lewicowej Alternatywy. Sam jestem zwolennikiem oddolnej samorządności, działam w związku zawodowym i staram się wspierać na ile mogę wszelkie oddolne inicjatywy społeczne. Ale fakty są niestety takie, że w takie inicjatywy angażuje się niewiele osób i rzadko kiedy z nich coś wychodzi, równie dobrze moglibyście napisać "chcemy, żeby było lepiej" - no wiadomo każdy chce.
Pochodzę z miejscowości w której poprzedni burmistrz, realizując politykę ultraliberalną doprowadził do upadku miejscową bibliotekę (bo miała na siebie zarabiać), skasował praktycznie pomoc dla najuboższych (dzieki polityce ciągłych kontroli, absurdalnych zarządzeń jedynie 10% wcześniej uprawnionych dostawało jakąkolwiek pomoc z MOPSu), doprowadził do eksmisji 16 rodzin do od lat nieużywanego ośrodka kajakowego, gdzie marzyło mu się zbudować getto dla biednych, przystosowanie do zamieszkania polegało na pomalowaniu zagrzybionych ścian, ludzie nie mieli tam nawet bieżącej wody. Pod koniec kadencji kolejnych 19 rodzin oczekiwało na wyroki eksmisyjne do "kajakowego getta". 4 lata temu ludzie wybrali na szczęście innego burmistrza, choć minimalnie zwyciężył, a poprzedni się procesował. Ja wtedy byłem zwolennikiem bojkotu wyborów, nawet plakaty rozwieszałem. Co się okazało nowy burmistrz, o pogladach nawet nie lewicowych, doprowadził do otwarcia biblioteki, przywrócił zasiłki z MOPSu, podpisał ugody sądowe z ludźmi oczekującymi na eksmisje i w ciągu 2 lat wyprowadził wszystkich mieszkańców z kajakowego getta do normalnych mieszkań.
Nie twierdzę że teraz jest raj, że to jakiś mąż opatrznościowy, do wielu rzeczy można się do jego polityki przyczepić (a nawet trzeba), ale gdybym powiedział teraz mieszkańcom, że "wybory niczego nie zmieniają", to by mnie wyśmiali, zresztą nawet bym im się nie dziwił.
Co ciekawe, lokatorzy zarządzanych przez miasto kamienic, z którymi nie raz rozmawiałem, nad zorganizowaniem jakiegoś oporu, gdy kolejni trafiali na listę do eksmisji i wówczas po prostu się bali, dziś sami zorganizowali stowarzyszenie, które domaga się od władz remontów i poprawy warunków bytowych (nie mieszkam już tam, więc wiem tyle co wyczytam w lokalnej gazecie).
Ja się całkowicie zgadzam, że trzeba organizować, że demokracja nie taka itd. itp. ale aż mnie mrozi gdy pomyslę, że gdyby 4 lata temu mnie posłuchano i ludzie nie poszli by do urn, to sytuacja wyglądałaby o wiele tragiczniej i że to dopiero dziś istnieje lokalna sytuacja do tego, aby coś w tym mieście organizować, bo gdy ludzie są zaszczuci, to niewiele da się osiągnąc.
Takie ogłoszenia jak te powyżej, są zbiorem ideologicznie słusznych treści, tyle że nie uwzględniają lokalnej specyfiki i poszczególnych przypadków. Ja w każdym razie jutro wsiadam w pociąg i jadę odwiedzić rodzinę i przy okazji zagłosuje. Innym polecam zamiast słuchać ogólnikowych wezwań, rozejrzeć się po swojej okolicy i zastanowić czy na prawdę głosowanie nie ma sensu, w wielu wypadkach na pewno tak jest, ale sa i takie gdy ten głos może przyczynić się do przełamania impasu i jednak coś zmienić.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Jak dla mnie to pitu pitu
Jak dla mnie to pitu pitu nie mające wiele wspólnego z rzeczywistością, o wiele bardziej przekonuje mnie stanowisko Lewicowej Alternatywy. Sam jestem zwolennikiem oddolnej samorządności, działam w związku zawodowym i staram się wspierać na ile mogę wszelkie oddolne inicjatywy społeczne. Ale fakty są niestety takie, że w takie inicjatywy angażuje się niewiele osób i rzadko kiedy z nich coś wychodzi, równie dobrze moglibyście napisać "chcemy, żeby było lepiej" - no wiadomo każdy chce.
Pochodzę z miejscowości w której poprzedni burmistrz, realizując politykę ultraliberalną doprowadził do upadku miejscową bibliotekę (bo miała na siebie zarabiać), skasował praktycznie pomoc dla najuboższych (dzieki polityce ciągłych kontroli, absurdalnych zarządzeń jedynie 10% wcześniej uprawnionych dostawało jakąkolwiek pomoc z MOPSu), doprowadził do eksmisji 16 rodzin do od lat nieużywanego ośrodka kajakowego, gdzie marzyło mu się zbudować getto dla biednych, przystosowanie do zamieszkania polegało na pomalowaniu zagrzybionych ścian, ludzie nie mieli tam nawet bieżącej wody. Pod koniec kadencji kolejnych 19 rodzin oczekiwało na wyroki eksmisyjne do "kajakowego getta". 4 lata temu ludzie wybrali na szczęście innego burmistrza, choć minimalnie zwyciężył, a poprzedni się procesował. Ja wtedy byłem zwolennikiem bojkotu wyborów, nawet plakaty rozwieszałem. Co się okazało nowy burmistrz, o pogladach nawet nie lewicowych, doprowadził do otwarcia biblioteki, przywrócił zasiłki z MOPSu, podpisał ugody sądowe z ludźmi oczekującymi na eksmisje i w ciągu 2 lat wyprowadził wszystkich mieszkańców z kajakowego getta do normalnych mieszkań.
Nie twierdzę że teraz jest raj, że to jakiś mąż opatrznościowy, do wielu rzeczy można się do jego polityki przyczepić (a nawet trzeba), ale gdybym powiedział teraz mieszkańcom, że "wybory niczego nie zmieniają", to by mnie wyśmiali, zresztą nawet bym im się nie dziwił.
Co ciekawe, lokatorzy zarządzanych przez miasto kamienic, z którymi nie raz rozmawiałem, nad zorganizowaniem jakiegoś oporu, gdy kolejni trafiali na listę do eksmisji i wówczas po prostu się bali, dziś sami zorganizowali stowarzyszenie, które domaga się od władz remontów i poprawy warunków bytowych (nie mieszkam już tam, więc wiem tyle co wyczytam w lokalnej gazecie).
Ja się całkowicie zgadzam, że trzeba organizować, że demokracja nie taka itd. itp. ale aż mnie mrozi gdy pomyslę, że gdyby 4 lata temu mnie posłuchano i ludzie nie poszli by do urn, to sytuacja wyglądałaby o wiele tragiczniej i że to dopiero dziś istnieje lokalna sytuacja do tego, aby coś w tym mieście organizować, bo gdy ludzie są zaszczuci, to niewiele da się osiągnąc.
Takie ogłoszenia jak te powyżej, są zbiorem ideologicznie słusznych treści, tyle że nie uwzględniają lokalnej specyfiki i poszczególnych przypadków. Ja w każdym razie jutro wsiadam w pociąg i jadę odwiedzić rodzinę i przy okazji zagłosuje. Innym polecam zamiast słuchać ogólnikowych wezwań, rozejrzeć się po swojej okolicy i zastanowić czy na prawdę głosowanie nie ma sensu, w wielu wypadkach na pewno tak jest, ale sa i takie gdy ten głos może przyczynić się do przełamania impasu i jednak coś zmienić.