Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Problem, który dotyka H2, i który dotyka owa "Emma" jest problemem bardzo delikatnym i tak starym, jak stary jest ruch anarchistyczny i ruch (a także idea) spółdzielczy. Pomimo, że ogólnie nie zgadzam się ze stanowiskiem autora to jednak rozumiem jego obawy i obiekcje, bo w wielu miejscach zwraca uwagę na faktycznie aspekty, o których się zapomina.
Zasadniczo - w historycznym ujęciu - ruch anarchistyczny raczej nie aprobował spółdzielni (no może poza anglosasami), owszem (tak jak np. hiszpańscy anarchiści w czasie rewolucji) czasem traktowano je jako mniejsze zło, ale nigdy nic pożądanego. Spółdzielnie bowiem były traktowane jako półśrodki. Owszem możemy powiedzieć, że są praktyczną szkołą samorządności, demokratycznego i socjalistycznego modelu zarządzania i na pewno są znacznie bardziej sprawiedliwą i egalitarną formą gospodarczą. Lecz stają się one elementem systemu kapitalistycznego i większości jego zasad (poza tymi aspektami, które są chronione prawem państwowym) spółdzielnie są podporządkowane (pomimo formalnego charakteru "non profit" i wypracowywania "nadwyżki" a nie zysku).
Z drugiej strony mamy np. spółdzielnie w Argentynie typu Zanon, które jednak aprobujemy (jak najsłuszniej), ale chyba nikt nie powie, że jest to jednak definitywnie punkt końcowy tego co chcemy ? Bez wątpienia jest to krok w pożądanym kierunku, ale nie koniec drogi. Wynikał on ze świadomości klasy robotniczej, poczucia solidaryzmu, pomocy wzajemnej a także chęcią wzięcia produkcji i spraw gospodarczych we własne ręce, bo widzą, że kapitalizm się wali i trzeba być gotowym do uruchomienia gospodarki na nowo już po. Pomimo tego są one wtopione w system kapitalistyczny i służą jego reprodukowaniu (to jest między innymi genialność tego systemu) I sądzę, że tak należy traktować tę sprawę.
Odbiegając od tego. W dużej mierze problem nie dotyczy jednak tego jak wygląda w teorii idea spółdzielczości, bo ta sama w sobie jest bardzo atrakcyjna (z tego właśnie powodu międzywojenni anarchiści bardzo ochoczo się w nią włączali obok socjalistów i agrarystów), nie chodzi mi o pewien historyczny etos spółdzielczości, który zabity został przez PRL i III RP (gdzie dzisiejsze "spółdzielnie" są najczęściej spółdzielniami z nazwy), ale właśnie o to jak wygląda ona w praktyce, gdzie została włączona w struktury systemu kapitalistycznego w sposób bardzo głęboki. Tu się już nie tworzy nawet pozorów, że spółdzielnie nie podlegają prawom rynku. W związku z tym czy takie inicjatywy mające stanowić wobec niego alternatywę, nie służą reprodukowaniu, podtrzymywaniu kapitalizmu ?
Ponadto problemem są także "środowiska alternatywne".
Nie możemy mieć pewności czy nie chodzi tu o wykorzystywanie naiwności, niektórych środowisk "alternatywnych" przez osoby, grupy nakierowane wyłącznie na swój interes i czy promując się tutaj nie tworzą tylko swojego pozytywnego PR. Tak było np. z Green Wayem, który traktował pracowników gorzej niż McDonald (McDonald przynajmniej płaci pensje), ale i tak w oczach niektórych prawdziwych, jedynych wege, alternatywno-subkulturowych walka z Green Wayem była niemal jak zamach na jakieś bóstwo. Czy tu może nie być tak samo ? Mam nadzieję, że nie.
Życzę im sukcesu na miarę Zanon ;) i aby nie zboczyli z tej drogi.
P.S. 180 złotych to całkiem spora kwota. Uwzględnijcie fakt, że w Marriotcie (w najtańszych ofertach) kwota za dobę wynosi 330 złotych ;-)
"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą" http://drabina.wordpress.com
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Problem, który dotyka H2, i
Problem, który dotyka H2, i który dotyka owa "Emma" jest problemem bardzo delikatnym i tak starym, jak stary jest ruch anarchistyczny i ruch (a także idea) spółdzielczy. Pomimo, że ogólnie nie zgadzam się ze stanowiskiem autora to jednak rozumiem jego obawy i obiekcje, bo w wielu miejscach zwraca uwagę na faktycznie aspekty, o których się zapomina.
Zasadniczo - w historycznym ujęciu - ruch anarchistyczny raczej nie aprobował spółdzielni (no może poza anglosasami), owszem (tak jak np. hiszpańscy anarchiści w czasie rewolucji) czasem traktowano je jako mniejsze zło, ale nigdy nic pożądanego. Spółdzielnie bowiem były traktowane jako półśrodki. Owszem możemy powiedzieć, że są praktyczną szkołą samorządności, demokratycznego i socjalistycznego modelu zarządzania i na pewno są znacznie bardziej sprawiedliwą i egalitarną formą gospodarczą. Lecz stają się one elementem systemu kapitalistycznego i większości jego zasad (poza tymi aspektami, które są chronione prawem państwowym) spółdzielnie są podporządkowane (pomimo formalnego charakteru "non profit" i wypracowywania "nadwyżki" a nie zysku).
Z drugiej strony mamy np. spółdzielnie w Argentynie typu Zanon, które jednak aprobujemy (jak najsłuszniej), ale chyba nikt nie powie, że jest to jednak definitywnie punkt końcowy tego co chcemy ? Bez wątpienia jest to krok w pożądanym kierunku, ale nie koniec drogi. Wynikał on ze świadomości klasy robotniczej, poczucia solidaryzmu, pomocy wzajemnej a także chęcią wzięcia produkcji i spraw gospodarczych we własne ręce, bo widzą, że kapitalizm się wali i trzeba być gotowym do uruchomienia gospodarki na nowo już po. Pomimo tego są one wtopione w system kapitalistyczny i służą jego reprodukowaniu (to jest między innymi genialność tego systemu) I sądzę, że tak należy traktować tę sprawę.
Odbiegając od tego. W dużej mierze problem nie dotyczy jednak tego jak wygląda w teorii idea spółdzielczości, bo ta sama w sobie jest bardzo atrakcyjna (z tego właśnie powodu międzywojenni anarchiści bardzo ochoczo się w nią włączali obok socjalistów i agrarystów), nie chodzi mi o pewien historyczny etos spółdzielczości, który zabity został przez PRL i III RP (gdzie dzisiejsze "spółdzielnie" są najczęściej spółdzielniami z nazwy), ale właśnie o to jak wygląda ona w praktyce, gdzie została włączona w struktury systemu kapitalistycznego w sposób bardzo głęboki. Tu się już nie tworzy nawet pozorów, że spółdzielnie nie podlegają prawom rynku. W związku z tym czy takie inicjatywy mające stanowić wobec niego alternatywę, nie służą reprodukowaniu, podtrzymywaniu kapitalizmu ?
Ponadto problemem są także "środowiska alternatywne".
Nie możemy mieć pewności czy nie chodzi tu o wykorzystywanie naiwności, niektórych środowisk "alternatywnych" przez osoby, grupy nakierowane wyłącznie na swój interes i czy promując się tutaj nie tworzą tylko swojego pozytywnego PR. Tak było np. z Green Wayem, który traktował pracowników gorzej niż McDonald (McDonald przynajmniej płaci pensje), ale i tak w oczach niektórych prawdziwych, jedynych wege, alternatywno-subkulturowych walka z Green Wayem była niemal jak zamach na jakieś bóstwo. Czy tu może nie być tak samo ? Mam nadzieję, że nie.
Życzę im sukcesu na miarę Zanon ;) i aby nie zboczyli z tej drogi.
P.S. 180 złotych to całkiem spora kwota. Uwzględnijcie fakt, że w Marriotcie (w najtańszych ofertach) kwota za dobę wynosi 330 złotych ;-)
"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą"
http://drabina.wordpress.com