Dodaj nową odpowiedź

KOMPETENTNE OPINIE

Dr Renaty Włoch, adiunkta w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz absolwentki Instytutu Stosunków Międzynarodowych. Stypendystki Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (2009). Specjalizującej się w socjologii stosunków międzynarodowych.

ODSZEDŁ DYKTATOR, NIECH ŻYJE ARMIA

"Abdykacja" Hosniego Mubaraka na rzecz Rady Wojskowej nie jest zaskoczeniem. W Egipcie armia jest kluczowym elementem struktury władzy i kultury politycznej. Hosni Mubarak nie złamał się pod naporem protestów z placu Tahrir - usunął się na margines życia politycznego pod naciskiem zniecierpliwionej armii, obawiającej się utraty własnej pozycji oraz pogorszenia międzynarodowego statusu Egiptu. Wojskowi wkroczyli do akcji w ostatniej chwili, gdy stracili nadzieję na utrzymanie wygodnego dla nich status quo, przypuszczalnie reagując też na zaniepokojenie amerykańskiego sojusznika.
Tradycja rządów wojskowych w Egipcie sięga XIII wieku, gdy władzę przejęła kasta mameluków. Od 1952 roku, gdy nastąpił przewrót kierowany przez Gamala Abdula Nasera, armia wspierała projekt tworzenia państwa narodowego, pozornie zgodnego z zachodnimi wzorami, ale przesiąkniętego elementami wschodniej satrapii. Bezlitośnie zwalczała wszelkich oponentów, zwłaszcza Bractwo Muzułmańskie, którego przywódców zlikwidowała w latach 50. W latach 1990., przy wsparciu rozrastającego się aparatu służb specjalnych, armia skutecznie spacyfikowała radykalne ugrupowania islamskie atakujące zachodnich turystów.
Egipska armia, dziesiąta pod względem wielkości na świecie, pochłania niemałą część wydatków z budżetu państwa. Korzysta też z hojnej amerykańskiej pomocy wojskowej, będącej zapłatą za utrzymywanie kruchego pokoju z Izraelem (rocznie ok. 1,3 mld dolarów, 40 mld dol. przez ostatnie 30 lat). W zamian Egipt zezwala Amerykanom na korzystanie z przestrzeni powietrznej oraz na transport zaopatrzenia dla wojsk w Afganistanie i Iraku przez Kanał Sueski. Po 2001 roku, gdy okazało się, że główny organizator zamachów z 11 września, Mohammad Atta, był Egipcjaninem, podobnie zresztą jak prawa ręka Osamy bin Ladena, Ajman al-Zawahiri, Egipt stał się ważnym ogniwem koalicji antyterrorystycznej. Współpraca z Amerykanami dostarczyła aparatowi bezpieczeństwa pretekstu do rozpętania kolejnej fali bezpardonowej walki z opozycją, również tą, która zrodziła się podczas protestów z 2005 roku przeciwko namaszczeniu Gamala Mubaraka na "następcę tronu".

W Egipcie niewiele dzieje się bez wiedzy i przyzwolenia armii

Wojsko akceptowało i wspierało niemal trzydziestoletnie rządy Hosniego Mubaraka, wywodzącego się zresztą z kręgów militarnych. Wprawdzie ostatnio niektóre frakcje niechętnie patrzyły na plany przekazania władzy cywilowi Gamalowi Mubarakowi, jednak do ostatniej chwili armia podtrzymywała i współtworzyła dyktaturę. Wojsko angażuje się nie tylko w życie polityczne, ale i gospodarcze: dzierżawi ziemię, prowadzi rozległe interesy, uczestniczy w powszechnej kulturze korupcji. Przykłady błyskotliwych karier w egipskim społeczeństwie to często przypadki wojskowych, którzy przeszli do świata biznesu.
Protestujący traktowali żołnierzy neutralnie lub z sympatią na zasadzie akceptacji mniejszego zła. Egipska armia liczy około 1,3 mln żołnierzy (w tym około 468 tys. w służbie czynnej), tymczasem okryte niesławą, oskarżane o torturowanie opozycjonistów służby specjalne - 1,4 mln funkcjonariuszy. Służby specjalne urosły w siłę w latach 90. na fali walki z islamskim fundamentalizmem, natomiast wojsko utraciło część wpływów, a jego jedność rozerwały zwalczające się frakcje. Poza tym, rządy wojskowych stanowią stały element egipskiej rzeczywistości politycznej: niewielu Egipcjan pamięta czasy sprzed przewrotu z 1952 roku. Pod tym względem sytuacja w Egipcie przypomina tę w Pakistanie, gdzie dyktatura wojskowa przeplata się ze skorumpowanymi rządami cywilów. Dla dużej części społeczeństwa i wielu zagranicznych komentatorów pakistańska armia jest opoką stabilności w pogrążającym się w anarchii kraju, tracącym kontrolę nad częścią terytorium na rzecz al-Kaidy i powiązanych z nią plemion. Podobnie jest w Egipcie, gdzie armię często uznaje się za jedyną gwarancję walki z radykalnymi odłamami islamu oraz lokalnymi ugrupowaniami terrorystycznymi powiązanymi z al-Kaidą.

Co zrobi Rada?

Rada Wojskowa, która właśnie przejęła władzę, bez wątpienia będzie starała się, za pomocą gładkich deklaracji i obietnic bez pokrycia, uspokoić sytuację, która w odczuciu wojskowych szkodzi planom wybicia się Egiptu na liczące się mocarstwo, destabilizuje sytuację na całym Bliskim Wschodzie i podkopuje kruche relacje z Izraelem. W najbliższym czasie niemałym wyzwaniem będzie zażegnanie konfliktu między sztabem generalnym a wywiadem, również ostrzącym sobie apetyt na władzę (zwłaszcza między Husseinem Tantawim, ministrem obrony i lojalnym zwolennikiem Mubaraka, pod koniec lat 90. uważanym za jego następcę, a Umarem Sulaimanem, szefem wywiadu i szarą eminencją z otoczenia prezydenta, dotychczas manifestującym lojalność wobec Gamala Mubaraka).
Rada będzie też starała się rozbić chwiejną jedność opozycji, zjednoczonej protestem przeciwko Mubarakowi, ale podzielonej pod każdym innym względem. Zmuszając prezydenta do ustąpienia, armia dała społeczeństwu substytut sukcesu, który powinien choć w części spacyfikować wzburzone nastroje. Obecna procedura wyborcza - którą junta obiecała zmienić - nakłada ostre wymogi na kandydatów niezależnych, co pozwala domniemywać wygraną kandydata popieranego przez wojsko. Przejściowe rządy wojskowych niewątpliwie zyskają aprobatę lub czynne wsparcie Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej, zaniepokojonych nie tylko możliwością zablokowania Kanału Sueskiego (jednego z głównych węzłów komunikacyjnych świata, przez który przechodzi 15% światowego handlu morskiego) oraz zwyżkującymi cenami gazu, lecz również ryzykiem wzrostu popularności radykalnych odłamów fundamentalistycznego islamu.

Co się stanie z Egiptem?

Świętowanie "zwycięstwa na placu Tahrir" jako triumfu demokracji wydaje się nieco przedwczesne. Wzbierające od 2005 r. protesty społeczne tworzą zaczątki społeczeństwa obywatelskiego, ale do zbudowania uczestniczącej kultury politycznej jest jeszcze daleko. Opozycja polityczna jest słaba, a jej największy odłam to zdelegalizowane Bractwo Muzułmańskie. Stwierdzając oczywiste, warto przypomnieć, że w kręgu kultury muzułmańskiej pojęcie demokracji ma inną treść niż w kręgu kultury zachodniej, zatem kształtujący się model egipskiej, a szerzej bliskowschodniej demokracji może rządzić się całkiem odmienną logiką.
(za stroną internetową "Krytyki Politycznej")

W sprawie tej wypowiedzieli się wczoraj Marek Kubicki, Marek Dziekan, Janusz Danecki i Ewa Machut-Mendecka.

MAREK KUBICKI, politolog i arabista, redaktor naczelny portalu Arabia.pl o ustąpieniu prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka:

"Mubarak wcale nie ustąpił pod wpływem tłumu, a przynajmniej nie do końca. Pamiętajmy o tym, że on miał już 82 lata i szykował się od oddania i przekazania władzy. Co prawda myślał o swoim synu, nie o Omarze Suleimanie, ale jako potencjalny następca był on jednym z wymienianych kandydatów już pod koniec lat 90.

Tak naprawdę Mubarak prawdopodobnie między czwartkiem (kiedy spodziewano się, że ustąpi - PAP) a piątkiem dostał pewne gwarancje. Trudno powiedzieć jakie, bo szczegóły są tajne i międzynarodowe - być może chodziło o gwarancje bezpieczeństwa dla niego lub dla jego majątku albo o gwarancje transferu majątku. Mubarak był przygotowany, żeby oddać władzę w czwartek, ale być może nie doszło do porozumienia. On pokazał: jeżeli chcecie, to będę dalej trzymał władzę i dalej będę eskalował. Być może otrzymał to, co miał otrzymać, i zgodził się.

Natomiast przekazanie władzy nie jest wciąż ustąpieniem ze stanowiska i nie jest wciąż ustąpieniem pod żądaniem ulicy. Oczywiście miała ona wpływ na to, że on ustąpił, ale to ciągle jest oddanie władzy komuś z kręgu współpracowników.

To, że władzę przejmie wojskowa rada, niczego nie zmienia. Kto będzie startował we wrześniowych wyborach na prezydenta? Nie wyobrażam sobie, że będzie startował kandydat wojskowy. To jest rząd tymczasowy i podejrzewam, że porozumiał się on zarówno z Omarem Suleimanem, jak i Mubarakiem co do tego, jak rządzić. Widocznie okazało się - i to rzeczywiście pod wpływem ulicy - Mubarak i Suleiman nie są w stanie do września firmować swoim nazwiskiem władzy, co nie oznacza, że tę władzę może mniej formalnie i mniej widocznie będą dalej pełnić.

Omar Suleiman będzie szarą eminencją wojskowej rady i wystartuje we wrześniowych wyborach. Jeżeli będzie popierany przez rząd i media rządowe, będzie miał największe szanse. Należy też wziąć pod uwagę możliwe fałszerstwa wyborcze. (...)

Egipska układanka jest bardzo złożona. Na ustąpienie Mubaraka po trochu wpłynęły społeczeństwo, internet, sytuacja ekonomiczna, podwyżka cen żywności, opozycja muzułmańska. Wszystkie te czynniki w jakimś stopniu wpłynęły na to, co się w piątek wydarzyło. Natomiast - według mnie - to jest ustąpienie Mubaraka pod wpływem negocjacji międzynarodowych.

Omar Suleiman nie jest tylko i wyłącznie kandydatem Egipcjan, jest przede wszystkim kandydatem międzynarodowym. Jest bezpieczny dla Stanów Zjednoczonych, Izraela i innych rządów państw arabskich. Jest przewidywalny, znany i dzięki temu akceptowalny. Nie wydaje mi się, żeby jakikolwiek rząd w Egipcie dzisiaj powstawał bez wpływu i bez negocjacji ze środowiskiem międzynarodowym.

Podejrzewam, że ulica miała swój wpływ na to, że Mubarak uznał, że jednak firmowanie tego swą twarzą jest niemożliwe i być może firmowanie tego twarzą Omara Suleimana też jest niemożliwe. To wcale nie oznacza, że oni obaj rzeczywiście ustąpili i nie będą mieli wpływu na władzę".

Prof. MAREK DZIEKAN, arabista z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego o ustąpieniu prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka:

"Wreszcie stało się to, co się powinno stać już od dawna, czyli powtórzył się w jakimś sensie wzorzec tunezyjski. (...)

Doszło jednak do czegoś dosyć specyficznego, czyli do zawłaszczenia powstania ludowego przez wojsko, czyli mamy do czynienia tak naprawdę z uczynionym dosyć sprytnie i w białych rękawiczkach wojskowym zamachem stanu. Właściwie tak to można po imieniu nazwać, chociaż pewnie będzie jakiś opór z określaniem tego wydarzenia w ten sposób. Ale do tego właściwie to wszystko doszło.

Prawdopodobnie władzę przejmą generałowie, którzy są mniej więcej rówieśnikami prezydenta Mubaraka, który ustąpił, czy to wiceprezydenta Omara Suleimana, o którym nie wiadomo, czy jest prezydentem czy wiceprezydentem. To są ludzie, którzy kształtowali politykę i wewnętrzną, i zewnętrzną Egiptu przez ostatni czas. Tak czy inaczej wielkich, rewolucyjnych nie ma. Tylko jest zmiana plakietki. (...) Tak naprawdę władza zostaje w tych samych rękach, tylko inaczej nazywa się przywódca. (...)

To, że władzę przejmują generałowie, jest charakterystyczne dla wielu krajów Bliskiego Wschodu i nie tylko - także krajów azjatyckich, afrykańskich, południowoamerykańskich. Wszędzie tam najczęstsza forma zdobywania władzy to właśnie działalność wojskowa. Generałowie w odpowiednim momencie zdejmują mundury, zakładają garnitury, ale w rzeczywistości bardzo długo wcześniej funkcjonują w armii i przekładają zasady działania armii na funkcjonowanie państwa. (...)

Jeśli chodzi o rolę internetu w rewolucji egipskiej, to różne są na ten temat opinie, ja jednak bym się upierał, że nie była pierwszoplanowa. Weźmy pod uwagę, jaki jest dostęp do internetu w Egipcie. Nie przesadzajmy. To nie jest tak, że to odegrało pierwszoplanową rolę. Na pewno istotną, ale niekoniecznie pierwszoplanową.

Rzeczywiście jest to swego rodzaju nowa jakość. Myślę, że nie tylko w kontekście bliskowschodnim, tylko w ogóle kontekście światowym. Pamiętajmy, że tego typu lub podobnych systemów jest na świecie bardzo wiele i może to być początek nowych sposób opalania reżimów".

Kierownik Centrum Bliskowschodniego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej i naukowiec Uniwersytetu Warszawskiego prof. JANUSZ DANECKI o ustąpieniu prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka:

"Egipcjanie się cieszą i słusznie się cieszą, bo to, czego chcieli, osiągneli. A więc jest radość, ale to nie oznacza, że wszystko jest jasne i już wiadomo, co będzie dalej, dlatego że armia przejmuje w tej chwili władzę i ma być gwarantem procesów demokratyzacyjnych. Zobaczymy, jak z tego się wywiąże, czy się wywiąże, jak długo to potrwa.

Mam nadzieję, że armia - choć nam jeszcze nic nie obiecała - wykona wolę ludu egipskiego. Teraz wszystko w rękach armii, czy zechce pójść na tę demokratyzację, czy będzie ją gwarantować, tak jak mówiła? Miejmy nadzieję, że tak się stanie.

Jeśli chodzi o cały region bliskowschodni, przede wszystkim jest to wzór (...) ale też źródło strachu dla podobnych autokratycznych rządów w innych krajach bliskowschodnich.

Bo oczywiście oznacza to, że tam również muszą nastąpić zmiany demokratyczne, jakaś demokratyzacja powinna się tam pojawić, ale jak i czy władcy tę demokratyzację będą wprowadzać, tego oczywiście nie wiemy. Niemniej jest to chyba nieuniknione i miejmy nadzieję, że niekoniecznie będzie musiało dochodzić do rewolucji i do przewrotów, tak, jak się to działo w Egipcie".
(za interia.pl, PAP)

Prof. EWA MACHUT-MENDECKA, polska arabistka i islamistka z Katedry Arabistyki i Islamistyki Uniwersytetu Warszawskiego i Centrum Bliskowschodniego Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie:

"W tej chwili, po ustąpieniu Mubaraka, absolutnie nie powinniśmy spodziewać się rozlewu krwi. Wszystkie partie egipskie, włącznie albo nawet na czele z Bractwem Muzułmańskim, zachowują się bardzo rozważnie.

Wydaje się, że sytuacja w Egipcie jest stabilna: władzę obejmuje z jednej strony wiceprezydent Omar Suleiman, z drugiej strony jest rząd, czyli premier Ahmed Szafik, i jest wojsko, które kontroluje sytuację. Dla dalszego rozwoju wydarzeń bardzo istotna będzie relacja między rządem a wojskiem.

Wczoraj w nocy odbyło się kluczowe zebranie, rada władz wojskowych, już bez udziału Mubaraka. I tam chyba właśnie zapadły decyzje co do rozwoju dzisiejszych wypadków. Najprawdopodobniej do kolejnych wyborów prezydenckich zostanie podtrzymany stan wyjątkowy.

W tej chwili najważniejszą rolę w Egipcie odgrywają dwie osoby: generał Sami Anan - to jest jeden z najważniejszych generałów egipskich, oraz marszałek polowy Mohammed Husejn Tantawi. Ale nie przypuszczam, żeby z ich powodu rząd upadł. Jestem przekonana, że sytuacja teraz będzie się stabilizować."
(gazetaprawna.pl, PAP)

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.