Dodaj nową odpowiedź
Dolnośląscy politycy już łamią obietnice przedwyborcze
Tomasso, Czw, 2011-02-17 19:40 Kraj | Tacy są politycyZaledwie kilka miesięcy minęło od wyborów samorządowych, a już niektórzy lokalni politycy łamią swoje obietnice. Podwyższają podatki, zwalniają pracowników, likwidują szkoły. W gminie Kłodzko kilka tygodni temu zawrzało, bo władze gminy postanowiły zlikwidować dwie wiejskie placówki.
- Byliśmy w szoku, bo przed wyborami obecny wójt obiecywał, że żadnej szkoły nie zlikwiduje - mówi Mariola Kowal z Żelazna. Tymczasem już na jednej z pierwszych sesji rady gminy przegłosowano uchwałę o zamiarze likwidacji placówki.
- Jestem tym bardzo zbulwersowana - podkreśla pani Mariola. Jak twierdzi, obecny wójt był jej faworytem przed wyborami. - Dałabym sobie za niego ręce uciąć. Wychodzi na to, że dzisiaj rąk bym już nie miała - mówi ze smutkiem i wspólnie z innymi rodzicami uczniów z Żelazna walczy o szkołę. Podobnie jak nauczyciele i rodzice uczniów czterech wiejskich szkół w gminie Bystrzyca Kłodzka.
- Obecna pani burmistrz przed wyborami wielokrotnie podkreślała, że najważniejsi są dla niej ludzie. I co? I dzisiaj swoimi decyzjami pokazuje, że ważniejsze od ludzi są dla niej pieniądze - mówi Halina Krzysztofik, dyrektor likwidowanej szkoły w Pławnicy. Renata Surma, burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej, tłumaczy, że likwidacja szkół jest nieunikniona, bo placówki za bardzo obciążają gminny budżet. Dlaczego nie mówiła o tym przed wyborami?
Niektórzy twierdzą, że początki kadencji są najlepsze na podejmowanie niepopularnych decyzji. - Kilka miesięcy zamieszania, a potem spokój do następnych wyborów. Ludzie zapomną, a jak się im jeszcze tuż przed kolejnym głosowaniem drogę zrobi albo chodnik naprawi, to kolejna kadencja jest pewna - mówi jeden z byłych samorządowców z powiatu kłodzkiego.
Tak wydają się działać inni samorządowcy z Dolnego Śląska. Niedawno awantura wybuchła w Wałbrzychu. Czarne chmury zawisły nad kilkoma gminnymi spółkami, w których pracę może stracić ponad sto osób. Wszystko z powodu oszczędności. Jednak przed wyborami nikt głośno o zaciskaniu pasa nie mówił. A jak twierdzą pracownicy Miejskiego Zarządu Budynków, obiecano im nawet podwyżki. Dziś trzy związki zawodowe, które działają w MZB, wyliczają, że pracę może stracić ponad 100 osób, czyli trzydzieści procent załogi.
Niepokój panuje również wśród pracowników Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego. Cztery działające w spółce związki zawodowe solidarnie podpisały się pod wnioskiem o odwołanie zarządu MPK. Tam z 360 osób, które do niedawna pracowały w MPK, pozostało niespełna 330. Niebawem liczba ta zostanie jeszcze okrojona o kolejnych kilka etatów.