Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
E.B. i W.B. (niezweryfikowane), Nie, 2011-02-27 19:54
Moglibyśmy napisać tak:
W trzecim dniu manifestacji i zamieszek premier Tunezji Mohammed Ghannuszi uznał, że W IMIĘ DEMOKRATYCZNYCH REFORM nie on, lecz rząd rewolucyjny powinien wziąć za twarz rewolucjonistów. Wyciągnął z tego stosowne wnioski i podał się do dymisji (ogłosił to w państwowej telewizji).
W trakcie tych zamieszek policja aresztowała ponad 100 osób.
Notabene, manifestacjom od środy towarzyszył strajk generalny.
Brzmi nieco cynicznie. Ale w grę wchodzi życie ludzkie, więc należy unikać samooszukiwania się. Najbardziej długofalowym zadaniem, jakie mogą sobie dziś postawić masowe ruchy protestacyjne w krajach objętych wrzeniem, jest osiągnięcie demokracji typu burżuazyjnego. Już droga do realizacji tego celu jest najeżona trudnościami wynikającymi ze specyfiki kulturowej i z podporządkowanej pozycji tych krajów w ramach międzynarodowego podziału pracy. Nie sposób optymistycznie założyć, że kraje te będą w swym dążeniu wspierane przez rozwinięte kraje starej demokracji. Zakładać tak oznaczałoby nie brać pod uwagę analiz przewidujących narastanie kryzysu ekonomicznego i perspektywy raczej rozkładu współpracy i solidarności między państwami.
Oczywiście, można by przewidywać, że kryzys w 'naszym" świecie mógłby stworzyć sytuację korzystną dla demokratyzujących się krajów arabskich. Zagrażający nam chaos nakładałby się na chaos w tamtym regionie, co stwarzałoby sytuację rewolucyjną w obu obszarach. Jednak taki rozwój sytuacji przeczyłby nieco wizji demokratycznej w naszym rozumieniu. Brak samoistnego ruchu rewolucyjnego w Europie, czy ogólniej - na Zachodzie - i postawienie na "spontaniczność mas" oznaczałyby zniesienie projektu demokratycznego na rzecz systemu improwizowanego w rytm zygzaków ruchu spontanicznego. Byłaby to bardzo trudna sytuacja polityczna, wymagająca współpracy rewolucjonistów świadomych swego celu. A na taką współpracę raczej się nie zanosi.
Biorąc pod uwagę realne możliwości konsensusu wśród różnorodności nurtów rewolucyjnych
można więc przewidywać - jak to wyżej powiedzieliśmy - horyzont celów i zamierzeń określony jako demokracja burżuazyjna. Dlatego też przewidujemy, że ruch masowy może wymusić na rządzącej elicie utworzenie rządu, w którym zasiądą rzeczywiści i zaufani przedstawiciele mas, ale ich zadaniem będzie co najwyżej sprawniejsze zarządzanie interesami rodzimej burżuazji i wytłumienie nastrojów buntowniczych, co również opłaci się burżuazji.
Nie przeczymy, że (mniej lub bardziej) spontaniczny ruch masowy przyniesie ludziom pracy pewne korzyści, ale zapewne nie większe niż ma to miejsce w biedniejszych krajach I świata. Niby więc w sumie nieźle. Biorąc jednak pod uwagę nadciągającą kolejną falę kryzysu kapitalizmu, ta prognoza nie brzmi już tak optymistycznie.
Ogólnie można by stwierdzić, że świat jako całość traci stabilność. Po rozpadzie obozu "realnego socjalizmu" świat przeżywa kolejny rozpad pewnych utrwalonych, lepszych lub gorszych, ale zastanych uwarunkowań. Grozi to chęcią nowego rozdania i podziału stref interesów, gdyż jednostronna dominacja USA staje się coraz dokuczliwsza. A jednocześnie - wbrew oczekiwaniom - wciąż się ona umacnia.
Dlaczego nie bierzemy pod uwagę realności modelu "władzy ludu"? Ponieważ mamy doświadczenie krajów "realnego socjalizmu" - kapitalistyczne otoczenie zdławi taki eksperyment za pomocą nacisku ekonomicznego, przewagą techniczną i technologiczną, tak jak to miało miejsce w przypadku ZSRR i jego satelitów.
Biorąc na poważnie wasze własne ostrzeżenia co do zagrożenia demokracji w systemach, gdzie formy rządów wymusza przymus ekonomiczny, musimy brać pod uwagę te ograniczenia hurrarewolucyjnego chciejstwa.
Nie jesteśmy przeciwni demokratyzacji tych krajów, chcielibyśmy, aby mogły się one uwolnić ze swego statusu półkolonii i stać się suwerennymi podmiotami na scenie politycznej i gospodarczej świata. Ale mamy jakieś rozumienie systemu kapitalistycznego i nie kwestionujemy prawidłowości tradycyjnej analizy kapitalizmu tylko dlatego, że tak byłoby milej. W ramach systemu kapitalistycznego poprawa bytu ludności będzie możliwa wyłącznie jako efekt pogłębionego zróżnicowania klasowego, czyli będzie selektywna. Również zróżnicowana będzie pozycja poszczególnych krajów w kapitalistycznym podziale pracy. Nie ma w dzisiejszych warunkach opcji odrzucenia konkurencji jako motoru życia gospodarczego, czyli nie ma warunków dla wprowadzenia sposobu gospodarowania będącego zaprzeczeniem kapitalizmu. O takie warunki dopiero walczymy i muszą one powstać przede wszystkim w krajach rozwiniętych, aby nie zdławiły one innych. Do tego trzeba się przygotować.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
W IMIĘ DEMOKRATYCZNYCH REFORM
Moglibyśmy napisać tak:
W trzecim dniu manifestacji i zamieszek premier Tunezji Mohammed Ghannuszi uznał, że W IMIĘ DEMOKRATYCZNYCH REFORM nie on, lecz rząd rewolucyjny powinien wziąć za twarz rewolucjonistów. Wyciągnął z tego stosowne wnioski i podał się do dymisji (ogłosił to w państwowej telewizji).
W trakcie tych zamieszek policja aresztowała ponad 100 osób.
Notabene, manifestacjom od środy towarzyszył strajk generalny.
Brzmi nieco cynicznie. Ale w grę wchodzi życie ludzkie, więc należy unikać samooszukiwania się. Najbardziej długofalowym zadaniem, jakie mogą sobie dziś postawić masowe ruchy protestacyjne w krajach objętych wrzeniem, jest osiągnięcie demokracji typu burżuazyjnego. Już droga do realizacji tego celu jest najeżona trudnościami wynikającymi ze specyfiki kulturowej i z podporządkowanej pozycji tych krajów w ramach międzynarodowego podziału pracy. Nie sposób optymistycznie założyć, że kraje te będą w swym dążeniu wspierane przez rozwinięte kraje starej demokracji. Zakładać tak oznaczałoby nie brać pod uwagę analiz przewidujących narastanie kryzysu ekonomicznego i perspektywy raczej rozkładu współpracy i solidarności między państwami.
Oczywiście, można by przewidywać, że kryzys w 'naszym" świecie mógłby stworzyć sytuację korzystną dla demokratyzujących się krajów arabskich. Zagrażający nam chaos nakładałby się na chaos w tamtym regionie, co stwarzałoby sytuację rewolucyjną w obu obszarach. Jednak taki rozwój sytuacji przeczyłby nieco wizji demokratycznej w naszym rozumieniu. Brak samoistnego ruchu rewolucyjnego w Europie, czy ogólniej - na Zachodzie - i postawienie na "spontaniczność mas" oznaczałyby zniesienie projektu demokratycznego na rzecz systemu improwizowanego w rytm zygzaków ruchu spontanicznego. Byłaby to bardzo trudna sytuacja polityczna, wymagająca współpracy rewolucjonistów świadomych swego celu. A na taką współpracę raczej się nie zanosi.
Biorąc pod uwagę realne możliwości konsensusu wśród różnorodności nurtów rewolucyjnych
można więc przewidywać - jak to wyżej powiedzieliśmy - horyzont celów i zamierzeń określony jako demokracja burżuazyjna. Dlatego też przewidujemy, że ruch masowy może wymusić na rządzącej elicie utworzenie rządu, w którym zasiądą rzeczywiści i zaufani przedstawiciele mas, ale ich zadaniem będzie co najwyżej sprawniejsze zarządzanie interesami rodzimej burżuazji i wytłumienie nastrojów buntowniczych, co również opłaci się burżuazji.
Nie przeczymy, że (mniej lub bardziej) spontaniczny ruch masowy przyniesie ludziom pracy pewne korzyści, ale zapewne nie większe niż ma to miejsce w biedniejszych krajach I świata. Niby więc w sumie nieźle. Biorąc jednak pod uwagę nadciągającą kolejną falę kryzysu kapitalizmu, ta prognoza nie brzmi już tak optymistycznie.
Ogólnie można by stwierdzić, że świat jako całość traci stabilność. Po rozpadzie obozu "realnego socjalizmu" świat przeżywa kolejny rozpad pewnych utrwalonych, lepszych lub gorszych, ale zastanych uwarunkowań. Grozi to chęcią nowego rozdania i podziału stref interesów, gdyż jednostronna dominacja USA staje się coraz dokuczliwsza. A jednocześnie - wbrew oczekiwaniom - wciąż się ona umacnia.
Dlaczego nie bierzemy pod uwagę realności modelu "władzy ludu"? Ponieważ mamy doświadczenie krajów "realnego socjalizmu" - kapitalistyczne otoczenie zdławi taki eksperyment za pomocą nacisku ekonomicznego, przewagą techniczną i technologiczną, tak jak to miało miejsce w przypadku ZSRR i jego satelitów.
Biorąc na poważnie wasze własne ostrzeżenia co do zagrożenia demokracji w systemach, gdzie formy rządów wymusza przymus ekonomiczny, musimy brać pod uwagę te ograniczenia hurrarewolucyjnego chciejstwa.
Nie jesteśmy przeciwni demokratyzacji tych krajów, chcielibyśmy, aby mogły się one uwolnić ze swego statusu półkolonii i stać się suwerennymi podmiotami na scenie politycznej i gospodarczej świata. Ale mamy jakieś rozumienie systemu kapitalistycznego i nie kwestionujemy prawidłowości tradycyjnej analizy kapitalizmu tylko dlatego, że tak byłoby milej. W ramach systemu kapitalistycznego poprawa bytu ludności będzie możliwa wyłącznie jako efekt pogłębionego zróżnicowania klasowego, czyli będzie selektywna. Również zróżnicowana będzie pozycja poszczególnych krajów w kapitalistycznym podziale pracy. Nie ma w dzisiejszych warunkach opcji odrzucenia konkurencji jako motoru życia gospodarczego, czyli nie ma warunków dla wprowadzenia sposobu gospodarowania będącego zaprzeczeniem kapitalizmu. O takie warunki dopiero walczymy i muszą one powstać przede wszystkim w krajach rozwiniętych, aby nie zdławiły one innych. Do tego trzeba się przygotować.