Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
"Amerykańska flota dysponuje na Morzu Śródziemnym znacznymi siłami. Wysłano na nie grupę uderzeniową lotniskowca USS Enterprise i ekspedycyjną grupą uderzeniową skupioną wokół dużego okrętu desantowego USS Kearsarge. Poza dwoma dużymi okrętami, w skład obu formacji wchodzą liczne mniejsze okręty eskortowe, które stanowią poważną siłę.
Łącznie w pobliże wybrzeży Libii trafił jeden lotniskowiec atomowy (około 80 samolotów i śmigłowców), jeden duży okręt desantowy oraz towarzyszący mu mniejszy i starszy okręt podobnego typu (łącznie cztery tysiące marines gotowych do walki, dziesiątki śmigłowców i Harrierów), jeden krążownik i pięć niszczycieli (setki rakiet, w tym samosterujących Tomahawk, używanych do ataków na silnie bronione cele lądowe).
Z racji ukształtowania geograficznego Libii, praktycznie wszystkie istotne miasta i instalacje przemysłowe (rafinerie i porty) znajdują się na wybrzeżu. W zasięgu działania marynarki wojennej.
Prosto z morza
W wypadku wydania ewentualnego rozkazu do utworzenia strefy zakazu lotów nad Libią, pierwsza do akcji prawdopodobnie wkroczyłaby flota. Podobnie jak podczas obu wojen z Irakiem, jednostki US Navy zapewne odpaliłyby dziesiątki Tomahawków, które miałyby za zadanie zniszczyć kluczowe elementy libijskiego systemu obrony przeciwlotniczej (centra dowodzenia, stacje radarowe).
Później do akcji ruszyłyby stacjonujące na USS Enterprise F/A-18 Hornet i A-6 Intruder. Przy założeniu, że okręty krążyły by mniej więcej na północ od Zatoki Sytry, która wcina się w środek Libii, samoloty byłyby w stanie objąć swoim zasięgiem większość kraju. Przy pomocy latających tankowców startujących z włoskich baz, maszyny z USS Enterprise bez problemu mogłyby kontrolować przestrzeń powietrzną nad całą Libią.
Atak z morza niemal na pewno byłby wystarczający do obezwładnienia libijskiej obrony przeciwlotniczej i lotnictwa. Zwłaszcza w obecnej sytuacji wewnętrznej kraju, kiedy wojsko uległo daleko posuniętemu rozkładowi. Na dodatek wyposażenie, którym dysponuje libijska obrona przeciwlotnicza, prezentuje poziom lat 80-tych ubiegłego wieku.
Cztery tysiące marines i liczne śmigłowce mogłyby atakować cele w pobliżu brzegu. Jednak to mało prawdopodobne, ponieważ oznaczałoby to agresję na Libię, w przeciwieństwie do sankcjonowanego przez ONZ utworzenia strefy zakazu lotów. Ewentualnie śmigłowce z okrętów desantowych mogą pełnić zadania humanitarne i wywozić ostatnich pozostałych w nim obcokrajowców.
Z korespondencji Tomasza Bieleckiego z Benghazi "Wolna Libia szkoli żołnierzy" można się dowiedzieć, że poza nielicznymi szkółkami dla początkujących dostępnymi dla dziennikarzy, są jeszcze te specjalistyczne i tych jest dużo więcej (libijczycy ogólnie rzecz biorąc potrafią obchodzić się z bronią):
"Powstańcy tłumaczą, że w okolicach miasta jest kilkanaście podobnych ośrodków, większość zamknięta dla postronnych, w tym dziennikarzy, z obawy przed sabotażem ludzi z bezpieki Kaddafiego. Będą wkrótce kończyć drugi cykl szkoleniowy, ale nie chcą zdradzać, ilu ludzi są w stanie szybko zmobilizować łącznie z ochotnikami z Tobruku i innych miast całej Cyrenajki."
Nawet ci co szkolą w otwartych szkółkach dla początkujących nie odpowiadają, gdzie nauczyli się tego fachu:
"Nie chce tłumaczyć, skąd sam potrafi tak dobrze strzelać. Czy zaciągał się do zawodowej armii w czasach Kaddafiego? - Jestem w armii rewolucyjnej. To teraz najważniejsze - mówi."
Okazało się, że specjalne oddziały USA, Wielkiej Brytanii i Francji rozgościły się już na dobre w rejonach, które kontroluje opozycja, głównie na wschodzie Libii.
Poinformowały o tym 2 lutego europejskie media, powołując się na pakistańską gazetę Pakistan Observer. Według informacji, uzyskanej z konfidencjonalnych libijskich dyplomatycznych źródeł, w dniach, 23 i 24 lutego (czyli dwa dni wcześniej niż podawała izraelska "Debka"), wojskowe statki USA i Francji dostarczyły w okolice miast Bengazi i Tobruk "grupy wojskowych", łącznie kilkaset osób.
Pododdziały będą wspierać siły zbrojne opozycji. Zdaniem informatorów gazety na wschodzie Libii powstały już wojskowe obozy szkoleniowe pod pieczą zachodnich instruktorów.
Jednostki specjalne mają również za zadanie w odpowiednim momencie zlikwidować system obrony przeciwlotniczej Libii i aktywizujące się ostatnio struktury Al-Kaidy.
(za http://zik.com.ua/pl/news/2011/03/02/275138)
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
GRA W DWA OGNIE
"Amerykańska flota dysponuje na Morzu Śródziemnym znacznymi siłami. Wysłano na nie grupę uderzeniową lotniskowca USS Enterprise i ekspedycyjną grupą uderzeniową skupioną wokół dużego okrętu desantowego USS Kearsarge. Poza dwoma dużymi okrętami, w skład obu formacji wchodzą liczne mniejsze okręty eskortowe, które stanowią poważną siłę.
Łącznie w pobliże wybrzeży Libii trafił jeden lotniskowiec atomowy (około 80 samolotów i śmigłowców), jeden duży okręt desantowy oraz towarzyszący mu mniejszy i starszy okręt podobnego typu (łącznie cztery tysiące marines gotowych do walki, dziesiątki śmigłowców i Harrierów), jeden krążownik i pięć niszczycieli (setki rakiet, w tym samosterujących Tomahawk, używanych do ataków na silnie bronione cele lądowe).
Z racji ukształtowania geograficznego Libii, praktycznie wszystkie istotne miasta i instalacje przemysłowe (rafinerie i porty) znajdują się na wybrzeżu. W zasięgu działania marynarki wojennej.
Prosto z morza
W wypadku wydania ewentualnego rozkazu do utworzenia strefy zakazu lotów nad Libią, pierwsza do akcji prawdopodobnie wkroczyłaby flota. Podobnie jak podczas obu wojen z Irakiem, jednostki US Navy zapewne odpaliłyby dziesiątki Tomahawków, które miałyby za zadanie zniszczyć kluczowe elementy libijskiego systemu obrony przeciwlotniczej (centra dowodzenia, stacje radarowe).
Później do akcji ruszyłyby stacjonujące na USS Enterprise F/A-18 Hornet i A-6 Intruder. Przy założeniu, że okręty krążyły by mniej więcej na północ od Zatoki Sytry, która wcina się w środek Libii, samoloty byłyby w stanie objąć swoim zasięgiem większość kraju. Przy pomocy latających tankowców startujących z włoskich baz, maszyny z USS Enterprise bez problemu mogłyby kontrolować przestrzeń powietrzną nad całą Libią.
Atak z morza niemal na pewno byłby wystarczający do obezwładnienia libijskiej obrony przeciwlotniczej i lotnictwa. Zwłaszcza w obecnej sytuacji wewnętrznej kraju, kiedy wojsko uległo daleko posuniętemu rozkładowi. Na dodatek wyposażenie, którym dysponuje libijska obrona przeciwlotnicza, prezentuje poziom lat 80-tych ubiegłego wieku.
Cztery tysiące marines i liczne śmigłowce mogłyby atakować cele w pobliżu brzegu. Jednak to mało prawdopodobne, ponieważ oznaczałoby to agresję na Libię, w przeciwieństwie do sankcjonowanego przez ONZ utworzenia strefy zakazu lotów. Ewentualnie śmigłowce z okrętów desantowych mogą pełnić zadania humanitarne i wywozić ostatnich pozostałych w nim obcokrajowców.
Maciej Kucharczyk//gak
(za http://www.tvn24.pl/-1,1694899,0,1,jesli-zechca--zmiota-kaddafiego-zespo...
ŻOŁNIERZE "WOLNEJ LIBII"
Z korespondencji Tomasza Bieleckiego z Benghazi "Wolna Libia szkoli żołnierzy" można się dowiedzieć, że poza nielicznymi szkółkami dla początkujących dostępnymi dla dziennikarzy, są jeszcze te specjalistyczne i tych jest dużo więcej (libijczycy ogólnie rzecz biorąc potrafią obchodzić się z bronią):
"Powstańcy tłumaczą, że w okolicach miasta jest kilkanaście podobnych ośrodków, większość zamknięta dla postronnych, w tym dziennikarzy, z obawy przed sabotażem ludzi z bezpieki Kaddafiego. Będą wkrótce kończyć drugi cykl szkoleniowy, ale nie chcą zdradzać, ilu ludzi są w stanie szybko zmobilizować łącznie z ochotnikami z Tobruku i innych miast całej Cyrenajki."
Nawet ci co szkolą w otwartych szkółkach dla początkujących nie odpowiadają, gdzie nauczyli się tego fachu:
"Nie chce tłumaczyć, skąd sam potrafi tak dobrze strzelać. Czy zaciągał się do zawodowej armii w czasach Kaddafiego? - Jestem w armii rewolucyjnej. To teraz najważniejsze - mówi."
Potwierdziły się informacje debka.org. z 25.02.2011, upublicznione m.in. przez http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9167530,Instruktorzy_wojs...
Okazało się, że specjalne oddziały USA, Wielkiej Brytanii i Francji rozgościły się już na dobre w rejonach, które kontroluje opozycja, głównie na wschodzie Libii.
Poinformowały o tym 2 lutego europejskie media, powołując się na pakistańską gazetę Pakistan Observer. Według informacji, uzyskanej z konfidencjonalnych libijskich dyplomatycznych źródeł, w dniach, 23 i 24 lutego (czyli dwa dni wcześniej niż podawała izraelska "Debka"), wojskowe statki USA i Francji dostarczyły w okolice miast Bengazi i Tobruk "grupy wojskowych", łącznie kilkaset osób.
Pododdziały będą wspierać siły zbrojne opozycji. Zdaniem informatorów gazety na wschodzie Libii powstały już wojskowe obozy szkoleniowe pod pieczą zachodnich instruktorów.
Jednostki specjalne mają również za zadanie w odpowiednim momencie zlikwidować system obrony przeciwlotniczej Libii i aktywizujące się ostatnio struktury Al-Kaidy.
(za http://zik.com.ua/pl/news/2011/03/02/275138)