Dodaj nową odpowiedź

O potrzebie metafizyki.

Drodzy Koledzy, ale przecież ja właśnie o tym piszę! Tylko po co rozbudowywać metafizyczną semantykę i czy zadaniem nauki nie jest właśnie odmitologizowanie świata? Nie spotkałem się nigdzie w dzisiejszej ontologii z tezą, by naukowcowi potrzebna była "tajemnica". Poza tym wydaje mi się, że słowo "tajemnica" zostało użyte raz pisane wielkimi literami a raz małymi w róznym znaczeniu. Ja piszę o "tajemnicy" w metodologii badań naukowych, "odkrywanej" na zasadzie: teza-dowód. Każde "odkrycie tajemnicy" zawęża obszar działania alegorii i ukróca drogę dla działania metafizyki. Natomiast stosowanie motywatora w nauce w postaci TAJEMNICY jest co najmniej wysoce ryzykowne. Na takiej zasadzie właśnie bardziej skomplikowany zestaw symboli doskonale opisuje świat ale do pewnego czasu! Może zostanie on wkrótce zastąpiony jeszcze bardziej skomplikowanym zestawem symboli, z których część wyda się jeszcze bliższa metafizyce. Jednak w ostatecznym rozrachunku nauka będzie i wciąż dąży do zastąpienia metafizyki czymś sprawdzalnym. Wybacz ale już bardziej prymitywnie nie moge tego napisać. Można sobie nawet wyobrazić poza metafizyczne wyjaśnienie psychologicznych potrzeb człowieka.
Świat się zmienia ale w taki sposób, jak ja to opisałem. Nie można tego negować. Nawet miłość okazuje się być chemią. Ja jestem przekonany, że etyka nie musi wynikać z pobudek religijnych. Toż to byłoby najzwyklejsze oszukiwanie samego siebie! Poza tym, którą etykę wtedy stosować? Czyi bóg jest lepszy, bardziej prawdziwy? Właśnie takimi pytaniami nie zajmie się nauka.
Znam M. Heideggera dobrze. Z wyboru jestem fenomenologiem - to też odpowiedź na pytanie eRZeta (Immanuel Kant się kłania). Jestem żyjątkiem, zwierzęciem nieco bardziej skomplikowanym od prostego robaka. Mój strumień świadomości się bezpowrotnie skończy. Umrę i moje ciało się rozłoży, świadomość zniknie, ustanie. Nie będzie mnie. Nawet jeśli paraliżuje mnie teraz strach i nie godzę się z tym i nawet jeśli nie potrafię tego strachu skojarzyć z instynktem samozachowawczym, to co z tego? Nawet jeśli zakorzeniona w metafizyce alegoryka w opisywaniu świata pozwala mi lepiej ten świat poznawać i się nim zachwycać. Mam prawo domagać się, by ta metafizyka objęła także mnie? Ze złości albo innych "potrzeb psychologicznych" stworzę sobie TAJEMNICĘ? Zacznę WIERZYĆ? Tylko tyle?
To, że w kręgu kulturowym, z którego pochodzimy chrześcijaństwo dominuje nie zależy ode mnie. Uważam od dawna, że właśnie ten rodzaj kultu jest najbardziej amoralnym i nawet aspołecznym ze wszystkich pozostałych. Wybacz eRZecie, że nie będę DOKŁADNIE cytował biblijnych METAFOR. Choćby na podstawie tekstów apokryficznych (znowu - Kościołowi tak jest na ręke i nic poza tym) uważam, że są one funta kłaków warte. Choćby najpiękniejsza symbolika w najbardziej zawualowany sposób tłumaczyła sens mojego życia, choćby na wskroś metafizyczna była jej licencja - nic to nie wnosi. Może tylko poczucie tymczasowości. Dla każdego z nas zresztą inne. Nie wnosi to nawet potrzeby moralności! Dokładnie w tym miejscu widać, jak bardzo ta potrzeba jest transcendentna wobec podmiotu! Nie wolno pozwolić, by to stało się jedyną alternatywą dla orwellowskiego quasispołeczeństwa. Nie znamy nawet sensu naszego istnienia w metafizyce a Ty chcesz go zachowywać poprzez pielęgnowanie TAJEMNICY?

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.