Dodaj nową odpowiedź
„Postawa roszczeniowa” średnio wyższej klasy średniej
Hasacz, Pon, 2011-03-14 16:18 Dyskryminacja | Ironia/Humor | PublicystykaPod koniec lutego na stronie wyborcza.pl ukazał się artykuł pod tytułem: ”Bunt kasjerek? Ja już skończyłam pracę!”. Jest to list czytelniczki Gazety Wyborczej – Katarzyny, która opowiada swoją wieczorną „nieprzygodę” w hipermarkecie Carrefour.
W Carrefourze trwa bunt kasjerek. Ze względu na czas zatrudnienia do godziny 22, kasjerki kończą pracę pół godziny wcześniej, mimo że sklep jest nadal czynny. Wynika to z tego, że do ich obowiązków należy jeszcze rozliczenie pieniędzy w kasie, uporządkowanie stanowiska pracy a także posprzątanie sklepu. Zazwyczaj kasjerki robiły to już po godzinie 22-giej, za darmo. Miarka się przebrała i solidarnie wyrzekły się darmowych nadgodzin.
Wróćmy do historii pani Katarzyny. Zacytuję fragment jej listu.
W sobotni wieczór wstępuję we wrota Carrefoura w Złotych Tarasach. Po zakupach kieruję się do kasy. Stojący w kolejce młody mężczyzna informuje, że ta kasa będzie już nieczynna. Zdarza się. Podchodzę do drugiej, gdzie wita mnie warknięcie kasjerki, że ona kończy pracę o 22. Zwracam grzecznie uwagę, że jest 21.35. Ona na to (opryskliwie): "Ale ja muszę się rozliczyć!". Zadaję pytanie, dlaczego można wchodzić do sklepu, skoro nie można z niego wyjść z zakupami. W odpowiedzi słyszę: "Proszę iść do innej kasy!". I macha ręką, wskazując na kasę, jedyną, która pozostała.
Zaczyna się znośnie. Pani K. akceptuje fakt, że kasa jest nieczynna. Wszak, „zdarza się”. Lecz potem jest już tylko gorzej, co podkreśla (nie)odpowiednimi słowami „warknięcie kasjerki”, „opryskliwie”. Prawdziwe upokorzenie dla szlachcianki. Jak jednak pisze ona dalej:
„Postanawiam wytrwać.(…) Po kilku minutach zza kasy wyskakuje kasjerka i wykrzykuje, że skończyła pracę. Ludzie patrzą zdezorientowani, lecz ja nie daję za wygraną. Pytam, kto w takim razie pracuje, bo nie widzę żadnych innych czynnych kas. Ona, drąc się na całego: "Nie wiem, kto pracuje! Ja mam wiedzieć, kto pracuje?! Niech pani idzie do punktu obsługi klienta się dowiadywać, kto pracuje!"
Istny „armagjedon”. Sklep, mimo że jest czynny, nie obsługuje swoich klientów. Koszmar i czarna rozpacz. Czytelników proszę teraz o odrobinę empatii. Pani Katarzyna, pracowniczka jednej z warszawskich korporacji pracuje zapewne od godziny 12 do 20. Ciężka praca umysłowa; w międzyczasie pasjans, kawka i lunch(taki warszawski rodzaj obiadu). Styrana, pachnąca potem i niespełnionymi marzeniami, wstępuje jeszcze na kolację do jednego z lokali na Nowym Świecie. Przypomina sobie jednak o swoich obowiązkach związanych z byciem kobietą i kieruje się do Złotych Tarasów, a w nich do supermarketu Carrefour, aby nakarmić swoją rodzinę.
Ten istny rytuał wlecze się niemiłosiernie, pani K. kluczy pomiędzy regałami, wrzuca na ślepo kolejne towary do wózka. Nie ma ze sobą listy, wie co jest potrzebne. A nawet jeśli potrzebne nie jest, to jest w promocji, wziąć więc trzeba. Po swoistym maratonie kieruje się do kasy, jest 21.35. Na miejscu dowiaduje się, że nie zostanie obsłużona i cała jej ekspedycja okazała się klapą, straciła bite pół godziny, które mogłaby poświęcić na chodzenie po sklepach(wszak jest już przecież w galerii) albo oglądanie swojego ulubionego serialu „Prosto w usta”.
Proszę sobie wyobrazić rozgoryczenie naszej bohaterki, tą potwarz, to upokorzenie. To nie zdarza się na co dzień. Takie rzeczy nie powinni się zdarzać tak wybitnym jednostkom jak ona. Naprawdę, aż brak mi słów aby skomentować jej tragiczny los.
Swoje pismo kończy słowami:
„Wyzysk, ucisk, wykorzystywanie - oto moje skojarzenia ze słowem "kasjerka". Rozumiem zmęczenie, rozumiem frustrację. Ale w którymś momencie, zwłaszcza gdy nie są to rozważania nad prawdziwością teorii wyzysku klasy robotniczej, ale praktyka życia codziennego, przestaje to wystarczać.”
Wskazuje tu, że w młodości być może liznęła co nieco Marksa lub innego heretyka, a także „wie” z czym wiąże się praca kasjerki – z niegodziwym wynagrodzeniem, strachem, represją, niemożnością stawienia oporu. Dalej zaznacza jednak, że „teoria różni się od praktyki”. Jakiej praktyki? Praktyki kapitalistycznej. Ona, ułożona, bogata konsumentka pragnie zrobić zakupy - jest to jedna z jej podstawowych swobód obywatelskich w wolnej Rzeczypospolitej! Nie po to walczyła Solidarność o „wolność”, żeby teraz to podstawowe prawo zostało jej odebrane!
Artykuł ten wzbudził sporą debatę na forum Gazety, w chwili gdy piszę te słowa można tam przeczytać 282 posty. Ja przebrnąłem ledwie przez 50, jednak nie bez trwałych urazów w psychice; ludziom odradzam czytanie tych wypocin, kapitaliści jednak mogą bez obaw delektować się komentarzami, aby utwierdzić się w słuszności swych przekonań. Możemy tam przeczytać takie perełki jak:
„Kasjerki zawsze czuły się Wielkimi Paniami. Mają to na co sobie zasłużyły.”
„(w domyśle kasjerki) albo akceptują te warunki albo szukają innej pracy. Żadnej filozofii tu nie ma.”
„a co mnie to obchodzi ile (i czy ) kasjerki dostają za swoja pracę. przychodzę do sklepu bo chce u nich zrobić zakupy a nie zastanawiać sie nad ich problemami. wali mnie to”
„nie chciało się nosić teczki, to się zapie... w kasie. sklep czynny do 22 = do 22.00 mam prawo robic tam zakupy. nie do 21.5, bo ona "kasę rozlicza". niech sobie rozlicza PO 22. a nie podoba się - niech nie pracuje.”
„List jest jak najbardziej wskazany. Trzeba o tym mowic bo inaczej nic sie nie zmieni... i dla kasjerek i dla klientow. poza tym chamstwo i buractwo trzeba plenic.”
„Tak, jestem roszczeniowy. Płacę i wymagam.”
Domyślam się, że reszta komentarzy to jeszcze niższy poziom. Wybrane przeze mnie reprezentują jednak typowe argumenty „posiadaczy”. Pierwszy z nich „naprowadza” kasjerki z powrotem do ich miejsca w hierarchii. Próbuje przekonać, że ich bunt to zaburzenie swoistego ładu, a swoim zachowaniem pretendują do bycia kimś „lepszym” niźli obecnie są. Kasjerki „Wielkie Panie” – swoisty oksymoron.
Kolejne to najbardziej typowe i do bólu ugrane „argumenty” – Zapewne jesteś niewykształcony(a), więc zasługujesz za swój los. „Wali mnie to”, ograniczam pojmowanie świata do mojego kółka rodzinnego. „Nie podoba się to wypierdalaj – na twoje miejsce jest kilkanaście innych osób”. A także próba odejścia od problemu i zwrócenie uwagi na „brzydkie słowa” kasjerki.
Jednak najbardziej uderzył mnie ostatni komentarz, mimo że nie jest obraźliwy, a także na pierwszy rzut oka nie wygląda na idiotyczny. Jest dobrą pointą do tego tekstu. „Płacę – wymagam”. Mam pieniądze i płacę, mam dzięki temu prawo do bezrefleksyjnego spoglądania z góry na sytuację innych. Jestem konsumentem – wymagam. Jestem swoistym rodzajem nadczłowieka, który za pomocą siły nabywczej może podporządkowywać i kształtować rzeczywistość naokoło. I wyznanie jak na spowiedzi: „Tak, jestem roszczeniowcem”, jestem z tego wręcz dumny. Ci, którzy posiadają mają także prawo być roszczeniowcami.