Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Nie wiem czy liczenie na ludzi, którzy słuchają po prostu określonej muzyki ma sens. Ja nie słucham i nigdy nie słuchałem punka, choć Apatię znam, słucham czego innego. Ale czy przyszłoby mi do głowy budować ruch na czyimś guście muzycznym? Jedni słuchają disco, RNB, a inni hiphopu, jeszcze inni punka. Dla mnie to żadna różnica. Nigdy nie szykanowałem, ani nie dzieliłem na lepszych i gorszych nikogo z powodu jego gustu muzycznego, ale też i nie liczyłem bardziej na słuchaczy punka niż słuchaczy Michaela Jacksona. Kultura jako kanał rozprzestrzeniania idei anarchistycznych to broń obosieczna. Opierając się głównie na kulturze przyciąga się ludzi zainteresowanych głównie właśnie kulturą, którzy ewentualnie od czasu do czasu, jak akurat nie ma żadnego fajnego koncertu, przyjdą na demonstrację.
Żeby wyrwać się z impasu musimy znaleźć również inne kanały dystrybucji naszych idei i na nich się opierać. Do tego można wykorzystywać kulturę wspomagająco, ale nie jako główny sposób działania. Gdy niektórym subkulturowcom mówiłem o Dniach Gniewu - dawali mi odczuć, że to jakieś dziwactwo proponować wyjazd na demonstrację, gdy taki zajebiszczy koncert się szykuje. Tylko wariat by demonstrował wtedy. Bo demonstrowanie nie jest takie cool jak konsumowanie kulturki.
Swoją drogą większy już przyszłościowy potencjał widzę w przynajmniej niektórych gimnazjalistach, którzy wyszli na ulice domagać się legalizacji marychy. Oni przynajmniej zrobili coś więcej niż słuchanie hh - wyszli na ulice, zadziałali kolektywnie i byli gotowi nawet do napierdalanki z policją. To jest jednak krok dalej niż darcie gęby na koncertach "władza precz" - dla nich demonstrowanie nie jest już obciachem, ale normalną formą wyrażania protestu.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Nie wiem czy liczenie na
Nie wiem czy liczenie na ludzi, którzy słuchają po prostu określonej muzyki ma sens. Ja nie słucham i nigdy nie słuchałem punka, choć Apatię znam, słucham czego innego. Ale czy przyszłoby mi do głowy budować ruch na czyimś guście muzycznym? Jedni słuchają disco, RNB, a inni hiphopu, jeszcze inni punka. Dla mnie to żadna różnica. Nigdy nie szykanowałem, ani nie dzieliłem na lepszych i gorszych nikogo z powodu jego gustu muzycznego, ale też i nie liczyłem bardziej na słuchaczy punka niż słuchaczy Michaela Jacksona. Kultura jako kanał rozprzestrzeniania idei anarchistycznych to broń obosieczna. Opierając się głównie na kulturze przyciąga się ludzi zainteresowanych głównie właśnie kulturą, którzy ewentualnie od czasu do czasu, jak akurat nie ma żadnego fajnego koncertu, przyjdą na demonstrację.
Żeby wyrwać się z impasu musimy znaleźć również inne kanały dystrybucji naszych idei i na nich się opierać. Do tego można wykorzystywać kulturę wspomagająco, ale nie jako główny sposób działania. Gdy niektórym subkulturowcom mówiłem o Dniach Gniewu - dawali mi odczuć, że to jakieś dziwactwo proponować wyjazd na demonstrację, gdy taki zajebiszczy koncert się szykuje. Tylko wariat by demonstrował wtedy. Bo demonstrowanie nie jest takie cool jak konsumowanie kulturki.
Swoją drogą większy już przyszłościowy potencjał widzę w przynajmniej niektórych gimnazjalistach, którzy wyszli na ulice domagać się legalizacji marychy. Oni przynajmniej zrobili coś więcej niż słuchanie hh - wyszli na ulice, zadziałali kolektywnie i byli gotowi nawet do napierdalanki z policją. To jest jednak krok dalej niż darcie gęby na koncertach "władza precz" - dla nich demonstrowanie nie jest już obciachem, ale normalną formą wyrażania protestu.