Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
- Yak, co to znaczy dla anarchisty "bez sensu" obrabować bank?
1. Insurekcjoniści nie głoszą, 100% skuteczności swojej taktyki, tak jak nie głoszą 100% nieskuteczności taktyki anarchosyndykalizmu. Przypominają tylko że przemoc rewolucyjna jest ważnym elementem anarchistycznej taktyki i krytykują środowiska całkowicie ją potepiające. W gruncie rzeczy są dość pragmatyczni i wskazują nierzadko na konieczność doboru środków stosownie do sytuacji.Ich zdaniem - przemoc jest jednym z tych właściwszych i bardziej uniwersalnych dla celów A, ale nie jedynym.
Moim pierwotnym celem w tej dyskusji nie była dyskredytacja anarchosyndykalizmu, ale popełniłem ją niejako na wyrost, by uwypuklić przeciwwagę dla taktyki związkowej, oraz wskazać jej wady.
Moja strona nie przedstawia pełnego, obiektywnego obrazu zdarzeń -wykrojowo skupia się tylko na grupach zbrojnych. Wiedzę tę dobrze jest interpretować na tle wydarzeń społecznych i działalności szerszego ruchu. Dlatego tłumaczenia takie jak zrobił Yak są cenne i przydatne. Oby więcej takich translacji. Tekst o "zgromadzeniach ludowych" pokazuje m.in., iż w greckim ruchu A, pacyfiści bronią zwolenników przemocy (nawet jeśli się z nimi nie zgadzają), ponieważ mają świadomość że jest to wypróbowany klin którym posługuje się państwo i media, aby wywołać w ruchu rozłam na dobrych i złych anarchistów,by dzięki temu go osłabić. Potwierdza to komunikat Ateńskiego Zgromadzenia Solidarnościowego, które jest rodzajem jednego z takich właśnie oddolnych, zgromadzeń demokracji bezpośredniej.
Zabawne natomiast jest Yaku komentowanie przez Ciebie własnej translacji, tak jakby w obawie, że czytelnicy sami nie dostrzegą intencji z jaką ją przetłumaczyłeś, albo że nie wynika ona naturalnie z lektury tekstu.Niemniej z tym co tam napisałeś nie sposób się nie zgodzić.
2. Insurekcjonizm jest nieskuteczny? Odpowiadam retorycznie: Udowodnijcie skuteczność taktyki ZSP i anarchosyndykalizmu. W Polsce anarchosyndykalizm uskuteczniany jest od wielu lat. Gdzie zatem są te rosnące szeregi anarchistycznych związków zawodowych? Jakie zwycięstwa w związku z tym odnieśliście na polu działalności anarchistycznej?
Jakiż to potężny ruch budujecie i jak silne ma on perspektywy, skoro jedna strona na temat insurekcjonizmu, jest dla Yaka, zagrożeniem, które na kilkadziesiąt lat może wpędzić "ruch" w ślepą uliczkę?
Jest taki bardzo dowcipny tekst Mateusza Kwaterki na temat jałowości polskiego środowiska A zatytułowany "Cztery miesiące, które wstrząsneły światkiem... Uwagi na temat "Kampanii M-1" i polskiego środowiska anarchistycznego" Polecam!
3. Antyspołeczni insurekcjoniści nie twierdzą, że na robotników należy się wypiąć. Traktują ich jednak podmiotowo - tzn. obarczają odpowiedzialnością za dokonywane przez nich wybory i podtrzymywanie systemu oraz zamykanie się na alternatywy. Zrywają z mitem "uciskanej większości", który usprawiedliwia społeczną bierność. Dla Was robotnicy to materiał do obróbki - gdy padł argument upadku rewolucyjnego potencjału robotników w latach 60/70, któryś z was zaczął bronić się, że to wina wielkich, zbiurokratyzowanych związków zawodowych, które wmanewrowały robotników w czysto płacowe kompromisy. A zatem, traktujecie robotników jak ludzi pozbawionych wolnej woli, którymi znów ktoś (wielkie centrale) źle pokierował. Wy pokierowalibyście dobrze i nauczyli samodzielności. Otóż, insurekcjoniści mówią dość takiemu żywieniu złudzeń, uwalniającemu pasywną większość od jej odpowiedzialności za trwanie systemu i odrzucanie alternatyw. Zacznijcie traktować robotników jak ludzi, którzy ponoszą odpowiedzialność za swoje wybory. W latach 60-ych był potężny antykapitalistyczny ruch który parł na robotników - i przenikał w ich szeregi - z każdej strony usiłując zachęcić ich do podważenia stosunków społecznych, proponując im samorząd pracowniczy i uspołecznienie środków produkcji. Mówiło się o tym szeroko. Robotnicy mieli dość wyraźną alternatywę oraz widoczną siłę z którą mogli pójść ramie w ramię przeciw systemowi, woleli jednak bezpieczne koryto, napełnione żarciem i święty spokój. Tylko mniejszość spośród nich przyłączyła się do antysystemowej opozycji. Jeśli robotnicy zechcą czegoś więcej niż socjalu oraz zareagują na wezwania do podważenia systemu, antyspołeczni insurekcjoniści napewno nie będą się odcinać od ruchu pracowniczego. Nie przeszkadza im to jednak działać samodzielnie, we własnym imieniu, bez konieczności oczekiwania aż masy uda się zmobilizować i oderwać od telewizora.
Insurekcjoniści społeczni natomiast w pełni identyfikują się z robotnikami i próbują, tak jak wy, ugrać radykalizm na walce o socjal i odruchach niezadowolenia.
2. Odnośnie cudownej, ubertransformacji wewnętrznej jaką gwarantować miałaby rzekomo "propaganda poprzez czyn", zabezpieczająca przed reformizmem, naiwne jest traktowanie tego argumentu w sposób dosłowny - tyczy się on bowiem przede wszystkim ruchu anarchistycznego jako całości, a nie automatycznie każdej jednostki (np.Fischera), która wejdzie na ścieżkę stosowania przemocy. Złośliwie mógłbym powiedzieć, że insurekcjonistom nie grozi napewno udział we rządzie Republiki Hiszpańskiej.
Odnośnie Ratyńskiego - jeśli odsiedzisz rok więzienia za podpalenie konsulatu po zabójstwie towarzysza-anarchisty, wtedy dopiero będziesz miał prawo wycierać sobie gębę nazwiskiem Piotra.
A własną transformację rozpoznasz po tym, gdy wylądowawszy w Amnesty International, by uskuteczniać tam swój anarchizm, będziesz odczuwał swoistą nieprzystawalność dotychczasowych poglądów do otaczającej Cię praktyki, wobec czego anarchizm będzie Ci się wydawał coraz bardziej mglistą mrzonką okresu dojrzewania, za to coraz bardziej kojarzył z modnymi lewicowo-liberalnymi wytrychami, typu "prawa człowieka, antyfaszyzm, prawa pracownicze" itp. Poznasz ją również po tym, że gdy zamordują anarchistycznego towarzysza, albo zbombardują jakiś kraj, staniesz dumnie na ulicy z prześcieradłem, przeświadczony, że budzisz sumienie mas, które twoje ulotki będą wyrzucać do śmietnika. A jak krzykniesz w czasie tej demonstracji "mordercy" to może i poczujesz że "coś zrobiłeś", ale w gruncie rzeczy będzie to z twojej strony akt bezsilności. Pominąwszy fakt, że krzyczysz coś, o czym każdy człowiek dobrze wie, tylko ma to w dupie i nie zamierza nic z tym robić, dopóki bomba imperialistycznego najeźdzcy nie spadnie na jego własny dom.
Dlatego ludzie tacy jak RAF, decydowali się ruszyć Trzeciemu Światu na pomoc w walce, bez oglądania się na większość społeczeństwa, cieszącego się materialnym prosperity i mającego płonący od napalmu Wietnam w dupie. Argument, że korzystali z pomocy STASI jest tyle samo wart co próba dyskredytacji "Solidarności" za to, że korzystała z pomocy CIA, "Wolnej Europy" itp.
3. Mahler-Fischer
Mahler był jednym z tych działaczy RAF, którzy wycofali się z działalności na samym jej początku. Po aresztowaniu zdecydował się odsiedzieć wyrok do końca rezygnując z możliwości wyjścia na wolność w zamian za zakładnika uprowadzonego przez partyzantów.
DO jakich wniosków doszedł wtedy Mahler? Otóż, podobnych do waszych. Mianowicie stwierdził że grupom zbrojnym i całemu ruchowi skrajnej lewicy w RFN brakuje dostatecznego poparcia "narodu", "uciskanej większości".(wywiad z nim na ten temat obejrzysz w "Niemieckiej Jesieni") Przeszedł zatem do obozu sceptyków, oczekujących na wielkie przebudzenie mas, które jak z czasem doszedł do wniosku może mieć podłoże głównie narodowe, na co w Niemczech nie brakuje przykładów, w przeciwieństwie do wiecznie ponoszącej porażki skrajnej lewicy - od zamordowania Róży Luksemburg po śmierć Meinhof.
Zamiast wyszukiwania pojedyńczych kontrprzykładów radziłbym Ci rzucić okiem na takie przypadki jak obecność dawnej bojowniczki RAF, Inge Viett, na niedawnym procesie Militante Gruppe, gdzie otwarcie poparła ona metody akcji bezpośredniej, czy wreszcie stanowisko wypuszczanych od jakiegoś czasu na wolność byłych aktywistów RAF, którzy, w obliczu nacisków prokuratury (by po 25 latach sypali swoich kolegów) wystosowali list otwarty w obronie swojej spuścizny politycznej:
Pytając o losy ludzi pokroju Fischera, szerzej należałoby spytać dlaczego ruch 68 roku nie obalił systemu kapitalistycznego. Nie jestem alfa i omegą, nie znam tych wydarzeń wszechstronnie, powinniśmy się nad tym zastanawiać wspólnie czerpiąc z obcojęzycznych analiz, których w Polsce brak (nie licząc tendencyjnych ale bogatych w szczegóły, liberalnych opracować Paula Bermana)
Ruch masowy nie był jednolity, z czasem wytracił impet, bo: część zadowoliła się pewnym ustępstwami, bo zderzył się z represjami państwa, bo nie porwał za sobą reszty społeczeństwa, któremu ostatecznie wystarczył socjal. Najkonsekwentniejszy z punktu widzenia rewolucji był odłam, który na fali 68 roku, bazując na doświadczeniach wyniesionych z tego ruchu, ale również wyciągając wnioski z jego ograniczeń, zdecydował się przejść do fazy działalności zbrojnej. Ci ludzie zapłacili największą cenę, lata więzienia, utrata życia, życie w ciągłej ucieczce.
Fischer należał do tych, którzy wobec wypalenia się ruchu, porzucili swój dawny radykalizm, wybierają "drogę przez instytucje".
Myślę że ciekawa byłaby kombinowana odpowiedź, łącząca refleksje sytuacjonistów z refleksjami bojownika RAF, Rolfa Wagnera oraz Regisa Debraya. Sytuacjoniści wskazali na to, że sytuacja we Francji potoczyłaby się być może inaczej gdyby w zakładach pracy zaczęły powstawać masowo rewolucyjne samorządy, co zaogniłoby konflikt i doszłoby do konfrontacji zbrojnej, robotnicy musieli by chwycić za broń (De Gaulle prowadził wtedy rozmowy z wojskiem, rozważając wprowadzenie stanu wojennego).Robotnicy jednak zadowolili się kompromisem z burżuazją. Debray, który walczył u boku Guevary w Boliwii nazwał maj68 "studencką psychodramą" w trakcie której buntującym się zwyczajnie zabrakło ludzkiej ofiarności i odwagi, by przejść od rzucania kamieniami do chwycenia za broń. Zrobili to tylko nieliczni, którzy jak wiemy zdecydowali się mimo wszystko zaryzykować. Jak powiedział Wagner:
"Tak, w układzie tamtych czasów, sądziliśmy, że mamy szansę na wywołanie czegoś w metropoliach, na rozpoczęcie dialektycznego procesu wyzwolenia. Ale nigdy nie przedstawialiśmy tego w ten sposób, że my, jako mała podziemna grupa, moglibyśmy "obalić" coś poprzez samotną walkę zbrojną.
Nasz projekt był jawnie polityczno-militarny, a walka zbrojna była tylko elementem praktyki, oddalającym nas od uciążliwej ideologii i uczucia bezsilności w kierunku realnych ataków. Koncepcja była wystarczająco szeroka, by pozwolić nam na wartościowe ożywienie wewnątrz ruchu. Ten ruch istniał wówczas, zarówno tu jak i w skali międzynarodowej, więc nie będę tego wyjaśniał po raz kolejny.
W końcu jednak, zwyciężył silny fundamentalny interes, który łączy większość lewicy z "normalnymi" obywatelami: pragnienie stosunkowo bezpiecznego i przyjemnego życia (cena jaką trzeba za to zapłacić, znajduje się jednak w tle). Metropolie są przytulnymi miejscami z wieloma przyjemnymi cechami. W tamtych czasie nawet jeszcze bardziej, ponieważ nie było wówczas "kwestii społecznej" w wąskim sensie tego określenia. Gospodarka prosperowała, nie było masowego bezrobocia, państwo opiekuńcze było wciąż rozwijającym się, strategicznym modelem niemieckim. Ale wszystko to trwało do końca konfrontacji dwóch bloków, po jej zakończeniu nie było już dłużej potrzebne i zostało wyrzucone na śmietnik historii: teraz mamy "wartość akcjonariusza" zamiast bezpieczeństwa socjalnego."
Innymi słowy: w pełni konsekwentni i zdeterminowani okazali się nieliczni, zaproponowali oni pozostałym aby się nie poddawać i organizować opór - większość nie miała już jednak na to ochoty, robotnicy wynegocjowali podwyżki i rozeszli się do domu.
Podsumowując tę dyskusję: po ponad 70 komentarzach udało się wydusić od kogoś z CIA, że taktyka insów, stanowi jednak część walki ruchu anarchistycznego. Rozumiem, że to deklaracja pojedyńczej osoby, a pozostali wzorem Yaka, nadal będą cenzurować informacje choćby owięźniach politycznych, odmawiając im solidarności.
Mimo wszystko nadal będę się upierał, że powinniście za swoją patronkę od tropienia insurekcyjnych świrów wziąć tą Panią:
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Fine
Kończąc mój udział w tej dyskusji:
- Yak, co to znaczy dla anarchisty "bez sensu" obrabować bank?
1. Insurekcjoniści nie głoszą, 100% skuteczności swojej taktyki, tak jak nie głoszą 100% nieskuteczności taktyki anarchosyndykalizmu. Przypominają tylko że przemoc rewolucyjna jest ważnym elementem anarchistycznej taktyki i krytykują środowiska całkowicie ją potepiające. W gruncie rzeczy są dość pragmatyczni i wskazują nierzadko na konieczność doboru środków stosownie do sytuacji.Ich zdaniem - przemoc jest jednym z tych właściwszych i bardziej uniwersalnych dla celów A, ale nie jedynym.
Moim pierwotnym celem w tej dyskusji nie była dyskredytacja anarchosyndykalizmu, ale popełniłem ją niejako na wyrost, by uwypuklić przeciwwagę dla taktyki związkowej, oraz wskazać jej wady.
Moja strona nie przedstawia pełnego, obiektywnego obrazu zdarzeń -wykrojowo skupia się tylko na grupach zbrojnych. Wiedzę tę dobrze jest interpretować na tle wydarzeń społecznych i działalności szerszego ruchu. Dlatego tłumaczenia takie jak zrobił Yak są cenne i przydatne. Oby więcej takich translacji. Tekst o "zgromadzeniach ludowych" pokazuje m.in., iż w greckim ruchu A, pacyfiści bronią zwolenników przemocy (nawet jeśli się z nimi nie zgadzają), ponieważ mają świadomość że jest to wypróbowany klin którym posługuje się państwo i media, aby wywołać w ruchu rozłam na dobrych i złych anarchistów,by dzięki temu go osłabić. Potwierdza to komunikat Ateńskiego Zgromadzenia Solidarnościowego, które jest rodzajem jednego z takich właśnie oddolnych, zgromadzeń demokracji bezpośredniej.
Zabawne natomiast jest Yaku komentowanie przez Ciebie własnej translacji, tak jakby w obawie, że czytelnicy sami nie dostrzegą intencji z jaką ją przetłumaczyłeś, albo że nie wynika ona naturalnie z lektury tekstu.Niemniej z tym co tam napisałeś nie sposób się nie zgodzić.
2. Insurekcjonizm jest nieskuteczny? Odpowiadam retorycznie: Udowodnijcie skuteczność taktyki ZSP i anarchosyndykalizmu. W Polsce anarchosyndykalizm uskuteczniany jest od wielu lat. Gdzie zatem są te rosnące szeregi anarchistycznych związków zawodowych? Jakie zwycięstwa w związku z tym odnieśliście na polu działalności anarchistycznej?
Jakiż to potężny ruch budujecie i jak silne ma on perspektywy, skoro jedna strona na temat insurekcjonizmu, jest dla Yaka, zagrożeniem, które na kilkadziesiąt lat może wpędzić "ruch" w ślepą uliczkę?
Jest taki bardzo dowcipny tekst Mateusza Kwaterki na temat jałowości polskiego środowiska A zatytułowany "Cztery miesiące, które wstrząsneły światkiem... Uwagi na temat "Kampanii M-1" i polskiego środowiska anarchistycznego" Polecam!
3. Antyspołeczni insurekcjoniści nie twierdzą, że na robotników należy się wypiąć. Traktują ich jednak podmiotowo - tzn. obarczają odpowiedzialnością za dokonywane przez nich wybory i podtrzymywanie systemu oraz zamykanie się na alternatywy. Zrywają z mitem "uciskanej większości", który usprawiedliwia społeczną bierność. Dla Was robotnicy to materiał do obróbki - gdy padł argument upadku rewolucyjnego potencjału robotników w latach 60/70, któryś z was zaczął bronić się, że to wina wielkich, zbiurokratyzowanych związków zawodowych, które wmanewrowały robotników w czysto płacowe kompromisy. A zatem, traktujecie robotników jak ludzi pozbawionych wolnej woli, którymi znów ktoś (wielkie centrale) źle pokierował. Wy pokierowalibyście dobrze i nauczyli samodzielności. Otóż, insurekcjoniści mówią dość takiemu żywieniu złudzeń, uwalniającemu pasywną większość od jej odpowiedzialności za trwanie systemu i odrzucanie alternatyw. Zacznijcie traktować robotników jak ludzi, którzy ponoszą odpowiedzialność za swoje wybory. W latach 60-ych był potężny antykapitalistyczny ruch który parł na robotników - i przenikał w ich szeregi - z każdej strony usiłując zachęcić ich do podważenia stosunków społecznych, proponując im samorząd pracowniczy i uspołecznienie środków produkcji. Mówiło się o tym szeroko. Robotnicy mieli dość wyraźną alternatywę oraz widoczną siłę z którą mogli pójść ramie w ramię przeciw systemowi, woleli jednak bezpieczne koryto, napełnione żarciem i święty spokój. Tylko mniejszość spośród nich przyłączyła się do antysystemowej opozycji. Jeśli robotnicy zechcą czegoś więcej niż socjalu oraz zareagują na wezwania do podważenia systemu, antyspołeczni insurekcjoniści napewno nie będą się odcinać od ruchu pracowniczego. Nie przeszkadza im to jednak działać samodzielnie, we własnym imieniu, bez konieczności oczekiwania aż masy uda się zmobilizować i oderwać od telewizora.
Insurekcjoniści społeczni natomiast w pełni identyfikują się z robotnikami i próbują, tak jak wy, ugrać radykalizm na walce o socjal i odruchach niezadowolenia.
2. Odnośnie cudownej, ubertransformacji wewnętrznej jaką gwarantować miałaby rzekomo "propaganda poprzez czyn", zabezpieczająca przed reformizmem, naiwne jest traktowanie tego argumentu w sposób dosłowny - tyczy się on bowiem przede wszystkim ruchu anarchistycznego jako całości, a nie automatycznie każdej jednostki (np.Fischera), która wejdzie na ścieżkę stosowania przemocy. Złośliwie mógłbym powiedzieć, że insurekcjonistom nie grozi napewno udział we rządzie Republiki Hiszpańskiej.
Odnośnie Ratyńskiego - jeśli odsiedzisz rok więzienia za podpalenie konsulatu po zabójstwie towarzysza-anarchisty, wtedy dopiero będziesz miał prawo wycierać sobie gębę nazwiskiem Piotra.
A własną transformację rozpoznasz po tym, gdy wylądowawszy w Amnesty International, by uskuteczniać tam swój anarchizm, będziesz odczuwał swoistą nieprzystawalność dotychczasowych poglądów do otaczającej Cię praktyki, wobec czego anarchizm będzie Ci się wydawał coraz bardziej mglistą mrzonką okresu dojrzewania, za to coraz bardziej kojarzył z modnymi lewicowo-liberalnymi wytrychami, typu "prawa człowieka, antyfaszyzm, prawa pracownicze" itp. Poznasz ją również po tym, że gdy zamordują anarchistycznego towarzysza, albo zbombardują jakiś kraj, staniesz dumnie na ulicy z prześcieradłem, przeświadczony, że budzisz sumienie mas, które twoje ulotki będą wyrzucać do śmietnika. A jak krzykniesz w czasie tej demonstracji "mordercy" to może i poczujesz że "coś zrobiłeś", ale w gruncie rzeczy będzie to z twojej strony akt bezsilności. Pominąwszy fakt, że krzyczysz coś, o czym każdy człowiek dobrze wie, tylko ma to w dupie i nie zamierza nic z tym robić, dopóki bomba imperialistycznego najeźdzcy nie spadnie na jego własny dom.
Dlatego ludzie tacy jak RAF, decydowali się ruszyć Trzeciemu Światu na pomoc w walce, bez oglądania się na większość społeczeństwa, cieszącego się materialnym prosperity i mającego płonący od napalmu Wietnam w dupie. Argument, że korzystali z pomocy STASI jest tyle samo wart co próba dyskredytacji "Solidarności" za to, że korzystała z pomocy CIA, "Wolnej Europy" itp.
3. Mahler-Fischer
Mahler był jednym z tych działaczy RAF, którzy wycofali się z działalności na samym jej początku. Po aresztowaniu zdecydował się odsiedzieć wyrok do końca rezygnując z możliwości wyjścia na wolność w zamian za zakładnika uprowadzonego przez partyzantów.
DO jakich wniosków doszedł wtedy Mahler? Otóż, podobnych do waszych. Mianowicie stwierdził że grupom zbrojnym i całemu ruchowi skrajnej lewicy w RFN brakuje dostatecznego poparcia "narodu", "uciskanej większości".(wywiad z nim na ten temat obejrzysz w "Niemieckiej Jesieni") Przeszedł zatem do obozu sceptyków, oczekujących na wielkie przebudzenie mas, które jak z czasem doszedł do wniosku może mieć podłoże głównie narodowe, na co w Niemczech nie brakuje przykładów, w przeciwieństwie do wiecznie ponoszącej porażki skrajnej lewicy - od zamordowania Róży Luksemburg po śmierć Meinhof.
Zamiast wyszukiwania pojedyńczych kontrprzykładów radziłbym Ci rzucić okiem na takie przypadki jak obecność dawnej bojowniczki RAF, Inge Viett, na niedawnym procesie Militante Gruppe, gdzie otwarcie poparła ona metody akcji bezpośredniej, czy wreszcie stanowisko wypuszczanych od jakiegoś czasu na wolność byłych aktywistów RAF, którzy, w obliczu nacisków prokuratury (by po 25 latach sypali swoich kolegów) wystosowali list otwarty w obronie swojej spuścizny politycznej:
http://raf.la.org.pl/historia-raf/579-notatka-na-temat-aktualnej-sytuacj...
Pytając o losy ludzi pokroju Fischera, szerzej należałoby spytać dlaczego ruch 68 roku nie obalił systemu kapitalistycznego. Nie jestem alfa i omegą, nie znam tych wydarzeń wszechstronnie, powinniśmy się nad tym zastanawiać wspólnie czerpiąc z obcojęzycznych analiz, których w Polsce brak (nie licząc tendencyjnych ale bogatych w szczegóły, liberalnych opracować Paula Bermana)
Ruch masowy nie był jednolity, z czasem wytracił impet, bo: część zadowoliła się pewnym ustępstwami, bo zderzył się z represjami państwa, bo nie porwał za sobą reszty społeczeństwa, któremu ostatecznie wystarczył socjal. Najkonsekwentniejszy z punktu widzenia rewolucji był odłam, który na fali 68 roku, bazując na doświadczeniach wyniesionych z tego ruchu, ale również wyciągając wnioski z jego ograniczeń, zdecydował się przejść do fazy działalności zbrojnej. Ci ludzie zapłacili największą cenę, lata więzienia, utrata życia, życie w ciągłej ucieczce.
Fischer należał do tych, którzy wobec wypalenia się ruchu, porzucili swój dawny radykalizm, wybierają "drogę przez instytucje".
Myślę że ciekawa byłaby kombinowana odpowiedź, łącząca refleksje sytuacjonistów z refleksjami bojownika RAF, Rolfa Wagnera oraz Regisa Debraya. Sytuacjoniści wskazali na to, że sytuacja we Francji potoczyłaby się być może inaczej gdyby w zakładach pracy zaczęły powstawać masowo rewolucyjne samorządy, co zaogniłoby konflikt i doszłoby do konfrontacji zbrojnej, robotnicy musieli by chwycić za broń (De Gaulle prowadził wtedy rozmowy z wojskiem, rozważając wprowadzenie stanu wojennego).Robotnicy jednak zadowolili się kompromisem z burżuazją. Debray, który walczył u boku Guevary w Boliwii nazwał maj68 "studencką psychodramą" w trakcie której buntującym się zwyczajnie zabrakło ludzkiej ofiarności i odwagi, by przejść od rzucania kamieniami do chwycenia za broń. Zrobili to tylko nieliczni, którzy jak wiemy zdecydowali się mimo wszystko zaryzykować. Jak powiedział Wagner:
"Tak, w układzie tamtych czasów, sądziliśmy, że mamy szansę na wywołanie czegoś w metropoliach, na rozpoczęcie dialektycznego procesu wyzwolenia. Ale nigdy nie przedstawialiśmy tego w ten sposób, że my, jako mała podziemna grupa, moglibyśmy "obalić" coś poprzez samotną walkę zbrojną.
Nasz projekt był jawnie polityczno-militarny, a walka zbrojna była tylko elementem praktyki, oddalającym nas od uciążliwej ideologii i uczucia bezsilności w kierunku realnych ataków. Koncepcja była wystarczająco szeroka, by pozwolić nam na wartościowe ożywienie wewnątrz ruchu. Ten ruch istniał wówczas, zarówno tu jak i w skali międzynarodowej, więc nie będę tego wyjaśniał po raz kolejny.
W końcu jednak, zwyciężył silny fundamentalny interes, który łączy większość lewicy z "normalnymi" obywatelami: pragnienie stosunkowo bezpiecznego i przyjemnego życia (cena jaką trzeba za to zapłacić, znajduje się jednak w tle). Metropolie są przytulnymi miejscami z wieloma przyjemnymi cechami. W tamtych czasie nawet jeszcze bardziej, ponieważ nie było wówczas "kwestii społecznej" w wąskim sensie tego określenia. Gospodarka prosperowała, nie było masowego bezrobocia, państwo opiekuńcze było wciąż rozwijającym się, strategicznym modelem niemieckim. Ale wszystko to trwało do końca konfrontacji dwóch bloków, po jej zakończeniu nie było już dłużej potrzebne i zostało wyrzucone na śmietnik historii: teraz mamy "wartość akcjonariusza" zamiast bezpieczeństwa socjalnego."
Innymi słowy: w pełni konsekwentni i zdeterminowani okazali się nieliczni, zaproponowali oni pozostałym aby się nie poddawać i organizować opór - większość nie miała już jednak na to ochoty, robotnicy wynegocjowali podwyżki i rozeszli się do domu.
Podsumowując tę dyskusję: po ponad 70 komentarzach udało się wydusić od kogoś z CIA, że taktyka insów, stanowi jednak część walki ruchu anarchistycznego. Rozumiem, że to deklaracja pojedyńczej osoby, a pozostali wzorem Yaka, nadal będą cenzurować informacje choćby owięźniach politycznych, odmawiając im solidarności.
Mimo wszystko nadal będę się upierał, że powinniście za swoją patronkę od tropienia insurekcyjnych świrów wziąć tą Panią:
http://www.youtube.com/watch?v=WRP12jbi-Qs&feature=related