Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czy nie wydaje się charakterystyczne, że jeszcze nie tak dawno wieszczono koniec ery industrialnej powołując się na rosnące znaczenie sektora usług? Wydawało się, że konflikty klasowe, nawet jeśli kiedykolwiek miały sens, w co powątpiewali niedogmatyczni uczeni grzebiący Marksa po raz setny i tysięczny, zostały nareszcie przezwyciężone w sposób jakże odbiegający od złowrogich proroctw jego i jego wyznawców. Hossanna i radujmy się!
Dziś, zaledwie kilkadziesiąt lat później, okazuje się, że radość była przedwczesna.
Mówią nam dziś o kształtowaniu się „nowej klasy” – prekariatu. Klasy żyjącej w ciągłym chwytaniu się dorywczych zajęć, nie mogącej stać się jakąś grupą o wykrystalizowanej pozycji społecznej, zawodowej. Konsekwencją tego nieokreślonego statusu zawodowego jest niedostateczny dochód. Grupa ta rośnie liczebnie, a jej problemy powodują, że staje się ona potencjalnie najbardziej wybuchową grupą społeczną.
Należy zauważyć, że ta grupa, związana głównie z działalnością w sektorze pozaprodukcyjnym, nie stanowi rezerwowej armii pracy w klasycznym rozumieniu. Nie stanowi ona bowiem elementu mechanizmu produkcyjnego współczesnego społeczeństwa. Jej powstanie było wynikiem wysokiego poziomu rozwoju sił wytwórczych współczesnych społeczeństw, który to poziom umożliwił tak gwałtowny przyrost znaczenia sektora wymiany i usług. Stanowiły one świadectwo wysokiego poziomu rozwoju cywilizacyjnego współczesnych społeczeństw, pewnego naddatku „luksusu” ponad prostą potrzebę reprodukcji w dotychczasowej skali.
Z chwilą, kiedy dynamiczny wzrost produkcji napotyka na różnego rodzaju bariery, pierwszym elementem ciętym jako „luksus” są właśnie usługi nieprodukcyjne. W społeczeństwie dobrobytu praca w pewnych działach usług staje się zaledwie formalnym tytułem do domagania się dochodu bardziej niż rzeczywistą zapłatą za pracę. Tak jest, np. w pracach urzędniczych wszelkiego typu, w obsłudze nadbudowy związanej z państwem. Można sobie pozwolić na rozwijanie tego typu miejsc pracy, ponieważ produkcja przynosi wystarczającą ilość wartości dodatkowej, którą dzieli się według kryteriów arbitralnych i wynikających z oceny stanu państwa bardziej niż z szacunku efektywności.
Pojawienie się „prekaria tu” jest kolejnym w historii kapitalizmu przejawem kryzysu strukturalnego tego systemu. Tym razem kryzys manifestuje się na poziomie relacji między społecznym sposobem wytwarzania a prywatnym sposobem zawłaszczania. Wielu badaczy związanych z lewicą słusznie zauważa, że wartość dodatkową należałoby inaczej dzielić – tzn. zgodnie z wymogami uspołecznionego systemu produkcji. Problem w tym, że system produkcji nadal pozostaje prywatny i nie widać, aby coś się w tym względzie zmieniało. Ba, owa lewica, ignorując Marksowskie analizy, nie widzi związku między owymi członami jednej całości i w praktyce uważa, że kwestia własności środków produkcji jest współcześnie bez pierwszorzędnego znaczenia. Tymczasem właśnie w ten sposób lewica uniemożliwia sobie wykonanie zadania stworzenia sposobu podziału odpowiadającego sposobowi produkcji. W efekcie pozostaje tylko jedyne możliwe rozwiązanie: troskliwe hodowanie „własnych” kapitalistów, w opozycji do kapitalistów obcych państw, i ostrożne, niedopuszczające do ich „wykrwawienia się”, dojenie ich wykorzystując prośby i groźby, zależnie od sytuacji. Czyli, polityka kija i marchewki wykorzystująca możliwości, jakie daje manewr między socjaldemokracją a populizmem.
Widzimy więc, że stara sprzeczność między kapitalistami a robotnikami nie umarła śmiercią naturalną, ale przeobraziła się, dostosowując do świata globalizacji i nowego etapu sprzeczności między światem pracy a światem kapitału. Mechanizm owej sprzeczności pozostał nie zmieniony.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
4 sierpnia 2011 r.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
PRETORIANIE „PREKARIATU”
Czy nie wydaje się charakterystyczne, że jeszcze nie tak dawno wieszczono koniec ery industrialnej powołując się na rosnące znaczenie sektora usług? Wydawało się, że konflikty klasowe, nawet jeśli kiedykolwiek miały sens, w co powątpiewali niedogmatyczni uczeni grzebiący Marksa po raz setny i tysięczny, zostały nareszcie przezwyciężone w sposób jakże odbiegający od złowrogich proroctw jego i jego wyznawców. Hossanna i radujmy się!
Dziś, zaledwie kilkadziesiąt lat później, okazuje się, że radość była przedwczesna.
Mówią nam dziś o kształtowaniu się „nowej klasy” – prekariatu. Klasy żyjącej w ciągłym chwytaniu się dorywczych zajęć, nie mogącej stać się jakąś grupą o wykrystalizowanej pozycji społecznej, zawodowej. Konsekwencją tego nieokreślonego statusu zawodowego jest niedostateczny dochód. Grupa ta rośnie liczebnie, a jej problemy powodują, że staje się ona potencjalnie najbardziej wybuchową grupą społeczną.
Należy zauważyć, że ta grupa, związana głównie z działalnością w sektorze pozaprodukcyjnym, nie stanowi rezerwowej armii pracy w klasycznym rozumieniu. Nie stanowi ona bowiem elementu mechanizmu produkcyjnego współczesnego społeczeństwa. Jej powstanie było wynikiem wysokiego poziomu rozwoju sił wytwórczych współczesnych społeczeństw, który to poziom umożliwił tak gwałtowny przyrost znaczenia sektora wymiany i usług. Stanowiły one świadectwo wysokiego poziomu rozwoju cywilizacyjnego współczesnych społeczeństw, pewnego naddatku „luksusu” ponad prostą potrzebę reprodukcji w dotychczasowej skali.
Z chwilą, kiedy dynamiczny wzrost produkcji napotyka na różnego rodzaju bariery, pierwszym elementem ciętym jako „luksus” są właśnie usługi nieprodukcyjne. W społeczeństwie dobrobytu praca w pewnych działach usług staje się zaledwie formalnym tytułem do domagania się dochodu bardziej niż rzeczywistą zapłatą za pracę. Tak jest, np. w pracach urzędniczych wszelkiego typu, w obsłudze nadbudowy związanej z państwem. Można sobie pozwolić na rozwijanie tego typu miejsc pracy, ponieważ produkcja przynosi wystarczającą ilość wartości dodatkowej, którą dzieli się według kryteriów arbitralnych i wynikających z oceny stanu państwa bardziej niż z szacunku efektywności.
Pojawienie się „prekaria tu” jest kolejnym w historii kapitalizmu przejawem kryzysu strukturalnego tego systemu. Tym razem kryzys manifestuje się na poziomie relacji między społecznym sposobem wytwarzania a prywatnym sposobem zawłaszczania. Wielu badaczy związanych z lewicą słusznie zauważa, że wartość dodatkową należałoby inaczej dzielić – tzn. zgodnie z wymogami uspołecznionego systemu produkcji. Problem w tym, że system produkcji nadal pozostaje prywatny i nie widać, aby coś się w tym względzie zmieniało. Ba, owa lewica, ignorując Marksowskie analizy, nie widzi związku między owymi członami jednej całości i w praktyce uważa, że kwestia własności środków produkcji jest współcześnie bez pierwszorzędnego znaczenia. Tymczasem właśnie w ten sposób lewica uniemożliwia sobie wykonanie zadania stworzenia sposobu podziału odpowiadającego sposobowi produkcji. W efekcie pozostaje tylko jedyne możliwe rozwiązanie: troskliwe hodowanie „własnych” kapitalistów, w opozycji do kapitalistów obcych państw, i ostrożne, niedopuszczające do ich „wykrwawienia się”, dojenie ich wykorzystując prośby i groźby, zależnie od sytuacji. Czyli, polityka kija i marchewki wykorzystująca możliwości, jakie daje manewr między socjaldemokracją a populizmem.
Widzimy więc, że stara sprzeczność między kapitalistami a robotnikami nie umarła śmiercią naturalną, ale przeobraziła się, dostosowując do świata globalizacji i nowego etapu sprzeczności między światem pracy a światem kapitału. Mechanizm owej sprzeczności pozostał nie zmieniony.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
4 sierpnia 2011 r.