Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
„Po pewnym czasie już nie prosiliśmy o prawa człowieka - chcieliśmy tylko praw zwierząt - wspomina były więzień. Pies miał drewnianą budę, klimatyzację, świeżą trawę. - Chcę takich samych warunków jak on - powiedziałem strażnikom. Na to oni: - Ten pies jest członkiem amerykańskich sił zbrojnych". Czym według Pana jest Guantanamo?
- Guantanamo to skandal demokracji. Wprawdzie rząd amerykański tłumaczy się koniecznością walki z terroryzmem, ale nie sądzę, by wierzył, że przetrzymuje na Kubie szczególnie niebezpiecznych przestępców. Niektórzy więźniowie czekali na pierwsze przesłuchanie 10 miesięcy, a wielu zostało po prostu kupionych. Były przypadki, że w Afganistanie hurtem przekazywano Amerykanom rzekomych terrorystów, bo za każdego płacono trzy tysiące dolarów.
Na temat obozu już tyle napisano. Dlaczego i Pan zajął się tym tematem?
- To prawda, że obóz ma bogatą bibliografię, ale wypowiedzi więźniów są często wyrwane z kontekstu i fałszowane. Chciałem, aby w mojej książce mówili własnym, autentycznym głosem.
Według jakich kryteriów wybrał Pan piątkę swoich rozmówców?
- Postanowiłem nie rozmawiać z więźniami, którzy domagali się pieniędzy. Szukałem przedstawicieli różnych grup etnicznych. Dlatego wybrałem Tatara, Rosjanina, Jordańczyka, Palestyńczyka i Afgańczyka. Z wyjątkiem Abdulsalamem Daeefa, byłego ambasadora Afganistanu w Pakistanie i rzecznika więźniów w Guantanamo, to prości ludzie. Osiedlili się w Afganistanie, aby żyć według zasad swojej wiary. Tam dopadli ich los i Amerykanie.
Czy chętnie dzielili się obozowymi przeżyciami z zachodnim dziennikarzem?
- Pomogły mi listy polecające od organizacji walczących o prawa człowieka. Moi rozmówcy zasięgnęli o mnie informacji na własną rekę. Dowiedzieli się, że zrobiłem wywiad z Arafatem i od dłuższego czasu interesuję się problematyką bliskowschodnią. Ich ostrożność jest uzasadniona, bo amerykańskie służby nadal się nimi interesują. Pewien adwokat opowiadał, że pojawili się u niego amerykańscy dziennikarze i wypytywali o byłych więźniów. Prawnik rozmawiał z nimi godzinę, a potem stwierdził: wasze pytania nie są dziennikarskie. - A jakie? - zapytali rozmówcy. -Takie same jak budowa waszego ciała, ona też nie jest dziennikarska. - Czyli jaka? - dociekali mężczyźni. - Wojskowa - odparł.
Przed opuszczeniem Guantanamo więźniowie musieli podpisać deklarację, w której zobowiązali się do milczenia na temat warunków pobytu w obozie. Jak Pan ich przekonał do złamania obietnicy?
- Musieli także przyrzec, że nie przeprowadzą żadnego aktu terrorystycznego na Amerykę. Proszę sobie wyobrazić zamachowca, który już zbudował bombę i nagle sobie przypomina, że podpisał jakiś dokument i rezygnuje z zamachu. Na wolności więźniowie zrozumieli, że jeżeli już nie mają prawie żadnych szans pociągnięcia USA do odpowiedzialności, to przynajmniej opowiedzą światu o swoich przeżyciach.
Sprawdzał Pan wiarygodność ich relacji?
- Korzystałem z wiedzy Amnesty International, sięgałem do wszystkich możliwych publikacji. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że ci ludzie po czterech latach pobytu w Guantanamo zostali uznani przez samych Amerykanów za niewinnych i zwolnieni. W naszych rozmowach uderzyło mnie to, że nie starali się dramatyzować obozowych przeżyć, lecz opowiadać o nich możliwie rzeczowo i prezyzyjnie.
Więźniów poddawano różnym torturom i formom nacisku - 24-godzinne przesłuchania, łamanie rąk, roczne izolacje. Które wywarły na Panu największe wrażenie?
- Bardzo trudno ustalić hierarchię tortur. Ale jeżeli jednego dnia 28 mężczyzn próbuje popełnić samobójstwo, bo doszło do zbezczeszczenia Koranu, albo strażniczki siadają nago na kolanach związanych więźniów i dotykają ich - to moim zdaniem należy to do szczególnie hańbiących form tortur.
Obóz w Guantanamo wydaje się być superprofesjonalną instytucją, ale jeden z rozmówców opowiada, że więźniowie znali lepiej angielski niż tłumacze arabski.
- Ja też wcześniej nie wiedziałem, jak dyletancko tłumaczono zeznania. Gdy jednego z więźniów zapytano o zawód ojca, ten odpowiedział: rzeźnik. Tłumacz przetłumaczył, że zajmował się szlachtowaniem... ludzi. Amerykanie zatrudniają w Guantanamo tłumaczy po półrocznym kursie arabskiego.
Po czterech latach Pentagon ujawnił nazwiska i narodowość większości więźniów przetrzymywanych na Kubie. Czy nadejdzie czas, że opinia publiczna będzie mogła wejść do obozu?
- Wszystko może się zdarzyć, ale nie to. Gdyby dziennikarzy wpuszczono do Guantanamo, byłaby to pierwsza wskazówka, że zaniechano tortur. Ci, których do tej pory zaproszono, mogli się zbliżyć do obozu na odległość 500 m do tzw. fattening camp. W nim więźniowie nabierają ciała przed wypuszczeniem na wolność, aby nie wywierali na otoczeniu zbyt ponurego wrażenia. Goście mogli też zobaczyć jeden z obozowych szpitali, ale nie widzieli tego, w którym ludzie z postrzelonymi nogami i rękami leżą przykuci do łóżek.
Czy więźniowie Guantanamo mogą liczyć na finansowe zadośćuczynienie?
- Życzyłbym sobie tego, bo żyją w skrajnej nędzy. „Co mi po oświadczeniu, że jestem niewinny - wyjawił mi jeden z moich rozmówców. - To tak jakby ktoś włamał się do domu, wszystko ukradł, zniszczył, a potem przeprosił. Co mieszkańcom domu przyniosą te przeprosiny?". Proszę sobie wyobrazić szanse byłego więźnia żyjącego na rubieżach Rosji, który próbuje pociągnąć do prawnej odpowiedzialności prezydenta Stanów Zjednoczonych? To beznadziejne przedsięwzięcie.
Czy po doświadczeniach Guantanamo Amerykanie czegoś się nauczyli?
- Amerykanie uważają, że popełnili błąd przyznając się do wyłączenia spod konwencji genewskiej osób podejrzanych o terroryzm i sądzę, że w przyszłości powiedzą: potrzebujemy więcej tajnych obozów.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Tu mówi Guantanamo - Wspomnienia byłych więźniów
(od Martina)
„Po pewnym czasie już nie prosiliśmy o prawa człowieka - chcieliśmy tylko praw zwierząt - wspomina były więzień. Pies miał drewnianą budę, klimatyzację, świeżą trawę. - Chcę takich samych warunków jak on - powiedziałem strażnikom. Na to oni: - Ten pies jest członkiem amerykańskich sił zbrojnych". Czym według Pana jest Guantanamo?
- Guantanamo to skandal demokracji. Wprawdzie rząd amerykański tłumaczy się koniecznością walki z terroryzmem, ale nie sądzę, by wierzył, że przetrzymuje na Kubie szczególnie niebezpiecznych przestępców. Niektórzy więźniowie czekali na pierwsze przesłuchanie 10 miesięcy, a wielu zostało po prostu kupionych. Były przypadki, że w Afganistanie hurtem przekazywano Amerykanom rzekomych terrorystów, bo za każdego płacono trzy tysiące dolarów.
Na temat obozu już tyle napisano. Dlaczego i Pan zajął się tym tematem?
- To prawda, że obóz ma bogatą bibliografię, ale wypowiedzi więźniów są często wyrwane z kontekstu i fałszowane. Chciałem, aby w mojej książce mówili własnym, autentycznym głosem.
Według jakich kryteriów wybrał Pan piątkę swoich rozmówców?
- Postanowiłem nie rozmawiać z więźniami, którzy domagali się pieniędzy. Szukałem przedstawicieli różnych grup etnicznych. Dlatego wybrałem Tatara, Rosjanina, Jordańczyka, Palestyńczyka i Afgańczyka. Z wyjątkiem Abdulsalamem Daeefa, byłego ambasadora Afganistanu w Pakistanie i rzecznika więźniów w Guantanamo, to prości ludzie. Osiedlili się w Afganistanie, aby żyć według zasad swojej wiary. Tam dopadli ich los i Amerykanie.
Czy chętnie dzielili się obozowymi przeżyciami z zachodnim dziennikarzem?
- Pomogły mi listy polecające od organizacji walczących o prawa człowieka. Moi rozmówcy zasięgnęli o mnie informacji na własną rekę. Dowiedzieli się, że zrobiłem wywiad z Arafatem i od dłuższego czasu interesuję się problematyką bliskowschodnią. Ich ostrożność jest uzasadniona, bo amerykańskie służby nadal się nimi interesują. Pewien adwokat opowiadał, że pojawili się u niego amerykańscy dziennikarze i wypytywali o byłych więźniów. Prawnik rozmawiał z nimi godzinę, a potem stwierdził: wasze pytania nie są dziennikarskie. - A jakie? - zapytali rozmówcy. -Takie same jak budowa waszego ciała, ona też nie jest dziennikarska. - Czyli jaka? - dociekali mężczyźni. - Wojskowa - odparł.
Przed opuszczeniem Guantanamo więźniowie musieli podpisać deklarację, w której zobowiązali się do milczenia na temat warunków pobytu w obozie. Jak Pan ich przekonał do złamania obietnicy?
- Musieli także przyrzec, że nie przeprowadzą żadnego aktu terrorystycznego na Amerykę. Proszę sobie wyobrazić zamachowca, który już zbudował bombę i nagle sobie przypomina, że podpisał jakiś dokument i rezygnuje z zamachu. Na wolności więźniowie zrozumieli, że jeżeli już nie mają prawie żadnych szans pociągnięcia USA do odpowiedzialności, to przynajmniej opowiedzą światu o swoich przeżyciach.
Sprawdzał Pan wiarygodność ich relacji?
- Korzystałem z wiedzy Amnesty International, sięgałem do wszystkich możliwych publikacji. Przede wszystkim trzeba pamiętać, że ci ludzie po czterech latach pobytu w Guantanamo zostali uznani przez samych Amerykanów za niewinnych i zwolnieni. W naszych rozmowach uderzyło mnie to, że nie starali się dramatyzować obozowych przeżyć, lecz opowiadać o nich możliwie rzeczowo i prezyzyjnie.
Więźniów poddawano różnym torturom i formom nacisku - 24-godzinne przesłuchania, łamanie rąk, roczne izolacje. Które wywarły na Panu największe wrażenie?
- Bardzo trudno ustalić hierarchię tortur. Ale jeżeli jednego dnia 28 mężczyzn próbuje popełnić samobójstwo, bo doszło do zbezczeszczenia Koranu, albo strażniczki siadają nago na kolanach związanych więźniów i dotykają ich - to moim zdaniem należy to do szczególnie hańbiących form tortur.
Obóz w Guantanamo wydaje się być superprofesjonalną instytucją, ale jeden z rozmówców opowiada, że więźniowie znali lepiej angielski niż tłumacze arabski.
- Ja też wcześniej nie wiedziałem, jak dyletancko tłumaczono zeznania. Gdy jednego z więźniów zapytano o zawód ojca, ten odpowiedział: rzeźnik. Tłumacz przetłumaczył, że zajmował się szlachtowaniem... ludzi. Amerykanie zatrudniają w Guantanamo tłumaczy po półrocznym kursie arabskiego.
Po czterech latach Pentagon ujawnił nazwiska i narodowość większości więźniów przetrzymywanych na Kubie. Czy nadejdzie czas, że opinia publiczna będzie mogła wejść do obozu?
- Wszystko może się zdarzyć, ale nie to. Gdyby dziennikarzy wpuszczono do Guantanamo, byłaby to pierwsza wskazówka, że zaniechano tortur. Ci, których do tej pory zaproszono, mogli się zbliżyć do obozu na odległość 500 m do tzw. fattening camp. W nim więźniowie nabierają ciała przed wypuszczeniem na wolność, aby nie wywierali na otoczeniu zbyt ponurego wrażenia. Goście mogli też zobaczyć jeden z obozowych szpitali, ale nie widzieli tego, w którym ludzie z postrzelonymi nogami i rękami leżą przykuci do łóżek.
Czy więźniowie Guantanamo mogą liczyć na finansowe zadośćuczynienie?
- Życzyłbym sobie tego, bo żyją w skrajnej nędzy. „Co mi po oświadczeniu, że jestem niewinny - wyjawił mi jeden z moich rozmówców. - To tak jakby ktoś włamał się do domu, wszystko ukradł, zniszczył, a potem przeprosił. Co mieszkańcom domu przyniosą te przeprosiny?". Proszę sobie wyobrazić szanse byłego więźnia żyjącego na rubieżach Rosji, który próbuje pociągnąć do prawnej odpowiedzialności prezydenta Stanów Zjednoczonych? To beznadziejne przedsięwzięcie.
Czy po doświadczeniach Guantanamo Amerykanie czegoś się nauczyli?
- Amerykanie uważają, że popełnili błąd przyznając się do wyłączenia spod konwencji genewskiej osób podejrzanych o terroryzm i sądzę, że w przyszłości powiedzą: potrzebujemy więcej tajnych obozów.