Dodaj nową odpowiedź

Raport NIK: Krytyka wrocławskiej izby wytrzeźwień

Kraj

Wnioski pokontrolne NIK we wrocławskiej izbie wytrzeźwień są druzgocące: Pacjentom nie zapewniano w niej nawet "minimalnych warunków pobytu". Nie sprawowano nad nimi dostatecznego nadzoru. A przyjmowano ludzi, którzy w ogóle nie powinni się w niej znaleźć.

Obraz izby, jaki wyłania się ze wstępnego raportu NIK, przeraża. Najpoważniejsze zarzuty dotyczą zaniedbań personelu i kierownictwa placówki z ul. Sokolniczej. Przede wszystkim braku dostatecznego nadzoru nad pacjentami. W 2011 r. zmarło tam aż sześć osób. Do najdrastyczniejszych wypadków doszło w lipcu, gdy w izbie powiesił się 50-letni mężczyzna, i we wrześniu, gdy spłonęła kobieta przypięta pasami do łóżka. Oba tragiczne wydarzenia miały miejsce mimo zainstalowanego monitoringu. Z naszych ówczesnych ustaleń wynikało, że podgląd widoku z kamer był jedynie w gabinecie dyrektora i lekarza. Pierwszego jednak nigdy w nocy w izbie nie było. A drugi zwykle przychodził na zmianę, zamykał się w pokoju i szedł spać, bo rano miał dyżur w szpitalu.

Z zadziwiającą dezynwolturą do swoich obowiązków podchodziły też osoby odpowiedzialne za zapewnienie pacjentom opieki medycznej. Fatalnie zaopatrzone było ambulatorium. "Lekarz izby nie był w stanie okazać 23 pozycji produktów leczniczych, sprzętu i aparatury diagnostycznej, jakie powinny się znajdować w ambulatorium (...) brak było 20 pozycji produktów leczniczych, sprzętu i aparatury diagnostycznej" - czytamy w dokumencie, który trafił już do urzędu miejskiego.

Wynika z niego również, że w izbie nie przestrzegano podstawowych norm higienicznych. Przywożonych bezdomnych często w ogóle nie myto. Jeden z lekarzy przesłuchiwany przez kontrolera NIK z rozbrajającą szczerością zeznał, że pomijał punkt w procedurze nakładający na niego obowiązek wydania opinii na temat "konieczności wykonania zabiegów higieniczno-sanitarnych wobec przyjętych pacjentów". Pacjenci leżeli więc w salach we własnej odzieży, często zabrudzeni fekaliami.

Lekarz wytłumaczył pracownikowi NIK, że myci nie byli, ponieważ... nie chcieli.

Kontrolerzy zwracają również uwagę na to, że pacjenci znajdują się pod opieką personelu niemającego dostatecznych kwalifikacji. Przepisy jednoznacznie określają, że opiekun zatrudniony w izbie musi mieć co najmniej średnie wykształcenie. Tymczasem na tych stanowiskach pracowali jedynie absolwenci podstawówek. Zresztą aż 8 spośród 22 zatrudnionych.

Z raportu NIK wynika, że izba jest przeludniona. Zgodnie z przepisami na jednego pacjenta powinny przypadać trzy metry kwadratowe. Oznacza to, że na Sokolniczej może być maksymalnie 66 miejsc. Tymczasem jest 81.

Wiele do życzenia pozostawia też wyposażenie sanitarne - większość zainstalowanych toalet to tzw. toalety greckie, kucane, bez muszli i deski. Sanepid apelował do dyrektora izby o ich modernizację (m.in. zbudowanie osobnych natrysków dla kobiet i mężczyzn), bez rezultatu.

Według inspektorów do izby przyjmowane są osoby, które nie powinny się w niej znaleźć. - Rozporządzenie w tej sprawie mówi, że umieszcza się w nich osoby będące pod wpływem alkoholu, których stan zagraża zdrowiu ich lub innych osób. Tymczasem we Wrocławiu do przyjęcia wystarczy fakt dowiezienia pijanego przez policję. Nikt nie weryfikuje konieczności jego izolowania - tłumaczy pracownik NIK.

NIK i nadzorujący izbę wiceprezydent Wrocławia Michał Janicki odmówili skomentowania dokumentu. - To wstępna wersja. Gotowy raport, z uwzględnieniem zastrzeżeń dyrektora placówki, powinien być gotowy w przyszłym tygodniu - usłyszeliśmy.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.