Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Autor niestety nie rozumie za bardzo tego, co chce krytykować. Tzw. własność intelektualna w ogóle nie jest własnością, tylko specyficzną formą monopolu na wytwarzanie pewnego stanu rzeczy. Własność dotyczy realnie istniejących przedmiotów, stanowiących dobra rzadkie, czyli takie, których nie wystarczy dla wszystkich w dowolnych ilościach. Ponieważ tego samego ciastka nie mogą zjeść równocześnie wszyscy, trzeba ustalić, komu się ono należy. Natomiast np. piosenka nie jest rzeczą, tylko pewnym bytem idealnym. Nie ma żadnych przeszkód, żeby tę samą piosenkę nie mogło śpiewać jednocześnie wiele osób. Śpiewanie jej przeze mnie nie wpływa na możliwość śpiewania jej przez Ciebie. Piosenka nie jest więc dobrem rzadkim i nie podlega prawu własności.
Zresztą własność do rzeczy nie daje się pogodzić z własnością takich idei, bo prawa autorskie w oczywisty sposób ograniczają swobodę korzystania z rzeczy materialnych. Więc pełna ochrona zwykłej własności do rzeczy wyklucza ochronę praw intelektualnych. Korwin Mikke jest tu oczywiście niekonsekwentny, bo jednocześnie chce chronić własność i prawa autorskie, wyznaczając sztuczną granicę 7 lat. Zawsze to lepiej niż 70 lat, ale oczywiście jak każde rozwiązanie kompromisowe nie da się całkiem spójnie uzasadnić.
W każdym razie negowanie monopoli autorskich nie jest wcale poparciem dla kolektywizowania własności. W rzeczywistości chodzi o to, że nie mamy tu do czynienia z własnością w ogóle, tylko z czymś, co raczej przypomina gwarantowany prawnie monopol.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Zanim skyrytykuje — przeczytaj
Autor niestety nie rozumie za bardzo tego, co chce krytykować. Tzw. własność intelektualna w ogóle nie jest własnością, tylko specyficzną formą monopolu na wytwarzanie pewnego stanu rzeczy. Własność dotyczy realnie istniejących przedmiotów, stanowiących dobra rzadkie, czyli takie, których nie wystarczy dla wszystkich w dowolnych ilościach. Ponieważ tego samego ciastka nie mogą zjeść równocześnie wszyscy, trzeba ustalić, komu się ono należy. Natomiast np. piosenka nie jest rzeczą, tylko pewnym bytem idealnym. Nie ma żadnych przeszkód, żeby tę samą piosenkę nie mogło śpiewać jednocześnie wiele osób. Śpiewanie jej przeze mnie nie wpływa na możliwość śpiewania jej przez Ciebie. Piosenka nie jest więc dobrem rzadkim i nie podlega prawu własności.
Zresztą własność do rzeczy nie daje się pogodzić z własnością takich idei, bo prawa autorskie w oczywisty sposób ograniczają swobodę korzystania z rzeczy materialnych. Więc pełna ochrona zwykłej własności do rzeczy wyklucza ochronę praw intelektualnych. Korwin Mikke jest tu oczywiście niekonsekwentny, bo jednocześnie chce chronić własność i prawa autorskie, wyznaczając sztuczną granicę 7 lat. Zawsze to lepiej niż 70 lat, ale oczywiście jak każde rozwiązanie kompromisowe nie da się całkiem spójnie uzasadnić.
W każdym razie negowanie monopoli autorskich nie jest wcale poparciem dla kolektywizowania własności. W rzeczywistości chodzi o to, że nie mamy tu do czynienia z własnością w ogóle, tylko z czymś, co raczej przypomina gwarantowany prawnie monopol.