Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Pią, 2012-01-27 15:29
Mylisz co najmniej kilka rzeczy. Po pierwsze zależy przez kogo ta własność jest definiowana - rozróżnia się prawa własności i użytkowanie, to że z czegoś korzystam to jeszcze nie oznacza że to coś jest moją własnością. W tym przypadku mylisz formalny tytuł prawny do czegoś z rzeczywistym "władztwem nad rzeczą". Jeśli szef rzuci ci ze stołu ochłap do Twojej miski i powie że możesz go zjeść, to niekoniecznie to oznacza że ochłap staje się Twoją własnością w sensie formalnym.
Zadaniem prawa czyli tej formalnej strony własności w kapitalizmie, co już napisałem, nie jest żadne "unikanie konfliktu o dobro rzadkie" tylko dokładnie to co widzimy w przypadku ACTA, zysk tych który mają prawa własności. Robi się to wbrew logice, ale nie ma to większego znaczenia, tak jak nie miało to znaczenia przy akumulacji pierwotnej. Robi się to również pod przymusem, w tej chwili przy pomocy państwa
Jeśli chodzi o dobra rzadkie to taka definicja jaką podałeś jest bezsensowna, gdyż wtedy nie istnieją żadne "dobra nierzadkie", bo nie ma niczego w nieskończonej tzn dowolnej ilości. Wyżej sam podałeś lepszą definicję, czyli "suma dóbr większa niż potrzeby zainteresowanych" (a nie "dowolna") Z żywnością i wieloma innymi dobrami tak właśnie jest w chwili obecnej.
Jeśli chodzi o uspołecznienie to oczywiście mylisz się, jest uspołeczniania w momencie kiedy jakaś osoba przestaje mieć na nią wyłączność i można z niej korzystać według potrzeb (które można określać zbiorowo albo indywidualnie). Czy wiesz np skąd wzięła się nazwa commons w przypadku licencji albo wikipedii? Od tych pastwisk gminnych o których jest mowa wyżej i które zostały zawłaszczone na wyłączność przez powstającą klasę kapitalistów.
Konkretne wykonania lub kopie mogą być przedmiotem posiadania tzn wykorzystuje sie je indywidualnie, dokładnie tak samo jak Twoją miskę zupy, ale formalnie jest to społeczna własność.
Nie wiem co mielibyśmy zacząć od siebie, anarchiści chcą uspołeczniać głównie środki produkcji w przypadku własności materialnej, gdyż są one prywatnie (i pod przymusem tzn na bazie formalnych praw własności określanych przy pomocy państwa) zawłaszczane przez kapitalistów choć powstały z pracy pracowników. Nie wiem też na czym miałby polegać ten "rzekomy" problem. Chyba że chodzi ci o własność intelektualną - zobacz licencję na dole strony :)
A co do dobrowolności to nie znam takiego przypadku żeby kapitalizm funkcjonował w taki sposób, zawsze odbywa się to tzn niedobrowolnie za pomoca państwa i czasami różnych dodatkowych prywatnych środków przymusu.
Korwin jest zwolennikiem nie tylko państwa ale autorytarnego państwa, w którym nie ma nawet tej niewielkiej wolności jaka jest w obecnym. Zacznijcie od siebie wprowadzanie dobrowolnego kapitalizmu, to się szybko przekonacie na czym polega problem :) kapitalizm na zasadzie dobrowolności może istnieć w rodzinie albo w grupie znajomych którzy bez przymusu będa uznawać to wzajemnie, ale to wszystko.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Mylisz co najmniej kilka
Mylisz co najmniej kilka rzeczy. Po pierwsze zależy przez kogo ta własność jest definiowana - rozróżnia się prawa własności i użytkowanie, to że z czegoś korzystam to jeszcze nie oznacza że to coś jest moją własnością. W tym przypadku mylisz formalny tytuł prawny do czegoś z rzeczywistym "władztwem nad rzeczą". Jeśli szef rzuci ci ze stołu ochłap do Twojej miski i powie że możesz go zjeść, to niekoniecznie to oznacza że ochłap staje się Twoją własnością w sensie formalnym.
Zadaniem prawa czyli tej formalnej strony własności w kapitalizmie, co już napisałem, nie jest żadne "unikanie konfliktu o dobro rzadkie" tylko dokładnie to co widzimy w przypadku ACTA, zysk tych który mają prawa własności. Robi się to wbrew logice, ale nie ma to większego znaczenia, tak jak nie miało to znaczenia przy akumulacji pierwotnej. Robi się to również pod przymusem, w tej chwili przy pomocy państwa
Jeśli chodzi o dobra rzadkie to taka definicja jaką podałeś jest bezsensowna, gdyż wtedy nie istnieją żadne "dobra nierzadkie", bo nie ma niczego w nieskończonej tzn dowolnej ilości. Wyżej sam podałeś lepszą definicję, czyli "suma dóbr większa niż potrzeby zainteresowanych" (a nie "dowolna") Z żywnością i wieloma innymi dobrami tak właśnie jest w chwili obecnej.
Jeśli chodzi o uspołecznienie to oczywiście mylisz się, jest uspołeczniania w momencie kiedy jakaś osoba przestaje mieć na nią wyłączność i można z niej korzystać według potrzeb (które można określać zbiorowo albo indywidualnie). Czy wiesz np skąd wzięła się nazwa commons w przypadku licencji albo wikipedii? Od tych pastwisk gminnych o których jest mowa wyżej i które zostały zawłaszczone na wyłączność przez powstającą klasę kapitalistów.
Konkretne wykonania lub kopie mogą być przedmiotem posiadania tzn wykorzystuje sie je indywidualnie, dokładnie tak samo jak Twoją miskę zupy, ale formalnie jest to społeczna własność.
Nie wiem co mielibyśmy zacząć od siebie, anarchiści chcą uspołeczniać głównie środki produkcji w przypadku własności materialnej, gdyż są one prywatnie (i pod przymusem tzn na bazie formalnych praw własności określanych przy pomocy państwa) zawłaszczane przez kapitalistów choć powstały z pracy pracowników. Nie wiem też na czym miałby polegać ten "rzekomy" problem. Chyba że chodzi ci o własność intelektualną - zobacz licencję na dole strony :)
A co do dobrowolności to nie znam takiego przypadku żeby kapitalizm funkcjonował w taki sposób, zawsze odbywa się to tzn niedobrowolnie za pomoca państwa i czasami różnych dodatkowych prywatnych środków przymusu.
Korwin jest zwolennikiem nie tylko państwa ale autorytarnego państwa, w którym nie ma nawet tej niewielkiej wolności jaka jest w obecnym. Zacznijcie od siebie wprowadzanie dobrowolnego kapitalizmu, to się szybko przekonacie na czym polega problem :) kapitalizm na zasadzie dobrowolności może istnieć w rodzinie albo w grupie znajomych którzy bez przymusu będa uznawać to wzajemnie, ale to wszystko.