Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Ależ ja nie afirmują żadnego kapitalizmu, nie zrozumiałeś/liście. Początkowo zdrażniło mnie sformułowanie, które padło w tym artykule "dzieci bogatych", gdyż nie sądzę, aby rodzice dzieci (w krośnie odrzańskim) którzy płacą za obiady byli jakimiś krezusami. Prawdopodobnie są to ludzie zarabiający średnią, lub niższą krajową, a którzy mogą sobie pozwolić na opłacenie obiadów w szkole dla swoich dzieci. Nie wiem czy nie pomyśleliście, że jest tam też grupa rodziców i ich dzieci, którzy z jednej strony są zbyt biedni na wykupienie karnetu na żywienie w szkole, a z drugiej nie łapią się na pomoc opieki społecznej (zbyt wysokie dochody... za pracę np. w biedronce...). Co oni mają powiedzieć?
Stwierdziłem nie podniecając się, że sprawa komentowana tutaj to jeden z uroków życia w kapitalizmie, że istnieje nierówność, i że niestety czasami też jest to... zrozumiałe. Trudno wymagać, aby biedne państwo w jakim żyjemy (a przynajmniej niezamożne) każdemu zapewniało apartament w sheratonie i łososia na śniadanie.
Wracając do tej stołówki - zaznaczam dobitnie, abyście zrozumieli, owszem jest to skurwysyństwo. Zgadzam się.
Dyrekcja nie popisała się, a raczej popisała wspomnianym już skurwysyństwem, problemu by nie było gdyby dzieci jadły to samo i o tej samej porze. Bo tak powinno być. Gdyż:
"Każdy człowiek na początku powinien mieć równe szanse. Wszystkie dzieci w szkole powinny być dobrze żywione, bo to wpływa na ich umiejętności i zdolność nauki."
Co nie znaczy, że rodzic którego stać nie ma prawa dokupić dodaktowych "bonusów" dla dziecka w szkolnej stołówce. Niektóre dzieci mają większy apetyt i potrzeby. Za zdobyte w ten sposób pieniądze można by było dać również coś "ekstra" dziecku którego nie stać, w taki sposób by żadne nie czuło się gorsze czy lepsze.
Po prostu ekonomia, bo z pustego i salomon nie naleje.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Ależ ja nie afirmują
Ależ ja nie afirmują żadnego kapitalizmu, nie zrozumiałeś/liście. Początkowo zdrażniło mnie sformułowanie, które padło w tym artykule "dzieci bogatych", gdyż nie sądzę, aby rodzice dzieci (w krośnie odrzańskim) którzy płacą za obiady byli jakimiś krezusami. Prawdopodobnie są to ludzie zarabiający średnią, lub niższą krajową, a którzy mogą sobie pozwolić na opłacenie obiadów w szkole dla swoich dzieci. Nie wiem czy nie pomyśleliście, że jest tam też grupa rodziców i ich dzieci, którzy z jednej strony są zbyt biedni na wykupienie karnetu na żywienie w szkole, a z drugiej nie łapią się na pomoc opieki społecznej (zbyt wysokie dochody... za pracę np. w biedronce...). Co oni mają powiedzieć?
Stwierdziłem nie podniecając się, że sprawa komentowana tutaj to jeden z uroków życia w kapitalizmie, że istnieje nierówność, i że niestety czasami też jest to... zrozumiałe. Trudno wymagać, aby biedne państwo w jakim żyjemy (a przynajmniej niezamożne) każdemu zapewniało apartament w sheratonie i łososia na śniadanie.
Wracając do tej stołówki - zaznaczam dobitnie, abyście zrozumieli, owszem jest to skurwysyństwo. Zgadzam się.
Dyrekcja nie popisała się, a raczej popisała wspomnianym już skurwysyństwem, problemu by nie było gdyby dzieci jadły to samo i o tej samej porze. Bo tak powinno być. Gdyż:
"Każdy człowiek na początku powinien mieć równe szanse. Wszystkie dzieci w szkole powinny być dobrze żywione, bo to wpływa na ich umiejętności i zdolność nauki."
Co nie znaczy, że rodzic którego stać nie ma prawa dokupić dodaktowych "bonusów" dla dziecka w szkolnej stołówce. Niektóre dzieci mają większy apetyt i potrzeby. Za zdobyte w ten sposób pieniądze można by było dać również coś "ekstra" dziecku którego nie stać, w taki sposób by żadne nie czuło się gorsze czy lepsze.
Po prostu ekonomia, bo z pustego i salomon nie naleje.