Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Pon, 2012-02-13 23:48
nie każdy pracodawca musi być wyzyskiwaczem
W tradycyjnym modelu biznesowym, z realną hierarchią decyzyjną, każdy pracodawca jest wyzyskiwaczem, tak długo jak pełni funkcję nadzorcy procesu wyciskania z pracowników (do których czasem też się zalicza, to fakt) wartości dodatkowej i/lub ma decydujący głos w kwestii jej podziału. Jeśli to negujesz, to albo posługujesz się określeniem "wyzyskiwacz" w bardzo potocznym znaczeniu tego słowa ("pracodawca-chuj"), albo nie rozumiesz na czym polega relacja wyzysku, w przełożeniu na walutę: opłacania pracowników poniżej ogólnej rynkowej wartości wytworzonych przez nich dóbr.
wiesz, że jak się ma własną działalność gospodarczą to nie oznacza to, że od razu jest się w posiadaniu ogromnych pieniędzy, którymi można podzielić się ze swoimi pracownikami
Ale że o co chodzi w związku z tym? Mam pokornie akceptować mój status pracownika z całym "bogactwem", a raczej nędzą inwentarza tylko dlatego, że mój pracodawca podobno nie zbija nie wiadomo jakich kokosów? Co prawda wyżej dokonałem zabiegu monetyzacji wyzysku, ale przecież nie chodzi tu tylko o pieniężny aspekt: praca pod jarzmem kapitału to praca alienująca, tj. przez większość mojego dorosłego życia wtłoczony jestem w relacje cechujące się podporządkowaniem innym i zasadom, na ustanowienie których nie mam wpływu. To brak lub niewielka kontrola nad lwią częścią mojego życia, uczucie deprywacji, deficytu aktywności innej, niż ta podporządkowana logice ślepego wzrostu oraz pieniężnego zysku i - last but not least - utowarowienie, sprowadzanie ludzkiej kondycji do poziomu rzeczy na wymianę.
W tym kontekście, szczerze i od serca sram na małych burżujów i ich bolączki. Nikt ich nie łapie za twarze i nie nakazuje robić za współczesnych poganiaczy niewolników w tym systemie "ucywilizowanego" kanibalizmu. Nikt im nie każe snuć mrzonek o zostaniu kolejnym Rockefellerem.
Pracownicy, czy to w ramach legalnych i funkcjonujących na rynku kooperatyw, czy (jeszcze wyraźniej) w wielu historycznych, rewolucyjnych okresach przejęcia środków społecznej produkcji z rąk szefów, pokazali że można inaczej (i lepiej) organizować ludzką wytwórczość i konsumpcję niż wg kapitalistycznych wzorców. I tego się trzymajmy.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
nie każdy pracodawca musi
W tradycyjnym modelu biznesowym, z realną hierarchią decyzyjną, każdy pracodawca jest wyzyskiwaczem, tak długo jak pełni funkcję nadzorcy procesu wyciskania z pracowników (do których czasem też się zalicza, to fakt) wartości dodatkowej i/lub ma decydujący głos w kwestii jej podziału. Jeśli to negujesz, to albo posługujesz się określeniem "wyzyskiwacz" w bardzo potocznym znaczeniu tego słowa ("pracodawca-chuj"), albo nie rozumiesz na czym polega relacja wyzysku, w przełożeniu na walutę: opłacania pracowników poniżej ogólnej rynkowej wartości wytworzonych przez nich dóbr.
Ale że o co chodzi w związku z tym? Mam pokornie akceptować mój status pracownika z całym "bogactwem", a raczej nędzą inwentarza tylko dlatego, że mój pracodawca podobno nie zbija nie wiadomo jakich kokosów? Co prawda wyżej dokonałem zabiegu monetyzacji wyzysku, ale przecież nie chodzi tu tylko o pieniężny aspekt: praca pod jarzmem kapitału to praca alienująca, tj. przez większość mojego dorosłego życia wtłoczony jestem w relacje cechujące się podporządkowaniem innym i zasadom, na ustanowienie których nie mam wpływu. To brak lub niewielka kontrola nad lwią częścią mojego życia, uczucie deprywacji, deficytu aktywności innej, niż ta podporządkowana logice ślepego wzrostu oraz pieniężnego zysku i - last but not least - utowarowienie, sprowadzanie ludzkiej kondycji do poziomu rzeczy na wymianę.
W tym kontekście, szczerze i od serca sram na małych burżujów i ich bolączki. Nikt ich nie łapie za twarze i nie nakazuje robić za współczesnych poganiaczy niewolników w tym systemie "ucywilizowanego" kanibalizmu. Nikt im nie każe snuć mrzonek o zostaniu kolejnym Rockefellerem.
Pracownicy, czy to w ramach legalnych i funkcjonujących na rynku kooperatyw, czy (jeszcze wyraźniej) w wielu historycznych, rewolucyjnych okresach przejęcia środków społecznej produkcji z rąk szefów, pokazali że można inaczej (i lepiej) organizować ludzką wytwórczość i konsumpcję niż wg kapitalistycznych wzorców. I tego się trzymajmy.