Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
pan psycholog (niezweryfikowane), Wto, 2012-02-14 00:51
Nie ma już czegoś takiego jak dualizm ciała i psychiki. Ludzie wreszcie doszli do tego, że zaburzenia psychiczne powstają na skutek dolegliwości fizycznych (somatopsychika) lub to dolegliwości czysto somatyczne powstają na podłożu psychicznym (psychosomatyka) to są dwa różne abstrakcyjne podejścia,w każdym bądź razie chodzi o to, że NIE MOŻNA mówić o jakimkolwiek stanie patologicznym czysto somatycznym, który jest całkowicie oddzielony od psychiki. To tak nie działa. Organizm to jedność. Każdy najmniejszy uraz fizyczny ma swoją reprezentację neuronalną - to znaczy że struktura funkcjonalna danej części mózgu (struktury w swej istocie topicznej, hierarchicznej) jest w jakiś sposób zaburzona. Wchodzi tu jeszcze oczywiście perepcja uszkodzeń fizycznych itp. i ich poznawcza interpretacja.
Dziadzio Freud opisał wiele przypadków, w których to dolegliwości fizyczne (np. niedowład, paraliż ogólny) powstały w wyniku supresji i przeniesienia libido (somatyzacja) - a jedynym sposobem leczenia okazywała się tradycyjna
psychonaliza.
Co do zaburzeń psychicznych o podłożu społecznym - obecnie, niestety, w większości "leczy" się je prochami - a więc psychiatrycznie (czysto medycznie). Na dobrą sprawę wszystko co da się "zaleczyć" psychologicznie, da się i
psychiatrycznie - i to do tego o wiele taniej i szybciej (chociaż leczenie prochami prowadzi do częstszych nawrotów). Ludzie nie mają ni to czasu ni pieniędzy na psychoterapię czy zwykłą "pomoc psychologiczną". A nawet jeśli mają - to sami godzą się na to, żeby durny pan/pani psycholog po szkółce niedzielnej z dyplomem psychologa wciskali go z powrotem w ramy społeczne, z których rozpaczliwie ucieka. To sztywność i brak rozwoju struktur społecznych skutkuje tzw. patologią, czy też "osobowością neurotyczną". Ludzie nie chcą (świadomie lub nieświadomie) uczestniczyć w takich strukturach - toteż skutkuje to objawami "nieprzystosowania" się - gdyż starają się oni poszukiwać (bezskutecznie) miejsca dla siebie, miejsca dla rozwoju, indywidualności, urzeczywistnienia samego siebie. Idą do psychologa i psychiatry po to, żeby wrócić do stanu chwiejnej równowagi ze sztywnymi ramami społecznymi, z którymi się nie godzą. Po pewnym czasie następuje nawrót objawów (które swoją drogą, do przyjemnych nie należą), gdyż struktury społeczne są przecież sztucznie utrzymywane. Wracamy do punktu wyjścia. Podsumowując - ilość osób (jak i jakościowe dolegliwości)"chorych psychicznie" wzrastają proporcjonalnie do rozwoju społecznych sił wytwórczych, które na siłę trzymane są w przestarzałych społecznych strukturach.
Co do twojej drugiej części posta... brzmi do dla mnie trochę... socjopatycznie... zwłaszcza tekst o "niszczeniu przeszkody" - agresja destruktywna ma w czymś pomóc? Jeżeli "sam sobie nie radzisz" nie wynika to bynajmniej z twojego "defektu" a raczej ze środowiska, w którym żyjesz. Bo każdy żyje w społeczeństwie, nie? Nikt nie ma dla siebie odrębnej planety.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Nie ma już czegoś takiego
Nie ma już czegoś takiego jak dualizm ciała i psychiki. Ludzie wreszcie doszli do tego, że zaburzenia psychiczne powstają na skutek dolegliwości fizycznych (somatopsychika) lub to dolegliwości czysto somatyczne powstają na podłożu psychicznym (psychosomatyka) to są dwa różne abstrakcyjne podejścia,w każdym bądź razie chodzi o to, że NIE MOŻNA mówić o jakimkolwiek stanie patologicznym czysto somatycznym, który jest całkowicie oddzielony od psychiki. To tak nie działa. Organizm to jedność. Każdy najmniejszy uraz fizyczny ma swoją reprezentację neuronalną - to znaczy że struktura funkcjonalna danej części mózgu (struktury w swej istocie topicznej, hierarchicznej) jest w jakiś sposób zaburzona. Wchodzi tu jeszcze oczywiście perepcja uszkodzeń fizycznych itp. i ich poznawcza interpretacja.
Dziadzio Freud opisał wiele przypadków, w których to dolegliwości fizyczne (np. niedowład, paraliż ogólny) powstały w wyniku supresji i przeniesienia libido (somatyzacja) - a jedynym sposobem leczenia okazywała się tradycyjna
psychonaliza.
Co do zaburzeń psychicznych o podłożu społecznym - obecnie, niestety, w większości "leczy" się je prochami - a więc psychiatrycznie (czysto medycznie). Na dobrą sprawę wszystko co da się "zaleczyć" psychologicznie, da się i
psychiatrycznie - i to do tego o wiele taniej i szybciej (chociaż leczenie prochami prowadzi do częstszych nawrotów). Ludzie nie mają ni to czasu ni pieniędzy na psychoterapię czy zwykłą "pomoc psychologiczną". A nawet jeśli mają - to sami godzą się na to, żeby durny pan/pani psycholog po szkółce niedzielnej z dyplomem psychologa wciskali go z powrotem w ramy społeczne, z których rozpaczliwie ucieka. To sztywność i brak rozwoju struktur społecznych skutkuje tzw. patologią, czy też "osobowością neurotyczną". Ludzie nie chcą (świadomie lub nieświadomie) uczestniczyć w takich strukturach - toteż skutkuje to objawami "nieprzystosowania" się - gdyż starają się oni poszukiwać (bezskutecznie) miejsca dla siebie, miejsca dla rozwoju, indywidualności, urzeczywistnienia samego siebie. Idą do psychologa i psychiatry po to, żeby wrócić do stanu chwiejnej równowagi ze sztywnymi ramami społecznymi, z którymi się nie godzą. Po pewnym czasie następuje nawrót objawów (które swoją drogą, do przyjemnych nie należą), gdyż struktury społeczne są przecież sztucznie utrzymywane. Wracamy do punktu wyjścia. Podsumowując - ilość osób (jak i jakościowe dolegliwości)"chorych psychicznie" wzrastają proporcjonalnie do rozwoju społecznych sił wytwórczych, które na siłę trzymane są w przestarzałych społecznych strukturach.
Co do twojej drugiej części posta... brzmi do dla mnie trochę... socjopatycznie... zwłaszcza tekst o "niszczeniu przeszkody" - agresja destruktywna ma w czymś pomóc? Jeżeli "sam sobie nie radzisz" nie wynika to bynajmniej z twojego "defektu" a raczej ze środowiska, w którym żyjesz. Bo każdy żyje w społeczeństwie, nie? Nikt nie ma dla siebie odrębnej planety.