Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Śro, 2012-02-15 09:02
Jak widzę, autor tekstu nadal się nie wyzwolił ze swoich problemów. Rzuca się w oczy "leczenie" marihuaną, alkoholem i amfetaminą. Te trzy środki potęgują depresję i zaburzenia osobowości. Wręcz szokujące jest posiadanie jakichkolwiek pretensji do świata, gdy się "leczy" takie "choroby duszy" takimi substancjami. Oczywiście - można mówić że to wynik ciężkiego dzieciństwa, że część tych wpływów to efekt życia w społeczeństwie i choroby w pewnym sensie cywilizacyjne.
Warto jednak również pamiętać, że jeszcze dwieście lat temu taka osoba nie miała niemal żadnych szans na wyleczenie. Osoby takimi chorobami/permanentymi stanami dotknięte kończyły wyjąć w obskurnych budynkach ówczesnych szpitali psychiatrycznych pozostawione grupie obłąkanych, czy okrucieństwu strażników. Stawały się żebrakami, dołączały do cechów przestępczych, lub zostawały najemnikami, by utopić swe cierpienie w okrucieństwie, używkach i braterstwie.
Można się zżymać na dyktaturę koncernów w kwestii leków SSRI, można się złościć że trafienie na dobrego terapeutę to wyczyn, że szpitale z programami terapeutycznymi wyglądają jak zapuszczone squaty. Ale jednak jakiekolwiek szanse są, jest droga, i można. Jak wszystko w życiu, można osiągnąć nie odpuszczając. Wybacz, ale ty spocząłeś na laurach, masz jedynie pretensje, zamiast walczyć o swoje życie i korzystać z wiedzy jaką ludzkość na te schorzenia zdobyła. Terapia nie polega naciśnięciu magicznego guziczka i nakazach prowadzącej profesjonalnej osoby, lecz na ciężkiej pracy nad sobą, i wydobywaniu tego co i tak w większości wiesz. Oczekujesz, że ktoś pomoże i zmieni fakty, ale tak się nie staje i nie stanie się. Nie ma takiej możliwości, to Ty musisz się ustawić odpowiednio.
Miliciano Leblario napisał wręcz kuriozalny tekst, mamusiu święta chroń nas przed rewolucjami robionymi przez osoby kierowane zaburzeniami psychicznymi ... Człowieku, ludzie przechodzili przez obozy zagłady, a potem bez ułamka tego co oferuje dzisiejsza medycyna dawali rade, tworzyli szczęśliwe związki, realizowali się w życiu. Nie wiem co oznacza że miałeś ciężkie dzieciństwo,, ale znam osoby DDA, osoby w których gwałty i bicie było na porządku dziennym, i udało im się z tego wyzwolić.
Obydwoje panowie powinniście zanim zaczniecie programy terapeutyczne (by min. dojrzeć, bo to co napisaliście z punktu - jak piszecie około trzydziestolatków - to jest dziecięce rozpaczanie i użalanie się) powinniście przejść pełen program terapii uzależnień - pierwszy ewidentna politoksykomania min - i od substancji psychoaktywnych, i od relacji toksycznych, które sami sobie wybieracie. Taki program trwa około dwóch lat. Nie ma cudów. A potem lata terapii.
Narzekanie na partnerkę, że ona narzeka iż się jest nieudacznikiem, a roi sobie dziecięce marzenia o rewolucji z karabinami w dłoniach ... Człowieku, Ty załatw swoje problemy najpierw ze sobą, a nie rób drugiej osobie tego co robisz. Najpierw trzeba mieć ułożone własne życie, by móc budować udany związek. I nie dziw się, że mówi Ci że jesteś nieudacznikiem - można człowiekowi współczuć, można próbować mu pomóc - ale jeśli ta osoba nie chce tego, nic się nie zmienia to ile można? W końcu zaczyna się myśleć o sobie ...
Smutny temat, pokazujący jak często chęć zmian świata jest podyktowana własnym nieszczęściem i traumami z dzieciństwa, gdzie strach, nienawiść, bezradność patologiczna, a z drugiej strony wybujałe marzenia i rozdęte kompensacyjne ego stają się motorem do działania pseudorewolucyjnego i społecznego. Ideologia doszyta do wewnętrznej, a niemożliwej chęci władzy, kontroli nad światem, by był dobry dla tej jednostki, za sloganami o wolności i sprawiedliwości kryjąca się tak naprawdę dojmująca konieczność bycia w centrum i oddziaływania na innych.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Jak widzę, autor tekstu
Jak widzę, autor tekstu nadal się nie wyzwolił ze swoich problemów. Rzuca się w oczy "leczenie" marihuaną, alkoholem i amfetaminą. Te trzy środki potęgują depresję i zaburzenia osobowości. Wręcz szokujące jest posiadanie jakichkolwiek pretensji do świata, gdy się "leczy" takie "choroby duszy" takimi substancjami. Oczywiście - można mówić że to wynik ciężkiego dzieciństwa, że część tych wpływów to efekt życia w społeczeństwie i choroby w pewnym sensie cywilizacyjne.
Warto jednak również pamiętać, że jeszcze dwieście lat temu taka osoba nie miała niemal żadnych szans na wyleczenie. Osoby takimi chorobami/permanentymi stanami dotknięte kończyły wyjąć w obskurnych budynkach ówczesnych szpitali psychiatrycznych pozostawione grupie obłąkanych, czy okrucieństwu strażników. Stawały się żebrakami, dołączały do cechów przestępczych, lub zostawały najemnikami, by utopić swe cierpienie w okrucieństwie, używkach i braterstwie.
Można się zżymać na dyktaturę koncernów w kwestii leków SSRI, można się złościć że trafienie na dobrego terapeutę to wyczyn, że szpitale z programami terapeutycznymi wyglądają jak zapuszczone squaty. Ale jednak jakiekolwiek szanse są, jest droga, i można. Jak wszystko w życiu, można osiągnąć nie odpuszczając. Wybacz, ale ty spocząłeś na laurach, masz jedynie pretensje, zamiast walczyć o swoje życie i korzystać z wiedzy jaką ludzkość na te schorzenia zdobyła. Terapia nie polega naciśnięciu magicznego guziczka i nakazach prowadzącej profesjonalnej osoby, lecz na ciężkiej pracy nad sobą, i wydobywaniu tego co i tak w większości wiesz. Oczekujesz, że ktoś pomoże i zmieni fakty, ale tak się nie staje i nie stanie się. Nie ma takiej możliwości, to Ty musisz się ustawić odpowiednio.
Miliciano Leblario napisał wręcz kuriozalny tekst, mamusiu święta chroń nas przed rewolucjami robionymi przez osoby kierowane zaburzeniami psychicznymi ... Człowieku, ludzie przechodzili przez obozy zagłady, a potem bez ułamka tego co oferuje dzisiejsza medycyna dawali rade, tworzyli szczęśliwe związki, realizowali się w życiu. Nie wiem co oznacza że miałeś ciężkie dzieciństwo,, ale znam osoby DDA, osoby w których gwałty i bicie było na porządku dziennym, i udało im się z tego wyzwolić.
Obydwoje panowie powinniście zanim zaczniecie programy terapeutyczne (by min. dojrzeć, bo to co napisaliście z punktu - jak piszecie około trzydziestolatków - to jest dziecięce rozpaczanie i użalanie się) powinniście przejść pełen program terapii uzależnień - pierwszy ewidentna politoksykomania min - i od substancji psychoaktywnych, i od relacji toksycznych, które sami sobie wybieracie. Taki program trwa około dwóch lat. Nie ma cudów. A potem lata terapii.
Narzekanie na partnerkę, że ona narzeka iż się jest nieudacznikiem, a roi sobie dziecięce marzenia o rewolucji z karabinami w dłoniach ... Człowieku, Ty załatw swoje problemy najpierw ze sobą, a nie rób drugiej osobie tego co robisz. Najpierw trzeba mieć ułożone własne życie, by móc budować udany związek. I nie dziw się, że mówi Ci że jesteś nieudacznikiem - można człowiekowi współczuć, można próbować mu pomóc - ale jeśli ta osoba nie chce tego, nic się nie zmienia to ile można? W końcu zaczyna się myśleć o sobie ...
Smutny temat, pokazujący jak często chęć zmian świata jest podyktowana własnym nieszczęściem i traumami z dzieciństwa, gdzie strach, nienawiść, bezradność patologiczna, a z drugiej strony wybujałe marzenia i rozdęte kompensacyjne ego stają się motorem do działania pseudorewolucyjnego i społecznego. Ideologia doszyta do wewnętrznej, a niemożliwej chęci władzy, kontroli nad światem, by był dobry dla tej jednostki, za sloganami o wolności i sprawiedliwości kryjąca się tak naprawdę dojmująca konieczność bycia w centrum i oddziaływania na innych.
Życzę powodzenia w leczeniu.