Dodaj nową odpowiedź
Warszawscy chłopcy i ich małe brudne 88
Czytelnik CIA, Śro, 2012-02-22 13:56 Blog | Rasizm/NacjonalizmFelieton Lukrecji Sugar
Marsz wpisujący się w atmosferę nagonki prowadzonej przez skrajną prawicę w całej Europie, a skierowaną w europejskich muzułmanów. Złowrogim symbolem tej nagonki stała się niedawna masakra dokonana przez norweskiego narodowca imieniem Andreas Breivik. Symbole i hasła skandowane na marszu w Warszawie różniły się od tych, które głosi Breivik w czasie swojego procesu jedynie większą wulgarnością oraz agresywnością z jaką były artykułowane. Wydarzenia, które miały miejsce w trakcie marszu opisał wczoraj dosyć dokładnie dziennikarz Gazety Wyborczej zauważając, że marsz był przede wszystkim wydarzeniem, w którego centrum stało podsycanie waśni narodowościowych, manifestowanie agresywnej homofobii oraz szerzenie terroru na ulicach miasta.
A jednak, poniedziałkowa relacja w Wyborczej chybiła w dwóch zasadniczych momentach. Po pierwsze, przedstawiła atak na lokal Krytyki Politycznej jako odosobniony epizod. Po drugie, faktyczni organizatorzy kolejnego najazdu skrajnej prawicy na Warszawę, pozostali w relacji nie nazwani.
Tak się składa, że kontekst w jakim należy postrzegać atak na kawiarnię ‘Nowy Wspaniały Świat’ oraz owa, nie nazwana w prasowej relacji, frakcja nacjonalistycznego frontu, prowadzą nas do tego samego punktu.
Kolejny odcinek serialu
Jeszcze nie tak dawno, na jesieni zeszłego roku, sporo pisano o regionach w kraju, w których działalność rodzimych „narodowców” nabrała nowego wymiaru. Chodziło tu zarówno o wzrost natężenia tych działań jak i coraz lepiej zaplanowany, zorganizowany i skoordynowany ich charakter. Pobicia, podpalenia, nanoszenie w miejscach publicznych swastyk i i symboli będących ich jej współczesnymi odpowiednikami, zamalowywanie tablic w języku litewskim, atakowanie antyrasistowskich manifestacji, zastraszanie osób publicznie protestujących – oto tylko niektóre odnotowane przejawy tych działań. Wskazywano najczęściej na rejon Podlasia oraz miasto Białystok, w których to skoordynowane serie skrajnie prawicowych aktów przemocy były najbardziej spektakularne. Tu i ówdzie pojawiły się też informacje, że sytuacja zmierza w podobnym kierunku także w Lublinie czy Rzeszowie.
Pół roku temu sytuacja na Podlasiu wciąż wydawała się być jedynie przestrogą dla pozostałych regionów kraju. Dziś należy tę perspektywę zweryfikować. Stała się już sytuacją symptomatyczną. Skrajna prawica rozochociła się na dobre. Mapa z naniesionymi na nią miejscami tego typu zajść staje się coraz bardziej gęsta. Od kilku miesięcy areną ataków stała się także stolica.
Gdzieś na przełomie października i listopada 2011 doszło do zastraszenia i próby pobicia uczestników publicznej debaty w Radiu „Roxy”. Wśród zastraszonych byli między innymi Kazimiera Szczuka i Max Cegielski. Sprawa odbiła się dużym echem w mediach.
Kilka dni później w samym centrum miasta dochodzi do pobicia osób uczestniczących w queer-feministycznym teatrze ulicznym. Jedna z uczestniczek dostaje wyjątkowo silne kopnięcie w brzuch.
Niespełna tydzień później obrzucona zostaje kamieniami kawiarnia na ulicy Poznańskiej, miejsce spotkań środowiska LGBTQ. Ma to miejsce w tle terroru, który narodowcy rozpętali tego dnia w całym centrum miasta. Ten dzień to 11 listopada. Doszło wielu prób atakowania „wrogów narodu”. To, że prawie nikt nie odniósł obrażeń było możliwe tylko dlatego, że w mieście zorganizowały się setki antyfaszystów, które skutecznie odpierały ataki. Między innymi ataki na blokadę na ulicy Marszałkowskiej.
Kilka dni później, przy ulicy Chmielnej, trzech napastników atakuje klientów alternatywnej wegańskiej kawiarni „Miasto”. Dwie osoby zostają pobite za to, że rozmawiają ze sobą po niemiecku. Sytuację ratuje fizyczna interwencja kelnera, który zmusza napastników do ucieczki.
Trzy dni później dochodzi do ataku na warszawskiego bikera, którego podejrzewano o antyfaszystowskie poglądy, a więc należało go za to pobić. Sytuacja ma miejsce ponownie w samym centrum miasta.
W styczniu na ulicy Wilczej dochodzi do ataku na młodych związkowców wracających z pikiety Związku Syndykalistów Polskich. Napastnicy są niebezpiecznie uzbrojeni.
Na początku lutego, kolejny atak. Tym razem na wolnościowców biorących udział w proteście przeciwko ACTA. Dochodzi do pobicia, zastraszenia, zabrania transparentów.
Wreszcie 19 lutego, 2 dni temu, zorganizowana zostaje demonstracja, której trasa zostaje demonstracyjnie doprowadzona pod samą kawiarnie „Nowy Wspaniały Świat”, która od samego jej powstania jest obiektem nienawiści warszawskich „narodowców”. Co się wydarzyło, opisano w GW. To czego nie podała GW opisują sami współorganizatorzy marszu na swoim portalu Droga Legionisty” ogłaszając dumnie, że jeszcze „jakiś pedał dostał w cymbał”.
Wszystkie opisane zajścia miały miejsce w centrum Warszawy na przestrzeni 2-3 miesięcy i są zapewne jedynie kroplą w morzu tego co dzieje się na peryferiach oraz tego co nie wypływa do opinii publicznej.
Ale co ważniejsze, wszystkie te zajścia miały swoich świadków i niektóre z nich zostały zarejestrowane na kamerach (atak na cudzoziemców na Chmielnej, .atak na osoby protestujące przeciwko ACTA, atak na kawiarnie NWS). Dzięki tym relacjom, wiadomo, że za tymi atakami nie stoją ani działacze mazowieckiego ONR ani NOP (co nie znaczy, że ataki te ich nie cieszą). W rzeczywistości stoi za nimi dużo „ciekawsze” środowisko, któremu przyświecają jeszcze ciekawsze cele. O tym, co to za środowisko, za moment. Najpierw małe podsumowanie tego co powyżej: Kolejny atak na kawiarnię Krytyki Politycznej „Nowy Wspaniały Świat” (dochodziło do nich już wcześniej) nie był jedynie, jak napisała GW, związanym z marszem „wybiciem szyby” (przedstawiciel jak zwykle świetnie zorientowanej policji twierdzi wręcz, że nie miało to związku w czymkolwiek… sic!). Atak na centrum kultury był kolejnym odcinkiem starego neofaszystowskiego serialu pod tytułem „oczyszczamy miasto z brudów”. Serialu, który już dawno nie był wyświetlany, ale wrócił właśnie z hukiem na ulice polskich miast.
Niewidzialna frakcja
Odnośnie kwestii, wielkich nieobecnych. Według dziennikarza GW uczestnicy marszu, należeli do takich organizacji jak ONR, NOP czy MW. Jest to błędne oszacowanie. Członkowie wymienionych ugrupowań, owszem, wystąpili w sobotnim marszu, ale w charakterze maskotek. W charakterze maskotek na politycznej akcji zorganizowanej, zaplanowanej i zdominowanej pod każdym względem przez środowisko tzw. autonomicznych nacjonalistów (dalej AN).
To oni byli siłą tej manifestacji i uczynili z niej rasistowski karnawał. Dziesiątki uczestników marszu miało na sobie kurtki z napisem White Patriot, o krzyżach celtyckich, rasistowskim symbolu zakazanym zarówno w Czechach jak i w Niemczech, nie wspominając. Nawet idąca na czele marszu organizacja „Polacy na Rzecz Serbskiego Kosowa” była tu w pewnym sensie figurantem. Faktycznymi organizatorami i motorami marszu, a więc i tymi narzucającymi mu ultra-nacjonalistyczny, anty-muzułmański i rasistowski charakter, byli ludzie zorganizowani w warszawskim środowisku skupionym wokół grupy autonomicznych nacjonalistów (AN), grupy o nazwie „White Legion” oraz portalu „Droga Legionisty”. Dla jasności dodajmy, że struktury te przenikają się nawzajem tworząc właśnie dosyć dobrze zorganizowane środowisko. Zorganizowane bez formalnej, widocznej na zewnątrz struktury.
W przeciwieństwie do niepoprawnie napalonych wizją swojej wydumanej siły politycznej pryszczatych chłopców z ONR, NOP i MW, których polityczne aspiracje wymuszają ciągłe pudrowanie prawdziwego oblicza własnych organizacji, środowisko skupione wokół White Legion, AN i portalu Droga Legionisty wcale nie ukrywa swoich fascynacji ideami NS. Wystarczy poczytać ich relacje, spojrzeć na używaną symbolikę, przyjrzeć się preferowanym metodom działania czy nawet napisom jakie noszą na swoich ubraniach. Ich faszyzowanie odbywa się jednak właśnie w sposób autonomiczny czyli poza formalnymi strukturami. Ma to wiele praktycznych zalet. Czyni ich nie tylko niewidzialnymi dla dziennikarzy GW, ale i mniej zauważalnymi dla państwowych stróżów porządku rzekomo odpowiedzialnych za zapobieganie szerzeniu idei rasistowskich i neofaszystowskich. Czyni ich to też trudnymi do sklasyfikowania przez młodych ludzi, na przykład kibiców, którzy mniej lub bardziej świadomie biorą udział w ich działaniach tworząc masę, w której skrajnie prawicowi bojówkarze mogą się wtopić. Podsumowując: nieformalne struktury pozwalają temu środowisku efektywniej działać.
I działają. To właśnie nasi enigmatyczni, faszyzujący „autonomiści”, stoją za większością aktów terroru, które zostały wymienione w pierwszej części felietonu. Jak i za wieloma innymi, które bądź „nie były na tyle medialne”, aby trafić do prasy, bądź ich ofiary z różnych powodów nie zdecydowały się na ich nagłośnienie. Kto jednak żyje w stolicy i ma oczy otwarte ten musiał zauważyć, że zaroiło się w tym mieście ponownie od damskich bokserów spod znaku „Białych Patriotów”, którzy nie szczędzą ostatnio kopnięć i pięści ani młodym związkowcom ani pokojowym osobom ze środowiska LGBTQ.
Jednak odrzucenie ONR-owskich mundurków i NOP-owskiego stylu skinhead, mające służyć efektywności działania (czytaj: szerzenia terroru) nie czyni „Białych Patriotów” niewidzialnymi. Jako ilustrację do tego felietonu zamieszczam prace z prezentowanej niedawno w jednej z warszawskich kawiarni wystawy autorstwa popularnego stołecznego fotografa serbskiego pochodzenia. Wystawa miała tytuł „Twarze zasłaniające słońce” i cieszyła się dużym powodzeniem. Zdjęcia wykonano podczas egzorcyzmów jakie prowadzili warszawscy AN pod pomnikiem Romana Dmowskiego, a zatytułowane są „Warszawscy chłopcy i ich małe brudne 88”.