Dodaj nową odpowiedź

Damian Kaczmarek: Ruch anarchistyczny a organizacja – czy każdy „wódz” jest zły?

Publicystyka | Ruch anarchistyczny

Problem, który został wykazany w tekście „Jak uniknąć wodzostwa” Oskara Szwabowskiego nie jest nowy i trudno uznać, że problemem nie jest, jednak teoretyczno-filozoficzny sposób jego przedstawienia, sprawia, że ulega on zaciemnieniu – sprowadzając problem do stwierdzenia: władza jest zła…

Po pierwsze, czy zawsze i wszędzie „aktywista” nie powinien mieć głosu decydującego? Przykład: istnieje Biblioteka anarchistyczna, po kilku latach działalności wytwarza się w niej pewna struktura, książki ułożone są w pewien sposób, są pewne zasady funkcjonowania itd. Jednak Biblioteka nie istnieje sama w sobie, jest jedną z form aktywności szerszej organizacji, która np. przekazuje jej fundusze. W pewnym momencie pojawia się działacz, który co prawda nie ma czasu zajmować się biblioteką, poza tym kiedy ona powstawała był w szkole podstawowej (nie jego wina, że urodził się później), który po jednej wizycie w bibliotece stwierdza, że wszystko by w niej zmienił. Na przykład uważa, że dostęp do książek powinien być całkowicie wolny, nikogo nie powinno się zapisywać i to od jego odpowiedzialności powinno zależeć zwrot książki do Biblioteki. Wobec tego co zostało napisane przez Oskara, jego głos jest równoważny z głosem działaczy, którzy prowadzą tą Bibliotekę od x lat. Czy więc oni mają rację? Być może nie, może to on ją ma. Ale to oni ją prowadzą w taki sposób w jaki im odpowiada i na podstawie własnych doświadczeń wiedzą, że doprowadzi to do zniszczenia biblioteki.

Tak naprawdę, więc jest to problem struktury, w jakiej grupa działa. Jeżeli próbuje ona działać tak, że każdy kto jest w grupie ma równoważny głos, w każdej najbardziej szczegółowej kwestii, to prowadzi albo do stagnacji, gdyż każda kwestia która wymagała by specjalizacji i wyznaczenia funkcji, jest odrzucana, jako taka która jest nie do ogarnięcia przez całą grupę. Albo do ciągłych konfliktów i „odpadnięcia” aktywniejszych działaczy, którzy po kilku latach „równania w dół” widzą brak jakichkolwiek perspektyw na rozwój.

Grupa anarchistyczna, jeśli się rozwija, tylko w początkowym okresie istnienia zajmuje się sprawami, które są do ogarnięcia przez wszystkich aktywistów. W toku działalności zakres spraw w naturalny sposób się rozszerza, do tego dochodzi rotacja, przybywanie nowych działaczy itd. W praktyce zawsze wykształca się specjalizacja. Znajdują się ludzie, którzy w naturalny sposób prowadzą pewne kwestie, nie powodu swoich autorytarnych zapędów tylko dlatego, że biegają, załatwiają, spotykają się – czyli organizują pewną aktywność.

Twierdzenie Oskara jest słuszne w tej tylko dziedzinie, w której zostały przedstawione i sprowadza się ono do logicznego stwierdzenia, że osoba która ma np. więcej czasu na działalność, niekoniecznie lepiej zna się na krytyce kapitalizmu. Równie dobrze można napisać, że osoba która rozdała 100 tys. ulotek, niekoniecznie lepiej zna się na hydraulice od osoby która, z różnych względów tych ulotek nie rozdawała.

To prawda, jednak na pewno lepiej zna się na rozdawaniu ulotek… Czy więc w przypadku dyskusji na temat rozdawania ulotek, to nie ona powinna mieć głos decydujący?

W gruncie rzeczy sprowadza się do świadomego stworzenia w grupie anarchistycznej struktury gradacyjnej, w której najwięcej do powiedzenia mają osoby, które są najbliżej tematu, a mniej grupa która sprawuje jedynie ogólna kontrolę i je rozlicza. W przykładzie biblioteki: bibliotekarze decydują o tym jak ułożone są książki i w jaki sposób je udostępniają, jednak nie mogą np. sprzedać księgozbioru do antykwariatu i pójść na piwo, gdyż odpowiadają przed większą społecznością. W gruncie rzeczy jest to typowa struktura budowy społeczności od dołu ku górze.

Ważnym wnioskiem z tekstu „Jak uniknąć wodzostwa” jest fakt, że w każdej grupie (już choćby 2 osób) wykształca się pewien rodzaj władzy, który wynika z tego, że nie jesteśmy równi, mamy różne możliwości, wykształcenie itd.

Jednak samo zdefiniowanie problemu, w żaden sposób go nie rozstrzyga. W polskim ruchu anarchistycznym wykształciło się kilka dominujących, choć z gruntu fałszywych prób jego rozwiązania. Z jednej strony jest ignorowanie i nie zauważanie problemu (najczęściej przez osoby, które w wykształconej hierarchii są w pozycji uprzywilejowanej) lub próby zorganizowania grupy, w której takie zjawisko nie występuje.

W tym drugim przypadku dzieje się to w ten sposób, że wymyślane są różne karkołomne rozwiązania techniczne, które jednak w praktyce bądź nie funkcjonują wcale, bądź nie rozwiązują problemu czy raczej rozwiązują go pozornie.

Bez wnikania w szczegóły budowa grupy, w której hierarchia nie występuje jest z gruntu skazana na porażkę. Czy więc ideał anarchistyczny jest niemożliwy? Otóż nie, po prostu nie jest to ideał anarchistyczny. Anarchizm nie zakłady budowy struktury, w której każdy jest bezwzględnie równy, w każdej dziedzinie. Anarchizm zakłada, że o sprawach, które dotyczą danej zbiorowość czy jednostki, będzie decydować dokładnie ta zbiorowość i ta jednostka.

Wracając do ruchu anarchistycznego, w praktyce trudności nastręcza często stwierdzenie gdzie jest granica pomiędzy tym, co mnie dotyczy bezpośrednio, a tym co bardziej pośrednio. Jest to wynikiem otwartej budowy ruchu, do której każdy może zgłosić akces i natychmiast staje się pełnoprawnym jego uczestnikiem. Czy więc gdy podarowałem książkę do przykładowej biblioteki mogę decydować o wszelkich jej sprawach? Jest kwestia trudna, jedynym jej rozwiązaniem jest „umówienie” się co do granic w jakich występuje „gradacja” zakresu odpowiedzialności.

W praktyce ruchu anarchistycznego można spotkać 3 podstawowe „rodzaje” władzy, która mimo teoretycznej niehierarchicznej struktury występuje:

Pierwszy to dominacja wewnętrzna, wynika najczęściej z charyzmy, erudycji danych osób. Przejawia się w tym, że osoby te dominują w całej grupie poprzez zabieranie głosu w każdej sprawie, (często nieświadome) zabiegi socjotechniczne, prywatne kontakty z innymi uczestnikami grupy, podczas których przygotowuje grunt pod wprowadzenie swoich pomysłów itd. Często te osoby nie uświadamiają sobie tej dominacji, bo przecież każdy może robić to samo - zabierać głos, spotykać się prywatnie itd. Z pozycji jednostkowej jest to racja, każdy chce aby jego poglądy były tożsame z poglądami grupy w której uczestniczy i każdy w pewien sposób do tego dąży, po prostu niektórzy są w tym lepsi. Z pozycji grupy może być to zjawisko niekorzystne, ale może być również korzystne – w każdym wypadku należy je kontrolować. Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie problemu, który w pewnym stopniu jest problemem każdej grupy. Głównym błędem w przypadku uświadomienia problemu, jest oskarżenie o autorytarne zapędy. Nie jest to problem tej konkretnej jednostki, tylko problem strukturalny całej społeczności, która zakładała, że buduje grupę niehierarchiczną i myślała, że same chęci wystarczą.

Drugim rodzajem jest dominacja nad „wizerunkiem zewnętrznym”. Występuje najczęściej wtedy, gdy grupa próbuje budować strukturę bez wyznaczania pewnych funkcji np. rzecznika prasowego czy swego rodzaju sekretarzy np. od kontaktów z grupami zagranicznymi. Funkcje te w toku działalności i tak się wykształcą, z tym że będą funkcjami nieformalnymi. I tak osoba znająca języki obce i często wyjeżdżająca za granicę będzie praktycznym reprezentantem grupy za granicą - z tym, że występować będzie jako osoba prywatna, nie będzie jej można odwołać itd. Podobnie np. z rzecznikiem prasowym – jeśli grupa wychodzi ze swoimi działaniami na zewnątrz, najczęściej od razu wykształca się nieformalny rzecznik prasowy, który jest twarzą reprezentującą grupę, po pewnym czasie dziennikarze chcący się czegoś dowiedzieć dzwonią właśnie do niego, podchodzą do niego na demonstracjach… Często reakcją na zauważony problem jest atak na ta osobę, zakazanie mu podpisywania się nazwą grupy itp. Często ta jednostka odbiera ten atak personalnie, szczególnie jeśli wcześniej nie było rozmowy o formach możliwej władzy. A przecież znowu jest to problem struktury, która zawczasu nie została powołana.

Trzecią formą dominacji, jest wykształcenie się ekspertów w danych dziedzinach. Często ten problem pojawia się po pewnym czasie działania i trudno przewidzieć, w jakim kierunku on pójdzie. Nie można jak w dwóch pozostałych wypadkach przewidzieć jaka grupa osób czy jednostka zainteresuje się daną tematyką czy formą działania – bo chodzi tu zarówno o zajmowanie się całym działem aktywności jak np. problemy pracownicze, imigranci, globalizacja, jak i działaniami „służebnymi” wobec grupy jak pisanie ulotek, robienie strony internetowej itp. Często te kwestie powoli wymykają się z pod kontroli grupy, często usamodzielniają się, towarzyszy temu przeważnie pewien konflikt. Tutaj jedyną formą zachowania jedności i koordynacji jest reagowanie na usamodzielnianie się inicjatyw poprzez natychmiastowe określanie ich stosunku do reszty grupy oraz gradacja odpowiedzialności i kontroli. Co zapewni możliwość rozwoju inicjatywy, która nie będzie obciążona ciągłymi pretensjami i próbą wpływu na jej działania przez osoby, które o tych działaniach nie mają pojęcia. Natomiast grupa będzie funkcjonowała nadal wspólnie, co zapewni wszelkim usamodzielniającym się inicjatywom zaplecze do działań, a z drugiej strony usamodzielnione inicjatywy generować będą o wiele szerszy ruch.

Reasumując to co w przypadku braku odpowiedniej struktury organizacyjnej ruchu jest działaniem autorytarnym i wodzowskim, w zdrowej organizacji jest motorem popychającym ruch do przodu. Zdrowa organizacja jest więc kompromisem pomiędzy skutecznym działaniem, oddolną kontrolą i czymś co Kropotkin nazwał „jednostkowym samookreślaniem się”, a co można nazwać dziś samorealizacją.

Niestety anarchiści często w publikacjach wychodzących do ludzi spoza ruchu, przedstawiają wizję ładu anarchistycznego, w której bez większych problemów funkcjonować może dzisiejsze wysoko uorganizowane społeczeństwo. Jednak w praktyce ruchu te wizje gdzieś uciekają i najprostsze czynności organizacyjne jak np. powołanie skarbnika stają się niemalże równoznaczne ze stalinowską dyktaturą.

Wracając do tekstu Oskara rozumowanie zgodnie, z którym należy unikać rodzenia się pewnego rodzaju władzy w organizacji anarchistycznej jest ze wszech miar słuszne. Jednak to niezwykle szeroki temat, a bez ujęcia systemowego to woda na młyn dla tych, których największym problemem dla Ruchu jest wyszukiwanie wrogów we własnych szeregach. Niestety takie postrzeganie rzeczywistości sprawia, ze każda jednostka czy grupa osób, która w jakikolwiek sposób wychyla się ponad przeciętną miałkość Ruchu, natychmiast atakowana jest za wodzowskie zapędy. Natomiast doprowadzony do granic absurdu woluntaryzm i wizja anarchizmu, który jest (jak to ktoś stwierdził na internetowym forum) „stanem umysłu”, a nie ideą funkcjonującą i sprawdzającą się w rzeczywistości, sprawiają, że ruch anarchistyczny ma niezwykle małe szanse na jakiekolwiek zaistnienie społeczne.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.