Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Przede wszystkim to nawet te parę tysięcy to jest nic na cały kraj, i powtórzę jeszcze raz:chuj z tego że prawackich aktywistów jest pewnie i mniej-zwłaszcza że mają oni kasę na propagandę, policję i media po swojej stronie, i nie potrzebuja za bardzo więcej członków dla swojej "sprawy", bo ich sprawa to dalsze trwanie systemu, i zatruwanie umysłów zwykłych ludzi, aby pozostali bierni. A to że ci którzy jednak są w organizacjach, i nie wspieraja się wzajemnie, jest dla mnie zagadką, choć np. na Śląsku i tak nie ma ruchu lokatorskiego, a skłoty są chyba dwa.Generalnie coś się dzieje tylko w dużych miastach, zwłaszcza w W-wie. W małych ośrodkach np. na wschodzie kraju, gdzie spędziłem "najlepsze lata" nie dzieje się nic (choć były czasy że się działo, ale to nie były moje czasy).Poznałem dwóch ludzi, którzy na początku lat 90 coś próbowali montować, ale teraz mają już kompletnie wyjebane, i drwili ze mnie naiwnego.Sam chciałem coś zorganizować, ale generalnie wszyscy moi znajomi, a było ich dużo(jakoś w niewielkim mieście było, jeszcze przed epoka fejsbuka łatwo nawiązywać kontakty, zwłaszcza na koncertach-głównie metale, trochę punkowców-na których liczyłem lecz się zawiodłem, ci najbardziej wartościowi zresztą powyjeżdżali, co ja sam wkrótce zrobiłem).Wyszło tak że od paru lat przebywam głównie na Śląsku, na początku łudziłem się że w dużym mieście będzie w końcu możliwość dołączyć do ruchu i działać wspólnie z towarzyszami, i robić coś więcej oprócz jałowego gadania ludziom "o Anarchii", wlepek czy napisów. Poznałem nawet kiedyś przypadkiem kogoś z ruchu, ale wkrótce przekonałem się że generalnie to trzeba by się z tą ekipą dobrze poznać, zakumplować, i może kiedyś ewentualnie można by zostać zaproszonym do jakichś wspólnych działań, a ja nigdy nie szukałem na siłę przyjaciół, jeśli już to towarzyszy, i nie pcham się tam gdzie mnie nie chcą. W dużym mieście poznałem co to znaczy alienacja, tutaj ciężko poznać nowych ludzi, tzn. niby się poznaje czy to w pracy, czy nawet na ulicy, ale to jest chwilowe i bardzo płytkie, zwłaszcza w pracach "dorywczych" w sumie nie można z nikim szczerze porozmawiać.Tak jak kiedyś różnym bliższym czy dalszym znajomym, nawijałem o Anarchiźmie itp.(z marnym skutkiem)to obecnie, (pomimo znacznie większej wiedzy na ten temat), krytykuję tylko obecny system, państwo, kapitalizm nie dochodząc do sedna sprawy, czasem rzucę niby to żartem hasło że wkrótce nadejdzie rewolucja..No i myślę sobie że takich ludzi jest znacznie więcej, tylko nie mogą się zgrać w jednej drużynie, w końcu nie jesteśmy nikim wyjątkowym, ja od dziecka miałem zjebane życie, i nie miałem rodziców światłych anarchistów - raczej mieli w dupie politykę, mój światopogląd ukształtowała zwykła tortura dnia codziennego, czytanie książek i trochę myślenia, i podobnie ma pewnie wielu ludzi, albo czują podobnie, że ten świat jest chujowy, brakuje im tylko wiedzy jak to zmienić i że istnieje taka możliwość. Z własnego doświadczenia wyciągnąłem wniosek, że większość ludzi to niereformowalni konformiści(wiem to nie ja wymyśliłem), ale w sumie nie można ich za to winić, jeśli my mniejszość (ale znowu nie taka mała)stworzymy im warunki, pójdą za naszym przykładem.Ale do tego trzeba zaangazować więcej ludzi, przekroczyć masę krytyczną, i przede wszystkim pokazać że potrafimy i że mamy siłę i determinację, również za pomocą radykalnych akcji, o których dowiedzą się wszyscy nie tylko czytelnicy CIA i paru przechodniów,jak o pikietach, i zobaczą że można, a do tego trzeba właśnie więcej ludzi, o różnych zapatrywaniach, możliwościach i pomysłach, jak jest jedna stała ekipa, to i będą jedne niezmienne metody i "konserwatyzm" w myśleniu.No trochę pojechałem, jak nie puścicie tego to trudno, ważne żeby ktoś od was przeczytał i posłuchał anonimowego towarzysza spoza waszej załogi.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Przede wszystkim to nawet te
Przede wszystkim to nawet te parę tysięcy to jest nic na cały kraj, i powtórzę jeszcze raz:chuj z tego że prawackich aktywistów jest pewnie i mniej-zwłaszcza że mają oni kasę na propagandę, policję i media po swojej stronie, i nie potrzebuja za bardzo więcej członków dla swojej "sprawy", bo ich sprawa to dalsze trwanie systemu, i zatruwanie umysłów zwykłych ludzi, aby pozostali bierni. A to że ci którzy jednak są w organizacjach, i nie wspieraja się wzajemnie, jest dla mnie zagadką, choć np. na Śląsku i tak nie ma ruchu lokatorskiego, a skłoty są chyba dwa.Generalnie coś się dzieje tylko w dużych miastach, zwłaszcza w W-wie. W małych ośrodkach np. na wschodzie kraju, gdzie spędziłem "najlepsze lata" nie dzieje się nic (choć były czasy że się działo, ale to nie były moje czasy).Poznałem dwóch ludzi, którzy na początku lat 90 coś próbowali montować, ale teraz mają już kompletnie wyjebane, i drwili ze mnie naiwnego.Sam chciałem coś zorganizować, ale generalnie wszyscy moi znajomi, a było ich dużo(jakoś w niewielkim mieście było, jeszcze przed epoka fejsbuka łatwo nawiązywać kontakty, zwłaszcza na koncertach-głównie metale, trochę punkowców-na których liczyłem lecz się zawiodłem, ci najbardziej wartościowi zresztą powyjeżdżali, co ja sam wkrótce zrobiłem).Wyszło tak że od paru lat przebywam głównie na Śląsku, na początku łudziłem się że w dużym mieście będzie w końcu możliwość dołączyć do ruchu i działać wspólnie z towarzyszami, i robić coś więcej oprócz jałowego gadania ludziom "o Anarchii", wlepek czy napisów. Poznałem nawet kiedyś przypadkiem kogoś z ruchu, ale wkrótce przekonałem się że generalnie to trzeba by się z tą ekipą dobrze poznać, zakumplować, i może kiedyś ewentualnie można by zostać zaproszonym do jakichś wspólnych działań, a ja nigdy nie szukałem na siłę przyjaciół, jeśli już to towarzyszy, i nie pcham się tam gdzie mnie nie chcą. W dużym mieście poznałem co to znaczy alienacja, tutaj ciężko poznać nowych ludzi, tzn. niby się poznaje czy to w pracy, czy nawet na ulicy, ale to jest chwilowe i bardzo płytkie, zwłaszcza w pracach "dorywczych" w sumie nie można z nikim szczerze porozmawiać.Tak jak kiedyś różnym bliższym czy dalszym znajomym, nawijałem o Anarchiźmie itp.(z marnym skutkiem)to obecnie, (pomimo znacznie większej wiedzy na ten temat), krytykuję tylko obecny system, państwo, kapitalizm nie dochodząc do sedna sprawy, czasem rzucę niby to żartem hasło że wkrótce nadejdzie rewolucja..No i myślę sobie że takich ludzi jest znacznie więcej, tylko nie mogą się zgrać w jednej drużynie, w końcu nie jesteśmy nikim wyjątkowym, ja od dziecka miałem zjebane życie, i nie miałem rodziców światłych anarchistów - raczej mieli w dupie politykę, mój światopogląd ukształtowała zwykła tortura dnia codziennego, czytanie książek i trochę myślenia, i podobnie ma pewnie wielu ludzi, albo czują podobnie, że ten świat jest chujowy, brakuje im tylko wiedzy jak to zmienić i że istnieje taka możliwość. Z własnego doświadczenia wyciągnąłem wniosek, że większość ludzi to niereformowalni konformiści(wiem to nie ja wymyśliłem), ale w sumie nie można ich za to winić, jeśli my mniejszość (ale znowu nie taka mała)stworzymy im warunki, pójdą za naszym przykładem.Ale do tego trzeba zaangazować więcej ludzi, przekroczyć masę krytyczną, i przede wszystkim pokazać że potrafimy i że mamy siłę i determinację, również za pomocą radykalnych akcji, o których dowiedzą się wszyscy nie tylko czytelnicy CIA i paru przechodniów,jak o pikietach, i zobaczą że można, a do tego trzeba właśnie więcej ludzi, o różnych zapatrywaniach, możliwościach i pomysłach, jak jest jedna stała ekipa, to i będą jedne niezmienne metody i "konserwatyzm" w myśleniu.No trochę pojechałem, jak nie puścicie tego to trudno, ważne żeby ktoś od was przeczytał i posłuchał anonimowego towarzysza spoza waszej załogi.