Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Wśród wielu tematów budzących niepokój społeczny, a poruszanych na tym forum, brakuje dyskusji o kondycji publicznej służby zdrowia, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji publicznych szpitali.
Truizmem jest stwierdzenie, że wszystkie rządy po 1989 roku traktowały ich sprawy "po macoszemu".
Również truizmem jest stwierdzenie, że po powołaniu Ustawą z dnia 6 lutego 1997 roku Kas Chorych, wielokrotnych jej "nowelizacjach", których celem było zapewnienie "swoim" wielu dobrze płatnych stanowisk w ich Radach Nadzorczych i kierownictwie, obecnie nazywających się Narodowy Fundusz Zdrowia, PO usilnie dąży do przekazania szpitali prywatnym właścicielom. Oczywiście za kwoty wielokrotnie mniejsze, niż kosztowałoby zbudowanie od podstaw nowych szpitali i wyposażenie ich w sprzęt.
Jednak konkurować ze szpitalami publicznymi prywatne placówki nie chcą. Lepiej "powyrywać" z placówek publicznych w pełni wyposażone oddziały przynoszące bez wielkich nakładów zyski, a pozostawić tam te wymagające dużo pracy i kosztownego leczenia, a przynoszące mały dochód.
Stworzono zatem system zmuszający szpitale do zadłużania się w bankach komercyjnych i u dostawców lekarstw, wody pitnej, energii elektrycznej i cieplnej, jedzenia dla pacjentów itd. itp.
Co prawda nie cały dług jest spowodowany tym systemem, gdyż znaczna jego część powstała na początku transformacji ustrojowej, jako efekt zderzenia się cwaniactwa spekulantów i braku doświadczenia dyrektorów szpitali w działaniu w warunkach kapitalistycznych.
Od około 8 lat długi szpitali utrzymują się w okolicach 10-11 mld zł. Świadczy to o opanowaniu przez większość kierownictw szpitali zasad działania w nowej rzeczywistości i praktycznym zmniejszaniu się ich długów Nie biorę tu pod uwagę celowego działania w celu zadłużenia szpitala, by doprowadzić do jego upadłości i "sprywatyzowania". Dlatego ogólny dług nie rośnie i nie maleje.
W roku 2011 planowany wpływ ze składek do NFZ na ubezpieczenie zdrowotne, miał wynieść 55 mld zł.
Na działalność NFZ, zgodnie z ustawą jest przeznaczany 1% wpływów., czyli w ub. r. 550 mln zł.
Ponieważ kredyt konsumpcyjny dla osób fizycznych jest oprocentowany na około 25%, to można przyjąć, że kredyty dla szpitali, jako objęte "znacznym ryzykiem", są oprocentowane minimum 30%.
Oznacza to, że szpitale z uzyskanych od NFZ pieniędzy za wykonanie określonych procedur medycznych, corocznie do banków oddają 3-3,5 mld zł.
Do tego należy dodać koszty egzekucji długów przez komorników, firmy windykacyjne, koszty z góry przegranych spraw sądowych o zapłatę należności, wydatki związane z ratowaniem ludzi w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, za które NFZ zwraca najwyżej 50% wydatków itd. itp.
Okazuje się, że w ten sposób z kas szpitali publicznych wypływa rocznie 4 mld zł, albo i więcej. Nikt tego dokładnie nie wie, gdyż część tych informacji jest objęta tajemnicą bankową lub handlową, a i same szpitale nie bardzo mają czym się chwalić.
Na utrzymanie szpitali NFZ wydaje 20-25 mld zł rocznie.
Roczne odsetki to 20% przychodów szpitali. Nic zatem dziwnego, że ich funkcjonowanie jest bardzo źle oceniane przez chorych.
Można tą sytuację odmienić bez ponoszenia żadnych kosztów.
Wystarczy znowelizować Ustawę o NFZ i zapisać w niej obowiązek wypłacania szpitalom comiesięcznych zaliczek w wysokości 75-80% wartości zawartych kontraktów oraz określić czas w jakim NFZ musi szpitalom wypłacić resztę pieniędzy np. 3 m-ce po otrzymaniu rachunku.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Wklejam swój post z forum SLD.
Wśród wielu tematów budzących niepokój społeczny, a poruszanych na tym forum, brakuje dyskusji o kondycji publicznej służby zdrowia, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji publicznych szpitali.
Truizmem jest stwierdzenie, że wszystkie rządy po 1989 roku traktowały ich sprawy "po macoszemu".
Również truizmem jest stwierdzenie, że po powołaniu Ustawą z dnia 6 lutego 1997 roku Kas Chorych, wielokrotnych jej "nowelizacjach", których celem było zapewnienie "swoim" wielu dobrze płatnych stanowisk w ich Radach Nadzorczych i kierownictwie, obecnie nazywających się Narodowy Fundusz Zdrowia, PO usilnie dąży do przekazania szpitali prywatnym właścicielom. Oczywiście za kwoty wielokrotnie mniejsze, niż kosztowałoby zbudowanie od podstaw nowych szpitali i wyposażenie ich w sprzęt.
Jednak konkurować ze szpitalami publicznymi prywatne placówki nie chcą. Lepiej "powyrywać" z placówek publicznych w pełni wyposażone oddziały przynoszące bez wielkich nakładów zyski, a pozostawić tam te wymagające dużo pracy i kosztownego leczenia, a przynoszące mały dochód.
Stworzono zatem system zmuszający szpitale do zadłużania się w bankach komercyjnych i u dostawców lekarstw, wody pitnej, energii elektrycznej i cieplnej, jedzenia dla pacjentów itd. itp.
Co prawda nie cały dług jest spowodowany tym systemem, gdyż znaczna jego część powstała na początku transformacji ustrojowej, jako efekt zderzenia się cwaniactwa spekulantów i braku doświadczenia dyrektorów szpitali w działaniu w warunkach kapitalistycznych.
Od około 8 lat długi szpitali utrzymują się w okolicach 10-11 mld zł. Świadczy to o opanowaniu przez większość kierownictw szpitali zasad działania w nowej rzeczywistości i praktycznym zmniejszaniu się ich długów Nie biorę tu pod uwagę celowego działania w celu zadłużenia szpitala, by doprowadzić do jego upadłości i "sprywatyzowania". Dlatego ogólny dług nie rośnie i nie maleje.
W roku 2011 planowany wpływ ze składek do NFZ na ubezpieczenie zdrowotne, miał wynieść 55 mld zł.
Na działalność NFZ, zgodnie z ustawą jest przeznaczany 1% wpływów., czyli w ub. r. 550 mln zł.
Ponieważ kredyt konsumpcyjny dla osób fizycznych jest oprocentowany na około 25%, to można przyjąć, że kredyty dla szpitali, jako objęte "znacznym ryzykiem", są oprocentowane minimum 30%.
Oznacza to, że szpitale z uzyskanych od NFZ pieniędzy za wykonanie określonych procedur medycznych, corocznie do banków oddają 3-3,5 mld zł.
Do tego należy dodać koszty egzekucji długów przez komorników, firmy windykacyjne, koszty z góry przegranych spraw sądowych o zapłatę należności, wydatki związane z ratowaniem ludzi w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, za które NFZ zwraca najwyżej 50% wydatków itd. itp.
Okazuje się, że w ten sposób z kas szpitali publicznych wypływa rocznie 4 mld zł, albo i więcej. Nikt tego dokładnie nie wie, gdyż część tych informacji jest objęta tajemnicą bankową lub handlową, a i same szpitale nie bardzo mają czym się chwalić.
Na utrzymanie szpitali NFZ wydaje 20-25 mld zł rocznie.
Roczne odsetki to 20% przychodów szpitali. Nic zatem dziwnego, że ich funkcjonowanie jest bardzo źle oceniane przez chorych.
Można tą sytuację odmienić bez ponoszenia żadnych kosztów.
Wystarczy znowelizować Ustawę o NFZ i zapisać w niej obowiązek wypłacania szpitalom comiesięcznych zaliczek w wysokości 75-80% wartości zawartych kontraktów oraz określić czas w jakim NFZ musi szpitalom wypłacić resztę pieniędzy np. 3 m-ce po otrzymaniu rachunku.