Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Pon, 2012-05-07 01:43
Ale ludzie się przyzwyczaili do niedzieli i niech tak zostanie.
-- którzy ludzie?
Dla mnie to jeden z mniej jednoznacznie propracowniczych postulatów.
Mam problem z uznaniem zakazu handlu w niedzielę, gdyż nie uznaję tradycji chrześcijańskiej i motywacji religijnych, co nie czyni ze mnie liberała-ateisty. Chcę znieść rolę pieniądza i zrzucić pracę najemną mas, które wtedy być może swobodnie zdecydują, że chcą wolny konkretny dzień tygodnia i mają to być te 52 dni w roku, które zowią niedzielą. Jednak np. kolektyw, do którego należę, niekoniecznie by przyjął taką zasadę, choć my pracujemy umysłowo.
Jak kiedyś pośredniczyłem w handlu konopiami, to właśnie sobota i niedziela były najbardziej aktywnymi dniami w handlu (wszak używka rekreacyjna). Tak czy owak, nawet w szalejącym autorytarnym neoliberalizmie ten postulat jest dla mnie ciut za totalny. Walczę o świat, w którym koszty funkcjonowania minimalizuje się zgodnie z duchem kooperacji, a nie dzieli równo po wszystkich, zostawiając ten sam narzut.
Dla ruchu sklepów [wolnych magazynów, freeshopów, ...] bez wyzysku (bezpośredniego) wdraża się automatyzację i robotyzację (żeby dodatkowo być Ⓔ, trzebaby jednak wpierw stworzyć "zielony przemysł", np. sieć fab labów).
Przypuszczalnie nigdzie indziej jak w ruchu wolnościowym uwypukla się, że postulat wolnej niedzieli jest w istocie raczej postulatem socjalistycznym, niż anarchistycznym, tak jak i teza o integrującym i relaksującym wpływie wspólnego dnia wolnego na społeczności -- pewnie tak jest, niestety może się nie udać ustalenie konsensusu w tej sprawie (por. formy tradycyjne: mañana i sjesta, dzielące raczej _dni_, nie _tydzień_ pracy), głęboko ingerującej w życie indywidualne -- co nie znaczy, że nie warto próbować. Ale aklamacji nie widzę.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Ale ludzie się
Dla mnie to jeden z mniej jednoznacznie propracowniczych postulatów.
Mam problem z uznaniem zakazu handlu w niedzielę, gdyż nie uznaję tradycji chrześcijańskiej i motywacji religijnych, co nie czyni ze mnie liberała-ateisty. Chcę znieść rolę pieniądza i zrzucić pracę najemną mas, które wtedy być może swobodnie zdecydują, że chcą wolny konkretny dzień tygodnia i mają to być te 52 dni w roku, które zowią niedzielą. Jednak np. kolektyw, do którego należę, niekoniecznie by przyjął taką zasadę, choć my pracujemy umysłowo.
Jak kiedyś pośredniczyłem w handlu konopiami, to właśnie sobota i niedziela były najbardziej aktywnymi dniami w handlu (wszak używka rekreacyjna). Tak czy owak, nawet w szalejącym autorytarnym neoliberalizmie ten postulat jest dla mnie ciut za totalny. Walczę o świat, w którym koszty funkcjonowania minimalizuje się zgodnie z duchem kooperacji, a nie dzieli równo po wszystkich, zostawiając ten sam narzut.
Dla ruchu sklepów [wolnych magazynów, freeshopów, ...] bez wyzysku (bezpośredniego) wdraża się automatyzację i robotyzację (żeby dodatkowo być Ⓔ, trzebaby jednak wpierw stworzyć "zielony przemysł", np. sieć fab labów).
Przypuszczalnie nigdzie indziej jak w ruchu wolnościowym uwypukla się, że postulat wolnej niedzieli jest w istocie raczej postulatem socjalistycznym, niż anarchistycznym, tak jak i teza o integrującym i relaksującym wpływie wspólnego dnia wolnego na społeczności -- pewnie tak jest, niestety może się nie udać ustalenie konsensusu w tej sprawie (por. formy tradycyjne: mañana i sjesta, dzielące raczej _dni_, nie _tydzień_ pracy), głęboko ingerującej w życie indywidualne -- co nie znaczy, że nie warto próbować. Ale aklamacji nie widzę.