Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Zacznijmy od tego, że pojęcia rewolucyjnego syndykalizmu, anarchosyndykalizmu są pojęciami bardzo grząskimi, niejednoznacznymi i pojęciami wokół których w przeciągu ostatnich 100 lat narosło wiele punktów widzenia i sposobów ujmowania, a co za tym idzie - szkół. Chociażby z tego względu nie dojdziemy pewnie do porozumienia. Przykładowo to co piszesz (i jak już wspominałem) odnośnie utożsamiania rew. syndykalizmu z anarchosyndykalizmem znajduje swoje odzwierciedlenie u części badaczy, komentatorów i teoretyków, w szczególności u anglosaskich, jak np. u Ridley'a czy Oneala. Nie jest to jednak powszechnie przyjęte i za pewne nigdy nie będzie, bo oznaczałoby to wyeliminowanie wiele nurtów rewolucyjnego syndykalizmu, o których już wspominałem, a który jako oddzielny prąd ideowy (oczywiście jeżeli za takowy go uznamy, bo można przecież ograniczać go wyłącznie do pewnej taktyki/metody działania proletariatu) jest pojęciem bardzo szerokim, gdzie pomiędzy różnymi jego nurtami istnieją duże różnice, ale także istotne cechy wspólne (w tym zwłaszcza strategia działania).
To samo się tyczy "syndykalizmu wolnościowego" - nie jest to synonim anarchosyndykalizmu, chyba że za anarchosyndykalistyczny związek uważasz współczesny SAC (od referendum w 1952 roku), który sam się określa i jest określany mianem organizacji syndykalistyczno-wolnościowej bądź właśnie organizacji opowiadającej się za demokracją przemysłową. Mamy wobec tego uznać SAC za org. anarchistyczną czy może wykreślić ją z grona rew. syndykalistycznych, która pomimo aprobaty państwa i walki o reformy akceptuje jednak podstawowe pryncypia rew. syndykalizmu z Karty z Amiens?
Oczywiście, że może być rew. syndykalizm o charakterze marksistowskim (pomijam zupełnie fakt, iż czysty rew. syndykalizm bywa traktowany jako synteza anarchizmu i marksizmu), chociażby z tego powodu, iż nie każdy marksista musi nadawać niepodważalny prym działalności politycznej a po drugie rew. syndykalizm u swego źródła, genezy, nie prezentował wcale antypartyjnego (antypolitycznego) charakteru. Czysty rew. syndykalizm, czyli taki w wydaniu np. Griffuelhesa prezentuje stanowisko neutralności i niezależności wobec partii politycznej (ba część rew. syndykalistów, jak chociażby wspominany Griffuelhes, opowiadała się także za niezależnością syndykalizmu od anarchizmu!). Tradycyjnym (tj. pierwszym - tym z przełomu XIX i XX wieku) rew. syndykalistom bardziej szło o to, aby konfederacje nie były podporządkowane interesom partyjnym i aby podziały partyjne nie tworzyły podziałów w ruchu związkowym. Nie zabraniały jednak członkom syndykatów działalności partyjnej ani nie odmawiały współpracy z politykami, gdy zachodziła taka konieczność. Ponadto wiele grup, wielu działaczy i wielu animatorów zajmowało różne stanowisko wobec partii politycznych, od skrajnie wrogiego do serdecznej neutralności. Doskonale to ilustruje podział we Francuskim CGT tuż przed I Wojną Światową, w którym część rew. syndykalistów aprobowało współpracę z SFIO, część ją stanowczo odrzucała, część była anarchosyndykalistami, a część zgadzała się na doraźną współpracę z partią. Z resztą także wiele o stosunku części rew. syndykalistów wobec partii mówi uczestnictwo wielu rew. syndykalistycznych organizacji w Profinternie (np. holenderskiego NAS). Wynika to z prostego faktu, rewolucyjny syndykalizm jest pojęciem bardzo szerokim, pod którym kryje się wiele nurtów i punktów widzenia. Stąd też taka różnorodność postaw.
To jak interpretujesz anarchosyndykalizm, jako metodą organizacji i działania anarchistów stanowi Twój punkt widzenia, z którym można się zgodzić bądź nie. Ja anarchosyndykalizm, zwłaszcza po uchwaleniu "Deklaracji Berlińskiej" i "Karty z Lyonu" oraz przedstawieniu referatu Rockera podczas XII zjazdu FVdG, interpretuję jako oddzielny nurt anarchizmu, z własną aksjologią, etosem, kontrkulturą, celami, metodą działania, który opowiada się za urzeczywistnieniem ładu komunistyczno-wolnościowego(komunizmu wolnościowego). Jest to jednak mój punkt widzenia, moje credo ideologiczne i na pewno na tej płaszczyźnie nie znajdziemy porozumienia. Dlatego masz rację w odniesieniu do niekomunistycznych syndykatów, iż zaprezentowałem bardzo dziwną tezę, może nie tyle co dziwną co po prostu skrajnie subiektywną, bo mój własny pogląd na anarchizm.
Na podstawie zaaprobowania przez siebie komunizmu (i odrzucenia kolektywizmu oraz jego mutacji, zaś parecon chyba można za taką uznać) uznałem, iż za anarchosyndykalistyczne grupy nie można uznawać tych, które nie opowiadają się za komunizmem wolnościowym, bowiem uważam, iż wyłącznie komunizm ekonomiczny jest w stanie urzeczywistnić i zabezpieczyć fundamentalne pryncypia anarchistyczne.(Naturalnie traktuję komunizm wolnościowy jako pewien model idealny i logiczne, że w dobie jego kształtowania przyjętych zostanie wiele odmiennych rozwiązań). Z drugiej strony moje stanowisko ma także swoje umotywowanie obiektywne, chociażby w fakcie, iż wszystkie konstytutywne programy, dokumenty, rezolucje anarchosyndykalistyczne i programy organizacji anarchosyndykalistycznych deklarują konieczność urzeczywistnienia komunizmu wolnościowego.
Jak jednak pisałem jest to mój punkt widzenia, z którym możesz się zgadzać bądź nie i doskonale sobie zdaję sprawę z kontrowersji i polemiczności tej tezy. Dlatego też przyznam Tobie rację i zbytnio się zagalopowałem z góry uznając, iż grupy o których piszesz nie są anarchosyndykalistyczne. Obiektywnie masz oczywiście rację i aby uznać daną grupę za anarchistyczną musi ona być przynajmniej socjalistyczna.
Z drugiej strony nie bez powodu komunizm był (i chyba nadal jest, to znowu moja subiektywna ocena) najpopularniejszą wariacją ekonomiczną w obrębie ruchu anarchistycznego. Po prostu komunizm (poza kwestiami czysto etycznymi) eliminuje wszystkie sprzeczności zawarte w socjalistycznej (kolektywistycznej) ekonomii, w tym zagrożenie dla równości a co za tym idzie dla wolności oraz pewną nierealistyczność (oraz niesprawiedliwość zarazem) związaną z określeniem i ocenieniem indywidualnego wkładu (aby dalej się nie produkować nie na temat odsyłam do Zdobycia Chleba Kropotkina, w którym wyłożył w najszerszym stopniu swą krytykę bakuninowskiej ekonomii)
"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą" http://drabina.wordpress.com
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Zacznijmy od tego, że
Zacznijmy od tego, że pojęcia rewolucyjnego syndykalizmu, anarchosyndykalizmu są pojęciami bardzo grząskimi, niejednoznacznymi i pojęciami wokół których w przeciągu ostatnich 100 lat narosło wiele punktów widzenia i sposobów ujmowania, a co za tym idzie - szkół. Chociażby z tego względu nie dojdziemy pewnie do porozumienia. Przykładowo to co piszesz (i jak już wspominałem) odnośnie utożsamiania rew. syndykalizmu z anarchosyndykalizmem znajduje swoje odzwierciedlenie u części badaczy, komentatorów i teoretyków, w szczególności u anglosaskich, jak np. u Ridley'a czy Oneala. Nie jest to jednak powszechnie przyjęte i za pewne nigdy nie będzie, bo oznaczałoby to wyeliminowanie wiele nurtów rewolucyjnego syndykalizmu, o których już wspominałem, a który jako oddzielny prąd ideowy (oczywiście jeżeli za takowy go uznamy, bo można przecież ograniczać go wyłącznie do pewnej taktyki/metody działania proletariatu) jest pojęciem bardzo szerokim, gdzie pomiędzy różnymi jego nurtami istnieją duże różnice, ale także istotne cechy wspólne (w tym zwłaszcza strategia działania).
To samo się tyczy "syndykalizmu wolnościowego" - nie jest to synonim anarchosyndykalizmu, chyba że za anarchosyndykalistyczny związek uważasz współczesny SAC (od referendum w 1952 roku), który sam się określa i jest określany mianem organizacji syndykalistyczno-wolnościowej bądź właśnie organizacji opowiadającej się za demokracją przemysłową. Mamy wobec tego uznać SAC za org. anarchistyczną czy może wykreślić ją z grona rew. syndykalistycznych, która pomimo aprobaty państwa i walki o reformy akceptuje jednak podstawowe pryncypia rew. syndykalizmu z Karty z Amiens?
Oczywiście, że może być rew. syndykalizm o charakterze marksistowskim (pomijam zupełnie fakt, iż czysty rew. syndykalizm bywa traktowany jako synteza anarchizmu i marksizmu), chociażby z tego powodu, iż nie każdy marksista musi nadawać niepodważalny prym działalności politycznej a po drugie rew. syndykalizm u swego źródła, genezy, nie prezentował wcale antypartyjnego (antypolitycznego) charakteru. Czysty rew. syndykalizm, czyli taki w wydaniu np. Griffuelhesa prezentuje stanowisko neutralności i niezależności wobec partii politycznej (ba część rew. syndykalistów, jak chociażby wspominany Griffuelhes, opowiadała się także za niezależnością syndykalizmu od anarchizmu!). Tradycyjnym (tj. pierwszym - tym z przełomu XIX i XX wieku) rew. syndykalistom bardziej szło o to, aby konfederacje nie były podporządkowane interesom partyjnym i aby podziały partyjne nie tworzyły podziałów w ruchu związkowym. Nie zabraniały jednak członkom syndykatów działalności partyjnej ani nie odmawiały współpracy z politykami, gdy zachodziła taka konieczność. Ponadto wiele grup, wielu działaczy i wielu animatorów zajmowało różne stanowisko wobec partii politycznych, od skrajnie wrogiego do serdecznej neutralności. Doskonale to ilustruje podział we Francuskim CGT tuż przed I Wojną Światową, w którym część rew. syndykalistów aprobowało współpracę z SFIO, część ją stanowczo odrzucała, część była anarchosyndykalistami, a część zgadzała się na doraźną współpracę z partią. Z resztą także wiele o stosunku części rew. syndykalistów wobec partii mówi uczestnictwo wielu rew. syndykalistycznych organizacji w Profinternie (np. holenderskiego NAS). Wynika to z prostego faktu, rewolucyjny syndykalizm jest pojęciem bardzo szerokim, pod którym kryje się wiele nurtów i punktów widzenia. Stąd też taka różnorodność postaw.
To jak interpretujesz anarchosyndykalizm, jako metodą organizacji i działania anarchistów stanowi Twój punkt widzenia, z którym można się zgodzić bądź nie. Ja anarchosyndykalizm, zwłaszcza po uchwaleniu "Deklaracji Berlińskiej" i "Karty z Lyonu" oraz przedstawieniu referatu Rockera podczas XII zjazdu FVdG, interpretuję jako oddzielny nurt anarchizmu, z własną aksjologią, etosem, kontrkulturą, celami, metodą działania, który opowiada się za urzeczywistnieniem ładu komunistyczno-wolnościowego(komunizmu wolnościowego). Jest to jednak mój punkt widzenia, moje credo ideologiczne i na pewno na tej płaszczyźnie nie znajdziemy porozumienia. Dlatego masz rację w odniesieniu do niekomunistycznych syndykatów, iż zaprezentowałem bardzo dziwną tezę, może nie tyle co dziwną co po prostu skrajnie subiektywną, bo mój własny pogląd na anarchizm.
Na podstawie zaaprobowania przez siebie komunizmu (i odrzucenia kolektywizmu oraz jego mutacji, zaś parecon chyba można za taką uznać) uznałem, iż za anarchosyndykalistyczne grupy nie można uznawać tych, które nie opowiadają się za komunizmem wolnościowym, bowiem uważam, iż wyłącznie komunizm ekonomiczny jest w stanie urzeczywistnić i zabezpieczyć fundamentalne pryncypia anarchistyczne.(Naturalnie traktuję komunizm wolnościowy jako pewien model idealny i logiczne, że w dobie jego kształtowania przyjętych zostanie wiele odmiennych rozwiązań). Z drugiej strony moje stanowisko ma także swoje umotywowanie obiektywne, chociażby w fakcie, iż wszystkie konstytutywne programy, dokumenty, rezolucje anarchosyndykalistyczne i programy organizacji anarchosyndykalistycznych deklarują konieczność urzeczywistnienia komunizmu wolnościowego.
Jak jednak pisałem jest to mój punkt widzenia, z którym możesz się zgadzać bądź nie i doskonale sobie zdaję sprawę z kontrowersji i polemiczności tej tezy. Dlatego też przyznam Tobie rację i zbytnio się zagalopowałem z góry uznając, iż grupy o których piszesz nie są anarchosyndykalistyczne. Obiektywnie masz oczywiście rację i aby uznać daną grupę za anarchistyczną musi ona być przynajmniej socjalistyczna.
Z drugiej strony nie bez powodu komunizm był (i chyba nadal jest, to znowu moja subiektywna ocena) najpopularniejszą wariacją ekonomiczną w obrębie ruchu anarchistycznego. Po prostu komunizm (poza kwestiami czysto etycznymi) eliminuje wszystkie sprzeczności zawarte w socjalistycznej (kolektywistycznej) ekonomii, w tym zagrożenie dla równości a co za tym idzie dla wolności oraz pewną nierealistyczność (oraz niesprawiedliwość zarazem) związaną z określeniem i ocenieniem indywidualnego wkładu (aby dalej się nie produkować nie na temat odsyłam do Zdobycia Chleba Kropotkina, w którym wyłożył w najszerszym stopniu swą krytykę bakuninowskiej ekonomii)
"Wszelkie państwo to sojusz bogatych przeciwko biednym, sojusz posiadających władzę przeciwko tym, którymi rządzą"
http://drabina.wordpress.com