Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
"Za rewolucją rosyjską stoi wielki spisek zachodnich finansistów "
To jest tak samo dobrze udokumentowane jak twierdzenie, że za rewolucją narodowosocjalistyczną stoi wielki spisek światowych finansistów. Możesz to wypierać ze świadomości, ale po co? Przy czym dla jasności: moim zdaniem rewolucja, jaka się dokonała w Niemczech i powoziła przejąć władzę tamtejszym socjalistom, nie miała swoich przyczyn w żadnym spisku. Przyczyn było kilka i wszystkie nałożyły się na siebie w odpowiednim czasie. W dodatku sam Hitler był doskonałym politykiem, który zasady demokracji i przemawiania do ludu opanował do perfekcji. Przypatrz się choćby manifestowi Hitlera z okazji wyborów w 1930 roku, tych wyborów, dzięki którym narodowi socjaliści stali się partią przewodzącą. Ten demagogicznie nadzwyczaj skuteczny manifest ma trzynaście gęsto zadrukowanych stron. Ile spośród wielu tysięcy słów poświęconych jest "kwestii żydowskiej"? Ani jedno. Wyliczani są po kolei i znieważani wszyscy przeciwnicy i wrogowie, szubrawcy, których trzeba przegnać, zdrajcy, których trzeba ukarać; o Żydach nie ma nawet sylaby. I odnosi się to, z mało znaczącymi wyjątkami, do wszystkich mów i oświadczeń Hitlera między rokiem 1930 a 1933. Jest doprawdy zdumiewające, że faktu tego nigdy nie zauważono.
Dobre pytanie, dlaczego nie zauważono milczenia Hitlera o "kwestii żydowskiej" właśnie w decydujących latach walki o władzę? I drugie pytanie, dlaczego Hitler milczał? Na to drugie pytanie nie znamy odpowiedzi, możemy co najwyżej snuć przypuszczenia. Być może naród niemiecki (czyt. Niemcy głosujący na Narodowosocjalistyczną Partię Robotniczą) nie był jakoś szczególnie wrogo nastawiony do Żydów. Z ustaleń Golo Manna wynika, że aby pozyskać szerokie poparcie społeczne – w 1930 roku NSDAP zwiększyła liczbę posłów w parlamencie z 12 do 107 – konieczne było usunięcie z propagandy wyborczej haseł antyżydowskich. Wniosek byłby zatem następujący: niemieckie masy pozostawały obojętne na hasła antyżydowskie, a antysyjonizm odgrywał w latach 1930-1933 bardzo niewielką rolę. Ponieważ taki wniosek byłby nieco kłopotliwy z punktu widzenia panującej doktryny historycznej, więc być może uznano, że lepiej nie zauważać jego przesłanek.
Druga przeszkoda nie pozwalająca zauważyć milczenia Hitlera na temat "kwestii żydowskiej", to założenie, że – jak się często czyta – jego postępowaniem kierowała "apokaliptyczna nienawiść do Żydów", że była to jego najpotężniejsza obsesja. Golo Mann pisze wręcz o "diabelskiej namiętności". Tymczasem sam wskazuje na drugie oblicze tego demokratycznego polityka, potrafiącego ową "apokaliptyczną nienawiść" dostosować do wymogów walki wyborczej, swobodnie nią sterować. Prezes partii zawiesza na kółku targające nim obsesje, podporządkowuje je taktyce politycznej, na zimno rozgrywa demokratycznego pokera. Kiedy widzi, że "kwestia żydowska" nie chwyta w masach, po prostu z pełnym cynizmem eliminuje ją z propagandy partyjnej, zawieszając na kołku swoją "diabelską namiętność" jako bezużyteczny na danym etapie instrument polityczny.
"państwo socjalne prowadzi do ludobójstwa"
Wiem, kontrowersyjna teza, sam nie do końca się z nią zgadzam, ale warto czasami podkurwić elyty ;)
"Prawica osiągnęła takie dno intelektualne, że istnieje już tylko jako czysty resentyment"
I po co te inwektywy, ulżyło ci? Poza tym ja nie jestem prawicowcem, a już na pewno nie jestem prawicowcem w dzisiejszym rozumieniu. Właściwie pojmowana prawica to najskrajniejsza prawicowa radykalność, w której do szczętu wytępiony jest wulgarny prawicowy ekstremizm z jego wyłącznie "antylewicowymi" reakcjami i "socjalistoidalnymi" elementami. Coś takiego dzisiaj nie istnieje - może poza Węgierskim Bractwem Miecza i Korony, ale oni to margines mniejszy niż akumuniści czy libertarianie w III RP. Gdybym chciał opisać siebie w kategoriach "parlamentarnych", to znajduję się dokładnie pośrodku między skrajną lewicą a skrajną prawicą, za marszałkiem, tyłem do posłów ;)
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
@Xavier"Za rewolucją
@Xavier
"Za rewolucją rosyjską stoi wielki spisek zachodnich finansistów "
To jest tak samo dobrze udokumentowane jak twierdzenie, że za rewolucją narodowosocjalistyczną stoi wielki spisek światowych finansistów. Możesz to wypierać ze świadomości, ale po co? Przy czym dla jasności: moim zdaniem rewolucja, jaka się dokonała w Niemczech i powoziła przejąć władzę tamtejszym socjalistom, nie miała swoich przyczyn w żadnym spisku. Przyczyn było kilka i wszystkie nałożyły się na siebie w odpowiednim czasie. W dodatku sam Hitler był doskonałym politykiem, który zasady demokracji i przemawiania do ludu opanował do perfekcji. Przypatrz się choćby manifestowi Hitlera z okazji wyborów w 1930 roku, tych wyborów, dzięki którym narodowi socjaliści stali się partią przewodzącą. Ten demagogicznie nadzwyczaj skuteczny manifest ma trzynaście gęsto zadrukowanych stron. Ile spośród wielu tysięcy słów poświęconych jest "kwestii żydowskiej"? Ani jedno. Wyliczani są po kolei i znieważani wszyscy przeciwnicy i wrogowie, szubrawcy, których trzeba przegnać, zdrajcy, których trzeba ukarać; o Żydach nie ma nawet sylaby. I odnosi się to, z mało znaczącymi wyjątkami, do wszystkich mów i oświadczeń Hitlera między rokiem 1930 a 1933. Jest doprawdy zdumiewające, że faktu tego nigdy nie zauważono.
Dobre pytanie, dlaczego nie zauważono milczenia Hitlera o "kwestii żydowskiej" właśnie w decydujących latach walki o władzę? I drugie pytanie, dlaczego Hitler milczał? Na to drugie pytanie nie znamy odpowiedzi, możemy co najwyżej snuć przypuszczenia. Być może naród niemiecki (czyt. Niemcy głosujący na Narodowosocjalistyczną Partię Robotniczą) nie był jakoś szczególnie wrogo nastawiony do Żydów. Z ustaleń Golo Manna wynika, że aby pozyskać szerokie poparcie społeczne – w 1930 roku NSDAP zwiększyła liczbę posłów w parlamencie z 12 do 107 – konieczne było usunięcie z propagandy wyborczej haseł antyżydowskich. Wniosek byłby zatem następujący: niemieckie masy pozostawały obojętne na hasła antyżydowskie, a antysyjonizm odgrywał w latach 1930-1933 bardzo niewielką rolę. Ponieważ taki wniosek byłby nieco kłopotliwy z punktu widzenia panującej doktryny historycznej, więc być może uznano, że lepiej nie zauważać jego przesłanek.
Druga przeszkoda nie pozwalająca zauważyć milczenia Hitlera na temat "kwestii żydowskiej", to założenie, że – jak się często czyta – jego postępowaniem kierowała "apokaliptyczna nienawiść do Żydów", że była to jego najpotężniejsza obsesja. Golo Mann pisze wręcz o "diabelskiej namiętności". Tymczasem sam wskazuje na drugie oblicze tego demokratycznego polityka, potrafiącego ową "apokaliptyczną nienawiść" dostosować do wymogów walki wyborczej, swobodnie nią sterować. Prezes partii zawiesza na kółku targające nim obsesje, podporządkowuje je taktyce politycznej, na zimno rozgrywa demokratycznego pokera. Kiedy widzi, że "kwestia żydowska" nie chwyta w masach, po prostu z pełnym cynizmem eliminuje ją z propagandy partyjnej, zawieszając na kołku swoją "diabelską namiętność" jako bezużyteczny na danym etapie instrument polityczny.
"państwo socjalne prowadzi do ludobójstwa"
Wiem, kontrowersyjna teza, sam nie do końca się z nią zgadzam, ale warto czasami podkurwić elyty ;)
"Prawica osiągnęła takie dno intelektualne, że istnieje już tylko jako czysty resentyment"
I po co te inwektywy, ulżyło ci? Poza tym ja nie jestem prawicowcem, a już na pewno nie jestem prawicowcem w dzisiejszym rozumieniu. Właściwie pojmowana prawica to najskrajniejsza prawicowa radykalność, w której do szczętu wytępiony jest wulgarny prawicowy ekstremizm z jego wyłącznie "antylewicowymi" reakcjami i "socjalistoidalnymi" elementami. Coś takiego dzisiaj nie istnieje - może poza Węgierskim Bractwem Miecza i Korony, ale oni to margines mniejszy niż akumuniści czy libertarianie w III RP. Gdybym chciał opisać siebie w kategoriach "parlamentarnych", to znajduję się dokładnie pośrodku między skrajną lewicą a skrajną prawicą, za marszałkiem, tyłem do posłów ;)