Dodaj nową odpowiedź
Wolności od zakupów!
Czytelnik CIA, Śro, 2007-01-17 14:42 PublicystykaCzy można żyć bez ciągłego kupowania nowych rzeczy? Sprawdzała to grupa zwykłych Amerykanów. Wyniki ich śmiałego, jak na Stany Zjednoczone, eksperymentu są zaskakujące.
Zaczęło się od obietnicy złożonej podczas kolacji przez przyjaciół zaniepokojonych skutkami masowego konsumpcjonizmu i współczesnym stylem życia w otoczeniu towarów jednorazowego użytku.
"Sprawdźmy, czy uda się nam zrezygnować na rok z robienia zakupów" –powiedzieli.
Teraz, gdy kończy się "12-miesięczna ucieczka od konsumenckiej pułapki" – w której dziesięciu przyjaciołom kibicowały tysiące entuzjastów ich pomysłu – niektórzy uczestnicy eksperymentu uznali go za tak wzbogacający i przełomowy, że zamierzają bezterminowo kontynuować bojkot zakupów.
Dziesięć pracujących zawodowo osób z klasy średniej, zamieszkałych w San Francisco, przyjęło nazwę Compact – od umowy Mayflower Compact, opracowanej przez purytańskich pielgrzymów, którzy dotarli do Nowego Świata w 1620 r. Przyrzekli, że nie będą kupować sobie żadnych nowych ubrań, gadżetów, komputerów, części samochodowych, telefonów komórkowych, książek czy płyt. Dozwolone było jedynie nabywanie pożywienia i niezbędnych artykułów, takich jak pasta do zębów, mydło, podstawowa (a więc nie "seksowna") bielizna i lekarstwa. Wszystko inne należało pożyczać, wymieniać, robić samemu lub kupować z drugiej ręki.
Dzięki między innymi występowi w amerykańskiej telewizji ich antykonsumenckie przesłanie skromności i oszczędności wkrótce zyskało zwolenników na całym świecie – od Wielkiej Brytanii po Brazylię.
Ponad 4000 osób przyłączyło się do online’owej grupy dyskusyjnej sfcompact.blogspot.com, której użytkownicy wymieniają się towarami i radami oraz przyznają się do ewentualnego ulegania słabości.
"Odzew wprawił nas w osłupienie" – mówi 42-letni współzałożyciel Compactu John Perry, pracujący w Dolinie Krzemowej ojciec dwojga dzieci.
Wśród głównych motywów, jakimi kierowali się członkowie Compactu, był niepokój o skutki szalejącego konsumpcjonizmu, presja ze strony detalistów i reklamodawców oraz takie zjawiska, jak promowanie po 11 września zakupów jako patriotycznego obowiązku.
"Jesteśmy typowymi, troszczącymi się o środowisko mieszkańcami San Francisco, gdzie wszyscy maniakalnie dbają o recykling – mówi Perry.
– Podjęliśmy się tego, by postawić wyzwanie sobie samym. Nigdy nie było naszym zamiarem zakładanie ruchu ani dyktowanie ludziom, co mają, a czego nie mają robić. Dlatego jesteśmy zadowoleni, że tak wiele osób zaczęło mówić o naszej konsumpcyjnej kulturze" – podkreśla. W ciągu ostatniego miesiąca do grupy zapisały się setki nowych osób, być może protestując przeciwko rozpasaniu podczas świąt.
"Każdy podejmuje noworoczne zobowiązania. Może ludzie wierzą, że skoro udało się takim wariatom jak my, to także im się powiedzie" – mówi Sarah Pelmas, dyrektorka szkoły, która wraz ze swym mężem Mattem Eddym była współzałożycielką grupy.
Perry twierdzi, że uwielbia to wyzwanie, jakim jest znalezienie z drugiej ręki części zamiennych do zepsutego wózka spacerowego czy niszczarki papierów albo przyjaznej środowisku alternatywy dla nowej pasty do butów – wymaga to pomysłowości "całkowicie wyplenionej ze współczesnego życia".
"Wielkim odkryciem okazało się, że to wcale nie jest trudne. Wszyscy mamy tyle rzeczy, że moglibyśmy zapewne żyć latami niczego nie wymieniając. Dzięki temu zmienia się sposób patrzenia na to, co się ma, i zaczyna się to doceniać. Z całą pewnością będziemy to kontynuować" – mówi.
Grupa zamierza właśnie obchodzić "Dzień Jubileuszowy", podczas którego wszystkim będzie wolno robić zakupy. Pani Pelmas jest zachwycona, że będzie mogła sprawić sobie nowe okulary przeciwsłoneczne i poduszki, ale niechętnie podchodzi do perspektywy zrealizowania niewykorzystanych kuponów na prezenty, które wraz z mężem otrzymała w ślubnym podarku.
"Czuję się dziwnie, bo wcale nie chcę kupować, ale sprawdzę, czy nie ma czegoś niezbyt obrzydliwego" – mówi. Później małżonkowie zamierzają nadal wykazywać jak najdalej idącą ostrożność w kupowaniu czegokolwiek.
Konserwatyści zaatakowali członków Compactu, zarzucając im "antyamerykanizm" i "gospodarczy terroryzm". Jeden ze sklepów w San Francisco wprowadził nawet obniżki pod hasłem "Przełam zmowę Compactu".
Ich to nie zniechęca. Kate Boyd, nauczycielka aktorstwa i jedna z członkiń, twierdzi, że ją także zaskoczyło, jak łatwy był ten rok. "Nie jestem pewna, czy wytrwam w tym dalej, ale z całą pewnością nie będą kupować w taki sposób jak wcześniej" – mówi.
Catherine Elsworth [the Daily Telegraph]