Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
"Troska o samookreślenie (tzn. istotne samo-posiadanie) prowadzi do własności wspólnej ogółu"
Nie zgadzam się. Po pierwsze pojęcie "ogół" oznacza ludzi, najpewniej jakoś zorganizowanych. Jeśli zachodziłyby między nimi spory i byłyby rozstrzygane na korzyść jednej ze stron, a na niekorzyść innej, to władza mogłaby powstać po to, by chronić takie rozstrzygnięcia. "Ogół" posiadający środki potrzebne ludziom do działania może swobodnie oznaczać ogół, w którym jedni rządzą, a drudzy są posłuszni. To mi się z troską o samookreślenie wcale nie zgadza i trudno byłoby jedno z drugiego wyprowadzić.
Własność jako taka jest instytucja autorytarną, czy jest przypisana jakiejś zbiorowości, czy jednostkom. Stąd ograniczenia prawa własności powinny, moim zdaniem, mieć skutki wolnościowe - a nie inne formy własności, w tym własność kolektywna. Ważnym jest to, czego autor jest bliski: własność jako instytucja pozwalała historycznie na podporządkowywanie sobie ludzi. Gdyby rzeczywiście miała służyć autonomii, powinno być odwrotnie. Stąd autonomię jednostki warto postrzegać jako coś odrębnego i kłócącego się z własnością, bo przypadki, gdy tak nie jest, są niewolnościowe. Co z tego, że system pozwala komuś pielęgnować swoją wolność, skoro pozwala to robić kosztem wolności innych? To z tego, że to wolnościowe nie jest. Mogłoby być neutralna, gdyby to była jakaś wada konstrukcyjna. Ale to nie jest wada konstrukcyjna systemu, tylko jego zasada fundująca ten system.
Cichym założeniem systemu ekonomicznego, którego doświadczamy jest to, że prawo własności daje nam prawo do kontrolowania innych i kontrolowania produktu ich pracy. Ono nie bierze się z żadnej dedukcji dotyczącej zasady, że ze sobą każdy może robić, co chce.
Jeśli odrzucimy możliwość pozbycia się autonomii przez jednostkę, nie ma uzasadnienia tego, że pracodawca, choćby był właścicielem miejsca pracy, miał prawo ją mi organizować. Tak, to rodzi problem interpretacji umowy, którą z nim mam, o korzystaniu z jego rzeczy, ale to inna sprawa: ważne jest, że podpisując taką umowę nie zbywam się praw do siebie. Także w miejscu pracy. Mogę więc tam robić ze sobą, co chce, jeśli nie naruszam czyjejś własności. Ale jeśli umowa ma takie warunki, że wymaga ode mnie podporządkowania, bo inna postawa traktowana jako łamanie prawa własności? No jeśli można tak sformułować umowę, która w oparciu się o prawo własności unieważnia moje prawo do robienia ze sobą, co chcę, to albo coś nie tak jest z prawem albo umową, albo własność jednak pozwala na odbieranie ludziom autonomii.
Jeśli chodzi o produkt (i dotyczy to raczej też usługi, jako bardziej związanej z osobą ją świadczącą), to kontrola nad nim właściciela środków produkcji czy miejsca pracy też jest nieuzasadniona. Produkt i usługa nigdy nie jest kapitałem dostarczanym kapitaliście. Możliwość nakazania określonego sposobu wykonywania usługi lub dysponowania produktem natomiast jest skierowane przeciwko autonomii. Znowu autorytaryzm, wypływający z ukrytego założenia, które po prostu jest autorytarne, zgodnie z którym jeśli jestem właścicielem czegoś, to zdobywam kontrolę nad każdym człowiekiem, który ma coś wspólnego z moją rzeczą.
Dlatego zresztą nacisk, by chronić tylko taką własność (czyli tworzyć własność, ochrona własności tworzy własność), która jest posiadaniem osobistym jest pomysłem genialnym i nie jest tożsama z posiadaniem czegokolwiek przez ogół, btw. Tak, własność ma charakter autorytarny, tak jak nasze życie będzie je miało, jeśli będziemy decydować o ich przebiegu. Jestem stworzeniem społecznym, moje działania oddziałują na innych prawie zawsze. Jeśli każde moje działanie muszę konsultować z innymi, to jestem ich niewolnikiem. Geniuszem rozwiązania, zgodnie z którym osobiste posiadanie jest bronione tak, jak broni się własności polega na tym, że ta autorytarna sfera zostaje maksymalnie związana z osobą posiadacza i oddzielona od osób, które nie posiadają. Posiadacz chroniący swojego posiadania najprawdopodobniej będzie chronił siebie.
Co do efektywności kapitalizmu, ekonomicznej: po pierwsze, kapitalizm może być, historycznie, efektywny. Ale to nie jest ten kapitalizm, który proponują np. libertarianie, to nie jest zestaw reguł, które nie mają wyjątków i dotyczą własności i samoposiadania. Kapitalizm historycznie rozwijał się poprzez działania będące zaprzeczeniem tych zasad. Po drugie: odtworzenie kapitalizmu jest niemożliwe, właśnie dlatego, że to jest system hybrydowy, który rozwijał się dzięki zasadniczym zmianom swoich zasad i przetrwał dzięki nim (i może minie, oby), a zmiany te były wywołane przez bardzo konkretne, historyczne warunki. Trzeba by było te warunki odtworzyć. Tylko po to, by przekonać się, czy znowu dojdziemy tu, gdzie jesteśmy, gdzie ogólne bogactwo wzrosło, ale dalej bardzo nierówno i w połączeniu z takim działaniem władzy miedzy ludźmi, które nam, anarchistom, się nie podoba. Stąd powoływanie się na efektywność kapitalizmu jako jego usprawiedliwienie do mnie nie trafia. Tym bardziej usprawiedliwianie własności w powołaniu się na efektywność kapitalizmu mnie nie przekonuje.
tl;dr
ps. "jest system hybrydowy, który rozwijał się dzięki zasadniczym zmianom swoich zasad" powinienem to zmienić, ale pozostawię potomności.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
"Troska o samookreślenie
"Troska o samookreślenie (tzn. istotne samo-posiadanie) prowadzi do własności wspólnej ogółu"
Nie zgadzam się. Po pierwsze pojęcie "ogół" oznacza ludzi, najpewniej jakoś zorganizowanych. Jeśli zachodziłyby między nimi spory i byłyby rozstrzygane na korzyść jednej ze stron, a na niekorzyść innej, to władza mogłaby powstać po to, by chronić takie rozstrzygnięcia. "Ogół" posiadający środki potrzebne ludziom do działania może swobodnie oznaczać ogół, w którym jedni rządzą, a drudzy są posłuszni. To mi się z troską o samookreślenie wcale nie zgadza i trudno byłoby jedno z drugiego wyprowadzić.
Własność jako taka jest instytucja autorytarną, czy jest przypisana jakiejś zbiorowości, czy jednostkom. Stąd ograniczenia prawa własności powinny, moim zdaniem, mieć skutki wolnościowe - a nie inne formy własności, w tym własność kolektywna. Ważnym jest to, czego autor jest bliski: własność jako instytucja pozwalała historycznie na podporządkowywanie sobie ludzi. Gdyby rzeczywiście miała służyć autonomii, powinno być odwrotnie. Stąd autonomię jednostki warto postrzegać jako coś odrębnego i kłócącego się z własnością, bo przypadki, gdy tak nie jest, są niewolnościowe. Co z tego, że system pozwala komuś pielęgnować swoją wolność, skoro pozwala to robić kosztem wolności innych? To z tego, że to wolnościowe nie jest. Mogłoby być neutralna, gdyby to była jakaś wada konstrukcyjna. Ale to nie jest wada konstrukcyjna systemu, tylko jego zasada fundująca ten system.
Cichym założeniem systemu ekonomicznego, którego doświadczamy jest to, że prawo własności daje nam prawo do kontrolowania innych i kontrolowania produktu ich pracy. Ono nie bierze się z żadnej dedukcji dotyczącej zasady, że ze sobą każdy może robić, co chce.
Jeśli odrzucimy możliwość pozbycia się autonomii przez jednostkę, nie ma uzasadnienia tego, że pracodawca, choćby był właścicielem miejsca pracy, miał prawo ją mi organizować. Tak, to rodzi problem interpretacji umowy, którą z nim mam, o korzystaniu z jego rzeczy, ale to inna sprawa: ważne jest, że podpisując taką umowę nie zbywam się praw do siebie. Także w miejscu pracy. Mogę więc tam robić ze sobą, co chce, jeśli nie naruszam czyjejś własności. Ale jeśli umowa ma takie warunki, że wymaga ode mnie podporządkowania, bo inna postawa traktowana jako łamanie prawa własności? No jeśli można tak sformułować umowę, która w oparciu się o prawo własności unieważnia moje prawo do robienia ze sobą, co chcę, to albo coś nie tak jest z prawem albo umową, albo własność jednak pozwala na odbieranie ludziom autonomii.
Jeśli chodzi o produkt (i dotyczy to raczej też usługi, jako bardziej związanej z osobą ją świadczącą), to kontrola nad nim właściciela środków produkcji czy miejsca pracy też jest nieuzasadniona. Produkt i usługa nigdy nie jest kapitałem dostarczanym kapitaliście. Możliwość nakazania określonego sposobu wykonywania usługi lub dysponowania produktem natomiast jest skierowane przeciwko autonomii. Znowu autorytaryzm, wypływający z ukrytego założenia, które po prostu jest autorytarne, zgodnie z którym jeśli jestem właścicielem czegoś, to zdobywam kontrolę nad każdym człowiekiem, który ma coś wspólnego z moją rzeczą.
Dlatego zresztą nacisk, by chronić tylko taką własność (czyli tworzyć własność, ochrona własności tworzy własność), która jest posiadaniem osobistym jest pomysłem genialnym i nie jest tożsama z posiadaniem czegokolwiek przez ogół, btw. Tak, własność ma charakter autorytarny, tak jak nasze życie będzie je miało, jeśli będziemy decydować o ich przebiegu. Jestem stworzeniem społecznym, moje działania oddziałują na innych prawie zawsze. Jeśli każde moje działanie muszę konsultować z innymi, to jestem ich niewolnikiem. Geniuszem rozwiązania, zgodnie z którym osobiste posiadanie jest bronione tak, jak broni się własności polega na tym, że ta autorytarna sfera zostaje maksymalnie związana z osobą posiadacza i oddzielona od osób, które nie posiadają. Posiadacz chroniący swojego posiadania najprawdopodobniej będzie chronił siebie.
Co do efektywności kapitalizmu, ekonomicznej: po pierwsze, kapitalizm może być, historycznie, efektywny. Ale to nie jest ten kapitalizm, który proponują np. libertarianie, to nie jest zestaw reguł, które nie mają wyjątków i dotyczą własności i samoposiadania. Kapitalizm historycznie rozwijał się poprzez działania będące zaprzeczeniem tych zasad. Po drugie: odtworzenie kapitalizmu jest niemożliwe, właśnie dlatego, że to jest system hybrydowy, który rozwijał się dzięki zasadniczym zmianom swoich zasad i przetrwał dzięki nim (i może minie, oby), a zmiany te były wywołane przez bardzo konkretne, historyczne warunki. Trzeba by było te warunki odtworzyć. Tylko po to, by przekonać się, czy znowu dojdziemy tu, gdzie jesteśmy, gdzie ogólne bogactwo wzrosło, ale dalej bardzo nierówno i w połączeniu z takim działaniem władzy miedzy ludźmi, które nam, anarchistom, się nie podoba. Stąd powoływanie się na efektywność kapitalizmu jako jego usprawiedliwienie do mnie nie trafia. Tym bardziej usprawiedliwianie własności w powołaniu się na efektywność kapitalizmu mnie nie przekonuje.
tl;dr
ps. "jest system hybrydowy, który rozwijał się dzięki zasadniczym zmianom swoich zasad" powinienem to zmienić, ale pozostawię potomności.
nie jesteśmy sobie nic dłużni - Max S.