Dodaj nową odpowiedź
Jak II RP mordowała naszych pradziadków
Czytelnik CIA, Nie, 2012-08-19 11:21 PublicystykaW Zielną minęło 75 lat od rozpoczęcia Wielkiego Strajku Chłopskiego. Najostrzejszą formę przybrał on w Małopolsce. Dziś, gdy lewicowi inteligenci dyskutują o formach antysystemowego buntu, a większość „zwykłych ludzi” uznaje je za mrzonki, warto jednym i drugim przypomnieć tę historię.
Podłoże
Wielki Strajk Chłopski był inicjatywą polityczną. W odróżnieniu od wcześniejszych – również krwawo tłumionych – wystąpień chłopskich z początku lat 30, które miały podłoże przeważnie ekonomiczne. Druga połowa lat 30. to w Polsce okres zaostrzenia kursu w polityce wewnętrznej, objawiającego się szykanowaniem, pozbawianiem wolności i mienia niesanacyjnych polityków i – by użyć współczesnego języka – aktywistów, a nawet krwawym rozpędzaniem demonstracji. Na tym zaostrzeniu cierpiał najbardziej właśnie ruch ludowy, jako najgroźniejszy dla rządzących pretendent do władzy. Strajk z roku 1937 zaplanowany został przez Stronnictwo Ludowe jako co najmniej wyraz siły politycznej chłopów. W najlepszym wypadku miał doprowadzić do obalenia sanacji i powrotu do rządów demokratycznych, w najgorszym – poważnie zachwiać systemem politycznym i pokazać społeczeństwu siłę ludowców.
Jak
Tu mamy chyba najciekawszą lekcję od naszych przodków: Strajk miał polegać na 10-dniowym powstrzymywania się od handlu – z wyjątkiem konieczności zaspokojenia najbardziej podstawowych potrzeb. W ówczesnej gospodarce stały dowóz żywności ze wsi był warunkiem istnienia miast – zarówno wyżywienia mieszkańców, jak i zaopatrzenia miejskiego biznesu. Obecnie, ze względu na o wiele większą możliwość długotrwałego przechowywania i przewożenia żywności nie jest to już tak silne narzędzie wpływu.
Strajk został zaplanowany centralnie, z zachowaniem daleko posuniętej ostrożności. Wśród środków ostrożności politycznej najważniejszym było wyłączenie ze strajku województw przygranicznych, z licznymi populacjami mniejszości narodowych.
Struktury SL obejmowały m.in. odpowiednio przeszkolonych „aktywistów” oraz Straż Chłopską, dbającą o porządek w czasie wystąpień i – co tu dużo mówić – o dyscyplinę strajku.
Represje – miara skuteczności
Strajk początkowo nie wywołał silnej reakcji władz. Nie wierzyły one w skuteczność tej formy protestu. A jednak okazało się, że akcja jest dotkliwa. Dodatkowo, społeczności wielu miast czynnie poparły chłopów strajkami i demonstracjami solidarnościowymi, i to pomimo niechętnej postawy władz Polskiej Partii Socjalistycznej.
Czy presja ekonomiczna strajku była tak duża, czy demonstracja siły tak przerażająca – dość że władze sanacyjne zdecydowały nie przebierać w środkach pacyfikując akcję już od trzeciego jej dnia. Zginęło 44 chłopów, a ok. 700 gospodarstw zostało zniszczonych lub uszkodzonych przez policję. Wrażenie strajku było tak wielkie, że po jego zakończeniu władze skazały i uwięziły 617 osób.
Źródła siły
Strajk mógł się udać ze względu na stan ducha ówczesnych chłopów – połączenie świadomości ekonomicznej i politycznej krzywdy z poczuciem grupowej siły. Wszędzie tam, gdzie informacja o akcji dotarła na czas, ludzie strajkowali. Drugi aspekt to organizacja. Strajk przygotowywano 7 miesięcy, w ramach wieloetapowego projektu, z dbałością o wszystkie aspekty akcji i „próbą generalną” w postaci ogromnej manifestacji w Racławicach w rocznicę bitwy 1794 r.
Ostatnie w końcu źródło sukcesu tkwi w samej zasadzie ekonomicznej leżącej u podstawy strajku. Skonstatowano, że masa jednostkowych gospodarstw wiejskich może przykręcić kurek całej gospodarce. To dobra wskazówka na dzisiejsze czasy.
Polska gospodarka AD 1937 była gospodarką towarowo-pieniężną, ze znaczną przewagą „towarowo”, i ze znaczną przewagą rolnictwa. Brak więc towarów rolnych oznaczał zatrzymanie całej gospodarki. Dziś żyjemy w realiach gospodarki kapitałowej, a siłą napędzającą gospodarkę nie jest producent rolny, ale konsument wyposażony w siłę nabywczą. Dziś, aby zatrzymać gospodarkę należałoby zatrzymać przepływ gotówki. Pojawiają się wprawdzie takie akcje – jak choćby bojkoty stacji benzynowych. Mają one jednak o wiele za małą skalę. Aby bojkot stacji – czy czegokolwiek innego – miał rzeczywiście siłę, musiałby być nie tylko masowy, ale i długotrwały (10 dni jak w 1937 r. wydaje się nie od rzeczy). To zaś wymaga wyrzeczenia się – przynajmniej na jakiś czas – konsumpcji.
Jednak bojkot handlowy to betka w porównaniu z hipotetycznym strajkiem klientów instytucji finansowych. No bo wyobraźmy sobie, że nagle tysiące osób wypłacają swoje depozyty z banków. Sprzedają akcje i udziały w funduszach inwestycyjnych. Postulaty mają polityczne. Tyle, że ich też zaboli, bo ich pieniądze stracą na wartości.
Czy jesteśmy gotowi tak się poświęcać? Cóż, nikt nie będzie do nas strzelał za to, że nie kupujemy benzyny, albo podejmujemy gotówkę z bankomatu. Jeśli nie będziemy chcieli zrobić tego dla siebie i naszych dzieci, to może przez pamięć pradziadków.
Za: http://fakrakow.wordpress.com/2012/08/17/jak-ii-rp-mordowala-naszych-pra...