Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Śro, 2012-08-22 15:01
NOR-
Narodowa Organizacja Radykalna – organizacja utworzona w październiku 1939. Organizacja ta stawiała na współpracę z Niemcami, popierana była przez administrację wojskową i wywiad wojskowy (Abwehrę). Odpowiedzialna była m.in. za tzw. pogrom wielkanocny w 1940 r. Po przejęciu władzy przez cywilną administrację Generalnego Gubernatorstwa, została zlikwidowana przez gestapo w sierpniu 1940 roku.
NOR powiązana była z takimi organizacjami jak GOJ (Gospodarczo Organizujmy Jedność, antysemicki związek kupców i rzemieślników) i Atak (bojówka NOR, zlikwidowana w 1940 r.).
Pisma NOR - "Odrodzenie" i "Pochodnie". Główni działacze: Andrzej Świetlicki, Erazm Samborski, ksiądz Stanisław Trzeciak (po Pogromie wielkanocnym zerwał z organizacją wszelkie kontakty), Stanisław Brochwicz vel Brohwicz, A. Cerchy, R. Podgórski, Władysław Studnicki, Zygmunt Cybichowski, Jerzy Cybichowski, Tadeusz Lipkowski , Wojciech Kwasieborski.
Andrzej Świetlicki-
Przed II wojną światową działacz Narodowej Partii Robotniczej, a następnie Ruchu Narodowo-Radykalnego Falanga, gdzie był bliskim współpracownikiem Bolesława Piaseckiego.
W październiku 1939 został jednym z założycieli i przywódcą Narodowej Organizacji Radykalnej, organizacji stawiającej na współpracę z hitlerowcami i odpowiedzialnej za zajścia antyżydowskie, m.in. tzw. Pogrom wielkanocny w 1940.
Stanisław Brochwicz
Czasami warto przypomnieć ciemne strony naszej historii, jak choćby postać Stanisława Brochwicza vel Stanislawa von Brauchitsch., dziennikarza urodzonego w 1910 roku, germanofila, prawdopodobnie już przed wojną zwerbowanego przez wywiad niemiecki. Pierwsze artykuły na temat Niemiec Brochwicz opublikował w 1934 roku. Relacje zamieszczał m.in. w „Polsce Zbrojnej” oraz w audycjach Polskiego Radia. Jako stypendysta Funduszu Kultury Narodowej wyjeżdżał kilkakrotnie do Niemiec, Włoch i Austrii. W czerwcu 1939 roku został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa i osadzony najpierw w Warszawie, następnie już w trakcie kampanii wrześniowej w Brześciu, gdzie sąd polowy skazał go na karę śmierci. Wyrok nie został wykonany ponieważ Brześć został zajęty przez wojska niemieckie, dzięki czemu Brochwicz odzyskał wolność. Po uwolnieniu Stanisław Brochwicz pojawia się w Warszawie, gdzie m.in. kierował fabryką włókienniczą na Woli, skąd został zwolniony za nadużycia i był nawet – jak donosił konspiracyjny „Biuletyn Informacyjny” - przez miesiąc aresztowany, a następnie pracował w Głównym Urzędzie Propagandy w Krakowie. Był stałym współpracownikiem prasy „gadzinowej” i autorem wspomnień, głównie szkalujących przedwojennych polskich polityków oraz prowadzaną przez nich politykę, ze szczególnym uwzględnieniem min. Józefa Becka
Zostały one opublikowane jako III tom tzw. serii warszawskiej, wydawanej przez „Wydawnictwo Nowoczesne”, mieszczące się na ul. Marszałkowskiej 3. W ramach tej serii wydawano takie „dzieła” jak „Uwaga, uwaga! Podajemy komunikat wojenny”, „Zdradzeni i zaprzedani. Jak oszukano naród polski”, „Zbrodniarze ludzkości. Wielka zdrada Anglii wobec narodów Europy”.
Książka Stanisława Brochwicza wydana w 1940 roku, nosiła tytuł „Bohaterowie czy zdrajcy? Wspomnienia więźnia politycznego”. Autor opisał w niej swoje przeżycia z lat 1934 – 1939. Cała pierwsza część została poświęcona fascynacji autora III Rzeszą Atmosfera pracy, rozmach, formy, postawa społeczeństwa, duch narodowy – wszystko, dosłownie wszystko co wówczas w Niemczech widziałem, wzbudzało we mnie uznanie. Powróciłem do kraju pod niebywale silnym wrażeniem jakie wywarł na mnie narodowy socjalizm. Osobą Adolfa Hitlera byłem po prostu zafascynowany.
Brochwicz opisał nie tylko swoją działalność przedwojenną, polegającą m.in. na przekonywaniu znajomych oficerów WP, że polityka Józefa Becka i marszałka Edwarda Rydza – Śmigłego doprowadzi Polskę do sądu historii. Dalej znajdujemy opis aresztowania i przesłuchań przez oficerów kontrwywiadu. Autor wspomnień oraz jego współwięźniowie byli katowani przez polskich policjantów i wojskowych. Dramatyczne sceny mordowania aresztowanych Niemców, tylko za to że byli Niemcami zajmują w książce sporo miejsca. Jak podsumował jego wspomnienia przedwojenny dziennikarz i żołnierz konspiracji Wacław Zagórski wedle autora zdrajcami są ci wszyscy Polacy, którzy odrzucali słuszne żądania Hitlera, uniemożliwili mu zapewnienie Polsce szczęścia i dobrobytu w nowej narodowo – socjalistycznej Europie i zmusili go do wojny. Prawdziwymi bohaterami i patriotami są ci, którzy zrozumieli szlachetne intencje Führera i wbrew otumanionej przez zdrajców większości społeczeństwa usiłowali mu dopomóc w realizacji jego wielkich i szlachetnych planów.
Dnia 27 marca 1940 r. - Zajścia antyżydowskie nie skończyły się, wczoraj, dziś znowu te same bandy w różnych okolicach miasta grabiły sklepy. Bandzie zupełnie małych chłopców przewodził podobno jakiś starszy młodzieniec, student czy coś w tym rodzaju. Niektórzy z obserwatorów tych wypadków twierdzą, że widzieli w pobliżu auto niemieckie, obserwujące przebieg awantur. Podobno organizatorem tych band jest jakieś wyspecjalizowane w akcji antysemickiej stowarzyszenie "Atak", zupełnie wyraźnie zresztą faworyzowane przez Niemców, jak świadczą napisy na kolportowanych przez nie tabliczkach dla sklepów, wzywających do bojkotowania Żydów.
Dnia 28 marca 1940 r. - Sprawa, która wysunęła się teraz w Warszawie na plan pierwszy, to sprawa zajść antyżydowskich. Rozwinęły się one w wielkich rozmiarach, tak że ludność żydowska żyje znów w strachu i w głównych dzielnicach żydowskich boi się pokazywać na ulicy. Rabowane są zwłaszcza sklepy - wybijane szyby, niszczone urządzenia, a przede wszystkim grabione towary; ale obok nich ofiarą napadów padają i mieszkania, tym częściej zaś przechodnie, którzy, rozpoznawani po opaskach, są bici i obrabowywani. Wszystkiego tego dokonywają bandy włóczące się po całym mieście, zarówno w dzielnicach żydowskich, jak i w śródmieściu: na Franciszkańskiej, na Lesznie, na Marszałkowskiej, na Powiślu, na Pradze. Bandy dochodzą do siły 500 ludzi, przeważnie młodych wyrostków i różnych szumowin. Inscenizowanie tych zajść przez Niemców staje się coraz wyraźniejsze. Powszechnie obserwowane jest robienie przez Niemców, wcale się z tym nie kryjących, zdjęć fotograficznych i filmowych; zdarza się, że z początku przyjeżdża auto niemieckie, wychodzą z niego operatorzy filmowi i potem dopiero zjawia się tłum rabusiów. Do udziału w akcji wzięto też polskich policjantów: podobno w jakimś punkcie policjant kazał otworzyć zamknięty sklep, po czym zwrócił się do czekającego tłumu, aby brać co się chce; w każdym razie nie zdarzyło się, aby gdziekolwiek policja interweniowała. Tak samo zresztą policja niemiecka przygląda się spokojnie akcji: tłum z jakichś 500 osób, kierując się na Pragę, przeszedł spokojnie koło pałacu Blanka, siedziby niemieckiego prezydenta Warszawy [...]. Wypadki te zresztą odbywają się nie tylko w Warszawie, ale i różnych miastach prowincjonalnych.
Dnia 29 marca 1940 r. - Jeden ciąg wypadków - to zajścia antyżydowskie. Trwają one dalej i przybierają coraz groźniejsze rozmiary. Sklepy w dzielnicach żydowskich są porozbijane na miazgę - tak że trudno się zorientować, że w ogóle w tym miejscu był sklep. Jest wielu poranionych, są podobno i zabici - w każdym razie jest zabity jakiś chłopiec-chrześcijanin z grupy napastników, ugodzony kamieniem gdzieś na Franciszkańskiej czy Bonifraterskiej. Gmina Żydowska była przez kilka godzin oblegana przez ogromny tłum, tak że pracownicy gminy mogli wyjść z jej biur dopiero pod opieką żandarmów niemieckich. Tak więc działanie Niemców jako obrońców Żydów przed polską ludnością chrześcijańską już się zaczęło. Także w innych miejscach były podobno wypadki wystąpień niemieckich przeciw bandom przez nich samych zorganizowanym - wystąpień połączonych z niemiłosiernym biciem. I te wystąpienia były fotografowane - jako akcja Niemców w obronie ładu (policjanci polscy w paru, rzadkich zresztą wypadkach, gdy chcieli interweniować, byli pobici przez niemieckich policjantów, przeważnie co prawda policja okazywała dla "pogromców Żydów" całą swą sympatię )".
Naoczny świadek pogromu wielkanocnego złożył po latach w Palestynie zeznanie: "Pogrom dokonany na Żydach w Warszawie w dniach świąt Pesach, trwał około 8 dni. Pogromu dokonał tłum chuliganów, którego liczebność dochodziła do tysiąca. Na ulicach pojawili się nagle. Nikt ich razem nie widział ani przedtem, ani potem. Byli to prawdopodobnie lekkomyślni i nieodpowiedzialni młodzi ludzie, którzy zeszli się specjalnie w tym celu ze wszystkich ulic miasta... W większości wypadków działali sami, ale zdarzało się również, że niemieccy żołnierze przyłączali się do tych ekscesów".
Pod datą 27 marca 1940 r. Ringelblum notuje: "Mówią, że wystąpiono przeciwko smutnym wydarzeniom. W Krakowie wypadki te trwały cały dzień. Interweniowano u dowódcy SS Krugera, i dzięki temu ukrócono ekscesy. Aresztowano niejakiego Puławskiego, który miał pono coś wspólnego z tymi zajściami".
W listopadzie 1940 roku Niemcy na trwałe powstrzymali możliwość ponawiania się awantur ulicznych, warszawskie getto zostało zamknięte.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Całe to środowisko
NOR-
Narodowa Organizacja Radykalna – organizacja utworzona w październiku 1939. Organizacja ta stawiała na współpracę z Niemcami, popierana była przez administrację wojskową i wywiad wojskowy (Abwehrę). Odpowiedzialna była m.in. za tzw. pogrom wielkanocny w 1940 r. Po przejęciu władzy przez cywilną administrację Generalnego Gubernatorstwa, została zlikwidowana przez gestapo w sierpniu 1940 roku.
NOR powiązana była z takimi organizacjami jak GOJ (Gospodarczo Organizujmy Jedność, antysemicki związek kupców i rzemieślników) i Atak (bojówka NOR, zlikwidowana w 1940 r.).
Pisma NOR - "Odrodzenie" i "Pochodnie". Główni działacze: Andrzej Świetlicki, Erazm Samborski, ksiądz Stanisław Trzeciak (po Pogromie wielkanocnym zerwał z organizacją wszelkie kontakty), Stanisław Brochwicz vel Brohwicz, A. Cerchy, R. Podgórski, Władysław Studnicki, Zygmunt Cybichowski, Jerzy Cybichowski, Tadeusz Lipkowski , Wojciech Kwasieborski.
Andrzej Świetlicki-
Przed II wojną światową działacz Narodowej Partii Robotniczej, a następnie Ruchu Narodowo-Radykalnego Falanga, gdzie był bliskim współpracownikiem Bolesława Piaseckiego.
W październiku 1939 został jednym z założycieli i przywódcą Narodowej Organizacji Radykalnej, organizacji stawiającej na współpracę z hitlerowcami i odpowiedzialnej za zajścia antyżydowskie, m.in. tzw. Pogrom wielkanocny w 1940.
Stanisław Brochwicz
Czasami warto przypomnieć ciemne strony naszej historii, jak choćby postać Stanisława Brochwicza vel Stanislawa von Brauchitsch., dziennikarza urodzonego w 1910 roku, germanofila, prawdopodobnie już przed wojną zwerbowanego przez wywiad niemiecki. Pierwsze artykuły na temat Niemiec Brochwicz opublikował w 1934 roku. Relacje zamieszczał m.in. w „Polsce Zbrojnej” oraz w audycjach Polskiego Radia. Jako stypendysta Funduszu Kultury Narodowej wyjeżdżał kilkakrotnie do Niemiec, Włoch i Austrii. W czerwcu 1939 roku został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa i osadzony najpierw w Warszawie, następnie już w trakcie kampanii wrześniowej w Brześciu, gdzie sąd polowy skazał go na karę śmierci. Wyrok nie został wykonany ponieważ Brześć został zajęty przez wojska niemieckie, dzięki czemu Brochwicz odzyskał wolność. Po uwolnieniu Stanisław Brochwicz pojawia się w Warszawie, gdzie m.in. kierował fabryką włókienniczą na Woli, skąd został zwolniony za nadużycia i był nawet – jak donosił konspiracyjny „Biuletyn Informacyjny” - przez miesiąc aresztowany, a następnie pracował w Głównym Urzędzie Propagandy w Krakowie. Był stałym współpracownikiem prasy „gadzinowej” i autorem wspomnień, głównie szkalujących przedwojennych polskich polityków oraz prowadzaną przez nich politykę, ze szczególnym uwzględnieniem min. Józefa Becka
Zostały one opublikowane jako III tom tzw. serii warszawskiej, wydawanej przez „Wydawnictwo Nowoczesne”, mieszczące się na ul. Marszałkowskiej 3. W ramach tej serii wydawano takie „dzieła” jak „Uwaga, uwaga! Podajemy komunikat wojenny”, „Zdradzeni i zaprzedani. Jak oszukano naród polski”, „Zbrodniarze ludzkości. Wielka zdrada Anglii wobec narodów Europy”.
Książka Stanisława Brochwicza wydana w 1940 roku, nosiła tytuł „Bohaterowie czy zdrajcy? Wspomnienia więźnia politycznego”. Autor opisał w niej swoje przeżycia z lat 1934 – 1939. Cała pierwsza część została poświęcona fascynacji autora III Rzeszą Atmosfera pracy, rozmach, formy, postawa społeczeństwa, duch narodowy – wszystko, dosłownie wszystko co wówczas w Niemczech widziałem, wzbudzało we mnie uznanie. Powróciłem do kraju pod niebywale silnym wrażeniem jakie wywarł na mnie narodowy socjalizm. Osobą Adolfa Hitlera byłem po prostu zafascynowany.
Brochwicz opisał nie tylko swoją działalność przedwojenną, polegającą m.in. na przekonywaniu znajomych oficerów WP, że polityka Józefa Becka i marszałka Edwarda Rydza – Śmigłego doprowadzi Polskę do sądu historii. Dalej znajdujemy opis aresztowania i przesłuchań przez oficerów kontrwywiadu. Autor wspomnień oraz jego współwięźniowie byli katowani przez polskich policjantów i wojskowych. Dramatyczne sceny mordowania aresztowanych Niemców, tylko za to że byli Niemcami zajmują w książce sporo miejsca. Jak podsumował jego wspomnienia przedwojenny dziennikarz i żołnierz konspiracji Wacław Zagórski wedle autora zdrajcami są ci wszyscy Polacy, którzy odrzucali słuszne żądania Hitlera, uniemożliwili mu zapewnienie Polsce szczęścia i dobrobytu w nowej narodowo – socjalistycznej Europie i zmusili go do wojny. Prawdziwymi bohaterami i patriotami są ci, którzy zrozumieli szlachetne intencje Führera i wbrew otumanionej przez zdrajców większości społeczeństwa usiłowali mu dopomóc w realizacji jego wielkich i szlachetnych planów.
Dnia 27 marca 1940 r. - Zajścia antyżydowskie nie skończyły się, wczoraj, dziś znowu te same bandy w różnych okolicach miasta grabiły sklepy. Bandzie zupełnie małych chłopców przewodził podobno jakiś starszy młodzieniec, student czy coś w tym rodzaju. Niektórzy z obserwatorów tych wypadków twierdzą, że widzieli w pobliżu auto niemieckie, obserwujące przebieg awantur. Podobno organizatorem tych band jest jakieś wyspecjalizowane w akcji antysemickiej stowarzyszenie "Atak", zupełnie wyraźnie zresztą faworyzowane przez Niemców, jak świadczą napisy na kolportowanych przez nie tabliczkach dla sklepów, wzywających do bojkotowania Żydów.
Dnia 28 marca 1940 r. - Sprawa, która wysunęła się teraz w Warszawie na plan pierwszy, to sprawa zajść antyżydowskich. Rozwinęły się one w wielkich rozmiarach, tak że ludność żydowska żyje znów w strachu i w głównych dzielnicach żydowskich boi się pokazywać na ulicy. Rabowane są zwłaszcza sklepy - wybijane szyby, niszczone urządzenia, a przede wszystkim grabione towary; ale obok nich ofiarą napadów padają i mieszkania, tym częściej zaś przechodnie, którzy, rozpoznawani po opaskach, są bici i obrabowywani. Wszystkiego tego dokonywają bandy włóczące się po całym mieście, zarówno w dzielnicach żydowskich, jak i w śródmieściu: na Franciszkańskiej, na Lesznie, na Marszałkowskiej, na Powiślu, na Pradze. Bandy dochodzą do siły 500 ludzi, przeważnie młodych wyrostków i różnych szumowin. Inscenizowanie tych zajść przez Niemców staje się coraz wyraźniejsze. Powszechnie obserwowane jest robienie przez Niemców, wcale się z tym nie kryjących, zdjęć fotograficznych i filmowych; zdarza się, że z początku przyjeżdża auto niemieckie, wychodzą z niego operatorzy filmowi i potem dopiero zjawia się tłum rabusiów. Do udziału w akcji wzięto też polskich policjantów: podobno w jakimś punkcie policjant kazał otworzyć zamknięty sklep, po czym zwrócił się do czekającego tłumu, aby brać co się chce; w każdym razie nie zdarzyło się, aby gdziekolwiek policja interweniowała. Tak samo zresztą policja niemiecka przygląda się spokojnie akcji: tłum z jakichś 500 osób, kierując się na Pragę, przeszedł spokojnie koło pałacu Blanka, siedziby niemieckiego prezydenta Warszawy [...]. Wypadki te zresztą odbywają się nie tylko w Warszawie, ale i różnych miastach prowincjonalnych.
Dnia 29 marca 1940 r. - Jeden ciąg wypadków - to zajścia antyżydowskie. Trwają one dalej i przybierają coraz groźniejsze rozmiary. Sklepy w dzielnicach żydowskich są porozbijane na miazgę - tak że trudno się zorientować, że w ogóle w tym miejscu był sklep. Jest wielu poranionych, są podobno i zabici - w każdym razie jest zabity jakiś chłopiec-chrześcijanin z grupy napastników, ugodzony kamieniem gdzieś na Franciszkańskiej czy Bonifraterskiej. Gmina Żydowska była przez kilka godzin oblegana przez ogromny tłum, tak że pracownicy gminy mogli wyjść z jej biur dopiero pod opieką żandarmów niemieckich. Tak więc działanie Niemców jako obrońców Żydów przed polską ludnością chrześcijańską już się zaczęło. Także w innych miejscach były podobno wypadki wystąpień niemieckich przeciw bandom przez nich samych zorganizowanym - wystąpień połączonych z niemiłosiernym biciem. I te wystąpienia były fotografowane - jako akcja Niemców w obronie ładu (policjanci polscy w paru, rzadkich zresztą wypadkach, gdy chcieli interweniować, byli pobici przez niemieckich policjantów, przeważnie co prawda policja okazywała dla "pogromców Żydów" całą swą sympatię )".
Naoczny świadek pogromu wielkanocnego złożył po latach w Palestynie zeznanie: "Pogrom dokonany na Żydach w Warszawie w dniach świąt Pesach, trwał około 8 dni. Pogromu dokonał tłum chuliganów, którego liczebność dochodziła do tysiąca. Na ulicach pojawili się nagle. Nikt ich razem nie widział ani przedtem, ani potem. Byli to prawdopodobnie lekkomyślni i nieodpowiedzialni młodzi ludzie, którzy zeszli się specjalnie w tym celu ze wszystkich ulic miasta... W większości wypadków działali sami, ale zdarzało się również, że niemieccy żołnierze przyłączali się do tych ekscesów".
Pod datą 27 marca 1940 r. Ringelblum notuje: "Mówią, że wystąpiono przeciwko smutnym wydarzeniom. W Krakowie wypadki te trwały cały dzień. Interweniowano u dowódcy SS Krugera, i dzięki temu ukrócono ekscesy. Aresztowano niejakiego Puławskiego, który miał pono coś wspólnego z tymi zajściami".
W listopadzie 1940 roku Niemcy na trwałe powstrzymali możliwość ponawiania się awantur ulicznych, warszawskie getto zostało zamknięte.