Dodaj nową odpowiedź

Nasz miniaturowy obszarnik

egoistycznie broni swojego, jego sprawa, zwyczajny kapitalista, ma kupe szmalu a reszta niech zdycha, typowe

Maciej Dariusz Ociepka: Co się wydarzyło 5 września przy Hożej 1?

W roku 2004 kamienicę przy ulicy Hożej 1 w Warszawie przejęła spółka „Dore”. Od chwili przejęcia – jak twierdzą lokatorzy i środowiska samopomocy lokatorskiej – mieszkańcy byli nieustannie nękani i zastraszani przez pracowników spółki „Dore” oraz wynajętych ochroniarzy. Między innymi, którejś nocy został podłożony ogień w części parterowej klatki schodowej, innym razem ktoś zakręcił wodę, później gaz (lokatorzy zgodnie twierdzili, co później potwierdziły odpowiednie instytucje, że opłaty uiszczane były bez opóźnień).

Okazało się również, że spółka naliczała fikcyjnie zadłużenie (lokatorzy sukcesywnie opłacali czynsz zgodnie z umową w całościowej a nie częściowej wysokości należności), jednak po interwencji jednej z lokatorek -pani Iwony - sąd orzekł, że długi są fikcyjne i umorzył jakiekolwiek roszczenia finansowe spółki „Dore” wobec pani Iwony.

Pani Iwona za radą prawnika przyznanego z urzędu, nie chcąc już dłużej być nękaną i szykanowaną, postanowiła pójść na ugodę z właścicielem kamienicy, występując o przyznanie lokalu socjalnego. Został on przyznany, a sąd orzekł eksmisję, pomimo faktu, iż ówcześnie odrzucił wszelkie roszczenia finansowe właściciela kamienicy.

Jednak jak się okazało, lokal przyznany przez dzielnicę Śródmieście okazał się nie spełniać podstawowych standardów. Standardów w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z osobą II grupy inwalidzkiej mającej problem z poruszaniem się, wymagającej ciągłych zabiegów. Kawalerka o powierzchni mieszkalnej 15m/2 bez możliwości przedzielenia jej na dwa pomieszczenia (pani Iwona mieszka wraz z 22letnim synem, który się nią opiekuje), w istocie nie spełniał podstawowych warunków – w tej trudnej sytuacji życiowej.

Pani Iwona postanowiła więc złożyć odwołanie od decyzji zarządu dzielnicy w sądzie administracyjnym. Niestety, dla pani Iwony wydawałoby się naturalny i w pełni logiczny tryb administracyjny, nie okazał się być sprzężony z sądowym komornikiem, który nie czekając na wyrok sądu przystąpił do egzekucji wyroku.

25 kwietnia 2012 roku, komornik postanowił przystąpić do czynności eksmisyjnych lokalu pani Iwony. Tego dnia, ówcześnie zaalarmowane przez panią Iwonę środowiska lokatorskie, sympatycy, przyjaciele, ówcześnie eksmitowani z kamienic sąsiadujących byli lokatorzy oraz szerokiej gamy aktywiści polityki społecznej stawili się tłumnie w kamienicy przy ulicy Hożej 1. Stosując tzw. „bierny opór” i tzw. „siting” nie dopuścili komornika do wykonania egzekucji. Prosząc w międzyczasie by ten odstąpił od wykonania czynności, wykazując tym samym zrozumienie dla zaistniałej trudnej sytuacji i spokojnie poczekał na wyrok sądu administracyjnego. Komornik okazał się być głuchym na apel osób protestujących i wezwał policję, która w liczbie około 20 jednostek służb prewencji stawiła się na wezwanie rzeczonego. Po kilkudziesięciu minutach pertraktacji, słownych utarczek, lekkich przepychanek, kilku ewidentnych prowokacji - policja konstatując, że nie ma szans by komornik dokonał czynności eksmisyjnych wycofała się, koncentrując wszystkie swoje siły na zewnątrz budynku. Znamiennym jest fakt, że tego dnia w środku budynku znajdowało się kilku parlamentarzystów którzy swoją aktywną obecnością postanowili wesprzeć rację pani Iwony. Nie bez znaczenia dla wydarzeń późniejszych jest również to, że wszystkie stołeczne media były obecne w środku kamienicy. Po godzinie od wycofania się policji komornik po dalszych naleganiach i prośbach protestujących uległ i odstąpił od czynności eksmisyjnych.

Wydawać by się mogło, że sprawa za chwilę znajdzie swój szczęśliwy finał. Procedura swoje musi trwać, więc pani Iwona może sobie mieszkać wraz z synem do czasu ogłoszenia wyroku sądu administracyjnego w sprawie dotyczącej apelacji. Po niedługim czasie okazać się miało jak bardzo byliśmy w błędzie.

Sąd administracyjny wyznaczył rozprawę na grudzień 2012 roku. I znów nie czekając wynik rozprawy, ten sam komornik postanowił być nadgorliwcem, a może działał na polecenie sił zewnętrznych, tego nie wiem -wyznaczył eksmisję na 5 września 2012 roku. 16 sierpnia jeden aktywista „Komitetu Obrony Lokatorów” poinformował za pośrednictwem dostępnych mu wszelkich środków o spodziewanej kolejnej eksmisji lokalu pani Iwony. Postanowiliśmy działać, skrzyknęliśmy się na jednym z portali internetowych i rozpoczęliśmy przygotowania do kolejnej blokady nielegalnej eksmisji.

5:15 rano 5 września 2012

Pojawiłem się o godzinie 5:15 pod drzwiami do kamienicy przy ulicy Hożej 1. Ucieszyłem się widząc, że pomimo tak wczesnej godziny na miejscu zjawiła się dość liczna grupa rozlicznych społecznych aktywistów i aktywistek. Niestety odwracając głowę w prawo zauważyłem też 5 wozów policyjnych i grupę policjantów służb prewencji dyskutujących dość głośno nie dalej jak 50 metrów od kamienicy. Po zorientowaniu się w sytuacji, doszedłem do wniosku, że czas odwiedzić panią Iwonę i rozpytać o postęp w sprawie sądowej oraz wszelkich innych kwestiach dotyczących samej eksmisji. Jakież było moje zaskoczenie, gdy po wpisaniu kodu – drzwi nie otworzyły się. Zapytałem zgromadzonych czy ktoś coś wie na temat zmiany kodu, uzyskałem odpowiedź przeczącą. Coś mnie tknęło, by pchnąć lekko drzwi po wpisaniu kodu i to był strzał w dziesiątkę. Drzwi nie ustąpiły, gdyż okazało się, że coś je trzyma, blokuje od wewnętrznej strony. Szybka narada w grupie osób wyłoniła decyzję o próbie pozbycia się blokady. Na początku siłowo. Po wpisaniu ponownie kodu pchnęliśmy drzwi silniej, aż rozległ się odgłos czegoś upadającego na ziemię, co się później okazało, był to źle zamontowany łańcuch blokujący drzwi, który założyli ochroniarze wynajęci przez spółkę „Dore”. To była prowizorka mająca nas odstraszyć, a przede wszystkim uniemożliwić nam wejście na klatkę schodową i rozpoczęcie przygotowań do blokady. Na odgłos upadającego łańcucha na ziemię podbiegli policjanci „wzywając do zaprzestania niszczenia mienia”. Odpowiedziałem, nadbiegającemu policjantowi, że jestem umówiony z panią Iwoną ( co było prawdą), ale nie mogę się dostać do środka bo coś bądź ktoś blokuje drzwi. I bardzo proszę o umożliwienie mi wejścia do środka, gdyż nie ma żadnej absolutnie żadnej przesłanki świadczącej o tym, że nie mogę tego zrobić – słowem nie jest to zakazane prawem. Usłyszałem, że mogę zaraz zostać posądzony o niszczenie mienia i żebym się cofnął. Cofnąłem się. Rozpoczęła się dyskusja. Wykorzystując nieuwagę policji jakimś cudem, komuś udało się otworzyć drzwi i jak na hasło o pospolitym ruszeniu wdarliśmy się do środka biegnąc ile sił w nogach do lokalu pani Iwony widząc kątem oka jak za nami reszta aktywistów i zwykłych przechodniów którzy postanowili nam pomóc jest łapana i wyprowadzana na zewnątrz. Po chwili w lokalu pani Iwony, która słysząc że nadbiegamy otworzyła drzwi do swojego mieszkania, znalazło się 16 aktywistów i aktywistek. Natychmiast je zamknęliśmy na wszelkie możliwe spusty. Wyglądając przez okno zauważyliśmy, że policja odgradza kamienicę od ulicy taśmą policyjną i ustawia kordon. Wtedy zrozumieliśmy, że to skrzętnie przygotowana akcja policyjna a nie przypadek. Policja bowiem powinna pojawić się na wyraźne wezwanie komornika gdyby się okazało iż nastąpiła niemożność przeprowadzenia czynności egzekucyjnej, a nie przybyć przed nim. Widząc przez okno, że nadciągają kolejne posiłki służb prewencji policji, postanowiliśmy zabarykadować się w środku. Wykorzystaliśmy ciężką, masywną szafę i wszelkie ciężkie przedmioty do barykady po uprzednim uzyskaniu przyzwolenia od pani Iwony. Barykada wydała nam się na tyle solidna, że spokojnie opuściliśmy przedpokój i udaliśmy się do małego pokoju w głębi korytarza skąd mogliśmy obserwować sytuacje na zewnątrz. Ku naszemu zadowoleniu, z chwili na chwilę pomimo wczesnej pory przybywało coraz więcej aktywistów i aktywistek z transparentami, przechodniów, zwykłych gapiów. Po szybkiej naradzie co robić dalej postanowiliśmy w pełni zgodni, że absolutnie nie będziemy używać żadnej przemocy, jedynie stosować bierny opór. Podczas tej narady zamontowaliśmy megafon na parapecie i rozwiesiliśmy transparent z hasłem „miasto to nie firma”. Za pośrednictwem mikrofonu i tuby zaczęliśmy informować zgromadzonych przed kamienicą o sytuacji prawnej pani Iwony. Tłum aktywistów ale też zwykłych przechodniów zaczął skandować „odstąpcie!” , „odstąpcie!” Poszerzyliśmy naszą kampanię informacyjną o sytuacje analogiczne w innych punktach Warszawy, które całkiem niedawno miały swój tragiczny finał. Jedna z wyeksmitowanych lokatorek z ulicy Sempołowskiej w drodze do noclegowni została potrącona przez TIR’a co skończyło się amputacją nogi. Widząc, że rozliczne media, które przybyły na miejsce nie są wpuszczane do środka kamienicy, postanowiliśmy również na bieżąco informować o sytuacji w środku kamienicy i wydarzeniach w lokalu pani Iwony.

Około godziny 7:10 pojawił się na miejscu komornik i podszedł do drzwi lokalu pani Iwony. Nie otworzyliśmy drzwi, poprosiliśmy aby odstąpił od czynności egzekucyjnych do czasu wydania wyroku przez sąd administracyjny. Odrzekł, że ma prawomocny nakaz eksmisji i zamierza go tym razem uskutecznić. Widząc, że dalsza dyskusja z komornikiem nie ma sensu, zaniechaliśmy jej, koncentrując się na informowaniu zgromadzonych przed budynkiem o sytuacjach nielegalnych eksmisji do których dochodzi w Polsce coraz częściej. W międzyczasie jeden z aktywistów skontaktował się z panią marszałkinią Wandą Nowicką składając zażalenie na okoliczności eksmisji. Chwilę później dowiedzieliśmy się, że już jest w drodze na miejsce.[...]
http://lewica.pl/?id=26980&tytul=Maciej-Dariusz-Ociepka:-Co-si%EA-wydarz...?

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.