Dodaj nową odpowiedź
Wielka głodówka uchodźców: "Jesteśmy ludźmi"
XaViER, Śro, 2012-10-17 09:19 Kraj | Dyskryminacja | Protesty | Rasizm/Nacjonalizm | RepresjeCzeczeni, Gruzini, mężczyźni, kobiety, przebywający za kratami w strzeżonych ośrodkach dla cudzoziemców, zaczęli strajk głodowy. W całym kraju protestuje ponad 70 osób, w samym tylko Białymstoku - 21 - informuje GW Białystok.
Nie popełnili żadnego przestępstwa. Do zamkniętych ośrodków, które jako żywo przypominają więzienia (kraty, monitoring, spacerniak), kierują ich polskie sądy. Za co? Nielegalnie przekraczają granicę, nie mają dokumentów, niech więc tam czekają na wydalenie z terytorium RP, żeby nie uciekli.
- Czujemy się jak ludzie drugiej kategorii, zepchnięci przez przepisy migracyjne na margines, całkowicie wykluczeni, pozbawieni praw, które należą się nam choćby jedynie z tytułu naszego człowieczeństwa - tłumaczą protestujący.
Na sześć ośrodków strzeżonych w kraju do głodówki przyłączyły się cztery. Jak mówią przyjaciele z nieformalnej grupy wspierającej protestujących, zaczęło się w Przemyślu - przed miesiącem posiłków zaczął odmawiać mężczyzna, dziś waży tylko 38 kilo... Informacje roznosiły się pocztą pantoflową i w tę sobotę w Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców przy Podlaskim Oddziale Straży Granicznej w Białymstoku strajk głodowy zaczęły trzy osoby. W niedzielę dołączyły kolejne.
We wtorek na 74 osadzonych 21 Gruzinów (w tym trzy kobiety) odmawiało posiłków, które podaje straż. Nie jedzą nic.
Fala frustracji szła po kraju i we wtorek strajk wybuchł w ośrodkach w Białej Podlaskiej i Lesznowoli. Głodują już 73 osoby. Pochodzą głównie z Gruzji, Czeczenii, Dagestanu, Mołdawii. Niektórzy "siedzą" już rok, ale nie protestują przeciwko przedłużającym się procedurom. Proszą o upublicznienie ich postulatów, a żądają m.in.: prawa do informacji w zrozumiałym dla siebie języku, prawa do kontaktu ze światem zewnętrznym, prawa do właściwej opieki medycznej, edukacji dla osadzonych dzieci i małoletnich, poszanowania praw dziecka, poprawy warunków socjalnych panujących w ośrodkach, ukrócenia nadużyć i nadużywania przemocy, zaprzestania kryminalizacji osadzonych.
- Ci ludzie są zdesperowani. Zbyt długo ich problemy są przemilczane. Nie widzieli innego wyjścia, to jedyna metoda, by zostać usłyszanym - mówi jedna z kobiet z nieformalnej Grupy Wsparcia Protestujących Uchodźców (chce pozostać anonimowa). Przypomina poprzednie "zrywy": w 2008 roku 21 Gruzinów w Białej Podlaskiej protestowało przeciwko przewlekłości procedur, w 2010 roku 37 uchodźców z przemyskiego ośrodka strzeżonego prowadziło strajk głodowy, domagając się poprawy warunków w ośrodkach oraz dostępu do opieki medycznej. W grudniu 2009 roku grupa około 200 Czeczenów i Gruzinów próbowała dostać się do Strasburga, by zaprotestować przeciwko polityce Unii Europejskiej wobec uchodźców. W pociągu wywiesili transparent: "Jesteśmy ludźmi".
W świetle przepisów do ośrodka strzeżonego czy aresztu deportacyjnego nie może trafić ofiara przemocy, z traumą wojenną, syndromem stresu pourazowego. Ale prawo sobie, a praktyka - sobie. Wystarczy wspomnieć choćby o Kongijkach - ofiarach przemocy seksualnej - zamkniętych zimą w Kętrzynie.
Trwa wzbudzana przez organizacje pozarządowe zajmujące się obroną praw człowieka dyskusja dotycząca zasadności kierowania do zamkniętych ośrodków rodzin z dziećmi. A przebywają w nich nawet kobiety z niemowlętami. Rygor więzienny jest szczególnie uciążliwy dla maluchów, które muszą bawić się i spacerować o wyznaczonych porach. Ograniczony murem i wytyczonymi godzinami spacerniak to namiastka wolności.
- W ośrodku w Lesznowoli dzieci zostały ukarane dwutygodniowym zakazem wstępu do świetlicy za to, że popsuły zabawkę - dodaje nasza rozmówczyni z grupy wsparcia. - Do tego jest dramatycznie utrudniony dostęp do edukacji. Brakuje opieki psychologa, szczególnie dziecięcego. A jeśli specjalista jest, to jest to strażnik, trudno więc o zaufanie.
Cudzoziemcy domagają się także prawa do kontaktu ze światem zewnętrznym, z organizacjami pozarządowymi lub międzynarodowymi. Skarżą się, że zdarza się, że w ośrodkach nie ma książek telefonicznych ani dostępu do internetu.
UNHCR szacuje, że w 2011 r. liczba uchodźców wzrosła o rekordowe 800 tys. osób. Z opublikowanego latem raportu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców wynika, że 2011 r. był rekordowy pod względem liczby osób zmuszonych do ucieczki ze swojego kraju. Takiego napływu uchodźców nie notowano od 2000 r.
- 2011 był rokiem cierpień na epicką skalę. Wrzucenie tylu istnień ludzkich w tak krótkim czasie w sam środek wojennej zawieruchy oznacza ogromny ból dla wszystkich, których to dotknęło - powiedział Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców António Guterres. - Możemy być tylko wdzięczni, że międzynarodowy system stworzony do ochrony takich osób prawie wszędzie wytrzymał, dzięki czemu większość granic pozostała otwarta. To dla nas czas próby.
Największym eksporterem uchodźców jest Afganistan (2,7 mln), który wyprzedza Irak (1,4 mln), Somalię (1,1 mln), Sudan (500 tys.) i Demokratyczną Republikę Konga (491 tys.).