Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Czytelnik CIA (niezweryfikowane), Pią, 2012-11-02 01:28
Mam podobne spostrzeżenia jak Laura. Urzędy opanowane zostały przez: a) urzędników społecznie ślepych, ludzi płytkich lub przepełnionych fobiami, że łatwo wypierają skutki swoich decyzji, poddają się propagandzie kierownictwa i wierzą w nią; b) bezpośrednich reprezentantów interesów klasy posiadaczy (można ich nazwać agentami?); c) różnej maści konformistów i złamanych.
Anarchistyczne rozwiązanie tego problemu -- zignorowanie prawa własności i śmiałe przejęcie potrzebnych przestrzeni -- wiąże się z kosztami prawnymi, ale te daje się ponieść. Gorzej, że interwencja systemu pozbawia tego niestabilnego kąta osoby i tak zagrożone bezdomnością. Tak więc walka cyrkuluje.
Moim zdaniem słusznym jest więc radykalizować jak największe rzesze ludzi (lokatorów). Lokatorzy przecierali oczy ze zdumienia, gdy skłotersi bez pardonu wyłamali kłódki kamienicznika czy tam plomby dostawcy, żeby przywrócić im odcięte media. Ale następnym razem już nie będą wołać odważniejszych, tylko -- oby -- sami wezmą się za odzyskiwanie swoich praw.
Kolejnym możliwym celem jest przestać legitymizować i dokarmiać ten system ekonomicznie. Albo czynić to należy aktywnie: redystrybuować dobra, ekspropriować własność państwową, wyłudzać subsydia -- albo reaktywnie: odmawiać płacenia podatków, wspierać szarą i czarną strefę, ukrywać dochody przed aparatem skarbowym, prowadzić strajk czynszowy lub opłatowy. To jest oczywiście stanowisko maksymalistyczne, że trzeba zagłodzić system dający jakieś gwarancje socjalne do zera, aby wyeliminować patologie (choć to w perspektywie rewolucyjnej znajduje się odrodzenie solidaryzmu społecznego).
Paradoks polega na tym, że do niedawna przynajmniej nasz system prawny i karny był krytykowany przez UE jako najbardziej represyjny w Unii, Polska przegrywała przed ETPCz i ETS, więc musiano go siłą rzeczy liberalizować (w praktyce nie wszędzie tak jest, prawica u władzy). Powoduje to jakiś rodzaj zamieszania. Może dlatego strategie okazują się niecelne. To jest więc być może dobry moment i czas, żeby radykalne taktyki lokatorskie wcielać w życie, tak jak w Wawie. Równocześnie, wobec kryzysu zaufania społecznego trzeba znaleźć nową metodę reintegracji, skoro nie czynią tego na dłuższą metę nawet rzeczywiste problemy. W takich Niemczech gentryfikację powstrzymuje się odstraszając burżuazję z dzielnic, ale wg mnie ta metoda ma krótkie nogi, bo leczy skutki, a nie przyczyny.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Mam podobne spostrzeżenia
Mam podobne spostrzeżenia jak Laura. Urzędy opanowane zostały przez: a) urzędników społecznie ślepych, ludzi płytkich lub przepełnionych fobiami, że łatwo wypierają skutki swoich decyzji, poddają się propagandzie kierownictwa i wierzą w nią; b) bezpośrednich reprezentantów interesów klasy posiadaczy (można ich nazwać agentami?); c) różnej maści konformistów i złamanych.
Anarchistyczne rozwiązanie tego problemu -- zignorowanie prawa własności i śmiałe przejęcie potrzebnych przestrzeni -- wiąże się z kosztami prawnymi, ale te daje się ponieść. Gorzej, że interwencja systemu pozbawia tego niestabilnego kąta osoby i tak zagrożone bezdomnością. Tak więc walka cyrkuluje.
Moim zdaniem słusznym jest więc radykalizować jak największe rzesze ludzi (lokatorów). Lokatorzy przecierali oczy ze zdumienia, gdy skłotersi bez pardonu wyłamali kłódki kamienicznika czy tam plomby dostawcy, żeby przywrócić im odcięte media. Ale następnym razem już nie będą wołać odważniejszych, tylko -- oby -- sami wezmą się za odzyskiwanie swoich praw.
Kolejnym możliwym celem jest przestać legitymizować i dokarmiać ten system ekonomicznie. Albo czynić to należy aktywnie: redystrybuować dobra, ekspropriować własność państwową, wyłudzać subsydia -- albo reaktywnie: odmawiać płacenia podatków, wspierać szarą i czarną strefę, ukrywać dochody przed aparatem skarbowym, prowadzić strajk czynszowy lub opłatowy. To jest oczywiście stanowisko maksymalistyczne, że trzeba zagłodzić system dający jakieś gwarancje socjalne do zera, aby wyeliminować patologie (choć to w perspektywie rewolucyjnej znajduje się odrodzenie solidaryzmu społecznego).
Paradoks polega na tym, że do niedawna przynajmniej nasz system prawny i karny był krytykowany przez UE jako najbardziej represyjny w Unii, Polska przegrywała przed ETPCz i ETS, więc musiano go siłą rzeczy liberalizować (w praktyce nie wszędzie tak jest, prawica u władzy). Powoduje to jakiś rodzaj zamieszania. Może dlatego strategie okazują się niecelne. To jest więc być może dobry moment i czas, żeby radykalne taktyki lokatorskie wcielać w życie, tak jak w Wawie. Równocześnie, wobec kryzysu zaufania społecznego trzeba znaleźć nową metodę reintegracji, skoro nie czynią tego na dłuższą metę nawet rzeczywiste problemy. W takich Niemczech gentryfikację powstrzymuje się odstraszając burżuazję z dzielnic, ale wg mnie ta metoda ma krótkie nogi, bo leczy skutki, a nie przyczyny.