Dodaj nową odpowiedź

Lew Tołstoj: Patriotyzm i Rząd

Publicystyka

Wielokrotnie wyraziłem już myśl, iż w naszych czasach patriotyzm jest nienaturalnym, irracjonalnym i szkodliwym uczuciem, jak również przyczyną wielu chorób nękających ludzkość. Konsekwentnie nie powinno się pielęgnować tego uczucia, jak robi się to teraz, ale wręcz przeciwnie – powinno się go zdusić i wykorzenić wszelkimi środkami dostępnymi racjonalnemu człowiekowi. Choć nie da się zaprzeczyć, że światowe zbrojenia i wyniszczające wojny są rezultatem patriotyzmu to wszystkie moje argumenty pokazujące zacofanie, anachroniczność i szkodliwość tego uczucia, spotykają się z albo z milczeniem, z celową błędną interpretacją lub dziwną, niezmienną odpowiedzią, iż tylko zły patriotyzm (jingoism lub szowinizm) jest zgubny, dobry zaś patriotyzm jest bardzo wzniosłym uczuciem moralnym, którego potępienie jest nie tylko irracjonalne, ale i niegodziwe.

Z czego składa się ten prawdziwy, dobry patriotyzm – tego nikt nie mówi, albo, jeżeli cokolwiek jest powiedziane, to zamiast wyjaśnień dostajemy jedynie deklamatorskie, nadęte zwroty albo przedstawia się jako patriotyzm całkiem inną ideę, która nie ma nic z nim wspólnego. (…) Patriotyzmem nie są też odmienne cechy różnych narodów, choć obrońcy patriotyzmu często tak je przedstawiają. Mówią, iż cechy odróżniające liczne ludy są podstawowym warunkiem ludzkiego postępu, a patriotyzm, który próbuje utrzymać te cechy, jest dobrym i pożytecznym uczuciem. Ale czy nie jest całkiem oczywiste, że chociaż te odróżniające cechy każdego narodu – zwyczaje, wyznania, języki – były kiedyś warunkami koniecznymi dla ludzkości, to w obecnych czasach są główną przeszkodą dla rozpoznanego już ideału – braterskiej jedności wszystkich ludzi? Czyż nie jest jasne, że utrzymywanie i obrona jakiejkolwiek narodowości – rosyjskiej, niemieckiej, francuskiej, anglosaskiej, węgierskiej, polskiej, irlandzkiej, jak również baskijskiej, prowansalskiej, mołdawskiej i wielu innych – nie służy harmonii i jedności, ale jest powodem coraz większej wrogości i podziałów? Prawdziwy (nieurojony) patriotyzm, który wszyscy znamy, pod którego wpływem wszyscy się znajdują, który jest źródłem cierpienia ludzkości, nie opiera się na pragnieniu duchowej korzyści dla swego własnego ludu (niemożliwe jest pragnienie duchowej korzyści tylko dla własnych rodaków), ale jest bardzo określonym pragnieniem dominowania swego własnego narodu lub państwa nad innymi narodami i państwami. Z tego wynika pragnienie zdobycia dla własnego narodu lub państwa największych korzyści i władzy – rzeczy, które można osiągnąć jedynie kosztem innych narodów lub państw. Dlatego wydaje się oczywiste, że patriotyzm jest złym i szkodliwym uczuciem, a jako doktryna jest po prostu głupia. Dlaczego? Skoro wszystkie narody i państwa uważają się za najlepsze ze wszystkich narodów i państw, to wszyscy znajdują się pod wpływem szkodliwej iluzji.

Oczekiwałoby się, że szkodliwość i irracjonalność patriotyzmu będzie oczywista dla wszystkich. Jakimś cudem kulturalni i wykształceni ludzie nie tylko sami nie zauważają szkodliwości i głupoty patriotyzmu, ale opierają się każdej próbie zdemaskowania tego faktu. Opierają się z wielkim uporem i żarliwością (choć bez racjonalnych podstaw) i ciągle wychwalają patriotyzm, jako dobroczynne i uwznioślające uczucie. Co to oznacza? Tylko jedno wyjaśnienie tego zadziwiającego faktu przychodzi mi do głowy. Całą ludzką historię, od najwcześniejszych czasów do teraźniejszości, można uważać za wznoszenie się świadomości, zarówno indywidualnej jak i grupowej, od niższych idei do wyższych. Całą ścieżkę, po której podróżują jednostki i grupy, można przedstawić jako następujące po sobie stopnie rozwoju, od najniższego poziomu życia zwierzęcego, do najwyższego, osiągniętego przez człowieka w określonym momencie historii. Każdy człowiek, jak również każda odrębna grupa, naród, czy państwo, zawsze poruszali i poruszają się w górę drabiny idei. Niektóre części ludzkości są na przedzie, inne wloką się z tyłu, jeszcze inne – większość – idzie pośrodku, pomiędzy najbardziej zaawansowanymi, a najbardziej zacofanymi ideami. Jednakże wszyscy, na jakimkolwiek etapie by nie byli, nieuchronnie i nieodparcie poruszają się od niższych do wyższych idei. I zawsze, w każdym momencie historii, zarówno jednostki, jak i odrębne grupy – zaawansowane, te pośrodku oraz zacofane – znajdują się w trzech relacjach do trzech poziomów idei, pomiędzy którymi się poruszają. Zarówno dla jednostek, jak i odrębnych grup zawsze istnieją idee z przeszłości, które zużyły się, stały się obce i niemożliwością jest powrót do nich: jak na przykład w naszym chrześcijańskim świecie idee kanibalizmu, grabieży, gwałtu na żonach i innych zwyczajów, po których pozostały jedynie zapiski z przeszłości. Istnieją też idee teraźniejszości, wpojone ludziom za pomocą edukacji, przykładu i powszechnych działań otoczenia; idee pod których władzą żyją ludzie w danym momencie: na przykład w naszych czasach jest to idea własności, organizacji państwa, handlu, używania udomowionych zwierząt, itd. Są też idee przyszłości, niektóre z nich zbliżające się do spełnienia i zmuszające ludzi do zmiany sposobu życia i walki z przestarzałymi sposobami. W naszym świecie jest to na przykład idea uwolnienia robotników, równouprawnienie kobiet, porzucenie jedzenia mięsa, etc. Inne zaś, już rozpoznane, nie weszły jeszcze w konflikt ze starymi formami życia: na przykład idee (które nazywamy ideałami): wyplenienia przemocy, zorganizowania wspólnego systemu własności, uniwersalnej religii i ustanowienia powszechnego braterstwa ludzi. Dlatego każdy człowiek i każda grupa ludzi, na jakimkolwiek poziomie by się nie znajdowali, mając za sobą zużyte wspomnienia przeszłości, a przed sobą ideały przyszłości, zawsze znajdują się w stanie konfliktu pomiędzy chylącymi się ku upadkowi ideami teraźniejszości, a wchodzącymi w życie ideami przyszłości. Zwykle wygląda to tak, że kiedy idea, która w przeszłości była pożyteczna, a nawet niezbędna, staje się zbyteczna, po okresie mniej lub bardziej wytężonego zmagania, ustępuje miejsca nowej idei, która do tego czasu była ideałem, a teraz stała się obecną ideą. Zdarza się jednak, iż ta przestarzała idea, którą w umysłach ludzi już zastąpiła nowa, jest takiego rodzaju, że jej utrzymywanie przynosi korzyść ludziom mającym największy wpływ w społeczeństwie. I wtedy ta przestarzała idea, chociaż stojąca w jaskrawej sprzeczności z otaczającymi formami życia (które zmieniają się pod wszystkimi innymi względami), ciągle ma wpływ na ludzi i ich działanie. Takie trzymanie się przestarzałych idei miało i ma miejsce od zawsze w sprawach religii. Wygląda to tak, że kapłan, którego zyskowna pozycja powiązana jest z przestarzałą ideą religijną, celowo używa swojej władzy, aby trzymać ludzi w uchwycie tej przestarzałej idei. To samo ma miejsce (z podobnych zresztą przyczyn) w sferze politycznej, odnośnie idei patriotyzmu, na której opiera się cała arbitralna władza. Ludzie, którzy czerpią z tego korzyść, podtrzymują tę ideę za pomocą sztucznych środków, chociaż brakuje w niej sensu i użyteczności. A ponieważ ludzie ci posiadają najpotężniejsze środki wpływania na innych, są w stanie osiągnąć swój cel. Moim zdaniem, w tym właśnie leży wyjaśnienie dziwnego kontrastu pomiędzy przestarzałą ideą patriotyzmu, a całym prądem idei, które płyną w przeciwnym kierunku i które już weszły w świadomość świata chrześcijańskiego.

Patriotyzm, jako uczucie wyłącznej miłości do swego narodu, jako doktryna wyrzeczenia się własnego spokoju, własności a nawet życia, w obronie swoich rodaków przed gniewem i śmiercią z rąk wrogów, był najwyższą ideą okresu, kiedy każde państwo uważało za usprawiedliwione zabijanie ludzi z innych państw. Jednakże już około 2000 lat temu ludzkość, w osobach największych przedstawicieli swej mądrości, zaczęła uznawać wyższą ideę – ideę braterstwa ludzi. Idea ta, zakorzeniając się coraz głębiej w ludzkiej świadomości, osiągnęła w naszych czasach różne formy spełnienia. Dzięki lepszym środkom komunikacji, jedności przemysłu, handlu, sztuki i nauki, ludzie są ze sobą związani, a niebezpieczeństwo podbojów, masakry, przemocy ze strony sąsiadów prawie zanikło. Wszyscy ludzie (ludzie – nie rządy) żyją wspólnie we wzajemnie korzystnych i przyjaznych relacjach handlowych, przemysłowych, artystycznych i naukowych, których nie chcą wcale zakłócać. Wydawałoby się, że przestarzałe uczucie patriotyzmu – będąc zbyteczne i niekompatybilne ze świadomością braterstwa pomiędzy ludźmi różnych nacji, którą to świadomość przecież osiągnęliśmy – powinno słabnąć coraz bardziej, aż do zupełnego zaniknięcia. Dzieje się coś jednak zupełnie odwrotnego: to szkodliwe i przestarzałe uczucie, nie tylko ciągle trwa, ale rozpala się coraz bardziej zażarcie. Ludzie, bez żadnych rozsądnych podstaw, wbrew własnemu poczuciu dobra i zła, oraz własnej korzyści, nie tylko sympatyzują z rządami w ich atakach na inne narody, w zagarnianiu obcych posiadłości i w bronieniu siłą tego, co już zagrabiły, ale nawet sami żądają takich ataków, rabunków i obrony: cieszą się z nich i są dumni. Małe, uciskane narody, które wpadły w ręce wielkich państw – Polacy, Irlandczycy, Rumuni, Finowie oraz Ormianie – czując niechęć do patriotyzmu swoich zdobywców, który jest powodem ich ucisku, zarażają się od nich chorobą patriotyzmu. Patriotyzm ten nie jest już potrzebny, jest przestarzały i bezsensowny, ale uciskane narody zarażają się nim do takiego stopnia, że skupia się na nim całe ich działanie. Same cierpiąc ucisk z ręki silniejszych państw, gotowe są dla patriotyzmu popełniać takie same zbrodnie, jakie ciemiężcy popełniali i popełniają na nich. Dzieje się tak, ponieważ klasy rządzące (nie tylko władcy i ich urzędnicy, ale wszystkie klasy stojące na korzystnej pozycji: kapitaliści, dziennikarze i większość artystów oraz naukowców) są w stanie utrzymać swoją pozycję – która jest o wiele korzystniejsza od pozycji mas robotniczych – tylko dzięki organizacji rządowej, która opiera się na patriotyzmie. W swoich rękach mają najpotężniejsze środki wpływania na ludzi i zawsze żarliwie pobudzają uczucia patriotyczne w sobie i innych, gdyż uczucia te podtrzymują władzę rządu i są przez niego najbardziej nagradzane. Im bardziej patriotyczny jest urzędnik, tym lepiej rozwija się jego kariera, a wojna pozwala żołnierzom na awans – wojna, która jest produktem patriotyzmu. Patriotyzm i jego rezultat – wojny – są źródłem ogromnych dochodów przemysłu informacji, jak również wielu innych dziedzin. Pozycja każdego pisarza, nauczyciela i profesora jest tym bezpieczniejsza, im bardziej naucza patriotyzmu. Każdy cesarz czy król osiąga tym większą sławę, im bardziej oddany jest idei patriotyzmu.

Klasy rządzące mają w swoich rękach armię, pieniądze, szkoły, kościoły i prasę. W szkołach rozpalają patriotyzm wśród dzieci za pomocą nauki historii, która opisuje własny naród, jako najlepszych z ludzi, mających zawsze rację. Wśród dorosłych rozpala się to przez spektakle, jubileusze, pomniki i kłamliwą prasę patriotyczną. Klasy rządzące najbardziej rozpalają patriotyzm w ten sposób: dopuszczając się na innych narodach niesprawiedliwości i okrucieństwa, budzą w nich wrogość wobec własnego narodu, po czym wykorzystują tę wrogość, aby nastawić ludzi przeciwko cudzoziemcom. Wzmożenie tego strasznego uczucia patriotyzmu wśród europejskich narodów ulega coraz szybszemu wzrostowi, i w naszych czasach osiągnęło najdalsze granice.

Niestarzy jeszcze ludzie pamiętają pewne wydarzenie pokazujące niezwykłe odurzenie spowodowane patriotyzmem. Klasa rządząca Niemiec rozpaliła patriotyzm mas do takiego stopnia, że w drugiej połowie dziewiętnastego wieku zaproponowano prawo, według którego wszyscy mężczyźni mieli stać się żołnierzami: wszyscy synowie, mężowie, ojcowie, ludzie wykształceni, pobożni, musieli nauczyć się mordować, musieli stać się posłusznymi niewolnikami osób wyższych od nich stopniem, musieli być absolutnie gotowi zabić każdego, kogo się im każe, zabijać ludzi z uciskanych narodów, jak również własnych robotników, domagających się swoich praw, a nawet własnych ojców i braci – do czego publicznie nawoływał najbezczelniejszy z mocarnych,Wilhelm II. Ten straszliwy krok, obrażający najzacniejsze uczucia człowieka, został podjęty pod wpływem patriotyzmu bez słowa sprzeciwu ze strony ludności Niemiec. Dzięki temu wygrali z Francuzami. Jednakże zwycięstwo to jeszcze bardziej rozpaliło patriotyzm Niemiec a w efekcie zwiększyła się żarliwość patriotyzmu we Francji, Rosji i innych mocarstwach. W rezultacie tego ludzie narodów europejskich bez oporu zgodzili się na wprowadzenie powszechnej służby wojskowej – to jest stanu niewoli o stopniu upokorzenia i posłuszeństwa bez porównania większym niż w starożytnym świecie. Po tym służalczym podporządkowaniu się mas wezwaniu patriotyzmu, zuchwałość, okrucieństwo i szaleństwo rządów nie zna już granic. Rozpoczęła się rywalizacja w zagarnianiu ziemi innych narodów w Azji, Afryce i Ameryce – obudzona częściowo przez kaprys, częściowo przez próżność, chciwość – a towarzyszą jej coraz większa nieufność i wrogość między rządami. Wyniszczenie mieszkańców zajętych ziemi zostało przyjęte jako coś naturalnego. Jedyną kwestią jest teraz to, kto pierwszy zagarnie ziemię innego narodu i wybije jego obywateli. Rządy nie tylko naruszały i naruszają podstawowe żądania sprawiedliwości w odniesieniu do podbitych narodów, ale również winne są każdego rodzaju oszustwa, korupcji, szpiegostwa, rabunku i morderstwa. Mimo to ludzie nie tylko sympatyzują z nimi, ale radują się, kiedy to ich rząd, a nie inne, popełnia zbrodnie. Wzajemna wrogość między różnymi narodami i państwami osiągnęła ostatnio zadziwiający poziom, pomimo tego, że nie istnieje żadna przyczyna, dla której jedno państwo miałoby zaatakować inne. Każdy jednak wie, iż wszystkie rządy pokazują kły i pazury, czekając tylko, aż ktoś pokaże słabość, aby rozedrzeć go na kawałki, przy tak małym ryzyku, jak to tylko możliwe.

Ludzie tzw. świata chrześcijańskiego zdegradowali się z powodu patriotyzmu do takiego stanu okrucieństwa, że nie tylko ci, którzy zaangażowani są w morderstwa i czerpią z nich radość, ale wszyscy ludzie Europy i Ameryki, żyjąc spokojnie w swoich domach, gdzie nie grozi im żadne niebezpieczeństwo – dzięki łatwym środkom komunikacji i prasie – stoją na pozycji widzów w rzymskim koloseum – czerpią rozkosz z rzezi i wznoszą żądny krwi okrzyk: Pollice verso! (Palec w dół!). Nie tylko dorośli, ale nawet dzieci, te czyste, mądre istoty, cieszą się, kiedy słyszą, że ilość ludzi zabitych lub okaleczonych przez pociski jakiegoś określonego dnia wynosi nie 700, ale 1000 Anglików czy Boerów. A rodzice (znam takie przypadki) zachęcają dzieci do takiego okrucieństwa. Ale to nie wszystko. Każde powiększenie armii w jednym państwie (a każde państwo, będąc w niebezpieczeństwie, próbuje zwiększyć swoją armię z pobudek patriotycznych) zmusza sąsiadów do powiększenia ich armii, również z powodu patriotyzmu, a to z kolei jest powodem nowego powiększenia zbrojeń w tym pierwszym państwie. (…) „Uszczypnę cię”, „A ja uderzę cię w głowę”, „A ja wbiję w ciebie nóż”, „A ja cię zastrzelę”… Tylko złe dzieci, pijacy i zwierzęta kłócą się i walczą w ten sposób, a jednak ma to miejsce pomiędzy najwyższymi przedstawicielami najbardziej oświeconych rządów. I te same osoby są bezpośrednio odpowiedzialne za edukację i moralność swoich poddanych.

Sytuacja pogarsza się coraz bardziej i nie widać końca temu staczaniu się ku zagładzie. Jedna z dróg ucieczki, w jaką wierzą łatwowierni ludzie, została zamknięta przez ostatnie wydarzenia. Odnoszę się do Konferencji w Hadze, oraz do wojny pomiędzy Anglią a Transwalem, która wybuchła zaraz później. Jeżeli ludzie, myślący bardzo powierzchownie, pocieszali się ideą, że międzynarodowe trybunały powstrzymają wojny i rosnące zbrojenia, to Konferencja w Hadze i wojna, która po niej nastąpiła, namacalnie pokazały niemożliwość znalezienia rozwiązania w ten sposób. Po Konferencji w Hadze stało się oczywiste, że tak długo, jak istnieją rządy i armie, powstrzymanie wojen i zbrojeń jest niemożliwe. Żeby zgoda stała się możliwa, musi istnieć zaufanie pomiędzy stronami. A żeby potęgi sobie ufały, muszą odłożyć broń. Tak długo, jak rządy sobie nie ufają, nie tylko nie rozwiązują swoich armii, ale zawsze zwiększają je, stosownie do zwiększania armii przez swoich sąsiadów. Używają też szpiegów, którzy śledzą każdy ruch oddziałów, wiedząc iż każda z potęg zaatakuje swego sąsiada, jeżeli tylko dostrzeże sposobność. W takiej sytuacji niemożliwe jest jakiekolwiek porozumienie, a każda konferencje jest albo głupotą, albo rozrywką, albo oszustwem, albo bezczelnością, albo wszystkimi tymi rzeczami na raz. Szczególnie charakterystyczne dla rządu rosyjskiego, bardziej niż w przypadku innych rządów, była pozycja enfant terrible Konferencji w Hadze. Nikomu w kraju nie wolno odpowiadać na te wszystkie, kłamliwe zachowania rosyjskiego rządu, który jest tak zepsuty, że po tym, jak bez skrupułów zrujnował swój własny naród zbrojeniami, zdusił Polskę, ograbił Turcję i Chiny, a szczególnie zaangażował się w gnębienie Finlandii – zaproponował wszystkim rządom rozbrojenie, zapewniając, iż można mu ufać! Jakkolwiek jednak dziwna, nieoczekiwana i skandaliczna była ta propozycja – szczególnie w chwili, kiedy zarządzono zwiększenie armii – publicznie, dla podtrzymania dobrego wizerunku rządów i innych potęg, nie można było odmówić tej komicznej i ewidentnie nieszczerej propozycji. Tak więc przedstawiciele rządów spotkali się - od początku wiedząc, że jest to bezcelowe – i przez kilka tygodni (podczas których dostawali bogate wypłaty), śmiejąc się w duchu, udawali, że zajmują się ustanawianiem pokoju pomiędzy narodami. Konferencja w Hadze, po której doszło do straszliwego przelewu krwi w Wojnie Transwalskiej – w wojnie, której nikt nie próbował, ani nie próbuje powstrzymać – mimo wszystko była w pewien sposób pożyteczna, ponieważ w jasny sposób pokazała, iż złu, które dotyka ludzi, rządy nie mogą zaradzić. Rządy, nawet jeśli by tego chciały, nie mogą powstrzymać zbrojeń i wojny. Aby rządy miały rację bytu, muszą bronić swoich obywateli przed atakiem z zewnątrz. Ale ludzie nie chcą się atakować. Dlatego rządy, dalekie od pragnienia pokoju, podsycają gniew narodów przeciwko sobie. Podsyciwszy ten wzajemny gniew, rozbudziwszy patriotyzm swego narodu, każdy rząd zapewnia obywateli, że grozi im niebezpieczeństwo i trzeba się bronić. Trzymając w ręku władzę, rządy są w stanie prowokować innych ludzi i podsycać patriotyzm w domu – i starannie zajmują się tymi dwoma. Nie mogą działać inaczej, gdyż samo ich istnienie od tego zależy. W dawnych czasach rządy były potrzebne, aby bronić własnych obywateli przed atakiem z zewnątrz. Teraz jest na odwrót – rządy w sztuczny sposób zakłócają pokój pomiędzy narodami i podsycają obopólną wrogość. Kiedy trzeba było zaorać ziemię, aby zasiać ziarno – to miało sens, ale jakim szkodliwym absurdem jest oranie po tym, jak ziarno wzeszło? Ale do tego właśnie rządy zmuszają swoich obywateli: zniszczenia istniejącej jedności, której nic by nie zakłócało – gdyby nie rządy.

Czym w rzeczywistości są te rządy, o których ludzie myślą, iż nie byliby w stanie bez nich żyć? Mógł być taki czas, gdy były potrzebne, a zło wynikające z wspierania rządów było mniejsze od zła bycia bezbronnym w obliczu zorganizowanych sąsiadów. Teraz jednak rządy są niepotrzebne i przyczyniają się do o wiele gorszego zła, niż wszystkie niebezpieczeństwa, którymi straszą swoich poddanych. Nie tylko rządy wojskowe, ale rządy w ogólności, mogłyby być - nie powiem, że użyteczne - ale przynajmniej nieszkodliwe, tylko, jeżeli składały by się z nieskazitelnych, świętych osób, jak teoretycznie ma to miejsce w Chinach. Ale rządy, z samej natury swego działania, które opiera się na przemocy, zawsze składają się z elementów zaprzeczających świętości – składają się z najbardziej bezczelnych, pozbawionych skrupułów i wypaczonych ludzi. Dlatego rząd, a szczególnie rząd, któremu powierzono siłę militarną, jest najniebezpieczniejszą organizacją. Rząd w najszerszym sensie, obejmując kapitalistów i prasę, nie jest niczym innym, jak organizacją, która kładzie większość ludzi pod władzą mniejszości. Ta mniejszość podlega jeszcze mniejszej części, ta z kolei jeszcze mniejszej, sięgając ostatecznie do kilku albo nawet jednej osoby, która dzięki sile militarnej ma władzę nad resztą. Cała ta organizacja przypomina stożek, w którym wszystkie części są w całkowitej władzy ludzi lub jednej osoby, znajdującej się na szczycie. Szczyt tego stożka zawsze zagarniają osoby sprytniejsze, bezczelniejsze i bardziej pozbawione skrupułów niż reszta, albo spadkobiercy tych bezczelnych, bezwzględnych osób. (…) I takim właśnie rządom daje się pełną władzę, nie tylko nad własnością i życiem, ale również nad duchowym i moralnym rozwojem, nad edukacją i religijnym przewodnictwem. Ludzie stwarzają tak straszliwy system władzy, pozwalają zagarnąć go każdemu, kto jest w stanie to zrobić (a istnieje szansa, że zagarnie go ktoś zupełnie bezwartościowy moralnie), podporządkowują się mu niewolniczo, a później dziwią się, że dzieje się coś złego. Boją się bomb anarchistów, ale nie wzbudza w nich strachu ta potworna organizacja, która zawsze zagraża im najgorszymi nieszczęściami. Ludzie odkryli, iż użyteczne jest jednoczenie się, aby odeprzeć atak wroga (…), ale niebezpieczeństwo to jest przeszłością, a jednak ludzie ciągle wiążą się w tym celu. Starannie wiążą się ze sobą, aby znaleźć się na łasce jednego człowieka, następnie wyrzucają koniec wiążącego ich sznura, zostawiając go dla jakiegoś drania lub głupca, który może zrobić z nimi wszystko, co zechce. Czyż nie to właśnie robią ludzie, kiedy ustanawiają, podporządkowują się i utrzymują zorganizowany rząd?

Aby uwolnić człowieka od strasznego i rosnącego zła zbrojeń i wojny, nie chcemy konferencji, traktatów, ani trybunałów, ale pragniemy zniszczenia tych narzędzi przemocy, które nazywa się rządami i z których płyną najgorsze nieszczęścia ludzkości. Aby zniszczyć przemoc rządu, należy wiedzieć tylko jedną rzecz: ludzie muszą zrozumieć, że uczucie patriotyzmu, na którym wspiera się to narzędzie przemocy, jest brutalnym, szkodliwymi haniebnym uczuciem, a ponad wszystko jest niemoralne. Jest brutalnym uczuciem, ponieważ jest naturalne tylko dla osób stojących na najniższym poziomie moralności. Osoby te oczekują od innych narodów takiej samej przemocy, jakiej same chcą na nich dokonać. Jest szkodliwym uczuciem, ponieważ zakłóca korzystne, radosne i pokojowe relacje z innymi ludźmi, a ponad wszystko jest źródłem organizacji rządowej, która może wpaść – i wpada – w ręce najgorszych z ludzi. Jest haniebnym uczuciem, ponieważ zamienia człowieka nie tylko w niewolnika, ale w walczącego koguta, byka, czy gladiatora, który marnuje swoją energię i życie nie dla swoich własnych celów, ale dla celów rządu. Jest to niemoralne uczucie, ponieważ sprawia, że zamiast uznać się za syna Boga (jak uczy nas chrześcijaństwo), czy nawet za człowieka kierującego się własnym rozumem, ludzie pod wpływem patriotyzmu uznają się za synów ojczyzny i niewolników rządu, i popełniają czyny niezgodne z ich rozsądkiem i sumieniem. Jeżeli tylko ludzie to zrozumieją, ta straszna niewola zwana rządem, rozsypie się na kawałki bez żadnego wysiłku, a razem z tym zginie to potworne i bezużyteczne zło, będące jego tworem. Ludzie zaczynają to już rozumieć. Pewien mieszkaniec Stanów Zjednoczonych pisze: „Jesteśmy rolnikami, mechanikami, kupcami, robotnikami, nauczycielami, i wszystko, o co prosimy, to przywilej zajmowania się własnym sprawami. Mamy swoje domy, kochamy naszych przyjaciół, jesteśmy oddani naszym rodzinom i nie kłócimy się z naszymi sąsiadami – mamy swoją pracę i chcemy się nią zająć. Zostawcie nas! Ale politycy nie chcą nas zostawić. Upierają się, aby nami rządzić i żyć z naszej pracy. Obkładają nas podatkami, karmią się owocami naszej pracy, powołują do wojska naszych chłopców. Niezliczone osoby, żyjące z rządu, zależą od podatków, jakie się na nas nakłada, a żeby być w stanie ściągnąć podatki, rząd musi utrzymywać armię. Pogląd, że armia potrzebna jest do obrony kraju, jest czystym oszustwem. Rząd francuski straszy swoich obywateli, że Niemcy chcą na nich napaść, Rosjanie boją się Anglików, Anglicy boją się wszystkich, a teraz w Ameryce rząd mówi nam, że musimy rozbudować naszą marynarkę i zwiększyć armię, ponieważ w każdej chwili Europa może się zjednoczyć przeciwko nam. To oszustwo. Zwykli ludzie we Francji, Niemczech, Anglii i Ameryce nie chcą wojny. Chcemy tylko, żeby zostawiono nas w spokoju. Mężczyźni z żonami, dziećmi, dziewczynami, domami, starymi rodzicami, nie chcą ich zostawiać, żeby gdzieś z kimś walczyć. Jesteśmy nastawieni pokojowo i boimy się wojny, nienawidzimy jej. Chcemy żyć według Złotej Zasady. Wojna jest wynikiem istnienia uzbrojonych ludzi. Kraj, który utrzymuje wielką armię, wcześniej, czy później weźmie udział w wojnie. Człowiek, który jest dumny ze swojej umiejętności walki na pięści, pewnego dnia spotka kogoś, kto uważa się w tym za lepszego i dojdzie do walki. Niemcy i Francja zawsze chcą sobie udowodnić, które państwo jest lepsze. Walczyły wiele razy i będą walczyć ponownie. Zwykli ludzie nie chcą walki, ale wyższa klasa rozdmuchuje strach, aż osiągnie stan furii, a ludzie zaczną myśleć, że muszą walczyć, aby chronić swój dom. Ludziom pragnącym żyć według nauk Chrystusa nie pozwala się na to – zamiast tego rządy nakładają na nich podatki, poddają ich przemocy i oszukują. Chrystus uczył pokory, łagodności, przebaczania wrogom, nauczał, że zabijanie jest czymś złym. Biblia mówi, aby nie przysięgać – ale wyższe klasy przysięgają na Biblię, w którą nawet nie wierzą. Pytanie jest takie: jak uwolnić się od tych darmozjadów, którzy nie pracują, ale noszą bogate, ociekające kosztownościami stroje, którzy karmią się owocami naszej pracy, dla których orzemy i uprawiamy ziemię? Powinniśmy z nimi walczyć? Nie, nie wierzymy w przelew krwi, a poza tym to oni mają karabiny i pieniądze, mogą nas przetrzymać. Ale z kogo składa się armia, której by rozkazano strzelać do nas? To nasi sąsiedzi i bracia, którym wmówiono, że służą Bogu, broniąc kraj przed wrogami. Prawda wygląda jednak inaczej – nasz kraj nie ma wrogów oprócz wyższej klasy, która udaje, że będzie dbała o nasze interesy, jeżeli tylko będziemy posłuszni i zgodzimy się na podatki. W ten sposób wysysają z nas nasze zasoby i kierują przeciwko nam naszych prawdziwych braci, aby nas upokorzyć i sobie podporządkować. Nie możesz wysłać telegramu do swojej żony, ani paczki do przyjaciela, ani zrealizować czeku w sklepie, dopóki nie zapłacisz podatku dla utrzymania uzbrojonych ludzi, którzy łatwo mogą cię zabić i którzy z pewnością zamkną cię do więzienia, jeśli nie zapłacisz. Jedynym ratunkiem jest edukacja. Uczmy ludzi, że zabijanie jest złem. Uczmy ich Złotej Zasady. Milcząco ignorujmy wyższą klasę,odmawiając kłaniania się ich fetyszowi broni. Przestańmy popierać kaznodziejów, którzy wzywają do wojny i pobudzają patriotyzm. Niech idą do pracy, tak jak my. My wierzymy w Chrystusa – oni nie. Chrystus mówił to, co myślał; oni mówią to, co ma zadowolić ludzi u władzy – wyższą klasę. Nie zaciągniemy się do wojska. Nie będziemy zabijać na ich rozkaz. Nie będziemy nabijać na bagnety spokojnych, miłych ludzi. Nie będziemy strzelać do pasterzy i rolników, nie będziemy walczyć o ich ogniska domowe, na rozkaz Cecil Rhodes. Wasz fałszywy alarm: „Wilk! Wilk!” nie zwiedzie nas. Płacimy wam podatki tylko dlatego, że musimy i nie będziemy płacić ani przez moment dłużej niż musimy. (…) Wykształcimy ludzi. Nasz cichy wpływ będzie się rozprzestrzeniał i nawet żołnierze stracą chęć do walki i odmówią noszenia broni. Przekonamy ludzi, że życie w pokoju i dobrej woli jest lepsze od życia w konflikcie, przelewie krwi i wojnie. Pokój na ziemi może przyjść jedynie wtedy, gdy ludzie rozwiążą armie i będą traktować innych, jakby sami chcieli być traktowani.” Tak pisze mieszkaniec Stanów Zjednoczonych. Z różnych stron, w różnym kształcie, słychać coraz więcej takich głosów. (…) Ludzie zaczynają rozumieć oszustwo patriotyzmu, w którym z takim wysiłkiem próbują ich utrzymać rządy.

„Ale co zastąpi rządy?” – spyta ktoś. Nic. Po prostu pozbędziemy się czegoś, co od dawna było bezużyteczne, a przez to zbędne i złe. Niepotrzebny organ, który stał się szkodliwy. „Ale” – powie ktoś – „bez rządów, ludzie będą się zabijać”. Dlaczego? Dlaczego pozbycie się organizacji, której źródłem jest przemoc, którą przekazuje się z pokolenia na pokolenie, aby dokonywała gwałtu – dlaczego zlikwidowanie takiej bezużytecznej organizacji, miałoby być powodem gwałtów i zabójstw? Wręcz przeciwnie, założenie jest takie, że zakazanie organizacji opartej na przemocy zaowocuje zaprzestaniem przemocy i zabijania. Oczywiście istnieją pewne osoby, które zostały wykształcone, aby zabijać i zadawać gwałt innym, istnieją ludzie, którzy podobno mają prawo do używania przemocy i korzystają z organizacji, która istnieje dla tego właśnie celu. Dla tych ludzi, przemoc i zabijanie jest dobre i wartościowe. Ale bez rządów ludzie nie będą wychowywani w ten sposób, nikt nie będzie miał prawa używać przemocy w stosunku do innych, nie będzie istniała organizacja przemocy, i – co jest naturalne dla ludzi naszych czasów – przemoc i morderstwo zawsze będą uważane za złe działanie, bez względu na to, kto je popełnia. Ale nawet jeżeli akty przemocy ciągle miałyby miejsce po rozwiązaniu rządów, z pewnością będzie ich mniej niż teraz, kiedy istnieje organizacja, której głównym celem jest popełniać akty przemocy, a morderstwo jest uważane za dobry i pożyteczny czyn. Rozwiązanie rządów po prostu uwolni nas od niepotrzebnej organizacji, którą odziedziczyliśmy po starych czasach, organizacji zlecającej i usprawiedliwiającej przemoc. „Ale bez rządów nie będzie praw, własności, sądów, policji, powszechnej edukacji” – mówią ludzie, którzy celowo mylą istnienie rządu, z różnymi działaniami społecznymi. Rozwiązanie organizacji rządu stworzonego do popełniania aktów przemocy, nie oznacza pozbycia się tego, co rozsądne i dobre, nieoparte na przemocy, w dziedzinie prawa, sądów, policji, regulacji finansowych, czy powszechnej edukacji. Wręcz przeciwnie – nieobecność brutalnej władzy rządu, której używa on tylko dla własnego utrzymania, ułatwi powstanie sprawiedliwszej i rozsądniejszej organizacji społecznej, która nie potrzebuje przemocy. Sądy, czy powszechna edukacja będą istniały do takiego stopnia, do jakiego naprawdę potrzebne są ludziom, w kształcie pozbawionym zła obecnego w teraźniejszym kształcie rządu. Zniszczone zostanie tylko to, co jest złe i powstrzymuje swobodne wyrażanie ludzkiej woli. Jednakże nawet jeżeli przyjmiemy, że nieobecność rządu spowoduje zakłócenia i konflikty społeczne, nawet wtedy pozycja ludzi będzie lepsza niż teraz. Obecna sytuacja jest taka, że trudno wyobrazić sobie coś gorszego. Ludzie są coraz bardziej zrujnowani. Ludzie stają się niewolnikami wojny i z dnia na dzień mogą oczekiwać rozkazu walki, w której będą zabijać i ginąć. Co jeszcze? Czy zrujnowani ludzie umierają z głodu? Nawet to się już zaczyna; w Rosji, we Włoszech, w Indiach. Czy kobiety, tak jak mężczyźni, zostaną żołnierzami? W Transwalu nawet to już ma miejsce. Więc nawet jeżeli nieobecność rządu naprawdę oznaczałaby anarchię w negatywnym sensie tego słowa – co jest dalekie od prawdy – nawet wtedy chaos nie byłby gorszy od sytuacji, do której rządy doprowadziły swoich ludzi. Dlatego wyzwolenie z patriotyzmu i niszczącego despotyzmu rządów, które się na nim opierają, może przynieść ludzkości tylko korzyść.

Ludzie, pozbierajcie się! Dla waszego duchowego i materialnego dobrobytu, dla swoich braci i sióstr zatrzymajcie się i pomyślcie, co robicie! Zastanówcie się, a zrozumiecie, że waszymi przeciwnikami nie są Anglicy, Francuzi, Niemcy, Finowie czy Rosjanie – waszymi jedynymi wrogami jesteście wy sami, kiedy przez patriotyzm utrzymujecie rządy, które was uciskają i unieszczęśliwiają. Obiecali, że obronią was od niebezpieczeństwa i sprowadzili tę pseudoobronę do takiego stopnia, że wszyscy staliście się żołnierzami-niewolnikami, co rujnuje was coraz bardziej. Każdego dnia możecie oczekiwać, że pęknie naciągnięty do granic możliwości sznur i rozpocznie się rzeź was i waszych dzieci. Jak straszliwa nie byłaby to rzeź, jakkolwiek nie skończyłby się konflikt, stan rzeczy pozostanie taki sam. Z jeszcze większą intensywnością rządy będą dawać wam broń, rujnować was, deprawować wasze dzieci i nikt wam nie pomoże tego zatrzymać, jeśli sami tego nie zrobicie. Możliwy jest tylko jeden rodzaj pomocy – leży on w porzuceniu tego strasznego związku ze stożkiem przemocy, który pozwala jednej lub wielu osobom na zagarnięcie szczytu, co daje władzę nad całą resztą, a władzę tą utrzymują tym mocniej, im bardziej są okrutni i nieludzcy, jak wiedzieliśmy w przypadku Napoleona, Mikołaja I, Bismarcka, Chamberlaina i naszych rosyjskich dyktatorów, którzy rządzą ludźmi w imieniu cara. Istnieje tylko jeden sposób na zniszczenie tej więzi – wyzwolenie się z hipnotyzmu patriotyzmu. Zrozumcie, że źródłem wszelkiego zła, które cierpicie, jesteście wy sami, przez poddawanie się sugestii, którą narzucają wam cesarzowie, królowie, członkowie parlamentu, gubernatorzy, oficerowie, kapitaliści, kapłani, pisarze, artyści i wszyscy, którzy potrzebują oszustwa patriotyzmu, aby żyć z waszej pracy! Kimkolwiek byście nie byli – Francuzami, Rosjanami, Polakami, Anglikami, Irlandczykami, czy Rumunami – zrozumcie, iż wasz prawdziwy interes, czy to na polu rolnictwa, przemysłu, handlu, sztuki, czy nauki, jak również wasze przyjemności i radości, nie są w konflikcie z innymi ludźmi czy państwami. Jesteście zjednoczeni przez współpracę, wymianę usług, radość braterskiego związku i wymianę nie tylko dóbr, ale również myśli i uczuć. Zrozumcie, że kwestia tego, kto zdobędzie Wei-hai-wei, Port Artura, czy Kubę – wasz rząd, czy jakiś inny – nie przynosi wam korzyści, ale wręcz przeciwnie; każde zagarnięcie ziemi przez wasz rząd, przynosi wam szkodę i rząd będzie próbował was zmusić do udziału w rabunku i przemocy. Zrozumcie, że wasze życia nie mogą stać się lepsze, bo Alzacja będzie niemiecka albo francuska, Polska i Irlandia zdobędą albo i nie zdobędą wolności. Bez względu na wszystko możecie żyć tam, gdzie chcecie. Zrozumcie, że przez rozpalanie patriotyzmu pogarszacie tylko sytuację. Możecie uwolnić się ze swojej niedoli tylko wtedy, gdy uwolnicie się od przestarzałej idei patriotyzmu i od posłuszeństwa rządowi, który się na patriotyzmie opiera, i kiedy odważnie wejdziecie na poziom wzniosłej idei braterstwa, która wzywa was już od dawna. Gdyby ludzie zrozumieją, że nie są synami tej czy innej ojczyzny, rządu, ale synami Boga, i dlatego nie mogą być ani czyimiś niewolnikami, ani wrogami – wtedy te obłąkane, niepotrzebne, zużyte, zgubne organizacje, zwane rządami, oraz wynikające z nich cierpienia, gwałty upokorzenia i zbrodnie, przestaną istnieć. (1900)

Lew Tołstoj – urodził się 9.IX. 1828 r. w Jasnej Polanie, w rodzinie szlacheckiej, o poglądach konserwatywnych. Nauki pobierał najpierw w domu, w 1843 rozpoczyna studia na uniwersytecie, które wkrótce porzuca i wstępuje do wojska. Bierze udział w walkach na Kaukazie i tam zaczyna działalność literacką, ogłaszając w 1852 r. powieść „Dzieciństwo”. Po zakończeniu kariery wojskowej pisarz przebywa głównie w Jasnej Polanie i wkrótce zostaje znanym pisarzem. Tam powstają słynne dzieła: „Wojna i pokój” oraz „Anna Karenina”. W pewnym momencie następuje przełom w życiu pisarza. W jego twórczości przeważają teraz motywy duchowe i społeczne, krystalizuje się jego idea obywatelskiego nieposłuszeństwa i unikania przemocy. Tołstoj krytykuje ustrój społeczny, państwo, sądownictwo, cerkiew. Głosi „odnowione chrześcijaństwo”, czyli uniwersalną religię nie związaną z żadnym wyznaniem. W wieku osiemdziesięciu dwóch lat opuszcza dom, aby spędzić resztę życia z dala od spraw przyziemnych. W drodze zapada na zapalenie płuc i 20.XI.1910 r. umiera na stacji kolejowej Astapowo.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.