Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
"Akurat nie uważam, że którakolwiek z wymienionych klas jest klasą robotniczą."
No a o czym niby ja piszę? Właśnie o tym - wykluczasz z klasy robotniczej takie zawody jak urzędnik, policjant czy prawnik podczas gdy osoby wykonujące te zawody zazwyczaj jednak należą do tej klasy. W szerokim ujęciu nawet sporo polityków czy tzw. przedsiębiorców można uznać za robotników pracujących dla określonych grup kapitałowych.
Jeśli wydaje ci się to zbyt skomplikowane to zapoznaj się choćby ze słownikową definicją: klasa obejmująca robotników nie posiadających własnych środków produkcji.
***
"I w zasadzie nie bardzo wiem, czy pojęcie "praca produkcyjna" do czegokolwiek mi by się przydało."
Nie, nie przyda ci się do niczego. Im mniej wiesz tym łatwiej książkę o tym napiszesz ;)
***
"Nie, nie robię tego. Wyjaśniam natomiast, dlaczego człowiek należący do klasy robotniczej boi się."
Ale piszesz o tym w taki sposób jakby były to dwie całkowicie różne klasy. Zresztą dalej to ciągniesz...
***
"(...) moim zdaniem,
lumpenproletariusze często chcą
być osobami z władzą."
Przypisujesz "lumpenproletariuszom" jakieś mroczne motywy podczas gdy twoja "klas robotnicza" to ludzie, "którzy nie lubią być kontrolowani i nie mają powodu, by rządzić" - ten kontrast trudno pominąć: szlachetni robotnicy i wredni pragnący władzy "lumpenproletariusze". Wyraźnie oddzielasz dwie grupy społeczne. Problem nadmiernych aspiracji i związanej z nią nadgorliwością czy bezwględnością nie może być podstawą podziału klasowego, zwłaszczy gdy jest mowa o osobach startujących z najniższej możliwej pozycji.
***
"Nie, dlatego, że ludzka praca, jeśli nie jest uświęcona uczestnictwem we władzy, jest pogardzana. Stąd np. fachowcy są szanowani, bo wiedza fachowa pozwala, często, zdobyć władzę."
Dziewietnastowieczne bzdury, we współczesnej gospodarce praktycznie już nie występuje pojęcie "fachowca" - zdecydowana większość "zawodów" nie wymaga żadnych szczególnych kwalifikacji. Ile stanowisk pracy wymaga dziś posiadania umiejętności, których osoba o przeciętnej inteligencji nie potrafiłaby wyuczyć się najdalej w kilka miesięcy? Może kilka procent, nie więcej. Dążenie do władzy to dążenie do zdobycia kapitału, ewentualnie - gdy realna władza jest poza zasięgiem, próba zbliżenia się do osób posiadających kapitał. Z punktu widzenia najniższych warstw społecznych to skrajna abstrakcja ale już twoja szlachetna "klasa robotnicza" (zwłaszcza jej wyższe warstwy) jest sporo bliżej - czasem nawet daje się skusić.
***
Ale w jednym masz rację. Świadomość warstwy nazywanej przez ciebie "lumpenproletariatem" - wolę nazwę "prekariat", jest skrajnie różna od świadomości pozostałych warstw "klasy robotniczej". "Prekariusze" czują, że są sami w opozycji do reszty społeczeństwa, także do klasycznych "proletariuszy". Nikt się o nich nie upomina, nikt ich nie wspiera. Słyszałeś kiedyś aby jakakolwiek grupa pracowników etatowych zorganizowała strajk w obronie pracowników sezonowych czy tymczasowych albo chociaż wsparła ich protesty? Jeśli już gdzieś etatowi organizują protest, którego przedmiotem jest praca tymczasowa to dlatego, że pracodawca zastępuje ich tymczasowymi - są bezpośrednio zagrożeni i po prostu się bronią, nic więcej. "Prekariat" nie ma siły przetargowej, nie jest w stanie organizować strajków bo "prekariusze" są zbyt łatwo wymienialni i nie chroni ich prawo - można ich zwolnić bez żadnych kosztów czy formalności, wystarczy nie przedłużyć umowy, w skrajnych przypadkach umowy prekariackie nie są nawet czasowe tylko "ewentualne" (w takim przypadku wystarczy poinformować pracownika, że już nie ma pracy). Tymczasem lewica (polityczna lub związkowa) próbuje im sprzedawać starą bajkę o "konieczności walki w miejscu pracy", której nie są oni w stanie podjąć. Jedyna walka jaką może podjąć prekariat to walka obejmująca całe społeczeństwo, walka na ulicach, która z góry skazana jest na porażkę bez aktywnego poparcia pozostałych robotników. Niestety ludzie mający stałą pracą nie kwapią się do udzielenia poparcia - przecież oni mają co jeść, prawda? Za to często można z ich strony usłyszeć różne przytyki w stronę "prekariatu", np. że żerują na zasiłkach, które pochodzą z podatków płaconych przez resztę społeczeństwa, że są nieudacznikami...
Jeśli wyższe warstwy "klasy robotniczej" nie zmienią swojego nastawienia to w ciągu najbliższych kilku lat faktycznie powstanie nowa klasa społeczna - klasa ludzi opuszczonych, którzy nie mają nic do stracenia. I naturalnym wrogiem tej klasy będzie cały świat - nie tylko kapitał ale także "proletariat". A pojęcie "walka klas" nabierze cholernie dosłownego znaczenia.
***
"W ogóle nie pisałem o żadnym lenistwie, nie wiem, czemu przyszło Ci do głowy jako cecha lumpenproletariuszy."
Tak sobie zgadywałem czemuż to nie mogą oni należeć do "klasy robotniczej".
***
"To ludzie, którzy pracują na własne utrzymanie, chcą być wolni i nie chcą rządzić innymi."
Bill Gates także "pracuje na swoje utrzymanie". A czy chce "rządzić innymi" tego przecież nie wiemy.
***
"Nie rozumiem tego fragmentu. Mógłbym go czytać od tyłu i efekt byłby ten sam."
Całkowicie pomijasz rolę kapitału, a to jest najważnieszy element tej układanki. To też możesz "czytać od tyłu", prawda? Akcentujesz "równość" ale pomijasz, że jest ona zależna od posiadania kapitału. Na tym etapie można przypuszczać, że reprezentujesz jakąś wersję współczesnej socjaldemokracji podejmującej kapitalistyczną grę.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
"Akurat nie uważam, że
"Akurat nie uważam, że którakolwiek z wymienionych klas jest klasą robotniczą."
No a o czym niby ja piszę? Właśnie o tym - wykluczasz z klasy robotniczej takie zawody jak urzędnik, policjant czy prawnik podczas gdy osoby wykonujące te zawody zazwyczaj jednak należą do tej klasy. W szerokim ujęciu nawet sporo polityków czy tzw. przedsiębiorców można uznać za robotników pracujących dla określonych grup kapitałowych.
Jeśli wydaje ci się to zbyt skomplikowane to zapoznaj się choćby ze słownikową definicją: klasa obejmująca robotników nie posiadających własnych środków produkcji.
***
"I w zasadzie nie bardzo wiem, czy pojęcie "praca produkcyjna" do czegokolwiek mi by się przydało."
Nie, nie przyda ci się do niczego. Im mniej wiesz tym łatwiej książkę o tym napiszesz ;)
***
"Nie, nie robię tego. Wyjaśniam natomiast, dlaczego człowiek należący do klasy robotniczej boi się."
Ale piszesz o tym w taki sposób jakby były to dwie całkowicie różne klasy. Zresztą dalej to ciągniesz...
***
"(...) moim zdaniem,
lumpenproletariusze często chcą
być osobami z władzą."
Przypisujesz "lumpenproletariuszom" jakieś mroczne motywy podczas gdy twoja "klas robotnicza" to ludzie, "którzy nie lubią być kontrolowani i nie mają powodu, by rządzić" - ten kontrast trudno pominąć: szlachetni robotnicy i wredni pragnący władzy "lumpenproletariusze". Wyraźnie oddzielasz dwie grupy społeczne. Problem nadmiernych aspiracji i związanej z nią nadgorliwością czy bezwględnością nie może być podstawą podziału klasowego, zwłaszczy gdy jest mowa o osobach startujących z najniższej możliwej pozycji.
***
"Nie, dlatego, że ludzka praca, jeśli nie jest uświęcona uczestnictwem we władzy, jest pogardzana. Stąd np. fachowcy są szanowani, bo wiedza fachowa pozwala, często, zdobyć władzę."
Dziewietnastowieczne bzdury, we współczesnej gospodarce praktycznie już nie występuje pojęcie "fachowca" - zdecydowana większość "zawodów" nie wymaga żadnych szczególnych kwalifikacji. Ile stanowisk pracy wymaga dziś posiadania umiejętności, których osoba o przeciętnej inteligencji nie potrafiłaby wyuczyć się najdalej w kilka miesięcy? Może kilka procent, nie więcej. Dążenie do władzy to dążenie do zdobycia kapitału, ewentualnie - gdy realna władza jest poza zasięgiem, próba zbliżenia się do osób posiadających kapitał. Z punktu widzenia najniższych warstw społecznych to skrajna abstrakcja ale już twoja szlachetna "klasa robotnicza" (zwłaszcza jej wyższe warstwy) jest sporo bliżej - czasem nawet daje się skusić.
***
Ale w jednym masz rację. Świadomość warstwy nazywanej przez ciebie "lumpenproletariatem" - wolę nazwę "prekariat", jest skrajnie różna od świadomości pozostałych warstw "klasy robotniczej". "Prekariusze" czują, że są sami w opozycji do reszty społeczeństwa, także do klasycznych "proletariuszy". Nikt się o nich nie upomina, nikt ich nie wspiera. Słyszałeś kiedyś aby jakakolwiek grupa pracowników etatowych zorganizowała strajk w obronie pracowników sezonowych czy tymczasowych albo chociaż wsparła ich protesty? Jeśli już gdzieś etatowi organizują protest, którego przedmiotem jest praca tymczasowa to dlatego, że pracodawca zastępuje ich tymczasowymi - są bezpośrednio zagrożeni i po prostu się bronią, nic więcej. "Prekariat" nie ma siły przetargowej, nie jest w stanie organizować strajków bo "prekariusze" są zbyt łatwo wymienialni i nie chroni ich prawo - można ich zwolnić bez żadnych kosztów czy formalności, wystarczy nie przedłużyć umowy, w skrajnych przypadkach umowy prekariackie nie są nawet czasowe tylko "ewentualne" (w takim przypadku wystarczy poinformować pracownika, że już nie ma pracy). Tymczasem lewica (polityczna lub związkowa) próbuje im sprzedawać starą bajkę o "konieczności walki w miejscu pracy", której nie są oni w stanie podjąć. Jedyna walka jaką może podjąć prekariat to walka obejmująca całe społeczeństwo, walka na ulicach, która z góry skazana jest na porażkę bez aktywnego poparcia pozostałych robotników. Niestety ludzie mający stałą pracą nie kwapią się do udzielenia poparcia - przecież oni mają co jeść, prawda? Za to często można z ich strony usłyszeć różne przytyki w stronę "prekariatu", np. że żerują na zasiłkach, które pochodzą z podatków płaconych przez resztę społeczeństwa, że są nieudacznikami...
Jeśli wyższe warstwy "klasy robotniczej" nie zmienią swojego nastawienia to w ciągu najbliższych kilku lat faktycznie powstanie nowa klasa społeczna - klasa ludzi opuszczonych, którzy nie mają nic do stracenia. I naturalnym wrogiem tej klasy będzie cały świat - nie tylko kapitał ale także "proletariat". A pojęcie "walka klas" nabierze cholernie dosłownego znaczenia.
***
"W ogóle nie pisałem o żadnym lenistwie, nie wiem, czemu przyszło Ci do głowy jako cecha lumpenproletariuszy."
Tak sobie zgadywałem czemuż to nie mogą oni należeć do "klasy robotniczej".
***
"To ludzie, którzy pracują na własne utrzymanie, chcą być wolni i nie chcą rządzić innymi."
Bill Gates także "pracuje na swoje utrzymanie". A czy chce "rządzić innymi" tego przecież nie wiemy.
***
"Nie rozumiem tego fragmentu. Mógłbym go czytać od tyłu i efekt byłby ten sam."
Całkowicie pomijasz rolę kapitału, a to jest najważnieszy element tej układanki. To też możesz "czytać od tyłu", prawda? Akcentujesz "równość" ale pomijasz, że jest ona zależna od posiadania kapitału. Na tym etapie można przypuszczać, że reprezentujesz jakąś wersję współczesnej socjaldemokracji podejmującej kapitalistyczną grę.