Dodaj nową odpowiedź

Ideologiczna relacja z pokazu filmu KOCHAM POLSKĘ w Krytyce Politycznej

Antyfaszyzm | Blog

Gdyby chłopcy z RN nie pojawili się na spotkaniu byłoby naprawdę słabo i nie, dlatego że goście zaproszeni do dyskusji nie mają nic do powiedzenia tylko z uwagi na pomysł jej skonstruowania. Pomysł składający się przepisu: (taki sobie) film o MW, prowadząca zadająca rytualne oczywiste pytania i dwóch psychologów psychologizujących ruch polityczny polskich nacjonalistów.

Żeby było jasne merytorycznie nie było błędów w twierdzeniach, które sformułowali goście spotkania. Mam nadzieje, ze nawet dla paru osób zostały powiedziane nowe rzeczy na temat procesu wytwarzania się tożsamości nacjonalistów.

Ale skoro KP, bo wydaje mi się, to oni byli reżyserami spotkania zdecydowało się na psychologizację konfliktu społecznego, którego jakiej by nie zastosowali ekwilibrystki pozostają stroną to jest to bardzo przemocowe pozycjonowanie własnego miejsca w tym sporze. Pozycjonowanie, które stara się swoją opinię OBIEKTYWIZOWAĆ poprzez użycie autorytetu wiedzy/władzy w tym przypadku psychologii. Cel jest łatwy sprowadzamy świadomość i decyzje naszego przeciwnika w tym wypadku RN do zdań psychologicznych, czyli takich, na które się nie odpowiada, z którymi się nie dyskutuje, ale poddaje analizie traktując jako przedmiot badania. Czyli robimy prosty zabieg ustawiamy siebie w pozycji podmiotu mającego monopol na Obiektywizm i z pozycji władzy wiedzy sprowadzamy naszego przeciwnika do PRZEDMIOTU, którego przejawy traktujemy jako subiektywne wypowiedzi wymagające obiektywizacji/ normatywizacji poprzez kategorie prawdy, których używamy.

Otóż wczoraj ten chwyt nie zadziałał i tak nie było na debacie po filmie. To nie wyszło, przedmiot naszej analizy się nie dał i się zbuntował, nie milczał i nie odpowiadał na nasze twierdzenia zgodnie z przewidywaniami. Ja osobiście im się dziwię, ze się nie wkurwili na taką konstrukcję spotkania. Zadawali pytania, prowokowali mieszcząc się w ramach dialogu...

Zastosowana wczoraj taktyka była łatwo do skrytykowania, ośmieszenia.. Nie bądźmy naiwni, ze nasi adwersarze są aż tak głupi i tego nie zauważyli łykając mówione na ich temat prawdy.

Nie mam gotowej recepty pomysłu na to jak należy stawać w szranki i walczyć z RN, ale erystyczne sprowadzanie przeciwnika do RZECZY będącej przedmiotem analizy uważam za chwyt ideowo nie spójny z etosem lewicy i bliżej mi do podmiotowego ścierania się czy to fizycznie czy słownie z politycznym przeciwnikiem. Nie wiem skąd u niektórych to parcie na prawdę, obiektywizm, który po prostu wygląda groteskowo w przebraniu jakiejkolwiek ideologii lewicowej czy prawicowej.

W tym politycznym ideowym ujęciu konfliktu mamy znaną tradycję blokad i antyfaszyzmu, zera tolerancji dla braku tolerancji itd. Wiadomo znamy te strategie. Nie sądzę jednak, że jest ona komplementarna i może stanowić początek i koniec oporu przed nacjonalizmem. Przemoc powinna być dla nas ostatecznością, gdyż używając jej jako jedynego argumentu mówimy ich „językiem” i właśnie wtedy, gdy używamy siły legitymizujemy logikę RN.

Po wczorajszym spotkaniu zastanawia mnie ta inna dogmatycznie zamknięta droga sporu poprzez udział w dyskusji. W dyskusji, która wczoraj jednak się wydarzyła. Czy powinna ona mieć w ogóle miejsce?

Główny zarzut brzmi, że dyskutując z nacjonalistami legitymizujemy ich język i światopogląd uznając jednocześnie ich podmiotowość i partnerstwo w dyskusji. Nie wiem, jakie dokładnie analizy historyczne czy też inne stoją za racjami dla tego argumentu. Jak rozumiem idzie o to, że rozmawiając z kimś publicznie uruchamiamy pewien proces, który coś oswaja i czyni normalnym. Siłą tego argumentu jest jego niefalsyfikowalność tj. uzasadnienie pewnej postawy dobieraniem faktów, które go potwierdzają i pomijanie tych, które nie pasują.

Dlatego uważam, że kontrargument, iż wciągając nacjonalistów w dialog oparty na standardach akademickiej dyskusji spowodujemy równanie w dół albo w górę i wytracenie ładunku kolokwialnej demagogii i agresji słownej, na co dzień występującej w dyskursie RN. Moim zdaniem niezależnie od wyników takich dyskusji zabieg dyskursywizacji wytraci energię tego języka sprowadzając ich opcję do polifonii jednej z wielu opcji życia publicznego. Mówiąc krótko RN padnie ofiarą demokracji w antycznym jej rozumieniu.

Ale powyższy scenariusz powiedzmy makiaweliczny nie bawi mnie dlatego zacytuję Waltera Michaelsa: „Przegrywamy w szachy, gdy – niezależnie od przekonań, ale zgodnie z przyjętymi regułami gry – nie możemy zmienić pozycji króla, by uniknąć mata. W przypadku innych gier dzieje się podobnie. To nie nasze przekonania, lecz przyjęte lub narzucone zasady decydują o porażce lub wygranej. Dotyczy to również gier językowych, których pochwałę głoszą postmodernistyczni teoretycy i postpolitycy. Konsekwencje tego gestu teoretyczno-politycznego są niezwykle poważne. Stawiając tezę, że ludzi, którzy mają różne przekonania, można przedstawić jako graczy uczestniczących w różnych grach językowych, rugujemy z debaty publicznej możliwość prowadzenia sporu ideologicznego, dając do zrozumienia, że przekonania jednostek i zbiorowości nie mają żadnego wpływu na to, co się dzieje.”

Nie uprawiajmy postpolityki odzyskajmy spór ideologiczny i pokonajmy nacjonalistów w sporze o idee..

Tomasz Nowicki

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.