Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
National Anarchist (niezweryfikowane), Wto, 2013-04-09 11:45
A przepraszam, z czym mam utożsamiać jeśli nie z pochodzeniem i kulturą? Jak startują do Ciebie dresy z maczetami, to się zastanawiasz czy pochodzą z patologicznego środowiska, mają syndrom alkoholowo płodowy a mama ich poniżała jeszcze w kołysce? Współczuł im będziesz? Mam może - jako dobry anarchista - próbować zmieniać tych wspomnianych fanatycznych Islamistów lub handlarzy żywym towarem, nawracać na jedyną wspólną ideę kochających się, lecz tak pięknie się różniących, haha? Co ja jestem, misje mam jakąś?
Jako anarchista mam wielki szacunek dla nauki. Dla liczb. Dla wniosków. Dla racjonalizmu. Dlatego odrzucam ślepą wiarę we współistnienie ludzi niczym owieczki na łące. Bo nauka o homo sapiens mówi inne rzeczy. I tego się należy trzymać. Socjobiologii i psychologii ewolucyjnej, a nie rojeń, że tak ma być, bo wtedy będzie fajnie. Jeśli coś się powtarza setki razy, jeśli kończy niepowodzeniem, to jakim idiotą trzeba być, aby dalej to robić? Dla mnie rojenia o szczęśliwej Europie multikulti, o świecie gdzie liczba ludzi oscyluje już w granicach 8 mlrd i dążą oni do szczęścia, razem, wspólnie, i jedynie państwo i kapitał im to blokuje - jest debilizmem, to jest dziecinada. Nie będzie nie tylko żadnej mitycznej wolności, ale nie będzie nawet możliwa w miarę udana koegzystencja. To się już dzieje w Europie, stąd fala prawicy - wy potraficie jedynie mówić, że to źle, bo przecież powinno być tak a tak. Prawactwo ma prymitywne hasła - i co z tego? Jaką Ty masz dla nich alternatywę? Co proponujesz ludziom takiego, aby ich odciągnęło od tych haseł? Czy może to właśnie tacy jak Ty nie mają poczucia bycia elitą, która nie jest rozumiana przez masy, i tłuki mają większy posłuch?
Nie. Działają skuteczniej.
Idź ich zmieniać. Życzę lekkich obrażeń. W sensie tych emigrantów. Wytłumacz, że zawsze anarchiści stawali przeciwko rasistom którzy ich chcieli bić. A oni się roześmieją, pokażą Ci swoje gnaty, i powiedzą " a wiesz gdzie my mamy tych waszych rasistów z bejzbolami?".
To Ty stosujesz automatycznie klisze. Celtyk - bonehead. Narodowy - nasze naźki. "każda świadoma jednostka bowiem dokonuje wyboru kryteriów określających swoje poglądy odnośnie struktury społecznej i własnego w nim funkcjonowania" - no to właśnie może tego spróbuj.
"Natomiast pozorne łączenie ideowych przeciwieństw wprowadza zamęt i daje możliwość tworzenia kuriozów doktrynalnych, które nie mają realnej możliwości zaistnienia w rzeczywistości społecznej. No cóż ale mamy w końcu miłościwie nam panujący postmodernizm;-)." - jakie łączenie przeciwieństw. Przeanalizuj - jeszcze raz napiszę - ilu anarchistów nienawidziło Żydów lub miało inne poglądy niezgodne z grzecznymi harcerzami spod czerwono czarnej flagi z dnia dzisiejszego. Kto dał energię faszyzmowi włoskiemu, jak nie syndykalizm właśnie? Evola był inspirujący dla obu ruchów, anarchizm może mieć w dupie społeczeństwo i może być "prawicowy", "nation" oznaczać może równie dobrze plemię. Otton Strasser był nazistowskim antynazistą. Anarchoprymitywiści nienawidzą w ogóle społeczeństwa w takiej formie jaka jest.
Świat nie jest czarno biały, ma wiele odcieni, ale to i tak zaprzeszłe zdanie; ma tak wiele poziomów, że faktycznie można głupieć - otwórz się na nie, bo na razie to ty sadzisz doktrynalnie i zachowawczo, że aż strach.
Postmodernizm nie panuje, panuje głupota. To jest stan do którego świat doszedł - i wy właśnie tego nie umiecie zrozumieć. NA jest odpowiedzią właśnie na porażki ruchu anarchistycznego, w którym dyscyplina i skuteczność budzą jako pojęcia wstręt, a prymatem jest osobliwie rozumiana wolność - WOLNOŚĆ OD.
Lifestylowość uważasz jest pojęciem pejoratywnym? Styl życia? Jesteś już tak zdegenerowany, że przyjąłeś wykładnię tego pojęcia rodem z otoczenia Krzysztofa Ibisza? Jeśli amerykański biker, żyjący jako nomad, nie uznający prawa, tylko swoje kodeksy, nie uznający społeczeństwa lecz swoje wspólnoty - mówi że to jego lajfstajl, to z tego się można śmiać? Jeśli ktoś do swojego lajfstajlu włączył weganizm, minimalizm i recycling, to tez podejdziesz do tego z pogardą?
A jaki jest twój lajfstajl? Masz w ogóle jakiś? Get Life.
Mnie akurat przedrostek społeczny nie jest potrzebny. Mam w dupie społeczeństwo. Nie ma społeczeństwa już, jest tylko kalka, a tak naprawdę mnóstwo grup przenikających się nawzajem. Skoro ono mnie zawsze niszczyło, dlaczego ja mam się o nie w ogóle troszczyć? Zresztą, w wypadku największych aktywistów z tego środowiska, to też jest najczęściej sublimacja i kompensacja. Z chwilą, gdy się zaczyna czcić jakiś "wodzów" czy "przewodników", kończy się anarchizm. A tak jest od dawna - skarlały lider na czele owiec, bredzących o wolności, której żądają od innych - zaś samych ich na nią nijak nie stać.
Nietsche, Stirner, Schopenhauer - a pewnie, co ciekawe, w przeciwieństwie do Marksa, wciąż aktualni, jak i Bauman.
Załączam mail kolegi, będący odpowiedzią na pewne zarzuty, ale to gdzie indziej formułowane. Cechą NAM jest brak tego doktrynalizmu, jaki przejawiasz Ty, ja np. uważam za majaki ezoteryczne jazdy Troya Southgate'a, i luz - wiele jest różnic. Nie reprezentuję też jako jakiś mesjasz czy przedstawiciel tego środowiska, różnorodność jest taką oczywistością iż szkoda o niej mówić.
Ciekawe, że dotychczasowy tradycyjny ruch A nie może sobie darować tych różnic, i musi sobie skakać do oczu, bo ten komuch, ten sarmata, a ten insurekcjonizmem pachnie studenckim.
Pozniżej tekścik, adieu
"
N-AM - wielu coś gdzieś słyszało, kilku nawet dotarło do materiałów z trzeciej ręki, ale każdy ma już wyrobioną opinię. No bo i jak takowej nie mieć, w końcu wróg puka do drzwi, a może nawet jest już wśród nas.
O kim, o czym mowa? National Anarchist Movement.
Dlaczego Narodowy Anarchizm?
Może dlatego, że dla mnie osobiście jest on kontynuacją innych osobistych wyborów, jest swoistym politycznym agnostycyzmem. Nie, nie wiem co zbawi ten świat. Nie twierdzę, że coś takiego nie istnieje, ale ja tych odpowiedzi nie mam. Szczerze powątpiewam w szanse na istnienie jakiejkolwiek powszechnej szczęśliwości ze względu na naturę ludzką. Mam odpowiedzi dla siebie, i podejrzewam że są tacy którzy się z nimi mogą zgodzić. I chyba o to przede wszystkim chodzi.
Problemem zawsze staje się słowo Narodowy - National, z tym że w tym przypadku nie chodzi o państwo, ale o wspólnotę, 'natio', plemię. Już dość dawno do mnie dotarło, słuchając The Ukrainians - coś tu się nie zgadza skoro na jednej płycie słyszymy utwór opiewający Ukrainę i cover „Anarchy…” Sex Pistols - a jednak niema dysonansu. Może jednak jest w tym coś więcej. Nie sądzę, że jest jeden anarchizm, a na pewno nie dam sobie wmówić, iż jest to jego obecna, lewicowa wersja.
Oczywiście od razu pojawiają się kontrowersje i próby ekskomuniki, albowiem zadajemy się tu z absolutnym złem, i zacieramy jasne granice tego świata.
Tylko, że w tym wic siedzi, że takie właśnie granice, jakie ktoś sobie nakreślił na ideowej mapie niedokładnie przekładają się na rzeczywistość nas otaczającą, a czasami zupełnie uniemożliwiają nam poruszanie się w niej.
Lewica i prawica jako terminy odnoszą się do konkretnego kontekstu historycznego i miały swój początek jak i czas rozkwitu, acz, śmiem twierdzić, przestały pomagać w zrozumieniu dzisiejszych realiów politycznych i społecznych.
Jaka była konsternacja węgierskich, wtedy jeszcze nie 'alter', ale antyglobalistów, gdy wraz z nimi pod tym hasłem zdecydowali się iść przedstawiciele ruchów o charakterze nacjonalistycznym. Też poczuwali się do obywatelskiej odpowiedzialności i chcieli zmian (fakt, że z obecnego punktu pomaszerowaliby w zgoła innym kierunku).
Jak się można spodziewać, reakcją było oburzenie. Faszyzm w natarciu, powracające widmo i fałszywe intencje politycznych przebierańców pokroju narodowo socjalistycznego czarnego bloku. Ale czy na pewno? Czy poglądy muszą i powinny być uznawane (wręcz przyznawane) ludziom w pakietach? Czy jest jedynie kwestia zachowania integralności i każdy ideowy miks zawiera wewnętrzne sprzeczności, czy też jest to po prostu kwestia zachowania skostniałego monopolu.
O co więc cały ten hałas? O to, że ktoś pozwolił zanegować monolit ideowy. Uzasadnienie dlaczego to my jesteśmy 'ci dobrzy'. Dlaczego należy walczyć z oponentami i dlaczego cel uświęca środki. Przemoc stosowana przez 'naszych' jest zawsze samoobroną, nawet jeśli prewencyjną.
Przykładem tego sposobu myślenia niech będą niedawne wydarzenia w Nowym Yorku. Przedstawicieli NATA-NY (National Anarchist Tribal Alliance) okrzyknięto faszystami i rasistami. Najpierw nie dopuszczono ich do udziału w lokalnej imprezie organizowanej przez środowiska 'alternatywne', a w chwili obecnej na Targach Literatury Anarchistycznej zabroniono rozprowadzania książek związanych z tematyką NA. Czyżby cenzurowanie myśli i monopol na jedynie słuszną drogę tylko mi zalatywał z nieświeża bolszewizmem?
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że rzeczeni rasiści z NATA-NY mają także kolorowych przedstawicieli, a całą grupka dla przeciętnego polskiego dresa kwalifikowała by się jako lewactwo.
Z doświadczenia mogę powiedzieć, że nawet w tak nastawionej na wielokulturowość (przynajmniej deklaratywnie) społeczności anarcho-hippie-punk, ostatecznie sprowadza się to do żyjących obok siebie grupek, składających się w przeważającej większości z osób o tej samej narodowości, języku i o tej samej tożsamości kulturowej. Czy wynika to z hipokryzji i tendencji sprzecznych z deklarowanymi, czy też, co podejrzewam raczej z negowania naturalnej dynamiki, fakt pozostaje.
Czynnik rasowy szczerze mówiąc w ogóle prawie nie wchodzi w grę, albowiem nawet w takim mieście jak Londyn osoby nie białe w środowisku punk, skinhead, hc można na palcach policzyć.
To co dziś uchodzi za anarchizm to to typowa spacyfikowana subkultura tekstylna, która nie stanowi żadnego zagrożenia (wbrew temu jak lubi sama się przedstawiać). W dobie wolności słowa niech jednym z przykładów będzie to iż takie CIA (Centrum Informacji Anarchistycznej) i inne im pokrewne strony swobodnie przechodzą tzw. filtry rodzicielskie, podczas gdy Nacjonalista.pl jest blokowany nawet za granicą. Czy to dlatego że dzisiejszy anarchizm jest dla dzieci?
Opowiadanie, że miejsce wszelkiej maści anarchizujących jednostek jest po lewej stronie barykady brutalnie upraszcza sprawę, pomijając subtelności i kontekst historyczny.
Nie tylko niektórzy z praojców anarchizmu mieli niewiele wspólnego z aktualną nową lewicą, wręcz świadomie omija się tu niewygodne a jakże łatwe do odnalezienia historyczne fakty o relacjach przejmującej władzę lewicy z jakimkolwiek elementem niepopierającym jedynie słusznej linii.
Historycznie nie można też zapomnieć o tym, że jak mówią - dzisiejsi konserwatyści bronią wartości wywalczonych przez wczorajszych rewolucjonistów.
Wbrew pozornej stałości ciężko jest nakreślić jeden obraz, jeden schemat wartości dla ruchów po jednej i po drugiej stronie spektrum. Pomimo (a może i z powodu) zaciekłych sporów, meandrują i przenikają się wzajemnie jak rzeka, zastępując się w pewnych kwestiach.
Tak powstają z pozoru egzotyczne twory jak narodowy bolszewizm, nacjonalistyczni komuniści, włoscy faszyści spod znaku Casa Pound pomagający ludności w Afryce lub Kambodży, czy wreszcie – Narodowy Anarchizm.
Osobiście nie chodzi mi o budowanie granic tego czym on jest a czym nie bądź czym bywa. Tak wiele jest mariaży jak wielu jest ludzi świadomie i indywidualnie dokonujących wyborów z już istniejącego wielowiekowego bogactwa myśli społecznej.
Powstaje pytania czy w tej zatomizowanej masie da się nakreślić jakieś części wspólne i na ich podstawie zacieśniać współpracę?
W sporach na łamach forów internetowych zwyczajowo nie dochodzi do realnej dyskusji i kończy się na rzucaniu kalumnii. Na ciut wyższym poziomie ludzie zadają sobie na tyle trudu by przewertować łatwo dostępny materiał w wersji angielskiej i cytują co bardziej podejrzane wypowiedzi. Kwestia w tym że zazwyczaj nie korzystają z materiałów źródłowych, tylko stron pokroju kompulsywnego antyfaszysty, Stewarta Home'a.
Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że w NA nie ma jednej wykładni. Ktoś przeczyta słowa Troya Southgate'a, rasowego separatysty i wkłada je w usta innym przedstawicielom ruchu, ponieważ 'jesteście razem'. Tylko że tu zupełnie nie o to chodzi. Niema jednej idei. N-AM jest pomostem miedzy różnymi osobami które wcale nie muszą się zgadzać. Choć sam jestem zwolennikiem społeczeństwa otwartego, nie spotkałem się z żadną kontrą ze strony Troy'a. Są inne płaszczyzny na których możemy współpracować bezkolizyjnie (np. ekologia). Koncepcja zakładania społeczności rządzących się własnymi zasadami i współpracy gdzie to możliwe, zdaje się być logiczną kontynuacją indywidualnych wyborów. Na marginesie dodałbym jeszcze, że większość osób związanych z NA, z którymi miałem do czynienia, nie uważa się za członków ruchu, lecz sympatyków. Wyrażają chęć współpracy, a nie podporządkowania, co wydaje mi się całkiem zdrową tendencją wśród anarchistów.
Można oczywiście wszystko skwitować stwierdzeniem, że to tylko kolejna nowa moda, kanarek który nie przetrzyma zimy. Tylko, że to nie jest wymyślanie prochu a raczej odkurzenie paru zapomnianych (bądź zamiecionych pod dywan) aspektów tego nurtu. Krytyczne spojrzenie w przeszłość może dać nam całkiem konstruktywne i aktualne odpowiedzi. Jeżeli czas jest właściwy.
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
A przepraszam, z czym mam
A przepraszam, z czym mam utożsamiać jeśli nie z pochodzeniem i kulturą? Jak startują do Ciebie dresy z maczetami, to się zastanawiasz czy pochodzą z patologicznego środowiska, mają syndrom alkoholowo płodowy a mama ich poniżała jeszcze w kołysce? Współczuł im będziesz? Mam może - jako dobry anarchista - próbować zmieniać tych wspomnianych fanatycznych Islamistów lub handlarzy żywym towarem, nawracać na jedyną wspólną ideę kochających się, lecz tak pięknie się różniących, haha? Co ja jestem, misje mam jakąś?
Jako anarchista mam wielki szacunek dla nauki. Dla liczb. Dla wniosków. Dla racjonalizmu. Dlatego odrzucam ślepą wiarę we współistnienie ludzi niczym owieczki na łące. Bo nauka o homo sapiens mówi inne rzeczy. I tego się należy trzymać. Socjobiologii i psychologii ewolucyjnej, a nie rojeń, że tak ma być, bo wtedy będzie fajnie. Jeśli coś się powtarza setki razy, jeśli kończy niepowodzeniem, to jakim idiotą trzeba być, aby dalej to robić? Dla mnie rojenia o szczęśliwej Europie multikulti, o świecie gdzie liczba ludzi oscyluje już w granicach 8 mlrd i dążą oni do szczęścia, razem, wspólnie, i jedynie państwo i kapitał im to blokuje - jest debilizmem, to jest dziecinada. Nie będzie nie tylko żadnej mitycznej wolności, ale nie będzie nawet możliwa w miarę udana koegzystencja. To się już dzieje w Europie, stąd fala prawicy - wy potraficie jedynie mówić, że to źle, bo przecież powinno być tak a tak. Prawactwo ma prymitywne hasła - i co z tego? Jaką Ty masz dla nich alternatywę? Co proponujesz ludziom takiego, aby ich odciągnęło od tych haseł? Czy może to właśnie tacy jak Ty nie mają poczucia bycia elitą, która nie jest rozumiana przez masy, i tłuki mają większy posłuch?
Nie. Działają skuteczniej.
Idź ich zmieniać. Życzę lekkich obrażeń. W sensie tych emigrantów. Wytłumacz, że zawsze anarchiści stawali przeciwko rasistom którzy ich chcieli bić. A oni się roześmieją, pokażą Ci swoje gnaty, i powiedzą " a wiesz gdzie my mamy tych waszych rasistów z bejzbolami?".
To Ty stosujesz automatycznie klisze. Celtyk - bonehead. Narodowy - nasze naźki. "każda świadoma jednostka bowiem dokonuje wyboru kryteriów określających swoje poglądy odnośnie struktury społecznej i własnego w nim funkcjonowania" - no to właśnie może tego spróbuj.
"Natomiast pozorne łączenie ideowych przeciwieństw wprowadza zamęt i daje możliwość tworzenia kuriozów doktrynalnych, które nie mają realnej możliwości zaistnienia w rzeczywistości społecznej. No cóż ale mamy w końcu miłościwie nam panujący postmodernizm;-)." - jakie łączenie przeciwieństw. Przeanalizuj - jeszcze raz napiszę - ilu anarchistów nienawidziło Żydów lub miało inne poglądy niezgodne z grzecznymi harcerzami spod czerwono czarnej flagi z dnia dzisiejszego. Kto dał energię faszyzmowi włoskiemu, jak nie syndykalizm właśnie? Evola był inspirujący dla obu ruchów, anarchizm może mieć w dupie społeczeństwo i może być "prawicowy", "nation" oznaczać może równie dobrze plemię. Otton Strasser był nazistowskim antynazistą. Anarchoprymitywiści nienawidzą w ogóle społeczeństwa w takiej formie jaka jest.
Świat nie jest czarno biały, ma wiele odcieni, ale to i tak zaprzeszłe zdanie; ma tak wiele poziomów, że faktycznie można głupieć - otwórz się na nie, bo na razie to ty sadzisz doktrynalnie i zachowawczo, że aż strach.
Postmodernizm nie panuje, panuje głupota. To jest stan do którego świat doszedł - i wy właśnie tego nie umiecie zrozumieć. NA jest odpowiedzią właśnie na porażki ruchu anarchistycznego, w którym dyscyplina i skuteczność budzą jako pojęcia wstręt, a prymatem jest osobliwie rozumiana wolność - WOLNOŚĆ OD.
Lifestylowość uważasz jest pojęciem pejoratywnym? Styl życia? Jesteś już tak zdegenerowany, że przyjąłeś wykładnię tego pojęcia rodem z otoczenia Krzysztofa Ibisza? Jeśli amerykański biker, żyjący jako nomad, nie uznający prawa, tylko swoje kodeksy, nie uznający społeczeństwa lecz swoje wspólnoty - mówi że to jego lajfstajl, to z tego się można śmiać? Jeśli ktoś do swojego lajfstajlu włączył weganizm, minimalizm i recycling, to tez podejdziesz do tego z pogardą?
A jaki jest twój lajfstajl? Masz w ogóle jakiś? Get Life.
Mnie akurat przedrostek społeczny nie jest potrzebny. Mam w dupie społeczeństwo. Nie ma społeczeństwa już, jest tylko kalka, a tak naprawdę mnóstwo grup przenikających się nawzajem. Skoro ono mnie zawsze niszczyło, dlaczego ja mam się o nie w ogóle troszczyć? Zresztą, w wypadku największych aktywistów z tego środowiska, to też jest najczęściej sublimacja i kompensacja. Z chwilą, gdy się zaczyna czcić jakiś "wodzów" czy "przewodników", kończy się anarchizm. A tak jest od dawna - skarlały lider na czele owiec, bredzących o wolności, której żądają od innych - zaś samych ich na nią nijak nie stać.
Nietsche, Stirner, Schopenhauer - a pewnie, co ciekawe, w przeciwieństwie do Marksa, wciąż aktualni, jak i Bauman.
Załączam mail kolegi, będący odpowiedzią na pewne zarzuty, ale to gdzie indziej formułowane. Cechą NAM jest brak tego doktrynalizmu, jaki przejawiasz Ty, ja np. uważam za majaki ezoteryczne jazdy Troya Southgate'a, i luz - wiele jest różnic. Nie reprezentuję też jako jakiś mesjasz czy przedstawiciel tego środowiska, różnorodność jest taką oczywistością iż szkoda o niej mówić.
Ciekawe, że dotychczasowy tradycyjny ruch A nie może sobie darować tych różnic, i musi sobie skakać do oczu, bo ten komuch, ten sarmata, a ten insurekcjonizmem pachnie studenckim.
Pozniżej tekścik, adieu
"
N-AM - wielu coś gdzieś słyszało, kilku nawet dotarło do materiałów z trzeciej ręki, ale każdy ma już wyrobioną opinię. No bo i jak takowej nie mieć, w końcu wróg puka do drzwi, a może nawet jest już wśród nas.
O kim, o czym mowa? National Anarchist Movement.
Dlaczego Narodowy Anarchizm?
Może dlatego, że dla mnie osobiście jest on kontynuacją innych osobistych wyborów, jest swoistym politycznym agnostycyzmem. Nie, nie wiem co zbawi ten świat. Nie twierdzę, że coś takiego nie istnieje, ale ja tych odpowiedzi nie mam. Szczerze powątpiewam w szanse na istnienie jakiejkolwiek powszechnej szczęśliwości ze względu na naturę ludzką. Mam odpowiedzi dla siebie, i podejrzewam że są tacy którzy się z nimi mogą zgodzić. I chyba o to przede wszystkim chodzi.
Problemem zawsze staje się słowo Narodowy - National, z tym że w tym przypadku nie chodzi o państwo, ale o wspólnotę, 'natio', plemię. Już dość dawno do mnie dotarło, słuchając The Ukrainians - coś tu się nie zgadza skoro na jednej płycie słyszymy utwór opiewający Ukrainę i cover „Anarchy…” Sex Pistols - a jednak niema dysonansu. Może jednak jest w tym coś więcej. Nie sądzę, że jest jeden anarchizm, a na pewno nie dam sobie wmówić, iż jest to jego obecna, lewicowa wersja.
Oczywiście od razu pojawiają się kontrowersje i próby ekskomuniki, albowiem zadajemy się tu z absolutnym złem, i zacieramy jasne granice tego świata.
Tylko, że w tym wic siedzi, że takie właśnie granice, jakie ktoś sobie nakreślił na ideowej mapie niedokładnie przekładają się na rzeczywistość nas otaczającą, a czasami zupełnie uniemożliwiają nam poruszanie się w niej.
Lewica i prawica jako terminy odnoszą się do konkretnego kontekstu historycznego i miały swój początek jak i czas rozkwitu, acz, śmiem twierdzić, przestały pomagać w zrozumieniu dzisiejszych realiów politycznych i społecznych.
Jaka była konsternacja węgierskich, wtedy jeszcze nie 'alter', ale antyglobalistów, gdy wraz z nimi pod tym hasłem zdecydowali się iść przedstawiciele ruchów o charakterze nacjonalistycznym. Też poczuwali się do obywatelskiej odpowiedzialności i chcieli zmian (fakt, że z obecnego punktu pomaszerowaliby w zgoła innym kierunku).
Jak się można spodziewać, reakcją było oburzenie. Faszyzm w natarciu, powracające widmo i fałszywe intencje politycznych przebierańców pokroju narodowo socjalistycznego czarnego bloku. Ale czy na pewno? Czy poglądy muszą i powinny być uznawane (wręcz przyznawane) ludziom w pakietach? Czy jest jedynie kwestia zachowania integralności i każdy ideowy miks zawiera wewnętrzne sprzeczności, czy też jest to po prostu kwestia zachowania skostniałego monopolu.
O co więc cały ten hałas? O to, że ktoś pozwolił zanegować monolit ideowy. Uzasadnienie dlaczego to my jesteśmy 'ci dobrzy'. Dlaczego należy walczyć z oponentami i dlaczego cel uświęca środki. Przemoc stosowana przez 'naszych' jest zawsze samoobroną, nawet jeśli prewencyjną.
Przykładem tego sposobu myślenia niech będą niedawne wydarzenia w Nowym Yorku. Przedstawicieli NATA-NY (National Anarchist Tribal Alliance) okrzyknięto faszystami i rasistami. Najpierw nie dopuszczono ich do udziału w lokalnej imprezie organizowanej przez środowiska 'alternatywne', a w chwili obecnej na Targach Literatury Anarchistycznej zabroniono rozprowadzania książek związanych z tematyką NA. Czyżby cenzurowanie myśli i monopol na jedynie słuszną drogę tylko mi zalatywał z nieświeża bolszewizmem?
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że rzeczeni rasiści z NATA-NY mają także kolorowych przedstawicieli, a całą grupka dla przeciętnego polskiego dresa kwalifikowała by się jako lewactwo.
Z doświadczenia mogę powiedzieć, że nawet w tak nastawionej na wielokulturowość (przynajmniej deklaratywnie) społeczności anarcho-hippie-punk, ostatecznie sprowadza się to do żyjących obok siebie grupek, składających się w przeważającej większości z osób o tej samej narodowości, języku i o tej samej tożsamości kulturowej. Czy wynika to z hipokryzji i tendencji sprzecznych z deklarowanymi, czy też, co podejrzewam raczej z negowania naturalnej dynamiki, fakt pozostaje.
Czynnik rasowy szczerze mówiąc w ogóle prawie nie wchodzi w grę, albowiem nawet w takim mieście jak Londyn osoby nie białe w środowisku punk, skinhead, hc można na palcach policzyć.
To co dziś uchodzi za anarchizm to to typowa spacyfikowana subkultura tekstylna, która nie stanowi żadnego zagrożenia (wbrew temu jak lubi sama się przedstawiać). W dobie wolności słowa niech jednym z przykładów będzie to iż takie CIA (Centrum Informacji Anarchistycznej) i inne im pokrewne strony swobodnie przechodzą tzw. filtry rodzicielskie, podczas gdy Nacjonalista.pl jest blokowany nawet za granicą. Czy to dlatego że dzisiejszy anarchizm jest dla dzieci?
Opowiadanie, że miejsce wszelkiej maści anarchizujących jednostek jest po lewej stronie barykady brutalnie upraszcza sprawę, pomijając subtelności i kontekst historyczny.
Nie tylko niektórzy z praojców anarchizmu mieli niewiele wspólnego z aktualną nową lewicą, wręcz świadomie omija się tu niewygodne a jakże łatwe do odnalezienia historyczne fakty o relacjach przejmującej władzę lewicy z jakimkolwiek elementem niepopierającym jedynie słusznej linii.
Historycznie nie można też zapomnieć o tym, że jak mówią - dzisiejsi konserwatyści bronią wartości wywalczonych przez wczorajszych rewolucjonistów.
Wbrew pozornej stałości ciężko jest nakreślić jeden obraz, jeden schemat wartości dla ruchów po jednej i po drugiej stronie spektrum. Pomimo (a może i z powodu) zaciekłych sporów, meandrują i przenikają się wzajemnie jak rzeka, zastępując się w pewnych kwestiach.
Tak powstają z pozoru egzotyczne twory jak narodowy bolszewizm, nacjonalistyczni komuniści, włoscy faszyści spod znaku Casa Pound pomagający ludności w Afryce lub Kambodży, czy wreszcie – Narodowy Anarchizm.
Osobiście nie chodzi mi o budowanie granic tego czym on jest a czym nie bądź czym bywa. Tak wiele jest mariaży jak wielu jest ludzi świadomie i indywidualnie dokonujących wyborów z już istniejącego wielowiekowego bogactwa myśli społecznej.
Powstaje pytania czy w tej zatomizowanej masie da się nakreślić jakieś części wspólne i na ich podstawie zacieśniać współpracę?
W sporach na łamach forów internetowych zwyczajowo nie dochodzi do realnej dyskusji i kończy się na rzucaniu kalumnii. Na ciut wyższym poziomie ludzie zadają sobie na tyle trudu by przewertować łatwo dostępny materiał w wersji angielskiej i cytują co bardziej podejrzane wypowiedzi. Kwestia w tym że zazwyczaj nie korzystają z materiałów źródłowych, tylko stron pokroju kompulsywnego antyfaszysty, Stewarta Home'a.
Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że w NA nie ma jednej wykładni. Ktoś przeczyta słowa Troya Southgate'a, rasowego separatysty i wkłada je w usta innym przedstawicielom ruchu, ponieważ 'jesteście razem'. Tylko że tu zupełnie nie o to chodzi. Niema jednej idei. N-AM jest pomostem miedzy różnymi osobami które wcale nie muszą się zgadzać. Choć sam jestem zwolennikiem społeczeństwa otwartego, nie spotkałem się z żadną kontrą ze strony Troy'a. Są inne płaszczyzny na których możemy współpracować bezkolizyjnie (np. ekologia). Koncepcja zakładania społeczności rządzących się własnymi zasadami i współpracy gdzie to możliwe, zdaje się być logiczną kontynuacją indywidualnych wyborów. Na marginesie dodałbym jeszcze, że większość osób związanych z NA, z którymi miałem do czynienia, nie uważa się za członków ruchu, lecz sympatyków. Wyrażają chęć współpracy, a nie podporządkowania, co wydaje mi się całkiem zdrową tendencją wśród anarchistów.
Można oczywiście wszystko skwitować stwierdzeniem, że to tylko kolejna nowa moda, kanarek który nie przetrzyma zimy. Tylko, że to nie jest wymyślanie prochu a raczej odkurzenie paru zapomnianych (bądź zamiecionych pod dywan) aspektów tego nurtu. Krytyczne spojrzenie w przeszłość może dać nam całkiem konstruktywne i aktualne odpowiedzi. Jeżeli czas jest właściwy.
zainteresowanych odsyłam do anglojęzycznego forum na fb
http://www.facebook.com/groups/119522234768392/
http://www.national-anarchist.net/
"