Dodaj nową odpowiedź

ŁATWY TRIUMF ROZUM ODBIERA

(polemika z tekstem XaViera pt. „Dlaczego sierp i młot poszły precz”)

Tekstu XaViera teza pierwsza: „Leninizm był wymierzony, mimo górnolotnych deklaracji, w klasę pracującą. Już za Lenina zaczęły się ekscesy – likwidacja niezależności od państwa związków zawodowych, militaryzacja przemysłu, gdzie za strajk groziła nawet kara śmierci, czy nawoływania Trockiego, żeby wprowadzić obozy koncentracyjne dla buntujących się robotników. W tym kontekście stalinizm nie był żadnym wynaturzeniem, ale logicznym rozwinięciem polityki jedynie słusznej partii zawodowych rewolucjonistów. Także w innych krajach aparat państwowo-partyjny zamiast zgodnie z obietnicą dawać coraz więcej władzy klasie pracującej, coraz bardziej ograniczał jej wolność. Bolszewicy posadzili na tronie państwowym filozofa, który twierdził, że wie czego chce klasa pracująca oraz jakie są jej potrzeby i cele.”

Teza druga: „Jeśli rewolucję robią autorytarne organizacje to jej efekt będzie najprawdopodobniej także autorytarny. Już to przerabialiśmy. Dla mnie wrogiem są wszyscy autorytaryści – z lewa i prawa. Im bardziej autorytarni, tym większymi wrogami są dla mnie. To że także walczą z kapitalizmem jest dla mnie bez znaczenia, bo walka z kapitalizmem nie jest celem samym w sobie. Autonomiczni nacjonaliści też twierdzą, że walczą z kapitalizmem, co nie znaczy że mam dołączyć do ich pochodów pierwszomajowych. W dodatku z historii wiem, że kapitalistyczna republika demokratyczno-liberalna, to nie jest najgorsze zło jakie może się przytrafić człowiekowi. Że w imię „walki z kapitalizmem” można zbudować jeszcze gorszy system niż ten, który mamy obecnie. A jeśli warto robić rewolucję to tylko po to, żeby poszerzyć zakres równości i wolności.”

***

Oczywistą oczywistością dla większości anarchistów jest to, że marksiści od zawsze chcieli władzy nad robotnikami. Czyli że nie byli szczerzy w swych deklaracjach politycznych. Świadczyć ma o tym fakt, że zamierzali wykorzystać aparat państwa do rozprawy z kapitalistami zamiast aparat ten po prostu zniszczyć. Polemika na temat stopnia utopijności w kombinacji z samobójczymi efektami takiego sposobu uprawiania polityki była tradycyjnie prowadzona między marksistami a anarchistami.

Anarchiści nie udowodnili, żeby ich koncepcja grzeszyła skutecznością, a jeśli jakieś elementy skuteczności przejawiała, to tylko w sytuacjach, kiedy w dziwny sposób sprzeniewierzała się głoszonej przez nich zasadzie odrzucenia autorytaryzmu.

Nie chcemy tu wracać do owych polemik, gdyż można łatwo do nich sięgnąć. Chodzi o podkreślenie faktu, że percepcja rządów marksistowskich jest – w optyce anarchistycznej – sklasyfikowana i oceniona z góry. Do oceny rządów pod kierownictwem bolszewików przykłada się wzorzec z anarchistycznego Sevres. Nie ma znaczenia, jakie były faktyczne realia pierwszej, zwycięskiej rewolucji proletariackiej.

Przekonanie o złej woli bolszewików wynika z wartościowania powziętego a priori, w wyniku sporu między Marksem a Bakuninem. Pokusa uznania, że upadek stalinizmu jest dowodem na pośmiertne zwycięstwo Bakunina w sporze z Marksem jest zbyt wielka, aby mogły się jej oprzeć pokolenia anarchistów. Łatwość triumfu odbiera rozum… i poczucie uczciwości czy rzetelności w ocenach.

Co więcej, przeżyta pod koniec XX wieku rzekoma klęska idei społeczeństwa komunistycznego jest ceną, którą anarchiści chętnie i wręcz skwapliwie są gotowi zapłacić za to jakże ulotne poczucie triumfu nad odwiecznym wrogiem – marksizmem. Świadczy o tym przytoczona przez nas druga teza tekstu XaViera. Najlepiej ilustruje to jedno zdanie tekstu: „kapitalistyczna republika demokratyczno-liberalna, to nie jest najgorsze zło jakie może się przytrafić człowiekowi”.

Zgoda – w tak abstrakcyjnym ujęciu. Nie dywagujemy jednak o abstrakcyjnym człowieku, o jednostce – ulubionym bohaterze różnych wielbicieli abstrakcyjnych wolności i swobód. Mówimy o ludziach pracy. Mówimy o społeczeństwach podzielonym na wyzyskiwanych i wyzyskiwaczy. Mówimy o tych, którzy żyją z pracy własnych rąk i nie posiadają środków produkcji, i o tych, którzy żyją z wyzysku cudzej pracy, ponieważ zawłaszczyli sobie środki produkcji i środowisko, w związku z czym nikt, dosłownie nikt, nie może uciec od klasowego społeczeństwa. Jeśli tak na sprawę spojrzymy – to nie ma uzasadnienia twierdzenie, że mozna sobie wyobrazić gorsze nieszczęście. Cała historia ludzkości obraca się wokół tego, że ludzie ludziom gotują ten los, że tylko w społeczeństwie klasowym można naprawdę pozostać samotnym i bez środków do życia mając wokół obraz obfitości. To jest właściwie jedyny problem, którego rozwiązanie ma fundamentalne znaczenie dla ludzkości. Cała reszta – jest pochodną lub problematyką zastępczą.

A nawet można powiedzieć, że innych problemów nie da się rozwiązywać globalnie, gdyż naruszałoby to wolność jednostki. Takie, np. modne problemy mniejszości seksualnych lub kulturowych, problemy egzystencjalne… Dekretowanie jedynie słusznych rozwiązań byłoby debilizmem, co dostrzegają co światlejsi, nawet spośród anarchistów.

Problem nierówności klasowych jest zasadniczym problemem, który musi zostać uregulowany, aby ludzkość nie tylko przetrwała, ale i żeby słowo wolność nie było czystą kpiną.

Ale XaVier wie lepiej. Liberalno (czytaj: wolnościowa obyczajowo) – demokratyczna republika, czyli te plastry na gangrenę klasowego wyzysku, są dla XaViera dozwolonym, ba, pożądanym opium dla ludu. Sam to przyznaje. Przypudrowana fizys kapitalizmu jest lepsza od krwawego pyska rewolucji bolszewickiej. Któż by nie podzielił tej opinii?

Zapamiętajcie więc sobie dobrze tę deklarację. W chwili, kiedy marksizm-leninizm-bolszewizm-komunizm upadł, anarchiści nie kradną nie tylko ideologii totalitarnej władzy! Oni nie kradną nawet koncepcji zniesienia wyzysku opartego na zawłaszczeniu środków produkcji! O święta własności prywatna – przestajesz nawet być kradzieżą! Można by nawet powiedzieć, że z pewną ulgą anarchiści przyjmują sytuację, kiedy w braku rywali na lewicy (rewolucyjnej!) mogą sobie odpuścić ekstremizm społeczny (pozostając przy jałowym i prymitywnym terrorze indywidualnym). Wracają do kolebki, czyli do Proudhonowskiego, ckliwo-sentymentalnego rozczulania się nad krzywdą drobnego sklepikarza (pieszczocha wszelkiej maści populistycznej prawicy!) i do filantropijnej pracy od podstaw. Czyli do całego tego chłamu rodem z Bakunina i innych antymarksistów, który tylko popularność Marksa zmusiła niegdyś do wyjścia poza opłotki płaskiego populizmu. Dziś wracają w swoje koryta.

I bardzo dobrze! Ujawniają tylko w swej naiwności wynikającej z braku pogłębionej refleksji, że są zaledwie drobnomieszczańskimi radykałami gotowymi przyłączyć się do wielkiej burżuazji w jej walce o mieszczańskie ideały stopniowalnego (klasowo) cywilizacyjnego konsumpcjonizmu.

Okazuje się, czy chcemy tego, czy nie, walka o symbole komunistyczne nie jest bezpłodna. Te symbole reprezentują wartości, które nie zostały przez nikogo podjęte po tym, jak „komunizm zdechł” – nawet przez posttrockistów. I które nie zostały ukradzione – nawet przez anarchistów.

To jest odpowiedź na pytanie, dlaczego ta ośmieszana i opluwana symbolika ma znaczenie na przekór wszystkiemu i wszystkim. A to wszystko, co ma w sobie jakiś potencjał, nie może zginąć. Choćbyście się zapluli w bezradnej wściekłości.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
13 maja 2013 r.

Odpowiedz



Zawartość tego pola nie będzie udostępniana publicznie.


*

  • Adresy www i e-mail są automatycznie konwertowane na łącza.
  • Możesz używać oznaczeń [inline:xx] żeby pokazać pliki lub obrazki razem z tekstem.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <ul> <ol> <li> <blockquote> <small>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.