Istnienie klas społecznych często pomijane jest w mediach główno-nurtowych, a jeżeli już pada termin „klasa” trudno nie odnieść wrażenia, że na świeci...
Po raz 44 spotykamy się na łamach anarchistycznego periodyku „Inny Świat”. Tym razem, nieco szerzej, podjęliśmy dwa, a nawet trzy tematy... Niejako te...
Tureckie władze w osobie prezydenta Erdoğana rozpoczęły zmasowaną kampanię prześladowania zamieszkałej w tym kraju mniejszości kurdyjskiej. Wszystko z...
Jak blisko jesteśmy nienawiści Niemców lat trzydziestych do „obcych”? W ostatnią sobotę zorganizowano manifestacje skierowane przeciwko uchodźcom z kr...
Bardzo duża część uchodźców, przedstawianych jako Syryjczycy, jest tak naprawdę Kurdami, zamieszkującymi Syrię. Kurdowie od lat toczą walkę o stworzen...
Drodzy Państwo BB, wasz stylizowany na kontrabsurd tekst niczego nie wnosi. Nic nie pisałem o jakichś instynktach morderczych i nawet o nich nie pomyślałem choćby przez chwilę. Nie chodzi o jakąś chęć mordowania a nawet złe intencje "komunistów". "Konieczność" wymordowania znacznej części ludzi wynika z przestrzegania czystości i celów doktryny marksistowsko-leninowskiej a nie moralnie złej woli, czy niepohamowanego instynktu zabijania. Tam prymat nad rewolucją ma Partia. Intencje nie mają znaczenia, choćby były formułowane jak najpiękniej. Sama propaganda, przyszłego lepszego życia pod przywództwem Partii, która na drodze naukowego oświecenia doszła do ostatecznego wniosku i już wie co jest najlepsze dla robotnika musi zakończyć się klęską a przynajmniej śmiechem. Przecież tylko idiota (przepraszam za wyrażenie)wierzy jeszcze w coś takiego jak "ostateczny wniosek naukowy", "socjalizm naukowy" Wynikiem musi być degradacja szlachetnych założeń komunistycznych czy podstawowych praw człowieka. Dla "komunisty" wymordowanie przeciwnika w wojnie klasowej (tu mamy dogmat odwiecznej wojny, co w praktyce powoduje nie osiągnięcie przez komunistów tak wymarzonego pokoju to po prostu utopia, bo ostateczna wygrana w tej wojnie nie istnieje, ponieważ już na samym początku rewolucji robotniczej (jeśli taka zaistnieje) jest Partia właśnie. To ona bowiem rości sobie prawo do określania i dyktowania nowych strategii filozoficznych i jest niemożliwa do obalenia, bo jak robotnik może obalić coś, co mówi rzekomo jego językiem, nawet jeśli on się z tym nie zgadza? Jak się nie zgadza to już nie jest robotnik, tylko nieświadomym pachołkiem burżuazyjnego światopoglądu? Fenomenalne! I jak tu przeciwstawić się Partii? Rzeczywiście naukowo opracowany ostateczny plan zbijania argumentacji wszelkiej. Doskonałe koło zamknięte. Mord zatem nieunikniony, bo jak zatem stępić później niepoprawne myślenie robotników, którym jednak może się coś nie podobać w tej ostatecznej racji "naukowego socjalizmu"? Dla lepszej przyszłości, każdy chwyt dozwolony. Wolna wola innych jest tylko złudzeniem spowodowanym niewłaściwym światopoglądem tłoczonym przez religię, burżuazję, a nawet wielu dziecinnych anarchistów, co to wierzą jeszcze, że wolna wola i moralność ma sens nie tylko historycznie względny; że zabijanie ludzi jest złe, bez względu na późniejszą argumentację (przecież to już wstrętna metafizyka, prawda? Albo nie daj Boże religia. O Boże! napisałem "Boże!" Przepraszam. Odbębnię za to pokutę i pocałuję Lenina w dupę.) A może chcecie dokonać rewolucji rezygnując z zabijania? To byłby reformizm opaty na zgniłych kompromisach (że użyję wyświechtanego języka komunistów)i niczego by nie wniósł. Ale nawet gdyby założenie wasze było czysto pokojowym marksizmem-leninizmem(hahaha), to w jaki sposób przekonać wszystkich pozbawionych (wg was) woli "robotników" do bezwzględnego przyjęcia waszego światopoglądu? Powiedzmy, że na początku, gdy robotnicy są sfrustrowani i nastawieni antypolitycznie to do nich świetnie dociera, porządkuje niemoc wychwycenia przyczyn swojego nieszczęścia (dla wielu też usprawiedliwienie i zdjęcie ciężaru odpowiedzialności jako jednostki), to wszystko świetnie hula i osiąga się jakiś stan początkowy raju. Są kolektywy, wszyscy ładnie współpracują nawet bez wewnętrznego przymusu, bo przecież nadszedł kres alienacji i nie dość, że nawet najcięższa praca stała się twórcza to jeszcze wiedzie prym nad konsumpcją, dzięki czemu nowy ustrój rośnie coraz bardziej jako mlekiem i miodem płynący (oczywiście to kompletna aberracja umysłowa i brak elementarnego poczucia rzeczywistości, ale przypuśćmy, że taki świat nastał tu na Ziemi). Kto ma elementarne poczucie rzeczywistości, wie, że taki świat to życie pod kloszem. Klosz, który można utrzymać tylko za pomocą bezwzględnego terroru wewnątrz i na najpiękniejszym opisie tego klosza na zewnątrz.
Najbardziej jednak perfidnym zabiegiem jest zabieg na samym sobie. Trzeba bowiem siebie samego przekonać, że to co głoszę jako rewolucjonista komunistyczny jest dobre i będzie zawsze dobre w przyszłości.
Nie, drodzy Państwo, nie jestem kapitalistą. Ale czy to znaczy, że mam okłamywać wbrew wszelkim intuicyjnym, intelektualnym (filozoficznym), historycznym, psychologicznym argumentom, żeby wspierać inną durną doktrynę?
Może rzeczywiście pomyłką jest, że czytam ten portal i czasem się do czegoś tu odniosę. Komunizmu nie potępiam jako moralnej drogi, a wręcz przeciwnie - wspieram. Ale jak czytam, że ktoś wspiera komunistycznych polityków, tylko dlatego, że głoszą antykapitalistyczne hasełka (zresztą zawsze te same zdrewniałe slogany i neologiczne potworki języka komunistycznego), to ciągnie mnie na wymioty. Jeśli komunizm nie jest wyborem moralnym tylko wytworem doktryny, to choćbyście byli utopijnymi socjalistami, anarchistami czy innymi -istami - będziecie przyszłymi katami, pachołkami katów, albo mięsem na którym osiągną władzę jakiej pragną.
Zauważcie, że nie piszę o jakichś paradach z tańczącymi facetami z piórami, legalizacjach psychoaktywnych roślinek i innych "niewolonych" kulturowo zjawisk za którymi lewica się wstawia, bo rozróżnienie między liberałem obyczajowym a socjalistą walczącym o prawa rzeczywiście uciskanych robotników nie istnieje dla młodego pokolenia. Dla młodzieży socjalista z jakiegoś PPS to ten sam hipis (tylko dawniejszy) co idzie z niedbale odmalowanym transparentem z tęczą albo jakimś "no passaran". Nie, wcale nie myślę, że to są komuniści. W większości są to są ludzie, którzy chcą świata tolerancyjnego kulturowo(czasem też utopijnego, a nie rewolucji komunistycznej. Nie o takie pochody mi chodzi, ani a Jezusa i jego przesłanie moralne, pisząc słowo "komunista".
Protest przeciwko zawłaszczaniu tegorocznego marszu antyfaszystowskiego 11 listopada przez partię Razem i współpracujące z nią organizacje, podpisaneg...
Manchester Solidarity Federation sprzeciwia się zarówno opcji "in" jak i "out". W sprawie referendum dotyczącego członkostwa w Unii Europejskiej wyraż...
Nie należy jednak zbyt na to liczyć. Można być niemal pewnym, iż żaden uczony nie ośmieli się dziś traktować człowieka tak, jak traktuje królika; trze...
Mówiłem już, gdzie szukać zasadniczej praktycznej przyczyny potężnego jeszcze obecnie oddziaływania wierzeń religijnych na masy ludowe. Owe właściwe i...
W dniach 25-26 czerwca, anarchosyndykaliści spotkali się na konferencji pod Madrytem, by omówić powstanie nowej federacji i utworzenie na nowo anarch...
„Omawiając działalność i rolę anarchistów w rewolucji, Kropotkin powiedział: ‘My, anarchiści rozmawialiśmy dużo o rewolucjach, ale niewielu z nas zost...
Jak się okazuje, kulturalne elity zaczęły dyskutować o warunkach pracy w restauracjach i barach, gdzie są stałymi bywalcami. Pomimo faktu, że wiele sz...
Drodzy Państwo BB, wasz
Drodzy Państwo BB, wasz stylizowany na kontrabsurd tekst niczego nie wnosi. Nic nie pisałem o jakichś instynktach morderczych i nawet o nich nie pomyślałem choćby przez chwilę. Nie chodzi o jakąś chęć mordowania a nawet złe intencje "komunistów". "Konieczność" wymordowania znacznej części ludzi wynika z przestrzegania czystości i celów doktryny marksistowsko-leninowskiej a nie moralnie złej woli, czy niepohamowanego instynktu zabijania. Tam prymat nad rewolucją ma Partia. Intencje nie mają znaczenia, choćby były formułowane jak najpiękniej. Sama propaganda, przyszłego lepszego życia pod przywództwem Partii, która na drodze naukowego oświecenia doszła do ostatecznego wniosku i już wie co jest najlepsze dla robotnika musi zakończyć się klęską a przynajmniej śmiechem. Przecież tylko idiota (przepraszam za wyrażenie)wierzy jeszcze w coś takiego jak "ostateczny wniosek naukowy", "socjalizm naukowy" Wynikiem musi być degradacja szlachetnych założeń komunistycznych czy podstawowych praw człowieka. Dla "komunisty" wymordowanie przeciwnika w wojnie klasowej (tu mamy dogmat odwiecznej wojny, co w praktyce powoduje nie osiągnięcie przez komunistów tak wymarzonego pokoju to po prostu utopia, bo ostateczna wygrana w tej wojnie nie istnieje, ponieważ już na samym początku rewolucji robotniczej (jeśli taka zaistnieje) jest Partia właśnie. To ona bowiem rości sobie prawo do określania i dyktowania nowych strategii filozoficznych i jest niemożliwa do obalenia, bo jak robotnik może obalić coś, co mówi rzekomo jego językiem, nawet jeśli on się z tym nie zgadza? Jak się nie zgadza to już nie jest robotnik, tylko nieświadomym pachołkiem burżuazyjnego światopoglądu? Fenomenalne! I jak tu przeciwstawić się Partii? Rzeczywiście naukowo opracowany ostateczny plan zbijania argumentacji wszelkiej. Doskonałe koło zamknięte. Mord zatem nieunikniony, bo jak zatem stępić później niepoprawne myślenie robotników, którym jednak może się coś nie podobać w tej ostatecznej racji "naukowego socjalizmu"? Dla lepszej przyszłości, każdy chwyt dozwolony. Wolna wola innych jest tylko złudzeniem spowodowanym niewłaściwym światopoglądem tłoczonym przez religię, burżuazję, a nawet wielu dziecinnych anarchistów, co to wierzą jeszcze, że wolna wola i moralność ma sens nie tylko historycznie względny; że zabijanie ludzi jest złe, bez względu na późniejszą argumentację (przecież to już wstrętna metafizyka, prawda? Albo nie daj Boże religia. O Boże! napisałem "Boże!" Przepraszam. Odbębnię za to pokutę i pocałuję Lenina w dupę.) A może chcecie dokonać rewolucji rezygnując z zabijania? To byłby reformizm opaty na zgniłych kompromisach (że użyję wyświechtanego języka komunistów)i niczego by nie wniósł. Ale nawet gdyby założenie wasze było czysto pokojowym marksizmem-leninizmem(hahaha), to w jaki sposób przekonać wszystkich pozbawionych (wg was) woli "robotników" do bezwzględnego przyjęcia waszego światopoglądu? Powiedzmy, że na początku, gdy robotnicy są sfrustrowani i nastawieni antypolitycznie to do nich świetnie dociera, porządkuje niemoc wychwycenia przyczyn swojego nieszczęścia (dla wielu też usprawiedliwienie i zdjęcie ciężaru odpowiedzialności jako jednostki), to wszystko świetnie hula i osiąga się jakiś stan początkowy raju. Są kolektywy, wszyscy ładnie współpracują nawet bez wewnętrznego przymusu, bo przecież nadszedł kres alienacji i nie dość, że nawet najcięższa praca stała się twórcza to jeszcze wiedzie prym nad konsumpcją, dzięki czemu nowy ustrój rośnie coraz bardziej jako mlekiem i miodem płynący (oczywiście to kompletna aberracja umysłowa i brak elementarnego poczucia rzeczywistości, ale przypuśćmy, że taki świat nastał tu na Ziemi). Kto ma elementarne poczucie rzeczywistości, wie, że taki świat to życie pod kloszem. Klosz, który można utrzymać tylko za pomocą bezwzględnego terroru wewnątrz i na najpiękniejszym opisie tego klosza na zewnątrz.
Najbardziej jednak perfidnym zabiegiem jest zabieg na samym sobie. Trzeba bowiem siebie samego przekonać, że to co głoszę jako rewolucjonista komunistyczny jest dobre i będzie zawsze dobre w przyszłości.
Nie, drodzy Państwo, nie jestem kapitalistą. Ale czy to znaczy, że mam okłamywać wbrew wszelkim intuicyjnym, intelektualnym (filozoficznym), historycznym, psychologicznym argumentom, żeby wspierać inną durną doktrynę?
Może rzeczywiście pomyłką jest, że czytam ten portal i czasem się do czegoś tu odniosę. Komunizmu nie potępiam jako moralnej drogi, a wręcz przeciwnie - wspieram. Ale jak czytam, że ktoś wspiera komunistycznych polityków, tylko dlatego, że głoszą antykapitalistyczne hasełka (zresztą zawsze te same zdrewniałe slogany i neologiczne potworki języka komunistycznego), to ciągnie mnie na wymioty. Jeśli komunizm nie jest wyborem moralnym tylko wytworem doktryny, to choćbyście byli utopijnymi socjalistami, anarchistami czy innymi -istami - będziecie przyszłymi katami, pachołkami katów, albo mięsem na którym osiągną władzę jakiej pragną.
Zauważcie, że nie piszę o jakichś paradach z tańczącymi facetami z piórami, legalizacjach psychoaktywnych roślinek i innych "niewolonych" kulturowo zjawisk za którymi lewica się wstawia, bo rozróżnienie między liberałem obyczajowym a socjalistą walczącym o prawa rzeczywiście uciskanych robotników nie istnieje dla młodego pokolenia. Dla młodzieży socjalista z jakiegoś PPS to ten sam hipis (tylko dawniejszy) co idzie z niedbale odmalowanym transparentem z tęczą albo jakimś "no passaran". Nie, wcale nie myślę, że to są komuniści. W większości są to są ludzie, którzy chcą świata tolerancyjnego kulturowo(czasem też utopijnego, a nie rewolucji komunistycznej. Nie o takie pochody mi chodzi, ani a Jezusa i jego przesłanie moralne, pisząc słowo "komunista".